W okolicach urodzin zawsze robiłam jakieś plany dotyczące odchudzania.
Chciałam zrobić sobie prezent i mieć "x" z przodu na wadze... Ta cyfra (choć
co roku większa) była niedościgłym marzeniem. Ale była. A teraz... NIC. Nawet
się nie ważę. Naprawdę nie wiem ile teraz wynosi waga mojego ciałokształtu :/
Wiem, że odchudzanie to nie sprawa "okołoświąteczna"... a taka na cały rok, na
każdy jego dzień. I pewnie na całe życie. Ale jakoś tak intensywniej myślałam
o tym gdy zbliżał się MÓJ DZIEŃ :/
Chyba faktycznie zwątpiłam w sukces. Nawet ogienek słomianego zapału nie
grzeje już mojego wnętrza. Nic a nic...