Witamy nowego obywatela
No i się doczekałam
Ignacy ur. 15.09.2013, 3600g, 53 cm
Oczywiście jak weszlam na wagę zaraz po okazało się, że ubyły mi aż 4 kg... tak samo jak z Maksiem... teraz już mam jakieś 5 na minusie, zobaczymy czy karmienie piersią tak odchudza...z Maksem to nie działało... no ale teraz jest inaczej, tak mi się wydaje.
I tu jeszcze Ignaś:
I dwa śpiochy, Maksiu po szalenstwach poległ...
A tu się nic nie zapowiada
Utyłam do wyznaczonej najbardziej wygórowanej masy ciala- 85 kilogramów. I zdaję sobię sprawę, że zejdzie z porodem ok 4... bo tak miałam w pierwszej ciązy:/ kicha nie?
Jeszcze do niedawna miałam jakies objawy, skurcze przepowiadające, skurcze w pachwinach, ktore tez niby o czymś świadczą. A na chwile obecną cisza, calkowita. Jedyny objaw jaki mi doskwiera to meeega lenistwo, bo nawet nie jakieś wielkie zmęczenie, tylko nic mi się nie chce robić a zwłaszcza gotować.
Mam awersje do gotowania, pieczenia itp. Biedny moj M, bo jak tylko mały jest sprzedany to w domu nie ma obiadu, tzn dostaje jakąś zupke, którą ratuje go moja mama ;) Ja dojadam co mi się podoba i kiedy, głownie jest to cos z czekoladą, więc kalorie przyjmuje. Ogolnie mogłabym jeść tylko owoce- najlepiej brzoskwinie niedojrzałe z lodówki, i czekolade. Z tą czekoladą to aż tak bardzo dużo staram się jej nie jeśc ale wczoraj zjadlam pół tabliczki i 4 trufle.... do tego 4 jabłka, ćwierć arbuza, 2 nuggetsy i jogurt z otrębami na śniadanie...
No ale niedlugo czekają mnie kanapki z szynką, i gotowany kurczak... więc najem sie teraz do syta tych wszystkich niedozwolonych rzeczy.
Teściowa codziennie pyta czy już przypadkiem nie rodzę, a jak się za długo nie odzywamy a maly jest u niej to czeka aż zdjęcie nowego członka rodziny przyślemy ;)
A tu jak już pisalam cisza jak makiem zasiał- no chyba, że to cisza przed burzą ;) ale nie sądze, maly ma już 3 kilo, Maksik miał 3040 jak się urodził, więc ten juz powoli powinien zacząć się szykować a z moich objawów i jego ruchow można wywnioskowac, że chyba całkiem dobrze mu się w brzuchu siedzi.
Dopadło mnie takie mega zniecierpliwienie, z jednej strony im później tym dłużej w domu posiedze;) ale już bym chciała mieć tą paskudę po drugiej stronie brzucha ;)
Psychoza przedporodowa
I chyba mnie dopadła, nie wiem czy istnieje coś takiego jak psychoza przedporodowa, ale nie mam pojęcia jak można inaczej nazwać moj nastroj i moje zachowanie.
Wiem, że to nie miejsce i pora ale muszę się gdzieś wyżalić.
Wkurza mnie dosłownie wszystko, od mieszkania, w ktorym jest delikatnie mowiąc bałagan, ktorego nie mam chęci ani siły posprzątać, może chęci mam ale siły ani troche.
Drugi dzień nie mogę spać, w godzinach 23.00- 6.00 zaliczyłam toalete 7 razy.
Mały szalał od rana, nie chciał jeść wściakał się, a ja szykowalam po kolei co zapowiedział, że zje... ani bułki, ani jogurtu, ani parowki nie ruszył.
I jakoś wywlekam wszystko z przed miesięcy, wiem, że powinnam sie z tym uporac już dawno, ale teraz do mnie dociera beznadzieja naszej sytuacji.
Mój pół roku temu wyprowadzil się z sypialni, używa mnie jak tylko jemu pasuje, używa to dobre określenie... bo czuję się jak rzecz nie mająca nic do powiedzenia.
I nasze finanse... coraz mniejsze a wydatki większe- do tego M. nie nie umie, nie chce zacisnąc pasa, jak idę z nim na zakupy to mnie szlag jasny trafia, wrzuca do koszyka rzeczy niezbędne... wg niego oczywiście.
Nie interesuje się moją ciążą jakby to było jakieś bardzo odległe, a to już niecały miesiąc...
Nawet go nie poprosze, żeby był przy porodzie, bo po co ma się biedak męczyć.
Łóżeczko nie zrobione, wozek nie odebrany. Jak zaczęłam myć okna to mi laskawie pomógł...
Mam wrażenie, że wszystko się wali... że jestem sama i nie uciągne tego wszystkiego jak nadejdzie pora.
Jeszcze miesiąc
Waga idzie w górę jak opętana 84,4. Do porodu miało być 82.. coś mi nie wyszło jak zwykle. Mały mnie wyprowadza z równowagi, chce jeść tylko słodycze, a jak nie chce mu dać to jest histeria.... do tego wszystkiego wg moich kalkulacji będzie mega kicha z kasą:/
Znowu handra....
Foka nad Bałtykiem, czyli fotki z wakacji ;)
Wypad nam się bardzo udał, jeszcze nigdy nie trafiła mi się pogoda na caly pobyt. 4 dni, trudno musiały wystarczyć, w moim przypadku to i tak dobrze, że tyle dałam radę, a dalabym i więcej ;). Wakacje z dzieckiem, ale bez dziecka- bo mały był zakwaterowany z babcią ;)a my mieliśmy 3 noce dla siebie. Ogólnie maly miał nas w nosie:P był na wakacjach od mamy i taty, i jak się pojawialiśmy to się denerwował, bo myślał, że koniec atrakcji ;)
I foka na plaży czyli ja w roli głównej:
Moj mały czarodziej rzuca petronusa ;) "na kolana!!!"
Mama i Maksiu
Mały rekin :)
Załamka:/
Jednak się załamalam wagą i wyglądem. 10 kilo na plusie, a termin dopiero na 12 wrzesień... mam nadzieję, że to dziecko nie będzie chciało siedzieć tam aż do tego czasu, a już na pewno nie dłużej. Bo mam dosyć. A mam wrażenie, że jem mało, ograniczam wszystko, nie licze kalori, ale wiem ile potrafiłam zjeść a ile jem. Nawet z grilla nie jem wszystkiego co chce. Jak jem coś słodkiego to wliczam to jako np śniadanie. Nie obrzeram się owocami... jak już to warzywami, np surową kapustą czy kalafiorem. Dziecko ma jakieś 1800 gramow, a ja 10 kilo na plusie:( żadnego obrzęku sam tłuszcz.
Co ile waży pod koniec ciąży
płód - 3,5 kg
macica - 1 kg
łożysko - 0,8 kg
płyn owodniowy - 1,2 kg
piersi - 0,5 kg
woda zatrzymana w organizmie - 1,5 kg
zwiększona ilość osocza krwi - 1,5 kg
Razem 10 kg
Cała reszta (powyżej 10 kg) to tłuszcz.
A ja mam jeszcze prawie 2 miesiące...
Niedobrze- pogodziłam sie z wagą i wyglądem
Etap- czuję się grubo, mam za sobą- teraz jestem gruba, i mi to przestalo przeszkadzać. Jestem w ciąży i tyle, minie mi to. Oby nie skończyło się jak ostatnio 13 kilo na plusie przez ostatnie 3 miesiące, na ten czas mimo iż przestałam liczyć kalorie nie tyje jakoś szalenie szybko, za to brzuchol mi rośnie okropnie ;) jest dużo większy niz na tym etapie w poprzedniej ciąży, mam 8 kilo na plusie, miało być tyle do konca.... no a do września dluga droga....
I po weselu ;) i moja gnieciona kiecka
I po weselu, miałam gniecącą się kiecke- można z tego powodu reklamować ubranie? bo po paru minutach siedzenia wyglądala jak szmata:/ Mój nawalil się jak świnia, żenada do kwadratu, pół drogi powrotnej przerzygał, a drugie pół przespał wisząc na pasach;) Ogólnie impreza mi się nie widziała... no ale cóż nie zawsze wszystko się musi podobać.
Moja kiecka:
Przed imprezą:
Po imprezie:
I zobaczcie ;) mam jeszcze wcięcie w talii ;):
Rekord na 5 km/ ucieczka przed komarami
W każdym razie mój ciązowy rekord pobiłam uciekając przed komarami! Miałam iść spokojnie z kijkami nad jezioro 2,5 km i z powrotem. Nie wiedziałam czy iść dalej, czy wracać. Dramat! chmary komarów, nie pojedyncze sztuki, ale nad jeziorem byłam umówiona z moim i uznałam, że muszę tam dotrzeć, wiec kije do nordicu wzięłam do ręki i biegłam... Nad jeziorem na szczęście uratował mnie sympatyczny pan i wypsikał mnie płynem, żebym mogła spokojnie wrócić. Mój pacjent, leżał na internie wiele razy (dobrze, że jestem z tych "miłych" pielęgniarek ;) ). Moj dobiegł i wracaliśmy juz razem truchtem... ale jestem pożarta jak nieszczęście:( a wesele w piątek:/ jak ja mam się wysmarowac teraz samoopalaczem jak nogi mam w bąblach... cała jestem w bąblach:/ Jeszcze jak zaczynałam maszerować widziałam moją fryzjerkę, młoda laska z 22 lata, i mogę szczerze powiedzieć, że zazdroszczę jej wyglądu. Jechała sobie na rolkach z koleżanką, dwie mega laski, opalone, blondynki jak ze słonecznego patrolu ;) zdjęcie im zrobić i wrzucić jako motywacje dla nas wszystkich....