Znów to samo... Wiedziałam w sumie, że tak będzie, ale jakoś ani chęci nie było, ani sil aby spróbować coś zmienić. Chociaż wróć. Próbowałam. A przynajmniej chce w to wierzyć. O co chodzi? O egzaminy państwowe... czy raczej naukę do nich. Uczyłam się, ale stanowczo za mało. I teraz to się na mnie odbija. Jak zawsze. Maturę już zawaliłam.
Jutro egzamin praktyczny. Jak go zaliczę jakimś cudem... Do będę pić przez tydzień. Serio. Teoretycznego mniej się boje. Może dlatego, że jest w za tydzień? I jest łatwiejszy do zdania. Zdecydowanie.
Tak siedzę i się zastanawiam... Przecież podobno tyle się zmieniło w moim życiu... Ja się zmieniłam na lepsze, a jednak. Rezultat nadal jest ten sam.
Na dietę od piątku zrzucę wymowną zasłonę milczenia, zresztą podobnie jak na ćwiczenia.
Boję się czwartku. Oby nie było zwyżki.
Właściwie nie wiem po co robię ten wpis. Chyba tylko po to żeby pożalić się Wam jaka to beznadziejna jestem.
Ale nie martwcie się. Jakaś część mnie, która domaga się uwagi, stanowczo mówi mi, że to nie czas na poddanie się.... A może wrócę z jeszcze większą siłą? Oby... ;D
Trzymajcie się. ;*
Ps. Chociaż nie komentuje (ah, ten nastrój...) jestem na bieżąco w Waszych pamiętnikach. Cierpliwości!
Landryna3210
10 czerwca 2014, 18:25Za pół godziny będzie już po egzaminie ;D Nadal trzymam kciuki .!
luumu
10 czerwca 2014, 09:59Pisz, pisz co Ci leży na sercu czy wątrobie. Zawsze robi się lżej na duszy, a potem jakoś łatwiej znaleźć "włącznik" pozytywnego myślenia.
Malinka38757
10 czerwca 2014, 09:04Trzymam kciuki! Trochę pozytywnego myślenia i egzaminy lepiej ci pójdą:)
Blondynka94
9 czerwca 2014, 22:18Będzie dobrze! Podobno ponad połowa zaliczeń to tylko ze szczęścia, a nie z wiedzy. Wyluzuj i będzie dobrze:)