Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nikki23

kobieta, 35 lat, Miasteczko

169 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 lipca 2012 , Komentarze (49)

Cześć Laseczki :)

Wytrzymałam tydzień bez ważenia, aż dzisiaj rano lekki stres czułam, heh ;) Ale wszystko w jak najlepszym porządku :))

W tym tygodniu: schudłam 1,6 kg, straciłam 1 cm w talii, 2 cm w biodrach, 1 cm w ramieniu i 1 cm w udzie. Poziom tłuszczu: -1,2 %  :) (i to wszystko z okresem. Czyli nie ma wymówek cyklu dla mnie, o nie nie!)

Od początku odchudzania schudłam 13,6 kg (3,4 kg w luźny miesiąc i 10,2 kg w 65 dni ścisłej diety). W 65 dni straciłam: 13 cm w brzuchu, 6 cm w biodrach, 3 cm w ramieniu i 3 cm w udzie :)

Jestem z siebie dumna jak cholera, i czuję się wynagrodzona za wszystkie wyrzeczenia i trudności :)

Ale najważniejszym sukcesem dotychczas jest to, że NIE MAM JUŻ NADWAGI! Z bmi 29,76 zeszłam do bmi 24,86, a więc waga w normie! :))))

Tak było:


A tak jest:


Długa jeszcze droga przede mną do szczupłej sylwetki, ale już i tak bardzo dużo osiągnęłam :)) I zmienił się mój vitaliowy model sylwetki - bardziej przypomina końcową, niż byłą :)


Dzisiejsze menu:
9.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - batonik zbożowy - 70 kcal



16.00 obiad - paluszki rybne, pomidor - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - 1 jajko, 6 ogórków małosolnych (uwielbiam małosolne! A  jeden to tylko 11 kcal) (nie dałam rady zjeść już pomidora, chociaż jest na zdjęciu) - ok. 150 kcal



w ciągu dnia 2 kawy - po 45 kcal



Razem: ok. 1150 kcal :)

Ćwiczenia na dziś:
skakanka - 1000,
60 min. stepper,
8 min. nogi,
8 min. stretch,
Chodakowska - ile dam radę. (Edit: cud na niebiosach! Po wczorajszych 17 minutach miałam nadzieję, że dzisiaj zrobię około 25 i będę z siebie zadowolona. Ale tada tada tada! Zrobiłam cały trening, 40 intensywnych minut, starałam się trzymać tempo każdego ćwiczenia, miałam trochę marszu w czasie kardio. Jestem z siebie cholernie dumna :) I teraz udowodniłam sobie, że mogę dać radę, więc za każdym razem będę robić pełny trening, starać się utrzymać tempo i robić jak najmniej marszu) :))))

Razem: ok. 2 godz. 55 min. :))


Kochane moje, od kilku dni jestem strasznie zmęczona. Pilnuję tylko pór posiłków, zaliczam ćwiczenia i potem się lenię - zdarza mi się spać w dzień. Upatruję w tym zmęczenia psychicznego dietą - w końcu 2 miesiące bez wpadki, bez napadu, z prawie codziennymi ćwiczeniami - to jest coś! Ale marzy mi się batonik czekoladowy, który oczywiście wliczyłabym do bilansu kalorycznego, a dzięki któremu poczułabym, że dieta to nie kara, tylko zmiana stylu życia. Dostaję cukry z owoców, więc nie chodzi raczej o to, że organizm domaga się czekolady, tylko głowa. A druga sprawa - straciłam zapał do ćwiczeń, odwlekam moment zaczęcia w nieskończoność, a jak już zaczynam, to ze straszną niechęcią. Jak odzyskać zapał? Mogłabym zrobić sobie dzień przerwy od ćwiczeń, ale raczej zeżrą mnie wyrzuty sumienia, niż faktycznie calkiem bym odpusciła. (Cały czas myślę o Naughty i nie mogę wyjść z podziwu, jak można tyle ćwiczyć) :D. Myślałam ostatnio o tym, jakie są nawyki ludzi szczupłych - jedzą zdrowo, bo lubią, i ruszają się dla przyjemności. Bo ćwiczenia i dieta w żaden sposób nie powinny być traktowane jak kara. W związku z tym chciałabym wprowadzić zmiany w moich ćwiczeniach - zacząć jeździć na rowerze (np. godzinka zamiast steppera), pójść na 2-3-godzinny spacer albo rozdzielić moje ćwiczenia tak, żebym nie robiła tego samego codziennie, ale co drugi dzień. Co mi radzicie? Ile razy w tygodniu Wy się ruszacie i po ile godzin?
Poza tym, cieszę się z mojego ubytku wagi, ale 1,6 kilograma tygodniowo to trochę za dużo, skoro dla zdrowia najlepsze jest chudnięcie 0,5-1 kg tygodniowo.

Cieszcie się razem ze mną Laseczki, bo ja się cieszę :) Poradźcie mi też, jak radzicie sobie z dietą - tą trwającą kilka miesięcy, żeby jakoś utrzymać zapał. Standardowy kopas w dupę tu nie pomoże, bo faktycznie zmobilizuję się na 1 dzień, ale od następnego ranka znowu wstanę bez chęci do diety.

Trzymajcie się :* Buziam :*

10 lipca 2012 , Komentarze (16)

Cześć Dziewczynki :)

Najpierw wczorajsze menu i ćwiczenia:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, banan - ok. 360 kcal,

13.30 II śniadanie - batonik zbożowy - 70 kcal



16.00 obiad - ryż, jogurt malinowy - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



w ciągu dnia 2 kawy - po 45 kcal



Razem: ok. 1179 kcal :)

Wczorajsze ćwiczenia:
skakanka - 1000,
60 min stepper (a więc znowu podniosłam czas o 10 min. Robię więc 3500 tupnięć, 500 kcal),
8 min. ręce,
8 min. stretch.


Dzisiejsze menu:

9.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit (mniam!) - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - grapefruit - ok. 60 kcal



16.00 obiad - kurczak kebab, warzywa na patelnię - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



w ciągu dnia 1 kawa - 45 kcal



Razem: ok. 1124 kcal :)

Ćwiczenia na dziś:
skakanka - 1000,
60 min. stepper,
8 min. pupa,
8 min. stretch,
trening "Spalanie i modelowanie" Chodakowskiej
(razem: około 2 godz 15 min).


Kupiłam sobie wczoraj tę płytę z lipcowym numerem Shape. To o tej niej czytam w wielu Waszych pamiętnikach? Napisane jest, że to druga płyta, dla średnio zaawansowanych, więc może we wcześniejszym numerze był trening dla początkujących? Jeśli robicie już ten trening dłuższy czas, to dajcie znać, czy faktycznie działa cuda :) Przejrzałam go sobie wczoraj i mam nadzieję, że nie zejdę podczas ćwiczeń. I czy robicie 3 razy w tygodniu, tak jak sugerują, czy częściej?

Edit: zrobiłam około 17 minut Chodakowskiej, padłam i nie powstałam. Staram się trzymać tempo, ale i tak musiałam zwalniać i czasem przechodzić do marszu. Morderczy trening! Postaram się robić go często i za każdym razem postarać się chociaż kilka minut więcej, albo robić cały, ale z częstymi marszami, bo inaczej nie dam rady. Dziewczyny, podziwiam Was wszystkie, które ćwiczycie po 3-4 godziny dziennie. Ja myślałam, że po moich ćwiczeniach poprawiła mi się już kondycja, ale jak widać - lata bez sportu nie mogą być odrobione w kilka miesięcy.










Buźka :*

8 lipca 2012 , Komentarze (14)

Cześć Laseczki :)

Edit: Nosz kurwa! Siostra zostawiła moją książkę na podwórku, kiedy pies był spuszczony :/ Kartki pogniecione i trochę naderwane, brudna, obśliniona i pomarszczona. Kurwa! Ja szanuję swoje książki, a ta jest na dodatek prezentem od mojego chłopaka! Psu nie wytłumacze, ale na siostre jestem wściekla!

Allleż gorąco! Mogę Wam zaufać? Uff, uff.

Dzisiejsze jedzenie:

6.00 śniadanie - jogurt, otręby, muesli, czereśnie - ok. 360 kcal



9.00 II śniadanie - nektarynka - 55 kcal



13.00 obiad - 2 gołąbki, sałata ze szczypiorem i jogurtem naturalnym - ok. 480 kcal



16.00 podwieczorek - pomidor, styropian - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i połowy banana, wiórki kokosowe i rodzynki dla dekoracji - ok. 200 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1245 :)

Ćwiczenia na dziś- pełna jestem obaw. Z powodu okresu jestem słaba, kręci mi się w głowie, nudności, ból głowy (i jestem już na tabletkach!). Ćwiczyłam nieprzerwanie od 15 dni, dzień przerwy pozwoli mi zregenerować siły i zapał. Oczywiście, jeśli poczuję się lepiej, dojdą ćwiczenia:
50 min. stepper,
8 min. brzuch,
8 min. stretch,
skakanka - 1000.

Edit: ćwiczenia zaliczone! Dałam radę i jestem z siebie strasznie, strasznie, strasznie dumna :)))))

Trzymajcie się Kochane w tym upale :* A tak będziemy wyglądać na plaży w przyszłym roku :DDD (no chyba, że ktoś zdąży jeszcze teraz osiągnąć sukces) :))












7 lipca 2012 , Komentarze (11)

Dzień dobry Laseczki :)

9.00 śniadanie - jogurt, otręby, muesli, 1,5 nektarynki - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - kapuśniak ok. 185 g - ok. 60 kcal



16.00 obiad - kapuśniak, kurczak pikantny, kalafior - ok. 480 kcal




19.00 kolacja - sałatka wiosenna (jajko, plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor, rzodkiewka) - ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1170 kcal :)

Ćwiczenia:
50 min. stepper,
8 min. nogi,
8 min. stretch,
skakanka - 900.


Kochane, obejrzałam wczoraj dokument "Mam 15 lat i ważę 200 kg" (link tutaj: http://tvnplayer.pl/programy-online/mam-15-lat-i-waze-200-kilo-odcinki,235/odcinek,2960.html), który znalazłam w pamiętniku którejś vitalijki. Opowiada on o najgrubszej nastolatce w Wielkiej Brytanii, Georgii. Oczywiście, dokument ma szczęśliwe zakończenie, dziewczynka sporo schudła, odzyskała zdrowie i pewność siebie.



Dziewczynka zajęła się sprawami i odpowiedzialnością, które nie powinny być udziałem nastolatki. Dopiero, kiedy zajęli się nią specjaliści, dali jej po prostu żyć (odżywiać się zdrowo i ćwiczyć), a nie zajmować się chorą mamą - zmieniła się diametralnie. Sama o sobie mówiła: "Gdy jestem smutna, mózg podsuwa mi myśl o jedzeniu". Mówi też o tym, że zamykała się w pokoju z jedzeniem, żeby się pocieszać. Skąd ja to znam... Myślę, że większość osób z nadwagą ma tak samo, wolimy opychać się w samotności, niż zjeść cokolwiek przy ludziach. Pocieszamy się jedzeniem, kiedy mam problemy w szkole, na uczelni, w pracy, z rodziną, z partnerem lub - o zgrozo! - z jedzeniem. Błędne koło! Nie dajemy sobie rady ze sobą i nie dajemy sobie rady z jedzeniem.

Jest tylko jedno wyjście z sytuacji - przetłumaczyć sobie i nauczyć się, że jedzenie nie jest karą, nagrodą ani pocieszaczem. Jest czynnością życiową, która nie powinna wpływać na nasze samopoczucie. A nigdy nie wpływa na rozwiązanie naszych problemów! Ja dopiero uczę się tego wszystkiego i cieszę się każdym dniem bez napadu. Laseczki, kiedy jest Wam ciężko, źle, trudno, musicie zrozumieć i uwierzyć- jedzenie nie poprawi Wam humoru, będzie tylko gorzej, bo potem będziecie miały wyrzuty sumienia. "No co ja zrobiłam, przeciez byłam na diecie, nigdy nie schudnę, jestem beznadziejna!".

Trzymajcie się ładnie Kochane :* Jedzenie jest nam potrzebne do życia, a nie do szczęścia :) Powodzenia na dziś :** Fight!

6 lipca 2012 , Komentarze (22)

Cześć Robaczki :*

Waga: nie wiem i nie dowiem się aż do środy :) Przez ten czas będę obserwować siebie i swoje samopoczucie. Po tygodniu przerwy od ważenia zobaczę, czy codzienne ważenie wpływa na mnie mobilizująco, czy wręcz przeciwnie, dołująco. I wtedy zdecyduję, czy lepsze dla mnie jest ważenie raz na tydzien czy raz na dzień :) Kusiła mnie dzisiaj ta szklana bestia, ale dałam sobie radę :)

Dzisiejsze fotomenu:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, otręby, muesli, 1,5 nektarynki - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - nektarynka - 55 kcal



16.30 obiad - makrela wędzona 200 g, kalafior gotowany 200 g - ok. 480 kcal



19.30 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i 1,5 nektarynki - ok. 179 kcal



1 kawa w ciągu dnia - 45 kcal



Razem: ok. 1119 kcal :)

Ćwiczenia na dziś:
50 min. stretch,
8 min. pupa,
8 min. stretch,
skakanka - 800.

Wyobrażacie sobie, Kochane moje, że jestem już na diecie pełne dwa miesiące?! No kto by się spodziewał :) Dla mnie, osoby, której najdłuższe wytrzymanie na diecie (to był dukan bodajże) trwało 2 tygodnie, obecne odchudzanie jest jak cud :) Trzymam się bardzo ładnie, wypełniam wszystkie zasady, planuję i trzymam się jadłospisu, ćwiczę według planów :) No i chudnę :) CHUDNĘ! :))))) W ciągu tych 60 dni miałam tylko kilka dni przerwy od ćwiczeń (ból kręgoslupa, byłam na lekach) i tylko kilka maluteńkich wpadek, typu: posoliłam ogórki, zjadłam batonika zbożowego w odstępie nie trzech godzin, a jednej, zjadłam kilka nadprogramowych łyżek zupy kalafiorowej itp. Takie malutkie grzeszki, które owszem, godzą w zasady, ale nie są napadem! Juhuuu :))) Przede mną jeszcze kilka miesięcy, aby osiągnąć sukces. Wierzę, że mi się uda :) Z Waszym wsparciem na pewno :*

Trochę motywki na dzisiaj:













Laseczki moje, spinamy dupki i walczymy o każdy dzień :) Każdy dzień, dzięki któremu będziemy piękne i szczupłe :)) Buuuzi :*

5 lipca 2012 , Komentarze (15)

Dzień dobry Laseczki :* Jak się trzymacie w tym upale? Czy Wasz tłuszczyk płacze? Oby tak, niech się spala, niech z nas ścieka, a co! :)

Waga: -0,4. Niby fajnie, ale nie cieszę się za bardzo. Jutro może być skok +0,3, i po co mi takie radości i dolki? Czy ja nie mogłabym chudnąć tempem jednostajnym umiarkowanym? Jak już pisałam gdzieś wcześniej, jestem uzależniona od wagi. Mam codzienny poranny rytuał- wstać, siku, na golasa, na wagę, zapisać, i dopiero potem ogarniam się. Wiem, wiem, wiem, w diecie najlepiej ważyć się raz na tydzień, wtedy nie ma takich codziennych wzlotów i upadków ducha. Wtedy, jakbym schudła 0,5 kg w tydzien, to przyjęłabym to z satysfakcją i świadomością, że wypełnilam wszystkie zasady, jakbym schudła 1 kg, to przyjęłabym to z radością. Ale Kochane moje, ja ważę się codziennie od 10 lat! Z niewielkimi przerwami obżarstwa, kiedy nie miałam najmniejszej ochoty stawać na wagę lub w sytuacji wyjazdów. No i co teraz? Jak przełamać ten nałóg? Jak wytrzymać do kolejnej środy, kiedy jest mój cotygodniowy dzień ważenia i mierzenia się? Poradźcie mi, jak sobie radzicie z ważeniem :))


Dzisiejsze jedzenie:

10.00, śniadanie: mały jogurt naturalny 1,5% (wyobrażacie sobie, że przeszłam 5 sklepów spożywczych w moim miasteczku, i nie znalazłam jogurtu 0%? jak to jest w ogóle możliwe?), 2 łyżki otrębów owsianych, 2 łyżki muesli, 1,5 nektarynki- ok. 360 kcal



13.30 drugie śniadanie- nektarynka - 55 kcal



16.30 obiad- kurczak curry, warzywa na patelnię - ok. 480 kcal



19.00 kolacja- serek wiejski z truskawkami - 174 kcal



2 kawy w ciągu dnia- po ok. 45 kcal (to przez zabielacz- ale i tak jest lepszy niż pełnotłuste mleko od krowy, które jest w domu)



Razem: ok. 1159 kcal :)

Ćwiczenia na dziś:
50 min. stepper,
8 min. ręce,
8 min. stretch,
skakanka- 700.

Trzymajcie się Kochane, pamiętajcie, że my same musimy o siebie zawalczyć, bo nikt inny tego za nas nie zrobi :)) I żadnych wpadek! Żarcie nas nie pokona :)


4 lipca 2012 , Komentarze (18)

Cześć Dziewczynki :*

Od niedzieli jestem u rodziców, od niedzieli nie miałam internetu. Jak już dzisiaj miał przyjechać fachowiec, to internet wrócił sam z siebie. Takie uroki małego miasta. Jakby znowu nie było mnie kilka dni, to znaczy, że nie mam internetu.

W domu rodzinnym jest ciężko, ale lepiej, niż się spodziewałam. Nie było żadnej wpadeczki, nie opuściłam żadnego dnia ćwiczeń, pokus jest od cholery, ale im nie ulegam :))

Waga: -0,5 kg w ciągu tygodnia, - 2 cm w brzuchu, -3 cm w talii (być może błąd w pomiarach w zeszłym tygodniu, ale już trudno).


Moje śniadania, II śniadania, obiady i kolacje:

niedziela:

jogurt, muesli, otręby, jabłko



batonik zbożowy



pulpety wieprzowo-wołowe, sałata ze szczypiorem i jogurtem naturalnym



sałatka wiosenna (jajko, plasterek chudej wędliny, pomidor, ogórek, sałata, szczypior, odrobina jogurtu naturalnego)



1 kawa




Poniedziałek:

jogurt, płatki kukurydziane, płatki orkiszowe, banan



batonik zbożowy



zupa kalafiorowa, 2 styropiany, 4 plasterki wędliny drobiowej gotowanej, 2 pomidory


(i moje uśmiechnięte kapcie jako gratis do zdjęcia) :)

sałatka (jajko, plasterek wędliny, pomidor, ogórek)



1 kawa




Wtorek:

jogurt, muesli, otręby, arbuz



arbuz



pulpety wieprzowo-wołowe, sałata ze szczypiorem i jogurtem naturalnym



koktajl z jogurtu naturalnego i arbuza



1 kawa





Dzisiejsza szama:

jogurt, muesli, otręby, arbuz



nektarynka



makaron pełnoziarnisty, owoce morze curry, czosnek, szczypior



sałatka (jajko, plasterek wędliny, pomidor, ogórek, sałata, szczypior)



1 kawa



Ćwiczę codziennie, mimo gorąca. Leje się ze mnie hektolitrami, ale nawet upały nie zmuszą mnie do zaprzestania ćwiczeń.

Dzisiejsze już zaliczone:
50 min. stepper,
8 min. brzuch,
8 min. stretch,
skakanka - 600. Zaczęłam od 300 i codziennie dodaję po 100 skoków, ale kosztuje mnie to wiele czasu i wysiłku. No ale tak musi być. Chciałabym dojść do 1000 i potem ćwiczyć nad polepszeniem czasów.

Edit: Na TVN Player jest nowy odcinek Sexy Diety- kobitka zaszła w ciążę w trakcie programu, ale i tak ruszała się i zdrowo odżywiała i schudła 8 kg :) Potwierdza się znana prawda- w ciąży je się dla dwojga, a nie za dwoje :)) Program możecie obejrzeć tu: http://tvnplayer.pl/seriale-online/sexy-dieta-odcinki,941/odcinek-5,S00E05,13805.html

Naprędce zrobiony screen:



Robaczki moje, już siadam do Waszych pamiętników, bo się strasznie stęskniłam za Wami :)) Buziak :*

30 czerwca 2012 , Komentarze (28)

Cześć Laseczki :)

Waga: bez zmian, trzeci dzień. Nie martwię się, bo wiem, że ze swojej strony robię wszystko, co muszę - trzymam dietę i
ćwiczenia. Ale i tak człowiekowi się smutno robi, że waga nie wywiązuje się ze swojej strony ;) No nic, czekamy na spadeczek. Oby w najbliższym czasie.

Jedzenie na dziś:

jogurt, otręby, muesli, jabłko



makaron gryczany, serek bananowy (pycha!)



2 jajka, tekturka



2 kawy



Ćwiczenia na dziś:
50 min. stepper,
8 min. brzuch,
8 min. stretch.

Dziewczynki, wczytuję się w Wasze pamiętniki, forum, coraz lepiej poznaje stosunek różnych osób do diety. I muszę Wam powiedzieć, że jestem przerażona! Ostrzegam, będzie długo :) Ale proszę, dotrwajcie do końca :) I będzie też mobilizująco :*

Czy istnieje dieta - cud??



Najpierw może kilka przykładów z reklam, którymi raczy nas internet i telewizja.

"Znajomi śmiali się ze mnie, kiedy zaczęłam stosować te tabletki. Ale kiedy zaczęłam chudnąć..." Reklama, która strasznie mnie denerwuje, bo wykorzystuje wszystkie metody najczarniejszego marketingu i kruczki prawne, aby tylko oszukać ludzi. Po kliknięciu w reklamę zostajemy skierowani na stronę, na której wszystko niby pięknie i cacy, a tak naprawdę - to wierutne kłamstwo. Lekarz i naukowiec, którzy wypowiadają się na temat tabletek, to albo model w kitlu albo zdjęcie ściągnięte z bazy zdjęć prasowych. To nigdy nie jest lekarz! Reklama bazuje tutaj na naszym zaufaniu do autorytetu - ale w tym przypadku to oszukany autorytet. Co mamy dalej? Niby "wycinek z forum"- kilkanaście osób zachwyca się skutecznością tabletek, pisząc o cudownych efektach. Zachowana jest forma i styl forum internetowego - na pokaz - po to tylko, aby wzbudzić nasze zaufanie. Możemy pomyśleć: "O, to normalni ludzie! Jak ładnie schudli!". Ostatni chwyt - na stronie znajduje się informacja, że dzisiaj jest ostatni dzień cudownej hiper ekstra lux promocji - 200 zł zamiast 500! "Zamów teraz, masz mało czasu!" A w rzeczywistości: "Nie zastanawiaj się dłużej nad naszą ofertą. Nie rozważaj skutków zdrowotnych i kosztów. Zamów!"

"Dwa rodzaje naszych tabletek - na dzień i na noc - pomogą Ci schudnąć! Rano zmobilizują organizm do przemiany materii, wieczorem ustrzegą Cię przed nocnym obżarstwem!". Ja osobiście myślę, że chodzi tu o efekt placebo. O, wzięłam tabletkę, nie chce mi się jeść! Moim zdaniem nasze głody są zwykle psychiczne - zajadamy smutki albo świętujemy sukcesy. Jeśli ktoś zdrowo odżywia się cały dzień, o odpowiedniej godzinie je kolację (chodzi mi o odstęp czasu między kolacją a położeniem się spać), to fizycznie nie jest głodny! Ciążą tylko na nas stare przyzwyczajenia, sięganie do lodówki w każdej chwili małego głodku.

"Z naszymi tabletkami schudniesz o połowę więcej! Ty schudnij 2 kg, a z A. schudniesz jeden kolejny!". Skoro dałam radę schudnąć 2 kg, to nie da rady schudnąć 3?? I potem kolejnego? I potem wszystkich, przez które mam nadwagę? Tabletki chyba idealne dla "pośpieszalskich", którzy mają słomiany zapał i efekty chcą już, teraz, jak najszybciej. A przecież dieta to nie zawody! Tu trzeba czasu i wytrwałości!

Kilka wpisów z forum:
"Zaczynam miesięczną głodówkę! Ile mogę schudnąć?" Och, na pewno ze 20 kg. Ale mam pomysł, po co będziesz męczyć się miesiąc? Upierdol sobie nogę i też będziesz ważyć 20 kg mniej. No luuudzie, ile można tłumaczyć, że głodówka to nie jest metodą na schudnięcie?! Znacie kogoś, kto wytrzymałby tyle bez jedzenia? No chyba tylko Dalaj Lama, ale on nie robił tego, że schudnąć! Jeśli nawet wytrzymacie kilka dni bez jedzenia, to po tym czasie nie zaczniecie spokojnego wprowadzania produktów, tylko rzucicie się na jedzenie!
Wiem co mówię, przeszłam te wszystkie szalone metody sama, a teraz jestem mądrzejsza tylko dzięki doświadczeniu i 25 kg nadwagi. A nawet jeśli wytrzymałabyś kilka dni na głodówce, co z Twoim metabolizmem? Przecież organizm broni się ze wszystkich sił, żebyś nie zabierała mu wartości odżywczych. I naprawdę chcesz schudnąć z wody, mięśni, komórek nerwowych...? Bo tłuszcz spalają tylko ćwiczenia.

"Dieta Dukana jest zajebista! Schudłam na niej 30 kg!" Tak? A ile przybrałaś po zakończeniu diety? Do Dukana podchodziłam sama, kilka razy, i wiem, że chudnie się ładnie, ale jakim kosztem...? Ciągłym zmęczeniem i złym samopoczuciem? Przecież człowiek nie może żywić się samymi białkami! Potrzebuje węglowodanów, żeby żyć! Rewolucją żołądka, kiedy po dukanie zjesz coś innego? To też przeszłam i nauczyłam się - nigdy więcej diet wybiórczych. Ale wiem, że jest na vitalii zapalone grono fanek dukana, więc proszę, aby się wypowiedziały. Czy faktycznie przeszłyście wszystkie etapy w odpowiednim czasie? Czy odbyłyście całą dukanowską stabilizację? No i czy utrzymałyście swój piękny schudnięty wynik?

"Dieta Gacy uratowała mi życie! Schudłam na niej 50 kg!" Muszę Wam się przyznać, że sama się zainteresowałam tą dietą, poszłam na wykład w Lublinie i byłam nastawiona na wykupienie jej. Zdanie zmieniłam dopiero po ognistej dyskusji z moim bratem, który jest instruktorem na siłowni i na co dzień ma do czynienia z "pogacowcami". Dieta może i jest skuteczna, ale żeby prawie cały czas jeść karkówkę na smalcu? Znowu mamy zagadnienie WSZYSTKICH składników odżywczych, których potrzebuje nasz organizm! A jakie są efekty dla zdrowia? Przykłady z życia: jedna dziewczyna zepsuła sobie nerki doszczętnie, przeszła kilka operacji i teraz musi badać się regularnie co kilka miesięcy, brać leki i już przez całe życie dbać o swoje nerki. Dalej mamy mnóstwo przykładów ludzi, którzy faktycznie schudli po 20 kg, ale po diecie przybrali 30... Czy jest więc sens męczyć się dla kilku miesięcy zadowolenia z siebie, żeby potem znaleźć się w jeszcze większym dole i jeszcze większej nadwadze niż na początku? Również "gacanki" proszę o wypowiedzenie się. Może potraficie obronić swoje poglądy, a tylko ja wymyślam jakieś bzdury?

"Kiedy brałam narko, schudłam 30 kg w kilka miesięcy. Nigdy wcześniej nie byłam taka szczupła". I masz się czym chwalić dziewczynko?? Czym innym jest uzależnienie, a czym innym branie narko
(w tym efedryny, muszę się przyznać), żeby schudnąć.


No i co teraz? To nie ma dla nas ratunku? Nie istnieje dieta - cud? Ależ owszem, ISTNIEJE DIETA - CUD! Jest zajebista, bezpieczna, chudnie się na niej smacznie i bez bólu. ZBILANSOWANE, ZDROWE ODŻYWIANIA I ĆWICZENIA to jedyna skuteczna dieta - cud! Nie ma innej, choćby nie wiem co próbowały wmówić nam reklamy i miłośniczki diet "sezonowych". Jest tylko jeden jedyny jedynusieńki minus- ta dieta wymaga cierpliwości i wytrwałości. Efekty nie przyjdą z dnia na dzień, ale po wielu tygodniach, miesiącach, latach. Wiem, ja też chciałabym obudzić się któregoś ranka, rozsunąć zamek błyskawiczny od czubka głowy aż do stóp, i wyjść ze środka - ja, szczupła, jędrna, szczęśliwa. Ale nie ma takiej możliwości! Jeśli się nie zmobilizujemy i nie weźmiemy spraw we własne, spracowane ręce, nigdy nie osiągniemy sukcesu! Nasze schudnięcie zależy tylko od nas samych, od naszej wytrwałości i zdeterminowania! Kochane moje, czas spiąć dupki i wziąć się za siebie!



No ale cz
ym jest ta zdrowa dieta? Ile kcal jeść, jakie produkty, ile ćwiczyć? Wiem, to będą podstawy, ale i tak zdarzało mi się pisać je w pamiętnikach innych dziewczyn, zwykle początkujących, więc powtórzę się jeszcze raz.

Najpierw liczymy zapotrzebowanie kaloryczne swojego organizmu! Jeden z podstawowych wzorów dla kobiet to:


655 + (9,6 x W) + (1,8 x H) ? (4,7 x A)= ??

gdzie:
W ( weight) - należna masa ciała w kg
H (height) - wzrost w cm
A (age) - wiek w latach

Liczymy wartości w nawiasach, potem dodajemy i odejmujemy. W ten sposób wychodzi nam nasze dzienne zapotrzebowanie energetyczne. W moim przypadku (dla osoby średnio aktywnej fizycznie) jest to 1582 kcal dziennie.

Teraz, od wyniku odejmujemy 300 et voila - tyle kcal dziennie powinnyśmy jeść, aby chudnąć zdrowo i miarowo, 0,5-1 kg tygodniowo. W moim przypadku 1200-1282.

Istnieje też zasada podziału kalorii na posiłki. Jest to konieczne, gdyż nasz organizm w różnych porach dnia potrzebuje różnej wartości odżywczej. Niewskazane jest więc jedzenie 5 posiłków po 240 (w przypadku 1200 kcal dziennie), ale rozłożenie kcali na odpowiednie pory.
Śniadanie to 30% dziennych kcal - cały czas jadąc na moim przykładzie - 360 kcal. To dużo, ale śniadanie musi być sycące i dać nam energię do życia.
II śniadanie to 5% - u mnie 60 kcal. W sam raz na jabłko albo 2 pomidory. Ten posiłek jest niewielki, ale hamuje u nas poczucie głodu i pozwala dotrwać do obiadu.
Obiad to 40% - u mnie 480 kcal. D
a się pyszne, zdrowe cuda ugotować i zmieścić w limicie :)
Podwieczorek to znowu 5% - u mnie 60 kcal. Jesteśmy najedzone po obiedzie, ale nie dopuścimy do burczenia w brzuchu i potem rzucenia się na kolację :)
Kolacja to 20% - u mnie 180 kcal. Dość lekki, białkowy posiłek na wieczór.

Słów kilka o tym, co jeść: wszystkie grupy produktów odżywczych są potrzebne naszemu organizmowi. Białko (w jajkach, jogurtach naturalnych, serkach wiejskich, chudym drobiu), węglowodany (w makaronie razowym, ryżu, płatkach śniadaniowych), owoce i warzywa, tłuszcze (w rybach i oliwie z oliwek). Ogólna zasada co do planowania posiłków jest jedna: rano i do południa je się węglowodany, od obiadu i na kolację je się białko. Robimy tak, aby czerpać energię z węgli i materiał odżywczy z białek.

Nie muszę chyba wspominać o rozdzieleniu jedzenia na kilka małych, sycących posiłków i piciu dużej ilości płynów niesłodzonych - wody, herbat, kawy. Jeśli chodzi o odstęp czasu między jedzeniem - dietetycy radzą 2-4 godziny różnicy między posiłkami, optymalnie przyjmuje się 3 godziny :)



Jeśli czegoś nie wyjaśniłam dokładnie, proszę pytać. Mam nadzieję, że dotrwałyście do końca wpisu :)) Zapraszam do dyskusji wszystkie zwolenniczki diet - cud- może ja też czegoś jeszcze się nauczę. Powodzenia na dzień dzisiejszy Kochane :) Walczcie o siebie, o swoją szczupłą sylwetkę i dobre samopoczucie, dzień po dniu, wytrwale i bez wpadek :* Damy sobie radę, bo silne baby z nas :*

29 czerwca 2012 , Komentarze (15)

Cześć i czołem Kochane moje :*

Dzięki wszystkim radom i słowom wsparcia już czuję się lepiej :) Muszę się nastawić pozytywnie i trzymać się własnych planów. Nie po to jestem na ścisłej diecie 53 dni (jak nigdy w życiu!) żeby teraz ulec jakimś pokusom. Ny ny ny :) Wczoraj rozmawiałam też z mamą przez telefon i chyba wszystko zaczyna się układać, ma mi kupić jogurt naturalny 0%, owoce, warzywka i dużo mineralki :) I już ustaliłyśmy niedzielny obiad- dla mnie pulpety z wody z sałatą i jogurtem naturalnym, bez soli, a dla reszty rodziny pulpety w sosie, ziemniory i sałata z solą i śmietaną :D Je je :)

Waga: bez zmian. Ale to dobrze, że bez skoków, bo kilka ostatnich dni i tak leciała bardzo ładnie :) Miałam taką cichą nadzieję, że do niedzieli schudnę do 72,9, czyli równe 9 kg, żeby rodzina zobaczyła mnie pierwszy raz :) Ale jak nie, to rozpaczać nie będę. I tak po mnie widać :DD

Jedzenie na dziś:

jogurt, otręby, muesli, jabłko



paluszki rybne, tekturka



serek wiejski z truskawkami



2 kawy




Ćwiczenia na dziś:
50 min. stepper,
8 min. nogi,
8 min. stretch,
poza tym nie piszę o tym, ale codziennie robię troszkę brzuszków (ot 40), ćwiczeń na ręce (kilka ćwiczeń po 20) i ćwiczenie na biust :)

Laseczki moje, szukałam wczoraj nowej tapety na pulpit. Motywującej do odchudzania i szczupłej sylwetki :) Najlepiej w czerni lub szarościach (pamiętajcie, te kolory najmniej oddziaływują na oczy! nigdy nie miejcie tapet w bieli albo jaskrawych kolorach). Znalazłam zdjęcie chudej dziewczyny (może nawet niezdrowo chudej) i dodałam własny napis :) Oto i moja tapetka:



Znacie taki bardzo motywujący dialog?

Powiedział jej:
- Nie dasz sobie rady.
Na co ona odwróciła się plecami i odpowiedziała:
- No to patrz.

Dodałam więc te słowa po angielsku. Strasznie mi się podobają i motywują - żeby pokazać całemu światu, że właśnie DAM SOBIE RADĘ, że osiągnę swój cel, żeby dać pstryczka w nos wszystkim, którzy wyzywali mnie od grubasów itd. No i spójrzcie na to spojrzenie modelki- kpiarskie, pewne siebie, jakby miała kontrolę nad sobą i nad całym światem :))
Czujcie się w pełni upoważnione do ściągania tapetki na pulpit, jeśli komuś się podoba :) Tu macie link do tapety w pełnym rozmiarze 1900-1200:
http://i46.tinypic.com/5f0oyc.png

Powodzenia na dziś, Laseczki :) Wiecie, że wszystkie tak naprawdę jesteśmy chude? Tylko że w głowie, i trzeba codzienną walkę wydobyć ten obraz do rzeczywistości :)) Buuuzi :*

28 czerwca 2012 , Komentarze (21)

Dzień dobry Laseczki :*

 Waga: -0,4 kg. Juuhuuu. No i czuję zakwasy w całym ciele- największe na... pupie! I nogach ;) Stepperek daje radę ;)

Dzisiejsze menu:

jogurt, otręby, muesli, jabłko


kurczak gyros, warzywa na patelnię


(uprzedzam Wasze pytanie- dlaczego potrawa jest taka żółta. Nie, to nie tłuszcz :) To curry, które uwielbiam i dodaję prawie do wszystkiego :))))

2 kawy


Jeśli jesteście miłośniczkami kawy, to właśnie poczułyście jej zapach :)) A poza tym, to nie żadna Prima, tylko tania kawa z Biedry :)

Ćwiczenia na dziś:

50 min. stepper (2500 tupnięć, 357 kcal) :),

8 min. pupa,

8 min. stretch.

 

Kochane moje, szykuje się zmiana w moim dietowym życiu. Mianowicie:

Kilka dni temu rozmawiałam z mamą przez telefon i powiedziałam jej, że nie znalazłam pracy wakacyjnej, a przecież pieniądze na życie ciągnę od rodziców (100 zł tygodniowo na jedzenie!), więc jeśli chcą- mogę wrócić na wakacje do nich, do rodzinnego miasteczka. Powiedziałam jej też, że wolałabym jednak zostać w Lublinie - ze względu na dietę. Dużo wygodniej jest mieć lodówkę ze zdrowymi rzeczami, które sama sobie kupuję i planuję na cały tydzień, niż w domu pełnym pysznego żarcia. Są też inne powody, dla których nie lubię jeździć do domu (patrz niżej: notka Dlaczego chcemy się odchudzać). Mama zadzwoniła do mnie wczoraj i powiedziała, żebym przyjeżdżała. Trochę szoku doznałam, bo myślałam, że przychyli się jednak do mojej woli. Ale trudno - nie mam za bardzo nic do gadania. Nie zarabiam na siebie, i tak jestem uzależniona od ich woli i ich pieniędzy. Załamałam się trochę i musiałam przespać się z tematem, rozkminić wszystkie za i przeciw.

Oto co wymyśliłam:

Nie jeść ich jedzenia, tylko dalej planować po swojemu. Wywalczyć jedną półkę w lodówce tylko na moje rzeczy (poczucie oddzielenia, rozumiecie). Nie ulegać żadnym pokusom jedzeniowym. Mama powiedziała, że jej i tacie też przyda się trochę diety, i że będą stosować się do moich pomysłów, ale wiem, że to taki pic na wodę :/ Już widzę, jak mój tato, który od ponad pół wieku je chleb biały, przerzuca się na styropian albo tekturki :/ Poza tym, szczerze wątpię, że będą jeść tak, jak ja. Moja mama stosuje diety całe życie, i zwykle kończy po kilku dniach, od nowa jedząc wszystko. A nawet kiedy jest na diecie- pozwala sobie na "niedietowe" rzeczy. Najbardziej martwią mnie pokusy: pełna lodówka i spiżarka! Białe pieczywo w chlebaku! Nocne życie, kiedy oni kładą się o 22 spać, a ja myk myk myk, do kuchni na nocny napad! Poza tym, nie będą żywić się kurczakiem przez 3 miesiące, tylko na pewno będą gotować swoje rzeczy, których ja nie chcę! Niedzielny obiad z ziemniakami, obrzydliwym, pysznym kotletem w tłustej panierce, mizerią ze śmietaną... I będą mnie namawiać: że tylko odrobinkę, że mogę, etc etc. Ale ja nie chcę! Będę też miała utrudnioną sytuację z odstępem między posiłkami - kiedy mama ugotuje obiad, to wtedy będzie mnie namawiać, nie zwracając uwagi, że muszę jeszcze zaczekać, żeby zachować ustalony odstęp 3 godzin. Życie na diecie jest trudne, wymagające, męczące, i to bez pokus, na które teraz będę narażona! Martwię się jak cholera :(((((

W całej tej sytuacji widzę tylko dwa małe plusiki - będę miała miejsce na skakankę i rower do dyspozycji, więc zwiększy się ilość ćwiczeń. Ale tylko to :(((((



Dziewczyny, poradźcie mi, jak raz a dobrze przetłumaczyć rodzicom, żeby nie namawiali mnie do jedzenia, oraz jak mogę sobie ułatwić pobyć tam - oddzielić się od pokusy pysznego jedzenia itd. Bardzo liczę na Wasze wsparcie i porady, bo czuję każdym porem skóry,  że będzie mi cholernie ciężko :(((


Powodzenia na dzień dzisiejszy Laseczki :* Łapcie tyle motywki, ile tylko możecie :*

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.