Dzisiejszy wpis postanowiłam poświęcić na przepis na śniadanie, które dostałam od mojej pani dietetyk. Śniadanie jest pożywne, niskokaloryczne i dla mnie, na początku zwłaszcza ohydne.
A więc:
kilka łyżek płatków owsianych zalewamy przegotowaną zimną wodą, ale tak, żeby płatki napęczniały i woda weszła całkowicie w płatki. Do tego kroimy 2 gałązki selera naciowego, dwie łyżki posiekanej pietruszki. Na koniec dodajemy kefir, tak, żeby powstała papka. I KONIEC.
Ale powiem Wam szczerze, że ja zmodyfikowałam trochę a nawet bardzo ten przepis. Nadal jest niskokaloryczny, ale da się go zjeść bez obrzydzenia. Mianowicie wyeliminowałam warzywa zastępując je pestkami dyni i czasem kilkoma rodzynkami olbrzymkami. I zamiast kwaśnego kefiru daję 2 łyżki jogurtu greckiego. I powiem Wam, że w takiej postaci mogę to zjeść na siedząco. Bo w poprzedniej wersji jadłam i myłam naczynia, żeby tylko nie myśleć o tym paskudztwie, które miałam w ustach.
Teraz jestem na diecie już 3 miesiąc i do wielu dań się przyzwyczaiłam.
Dla dziewczyn, które potrzebują bardziej energetycznego śniadania polecam dodać pokrojonego banana i/lub mieszankę studencką.
Jest kilka zalet tego śniadania:
- ma niski indeks glikemiczny, chyba że go stuningujecie
-doskonale wpływa na trawienie, nie ma problemów, żeby po nim iść do toalety
-WHO (World Health Organizatin) uznała płatki owsiane za produkt będący na 3 miejscu na świecie pod względem dobroczynnego wpływu na organizm.
Także polecam, ale trzeba się naprawdę zaprzeć, żeby zjeść w wersji podstawowej, chyba, że lubicie seler naciowy. Dla mnie jest za ostry i jakiś taki po prostu paskudny;-D