Internat
Ćwiczeń brak bo dalej byłam niedysponowana, akurat na początku :(
Moją dzisiejszą motywacją były myśli:
"Zawsze żałowałam.
Mówiłam sobie - jakbym te pól roku temu podtrzymała dietę to byłoby już dzisiaj, i już dzisiaj byłabym znacznie chudsza.
Kolejne pół roku też zleci! I znów bym żałowała?"
Nie. Nie mogę żałować.
Jedzonko ok, tylko mowie, szkoda ćwiczeń...
Spakowałam do internatu cichego zabójce... No ale jedna łyżeczka do herbaty raz na tydzień... Nic się nie stanie :)
Ale śliczny ten słoiczek! ♥
Trzymajcie kciuki za jutrzejszy dzień!
Ważenie za równy tydzień ^-^
Zapomniałam dodać...
Dziękuję wszystkim za komentarze, naprawdę wspieracie mnie na duchu. Proszę, jak przestanę umieszczać tu wpisów to nakrzyczcie na mnie! ♥
Nowa praca | już nie 3 cyfry!
Baardzo dużo czasu mi zajęła, ale proszę, prezentuje się pięknie, trochę zniekształcone przez pamiętnik...
Ja wam powiem kochani, że zważyłam się, po wczorajszych intensywnych ćwiczeniach waga ukazała mi 99,6kg! No to chyba dobrze, prawda? Bo już nie ma 3 cyfr, tylko dwie. I będzie coraz i coraz mniej.
Dla motywacji kupiłam sobie prześliczną bluzę. Oczywiście 2 rozmiary za małą. A przecież nie mogę na darmo wydać pieniążków, prawda?
Piękna, taka bardzo w moim guście!
Co do ćwiczeń kochani - dzisiejsza niedyspozycja nie pozwoliłaby mi biegać, ani zbyt dużo wysiłku, ale zaraz biorę się za lekką gimnastykę. Mam nadzieję, że do jutra mi objawy przejdą, bo już pojutrze do szkoły!
Mieszkam w internacie, a z racji z tego, że moje "serdecznie" koleżanki zrobiły mnie w balona teraz nie mam pojęcia z kim będę w pokoju przez najbliższy rok - zaiste jakieś pierwszoklasistki. Nie wiem kto mi się trafi, ale przezorny zawsze ubezpieczony - wolę nie ryzykować utraty drogich sprzętów, więc przez pierwsze miesiące laptop odpada.
Trochę się stresuję, czuje jakbym znów jechała pierwszy raz nie znając miejsca i otoczenia, a przecież nie będę sama, mam tam bardzo wielu bliskich, no... tyle że nie będę dzielić z nimi jednego pokoju :(
Ale wyprawkę do internatu sobie z działki śliczną zrobiłam:
PS: Zapraszam na instagrama ellychan.n
3 liczby - Ważyłam się
Ważyłam się ostatnio (tj. 4 tyg temu) i było 101.
Ile ćwiczyłam, ile robiłam od ostatnich 5 dni, a że waga popsuta była, dopiero dzisiaj miałam okazję się zważyć, więc nie wiem z jakiej wagi startowałam. Ale na pewno nie 101...
Na obecną chwilę ważę 100,6 kg
Czyli przytyłam jeszcze bardziej.
Dzisiaj pozostała tylko kolacja, bieganie i ćwiczenia. Jestem zawiedziona sobą, tak bardzo się zapuściłam i przytyłam...
Nie mogę się poddać, i nie poddam.
Powracam po latach...
Powracam.
Jestem zawiedziona swoim zachowaniem...
Znów roztyłam się do wagi 101kg... A już kiedyś potrafiłam dojść do 88 kg T.T
Chodzę teraz do trzeciej klasy technikum żywienia i usług gastronomicznych.
Od pół roku mam wspaniałego, kochanego partnera, który wyciągnął mnie z poprzedniego patologicznego związku.
Znów startuje od wagi 101 kg. Jestem beznadziejna.
Ćwiczę od 4 dni i jestem na diecie.
Dieta polega na jedzeniu, ale mało kalorycznych, zdrowych i smacznych rzeczy. Nie chcę się faszerować czymś czego nie lubię.
Dzisiaj smaczne jedzonko, bardzo nawet. Więc jem póki mogę bo później będę ograniczona do tego co dają mi w internacie.
Dzisiaj łącznie 1100 kcal ^-^
Ćwiczenia!
Nigdy w życiu nie byłam z siebie taka dumna!
Aerobik/taniec na macie - 1h
Spacer - 25 min (mniej niż ostatnio spacerowałam, ale wtedy ćwiczyłam tylko 20 min)
Bieg! - uwaga, uwaga... Już nie 2 a 5 minut! Oczywiście z przerwami, ale miałam siłę!
Muszę schudnąć... Chcę poznać w życiu jak to jest być chudym.. Nigdy nie byłam chuda, jak to jest?
Proszę, błagam, trzymajcie kciuki...
-1,8kg :)
Powinnam się zważyć w niedzielę, ale miałam jeszcze @. Teraz też mam, ale końcówkę...
Błąd zrobiłam, bo zważyłam się po obiedzie. No zapomniałam o tym całkowicie, ale...
Waga wskazała 88,6kg :) Czyli prawie dwa kilo mniej. Wiem wiem, woda itd. Ale cieszy.
Wczorajszy dzień był okropny!
Śniadanie musli, wszystko ok. Później parę pomidorków itd.. no jak zawsze. Ale później poszłam do miasta. Na pieszo. Dojście - 40 min. Pochodzenie po sklepach - 30 min. Pójście do chłopaka (licząc od centrum) - 25min. Czyli ponad 7km w 2h. Miałam być o 18:00 w domu i zjeść obiadokolację. Ale się zasiedziałam i to bardzo. Zauważyłam to o 18:40. W domu byłabym przed 20:00, ale koleżanka mnie po drodze złapała. I tak oto wróciłam po 21:00
Nogi mnie pieką. Wszędzie pęcherze, bo ubrałam niewłaściwe buty...
Po drodze zaszłam do supermarketu. Kupiłam trzy batoniki musli i jeden soczek jabłkowy.
W sumie wczoraj zjadłam mniej niż 1000kcal. Okropne, wiem, brzuch mnie bolał z głodu, ale dzisiaj będzie normalnie. :)
Dzisiaj wykonam już moje '16 dniowe' wyzwanie, ale z racji z tego, że zrobiłam przerwę, wszystko, aż do końca, będę robiła podwójnie :D A co tam.
Powodzenia i buziaki!
Razem z mamą.. DZIĘKUJĘ
Ohh jestem szczęśliwa!
Moja mama też do osób chudych nie należy (waży więcej niż ja... A kiedyś jej waga nie sięgała powyżej 60 kg.). Powiedziała, że weźmie się za dietę razem ze mną!
To takie... cudowne. Wsparcie od chłopaka i od mamy. Aj jak się cieszę!
Wpadłyśmy przy tym na świetny pomysł - jutro siadamy wspólnie do stołu i szykujemy sobie takie własne zasady. Czego nie wolno, a co nam wolno, co będziemy robić, jakieś ćwiczenia. Takie to pocieszające. Tak się cieszę, cieszę, cieszę!
Ogólnie w posiadaniu mamy steper, rowerek stacjonarny (ale jak dobrze pamiętam chyba się popsuł.. e tam, tata naprawi), 3 normalne rowery, twister.
Super, jak się cieszę. Skończy mi się @ i wezmę się za ćwiczenia... I będę miała kogoś kto mnie przypilnuje przy tym i kogoś kogo ja będę pilnowała. Wzajemne wsparcie.. Super :)
Ogólnie od K. też mam wsparcie. Ale prócz wsparcia czasami strasznie po mnie jeździ. Wtedy ja się denerwuję, płaczę, szkoda mówić... Twierdzi, że w ten sposób próbuje mnie jakoś zmotywować. Ale dziewczyny, uważacie, że powiedzenie dziewczynie, że (cytuję):
"Tak, oglądam filmy pornograficzne, bo tam są ładne, szczupłe kobiety, a Ty do takich nie należysz..."
Zbyt pocieszające i motywujące nie jest.
Ale spokojnie... Załatwiłam go tak, że już nigdy tak nie powie :D
Ale strasznie się cieszę. Skaczę z radości hehe.
Nie mam nic innego do roboty więc rysuję - ZDJĘCIE
Śniadanie - musli z mlekiem (ok. 500kcal)2 śniadanie - nie pamiętam... chyba jabłko. Tak to było jabłko (ok. 50 kcal)obiad - pierś z kurczaka, marchewka w zasmażce (ok. 200 kcal)podwieczorek - batonik musli (107 kcal)kolacja - 2 kromki chleba żytniego z twarożkiem chudym z pomidorkiem i młodą cebulką + mała miseczka jogurtu naturalnego z własnymi borówkami (ok 400 kcal)Razem - 1300 kcal
Nie bijcie, jestem wyczerpana. Czuję się przez @ jakby mnie ktoś sztylet od środka wbijał... Cały dzień jestem okropna dla swoich bliskich... Jak oni moga mnie nadal kochać...Ćwiczeń nie wykonuję, bo coś czuję, że bym umarła. To chyba i dobrze, że mniej jem, bo od 2 dni leże w łóżku i się nie ruszam. Jeszcze 2-3 dni i będzie dobrze...W pokucie moje 16 dniowe wyzwanie podwoje. Wszystkie ćwiczenia wezmę razy 2. A co tam... Prócz leżenia siedzę. Siedzę przy biurku i rysuję. Jeszcze mam na to siłę... hehe. Oczywiście praca jeszcze nieskończona, ale pokażę... Tak wygląda po 6 godzinach.
Tak, fascynuję się mangą i anime. Jak mogę to lubię :) Jest to dla mnie po prostu ciekawe i piękne. Pięknie wykonane.
Jak skończę, a myślę, że jutro już skończę, to pokaże.
Straszny dzień.
Wczoraj nie mogłam zasnąć do 5:00. Dostałam @. Nienawidzę tego. Wiedziałam, że teraz tak będzie, poprzednie dwa @ miałam mało bolesne, a zazwyczaj mocny mam co trzeci...
Z bólu obudziłam się o godzinie 8:30. Tak bardzo bolało, że aż mdliło, to u mnie normalne. Po ok. pół h przestawało. Jednak nadal mdliło, więc nie zjadłam śniadania. Rodzice powiedzieli, że jada na zakupy, no to chciałam wykorzystać sytuację i pojechałam z nimi.
Biedronka - dobrze.
Netto - dobrze.
Sklep zoologiczny - wszystko ok.
Inter marche...
Już przy wejściu się źle poczułam. Znów zaczął bardzo bolec brzuch. Ale.. to u mnie normalne. Nie przejęłam się tak bardzo. Lecz po 5 minutach zemdlałam.
Mama na szybko kupiła tam bułkę z kapustą i grzybami w środku. Taka nie za duża. Ocucili mnie i dali mi do jedzenia. Zjadłam tylko jedną, ale wiedziałam, że i tak nie pomoże... Chociaż nie wiem.. Więc śniadanie miałam z głowy...
Wróciłam do domu i od razu zjadłam Ketonal. Nie bójcie się, sam ginekolog mi go przepisał. Dziękuję temu boskiemu człowiekowi co stworzył ten lek. Bez niego nie dałabym sobie rady.
Nienawidzę @. Okropieństwo. Nikomu nie życzę...
Wróciłam do domu, później poszłam odpocząć z całą rodzinką na działce.
Co do diety wszystko w porządku. Dalej była przestrzegana.
Śniadanie - ta bułka o której wspomniałam (pewnie ok 300 kcal, za duża nie była)
Lunch - ok 5 śliwek (ok. 200-250 kcal.)
Obiad - 3 szaszłyki z grilla z piersi z kurczaka oraz cukinii. Zero przypraw (nie lubię doprawionych rzeczy.. Nie lubię przypraw. Nienawidzę soli! To chyba dobrze, prawda? :) - ok 350 kcal. Albo i mniej, to była mała pierś...)
Podwieczorek - trochę borówek z krzaka, 1 batonik musli z biedronki. (ok 130 kcal)
Kolacja - 2 kromki z chlebem żytnim (zaopatrzyłam się dzisiaj w takowy) z chudym twarożkiem z łyżką jogurtu naturalnego oraz młodą cebulką (ok 300kcal.)
Razem ok 1500 kcal (bo gdzieniegdzie łyknęłam orenżady trochę... Wybaczcie, kocham ten smak, a zaraz i tak mi się skończy :) i poskubałam troszkę słonecznika)
Nie wiem gdzie i w co wzbogacić swoją dietę. Nie wychodzą mi te 1800 kcal. Nie zjadłabym tak dużo...
Ćwiczenia dzisiaj zrobię drugą serię, ale rower przez @ odpadł.
Powodzenia i do jutra. Lece czytać wasze pamiętniki.
Chyba to był mój dzień pierwszy.. +zdjęcia
Nie mam motywacji. Żadnej. Więc sobie muszę wmówić, że ją mam. Tak jak udaję szczęśliwą nawet gdy mi smutno tak będę udawała zmotywowaną. A może wtedy to mi się uda.
Starałam się nabyć tę motywację... Sporządziłam o takie cudeńko. Specjalnie pisane ręcznie, a nie na komputerze, by bardziej wpoić i zapamiętać to sobieĆwiczenia te wykonam za chwilkę. Obiecuje. A juro rower z tatą.
Na początku chciałam jeść ok. 1450 kcal, ale doradziłyście mi by przy moim aktualnym stanie zacząć od ok. 1800. Tak więc zrobiłam (ps: przepraszam za grzech jedzenia białego chleba, ale w czarny zaopatrzę się dopiero w poniedziałek.
2 kromki białego pieczywa z chudym twarożkiem z jogurtem naturalnym i szczypiorkiem + pomidor (ok.200kcal)
2x herbatka w tym jedna z łyżką miodu (nie wiem ile ma miód, ale dajmy na to ze razem wyniosło 200kcal)
pół duszonej piersi z kurczaka + 10 sztuk kopytek z małą zawartością mąki + 2 łyżki duszonej marchewki z zasmażką + pomidor z cebulką i łyżką jogurtu naturalnego (razem (ok. 500-600 kcal)
jedno małe jabłko (ok.30kcal)
batonik zbożowy z biedronki :D (równe 104 kcal)
cukinia obtaczana w samym jajku smażona na oliwie z oliwek (4 dość grube plastry, było 6, ale nie dałam rady wsunąć ostatnich dwóch - ok 300 kcal)
3 łyki oranżady (ok. 150 kcal)
To jest 1530 kcal... Wybaczcie, nie miałam pomysłu co jeszcze dodać. Za 10 min zjem dwa jabłka. Dajmy na to razem 1600 kcal. I dojrzę, że jestempełna to do tego nie mam pomysłu co jeszcze wsunąć by dobić do tych1800kcal..
Doradźcie jakoś, proszę, bo jestem w kropce.