Przeglądam kwejka, przeglądam demotywatory, przeglądam tutejsze forum i wiecie co? KREW MNIE ZALEWA. Dosłownie za-le-wa. Z dużych liter, z odstępami, kapitalikami i ogon szczura wie co jeszcze. Nie jestem za promowaniem otyłości, nie jestem też proana. Podobają mi się ciała wysportowane, z krągłościami (które i tak większość osób tutaj nazwie grubasami). Ale jak widzę grubą babkę, która się DOBRZE czuje w swoim ciele to nie mówię jej "HEJ PASZTECIE! ALEŚ GRUBA, IDŹ SIĘ SCHOWAJ, NIE WYCHODŹ, BO MI NIEDOBRZE JAK SIĘ NA CIEBIE PATRZĘ!" No szlag człowieka trafia. Pioruny latają.
To nie od was, obrońcy cholernej estetyki waszych idiotycznych oczu, zależy jak kto będzie wyglądać! NIC WAM DO TEGO! Jak ktoś jest gruby i mu z tym dobrze - niech będzie! Jak jest chudy i mu z tym dobrze - niech będzie. Ich życie, ich zdrowie! Po cholerę te komentarze, że tak nie można? A MOŻNA! Właśnie, że można! Bo mamy własną, niezależną, wolną wolę i tylko OD NAS zależy jak się czujemy we własnym ciele.
Jestem gruba, owszem. Mam nadwagę i źle mi z tym. Od dziecka się ograniczam. Jestem na chronicznej diecie od 12stego roku życia. Bo ktoś mi powiedział, że jestem za gruba. Bo skrzywiłam czyjeś poczucie estetyki. P********e się z tym swoim poczuciem estetyki!
Odmawiam sobie słodyczy, odmawiam fast foodów, ograniczam smażone. Napoje gazowane i słone przekąski zdarzy mi się jeść sporadycznie. Używam mąki razowej z pp, ciemnych ekologicznych makaronów, naturalnych ryżów, jem kasze, ryby, chude mięso. Uważam nawet żeby nie przesadzać z owocami. Ruszam się. Na wydział chodzę od autobusu na pieszo (1,5km) w jedną i drugą stronę. Chodzę z kijkami po 5km, na spacery. Ćwiczę minimum dwa razy w tygodniu. Fitness, fitball, crossfit... Dzisiaj zrobiłam HIIT pierwszy raz w życiu i zwymiotowałam. Odpoczęłam chwilę i zrobiłam skalpel Ewki żeby było lżej.
JESTEM GRUBA, JEM ZDROWO I SIĘ RUSZAM.
Ale Wy, znawcy życia, świata i wszystkich ludzi, powiecie, że i tak jestem leniwa, żrę na potęgę i pewnie tylko w Macu.
Żal mi was ludzie. Po prostu mi was żal.
P.S. ten kto czyta moje wpisy zna całą historię z moim odchudzaniem, zmagania z astmą, z tym, że niedawno dowiedziałam się o PCOS, z zaburzeniami postrzegania siebie. Wie, że mam wzloty i upadki, że schudłam, ale na krótko, potem znowu przytyłam, że brałam sterydy. Wiedzą, że teraz znowu walczę. Ale jest ciężko. Ciężko walczyć i nie widzieć efektów. Ciężko łapać się coraz to nowszych sposobów i ciągle być grubą. Ciężko walczyć, a potem przeczytać szereg komentarzy, że grubych to się źle ogląda, nie powinni wychodzić na ulicę, że grubi to tylko leniwe świnie i nie mają racji bytu. Z grubymi najlepiej do gazu. Dzisiaj usiadłam i się rozpłakałam, bo pierwszy raz od dłuższego czasu zaczęłam zadawać sobie pytanie czy warto. Nie zdajecie sobie nawet sprawy jak bardzo dołujecie takim gadaniem tych, którzy chcą, robią, a nie mogą, albo ich efekty widać znacznie, znacznie później niż u "normalnych" ludzi. Po prostu jesteście podli.