Amerykańscy naukowcy donoszą:
Tęsknota odchudza.
Niech on już wraca do Polski, bo popełnię harakiri.
Sztangielki
Bycie tłumaczem ma zalety, np. sztangielek ci u mnie dostatek.
A i ławeczka prosta się znalazła.
Śniadanie: 2 kromki Wasy żytniej z szynką drobiową, kawa, jogurt
Obiad: paella, sok warzywny
Podwieczorek: 4 kromki Wasy żytniej z masłem i konfiturą figową, granat
Kolacja: płatki "Wysoki błonnik" na mleku, owoc kaki
Od jutra SD. Nie będę zapisywać, i tak mam zapisane.
Kręciołek
Od jutra jestem na
SD i nawet nie muszę pytać, kiedy mi się pojawi lista zakupów. Odpowiedź jest prosta: wtedy, kiedy zamkną sklep.
Tymczasem robię wszystko oprócz tego, co muszę. Ruch jest zdrowy, ale zdrowsze byłoby nieodkładanie tłumaczeń na ostatni moment.
Tłumaczenie leży pokotem, a ja uczę się kręcić hula hoop. W ogóle lubię jak coś się kręci.
Dawno temu próbowałam kręcić pojkami, ale komuś je pożyczyłam i przepadły. Dziś mi się to przypomniało i zrobiłam sobie pojki ze skarpetek. Wyglądają mniej więcej tak:
Po trzecie, usiłuję uporać się z wałówką.
Śniadanie: ciasto, kawa z mlekiem i cukrem
Obiad: 2 kromki chleba z oliwą, ryba po grecku (a właściwie samo grecku, bo ryby nie lubię)
Podwieczorek: 2 małe kromki razowca z oliwą, kozim serem, dziadkową szynką i sosem sojowym (paskudztwo), resztka ciasta
Kolacja: 2 cepeliny z mlekiemW międzyczasie: kawa, woda, wino
Ruch: pojki, brzuszki, hula hoop
7/7 - dlaczego moim rodzicom zależy, żebym była
gruba?
Mają w tym jakiś ukryty interes? Może im większy potomek, tym większą ma szansę na przekazanie genów? A może kosmici sterują mózgami moich rodziców, bo chcą mnie porwać i robić eksperymenty na moim tłuszczu?
Rodzice na wieść o moim niecnym planie przejścia na dietę przyjechali bez zapowiedzi i przywieźli wałówkę, a w niej m.in.:
- ciasto karmelowe z orzechami (całe!)
- ogromne cepeliny z serem pakowane po 3 (3 pudełka)
- szynka zrobiona przez dziadka
- ryba po grecku
- bochenek pokrojonego białego chleba
a do tego komentarz: no przecież jak raz zjesz, to nie utyjesz...
Mimo wszystko melduję, że moje nieodchudzanie, ale zapisywanie poskutkowało spadkiem wagi o 0,3 kg w 5 dni!
Śniadanie: kawałek tego nieszczęsnego ciasta
Obiad: ryba po grecku, 2 kromki chleba z oliwą
W charakterze podwieczorku: 50 ml likieru Wild Africa
Kolacji brak... Nerwy na kolację...
Ruch: pompki na piłce
6/7 - po co chcę schudnąć?
A po to, żebym była chudsza niż Doskonała Dorota.
Doskonała Dorota to taka moja koleżanka, której jedyną wadą jest wada wzroku. Czego się dotknie, w tym jest najlepsza. Bierze udział w milionie wolontariatów, wygrywa wszystkie konkursy, należy do Mensy, jest mistrzynią gry, śpiewu i wyplatania koszyków stojąc na głowie, za rok dostanie Nobla, mój facet się w niej zakocha jak ją kiedyś spotka, wszyscy ją lubią i podziwiają i nawet ja ją lubię mimo że jej nie lubię. A poza tym ma taką samą figurę jak ja i też się odchudza.
Śniadanie: płatki na mleku
Obiad: stołówkowy - pieczeń z sosem chrzanowym, kopytka, fasolka szparagowa, sok owocowy
Podwieczorek: 3 kromki Wasy żytniej z masłem, sałatą, kozim serem i miodem
Kolacja: owoc kaki
W międzyczasie: kawa z mlekiem i cukrem, duuużo wody, trochę wina
5/7 - ananasa się zachciało, burżujce jednej.
Śniadanie: płatki na mleku, kawa
II śniadanie: bułka z rodzynkami i czekoladą
Obiad: stołówkowy - kotlet z kurczaka, ziemniaki, marchewka z groszkiem, tiger - zło, ale musiałam odreagować poniższe:
Idę do stołówki studenckiej. Menu jest imponujące, studiuję je gruntownie. Za ladą siedzi pan i łypie. Przerywam jego łypanie dokonując wyboru:
- Poproszę placki z dyni.
- Lepsze są naleśniki z czekoladą.
- Nie, dziękuję, poproszę te placki.
- Skończyły się.
- To poproszę wątróbkę.
- Nie ma.
- A z pozostałych rzeczy co jest?
- Tylko naleśniki z czekoladą. A nie, jest jeszcze kotlet z ananasem.
- To poproszę kotlet z ananasem.
Zjadam pół kotleta, ananasa ani śladu. Zagaduję pana:
- Przepraszam, ten kotlet miał być z ananasem, ale nie ma ananasa...
- Bo się skończył.
Zgadnijcie bez czego są naleśniki z czekoladą.
Zamiast kolacji: piwo i grochy ptysiowe
Zamiast ćwiczeń: latanie jak głupia po bibliotekach i stanie w monstrualnych kolejkach...
4/7
Śniadanie: kawa z mlekiem i cukrem, 2 kromki Wasy żytniej z masłem i sałatą, parówka z serem
II śniadanie: kromka pumpernikla, plasterek sera
Lunch: kanapka z pumpernikla z szynką, serem, sałatą i papryką
Kolacja: to samo co na lunch (w autobusie do domu, przed 22... uroki lingwistyki stosowanej)
Podżerka nocna: trochę groszków ptysiowych
W międzyczasie: kawa z mlekiem i cukrem, woda, melisa, mięta
Ruch: brzuszki, przysiady, pajacyki, hula hoop
Nienawidzę śród.
Od poniedziałku SD+Sylwetka360!
3/7
Śniadanie: 3 kromki Wasy żytniej z masłem, sałatą, kozim camembertem i miodem
II śniadanie: koktajl bananowy (2 małe banany, jogurt bananowy, mleko)
Obiad: 3 kromki Wasy żytniej z masłem, sałatą i szynką
Kolacja: parówka z serem, zupa pomidorowa
Pomiędzy: kawa z mlekiem i cukrem, melisa, sok warzywny, woda
Ruch: hula hoop
Die Waage
Mam się z czego cieszyć: kupiłam wagę elektroniczną. I okazało się, że już nie ważę 70 kg, tylko
67,4. Ha!
Natomiast Ićka waży 4,6 kg. :)
2/7
Śniadanie: jajecznica na 2 parówkach, 2 kromki chleba z ziarnami z masłem i pomidorem
Obiad: mały zestaw sushi - 6 maków z tuńczykiem
Podwieczorek: krem z warzyw z grzankami, koktajl truskawkowy
Zamiast kolacji: żubrówka z sokiem jabłkowym
Pomiędzy: woda
W charakterze ćwiczeń: marszobieg przez 4 przystanki (związany z żubrówką...)