Pozytywnie.
Dzisiaj udało mi się zmieścić w ok. 900kcal, więc dzień można zaliczyć do tych w których trzymam się diety. Kupiłam sobie dzisiaj 0,5 kg malin. Jejku jakie one są niewyobrażalnie pyszne, a do tego mają tylko ok.30kcal w 100g. Nalewam sobie szklaneczkę maślanki naturalnej, dodaje słodzik i maliny i wstawiam do zamrażarki na pół godziny, żeby nie zdążyły zamarznąć. Pyszność nad pyszności powiadam i polecam.
Pochwaliłam się za wcześnie.
Jaka to jest obrzydliwa choroba. Jestem bezradna. Gdzie się podziała moja silna wola chociażby sprzed miesiąca. Kolejna PORAŻKA. Zapowiadało się dobrze...
Pierwszy raz opanowałam napad.
Zjadłam kolacje, kromkę chleba z dietetyczną margaryną i pomidorem, brzoskwinie, 50 g dżemu niskosłodzonego. Ten dżem już nie pierwszy raz rozpoczyna mój napad, wygląda na to, że muszę go na stałe wyeliminować z menu. Dokończyłam słoik. Było go koło połowy. Potem ok. 100g rodzynek, wafel ryżowy z musztardą francuską i ....STOP. Niebywałe. Pierwszy raz lawina nie runęła i wcale nie było to tak trudne jak zwykle. Chyba jestem z siebie trochę dumna. :) nie jest źle.
Dzisiaj planowo.
Aż serce roście plan na dziś wykonany 100%. Względna liczba zjedzonych kcal 900. Czuję się świetnie. To był całkiem dobry dzień. Ważę 50 kg. Wczoraj dodałam swoje zdj do oceny i większość postrzega mnie za tęższą, średnio wyszło, że wyglądam na jakieś 53-54 kg. Nie pocieszyło mnie to, ale jak sobie przypomnę, że jeszcze niedawno ważyłam 65kg to od razu mi lepiej.
Napad obżartwa.
Przez cały dzień pięknie trzymałam dietę. Przyszedł wieczór i pochłonełam na raz: całe opakowanie krakersów słonych PUB, 4 batoniki musli, 100g rodzynek, 70g chipsów, drożdżówkę z jabłkiem, 2 pomidory, pół papryki. Na pewno coś jeszcze ale nie mogę sobie przypomnieć. te napady zdażają się coraz częściej. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie osiągnę swojego celu :(
Niskokaloryczność diety.
Byłąm na diecie 600 kcal stabilizuje się jem już aktualnie 900 kcal dziennie i nadal chudnę ale nie moge pozbyć się uczucia, że jak zacznę jeść koło 1200kcal to już nie tylko przestanę chudnąć ale zacznę tyć. Mam nadzieję, że moje obawy się nie sprawdzą.