Cóż...
dziś zakończył się pewien etap w moim życiu, a co za tym idzie czeka Mnie przeprowadzka. Czuje się dziwnie, rozstawać się nie jest miło. Później jest...pustka.
Ale nie było krzyków, ani wyrzutów, nie było licytacji.
Jak ludzie, po prostu...nie wyszło.
Dziś wymyśliłam sobie zupę krem:) a raczej naładowałam tyle szpinaku i zjadłam to z ciecierzycą, wyglądało to tak...
najadłam się strasznie...
Z innych rzeczy to zjadłam dziś owsiankę na śniadanie z morelami i mango.
Ogólnie cały dzień podjadam mango, ciemny ryż i morele. Mam jakąś fazę na to- z tego wniosek że musi Mi czegoś w organizmie brakować.
Byłam na zakupach i kupiłam jakieś jogurty, owoce, przyprawy w tym mój ukochany cynamon.
Postanowiłam...nic nie wyrzucać. Nakupuję tego jedzenia jakbym się zaopatrywała na wojnę, a później ląduje to w koszu.
Zacznę oszczędzać:)
A to mój niedawny obiad: sum, warzywa w sosie musztardowym, seler i sos z jogurtu
CELE:
1. OSZCZĘDZAĆ w dobrym tego słowa znaczeniu
2. Nie pić litrami coli zero
3. Pić drożdże z wodą- podobno dobre na włosy
A to mój Lublin... Hotel Lublinianka, podobno jeden z lepszych tutaj