Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91314
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 września 2016 , Komentarze (9)

5 września minęło pięć lat odkąd prowadzę ten pamiętnik. Ostatnio z systematycznością jest słabo, gdyż nie mam weny, a i nie ma spektakularnych sukcesów do dzielenia się z Wami. Chociaż... Cały czas moim największym sukcesem jest to, że schudłam już 65 kg (a licząc od 2009 roku 85 kg) i zamierzam zgubić jeszcze te nadprogramowe 10 kg.


Dwa lata miotałam się między 85 a 80 kg, nie mogłam dobić do tej siódemki, choć robiłam naprawdę wiele, jeździłam dużo na rowerze, starałam się pokochać bieganie.

Dlaczego w końcu udało się mi ujrzeć ponownie to 79 kg? Zrobiłam jedną z najgorszych i zarazem najlepszych rzeczy. Gdy ważyłam 81 kg, przeszłam przez wszystkie etapy trzydniowej głodówki. Przygotowałam organizm do niej, bardzo dbałam o siebie podczas tych 72 h niejedzenia i równie ostrożnie wyszłam z tego procesu. I od tamtej pory pooowolutku zbijam wagę i dzisiaj ważę już 76,5 kg.


Co robię teraz?

Porzuciłam pięcioposiłkowe menu, jem trzy posiłki z czystego lenistwa i poznańsko-krakowskiej (rany, jaka kumulacja) oszczędności. W ogóle jestem leniwą bułą i cały czas się zastanawiam jak mi się udało tyle schudnąć. Czasem też jem trzy razy dziennie ryż z jajkami na twardo i furą warzyw. Jeżdżę na rowerze, ale nie tyle, ile bym chciała. Dużo spaceruję. Przestałam się przejmować. Jak mam ochotę na pizzę, to jem taką o średnicy 20 cm, produkcji własnej. Gdy zjem czekoladkę, nie rozdzieram szat.

Może to usprawiedliwianie się, bo przecież tak niewiele brakuje do osiągnięcia celu i powinnam przyspieszyć, a ja spoczęłam na laurach. Ale... czuję się szczęśliwa, bo wiem, że słucham własnego ciała, umysłu i serca. Bo nie liczy się to ile ważę. Najważniejsze jest to, że zaczęłam, wytrwałam aż tyle, przezwyciężyłam prawie wszystkie trudności. I że dopiero teraz jestem sobą. Gdy jem drożdżówki z masą migdałową, jeżdżę na rowerze i tańczę na depotekach ciągle w tej samej sukience.

Łe, jaki patos...


To tyle na dziś. Trzymajcie się cieplutko. (curry)

11 lipca 2016 , Komentarze (2)

Dzisiaj podczas sprzątania w szafie natknęłam się na taką oto kieckę w kwiaty.

kieca w kwiaty

W czym tkwi haczyk? Ma ona rozmiar 38 i przez dwa lata była po prostu za mała. Skoro znów zaczęłam chudnąć, postanowiłam ją przymierzyć. I cud! Dopinam się! Łomatko! W 38! Aaa! Szał!

Samozadowolenie level miljon*.

Muszę tylko wymienić haftki ze srebrnych na czarne. A w ogóle najśmieszniejsze jest to, że siedzę obecnie w lekko opiętej bluzce marki Atmosphere, której metka nikczemnie głosi size 20 (48).

*pisownia zamierzona


Dziś cały dzień jem jakby po japońsku. Jajko na twardo, komosa ryżowa z zalewą jak do ryżu na sushi, ogórek z sezamem. Wiem, że to nic specjalnego, ale dziś jestem najleniwszą z buł. Wewnętrzny smakosz dopomina się o pizzę na cienkim spodzie.


Pozdrawiam. (lody)

24 czerwca 2016 , Komentarze (4)

Siedzę przy wentylatorze, co kwadrans spryskuję twarz wodą termalną (która już niestety się kończy), piję polecaną przez Vitalijki wodę z solą himalajską, ale i tak zaraz się rozpuszczę. Lato nie jest dla mnie.


Wczoraj wyszłam na krótki spacer. Miałam na sobie nieco za dużą koszulkę wpuszczoną w spódniczkę i legginsy - nic specjalnego. I tak idąc przez miasto, spojrzałam na swoje odbicie w szybie. Wydałam się sobie niezwykle szczupła i w ogóle przyjemnie kształtna, i każde kolejne spojrzenie utwierdzało mnie w tym przekonaniu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam się piękna. I cały czas się czuję, zwłaszcza, że dzisiaj Księć mi to powtarzał niemal co chwilę. Chociaż byłam bez makijażu.


Miłego wieczora. <3

23 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Po długim okresie milczenia wpadam, żeby się pochwalić przekroczeniem magicznej granicy, nad którym męczyłam się dwa lata. Otóż pożegnałam ósemkę z przodu i teraz na wadze witam siódemkę. Trochę dziwnie się z tym czuję. Nie wiem czemu.


Jak już wspominałam wielokrotnie, uwielbiam kalkulatory i statystyki. Odpaliłam sobie kalkulator dla pewnej stronie dla pakerów i po wpisaniu wszystkich niezbędnych danych wyskoczyły mi takie oto cuda.

typ sylwetkiwaga w kgmięśnie
(zmiana w stosunku
do stanu obecnego; w kg)
modelka
54-7
zaokrąglona56-5
wysportowana56-3
fitnesska56+0,6

Widząc tak śmieszne wyniki, sprawdziłam nawet czy nie wpisałam wzrostu 158 zamiast 168. A gdzie tam. Najbardziej mnie fascynuje ten wymóg spalenia pięciu kilo mięśni, by być zaokrąglona.

Oczywiście nie podchodzę do tego śmiertelnie poważnie, ale niestety wiele kobiet trzyma się takich wyliczeń i robi sobie krzywdę.


Czy ktoś mi odpowie na pytanie, dlaczego cytryny są tak drogie? W Lidlu po 12 zł, w markecie koło domu 15 zł. O ile mi wiadomo, sezon na cytrusy jest zimą. Ale na bora, w życiu nie płaciłam latem za nie aż tyle.


Idę grać. Przypominam, że można odwiedzać mnie na instagramie. @arayalys

Buziolki.

23 lutego 2016 , Komentarze (6)

Tyle sklepów mięsnych po drodze, a w żadnym nie ma piersi indyka w całości. W dwóch sklepach tylko kotlety, a w pozostałych smętne biusty kurczaków. Miałam ochotę zrobić roladę nadziewaną szpinakiem w ramach oszczędności czasu i atłasu. Taki wielki cycek indyka byłby na dwa obiady i jeszcze do kanapeczek do pracy dla Księcia.


jem.

ś. jaglanka bez cukru na rozwodnionym mleku z suszoną żurawiną i płatkami kokosa

II. kanapka ze serkiem śmietankowym i hałdą rukoli

o. ryż jaśminowy z warzywami z mrożonki

pk. kanapki z hummusem z Biedronki


Dziś mam przerwę od ćwiczeń, za to intensywnie sprzątam. Regularnie ćwiczyć zaczęłam 9 stycznia, zmotywowana zdjęciami tyłków na Instagramie. Od tamtej pory już wiele osiągnęłam.

Przede wszystkim w pozycji stojącej mniej się garbię, choć nadal chodzę pochylona (ale nie zgarbiona). W końcu wytrzymuję piętnaście sekund w T planku, przedtem leciałam już po trzech sekundach. Co więcej, teraz bez problemu unoszę w tym ćwiczeniu nogę do góry i do przodu również.

No ale nadal moim marzeniem, nad którego realizacją pracuję, jest zrobić klasyczną pompkę. Jedną. Całą.


Pozdrawiam. <3

22 lutego 2016 , Komentarze (2)

To znowu ja, znowu na chwilę. Jakoś nie mogę się zebrać do pisania tutaj.

Chciałam tylko oznajmić, że żyję i mam się dobrze, i zapraszam do mnie na insta @arayalys Dopiero się uczę bawić tym cholerstwem.

Pozdrawiam.

1 grudnia 2015 , Komentarze (1)

Co napisałam na temat obiadków w swoim małym "notesie intendentki"?

W grudniu chciałabym skupić się na różnorodnych smakach, położyć większy nacisk na jedzenie warzyw oraz testować różne potrawy w sam raz do bento boxa*. Niestety muszę przystopować swoje zapędy do korzystania z piekarnika**.

* Co to znaczy w sam raz? W miarę suche (nie może pływać w sosie), sycące i jadalne również na zimno.

** Jest to wynik wojenki z "teściem" besserwisserem. Wyłącza mi piekarnik w środku pieczenia, bo albo ustawiam za wysoką jego zdaniem temperaturę albo piekę zbyt długo. W ten sposób spieprzył mi już ciasto i klopsa.


Zmęczona domalowywaniem sobie połowy lewej brwi - z natury mam jedną połowę ciemną, a drugą bardzo jasną - zainwestowałam w kapsułki keratynowe opiewane przez recenzentki na KWC. I po czterech (!) dniach wcierania mieszanki olejów i gliceryny zamkniętych w fikuśnej żelatynowej rybce mogę odtrąbić sukces absolutny. Kolor lewej brwi został wyrównany. Rozpoczęłam również kurację na rzęsy, ale tu mi brak cierpliwości, bo to musi być precyzyjna aplikacja pędzelkiem. Wersja na paluch i wcieru wcieru powoduje megałzawienie.


Dzisiaj Księć ma dniówkę, więc jak zwykle nie chce mi się gotować czegoś wyrafinowanego. W moim niezawodnym garnku do gotowania ryżu, który traktuję prawie jak multicooker przygotowałam kaszę jaglaną i mrożone jarzynki po chińsku z Lidla. Całkiem smaczne, choć brakowało charakteru pochodzącego z imbiru oraz chili.

Miłego popołudnia. <3

27 listopada 2015 , Komentarze (4)

Dostęp do pamiętnika zablokowałam bodajże pierwszego lipca. Nikt nie tęsknił, ale wróciłam, żeby sobie popisać o próbach unicestwienia ostatnich szesnastu nadprogramowych kilogramów.


W dalszym ciągu utrzymuję wagę nieco powyżej 80 kg, rzadko kiedy dobijam do 84. I szczerze mówiąc nie mam pomysłu na zbicie tego. W sierpniu dostałam rower, trzaskałam po 25 km dziennie (mój rekord to 36 km), jadłam w sam raz i cały czas waga uparcie pokazywała 81-83 kg.


Po co wróciłam? Bo chcę się dzielić swoimi przemyśleniami z kimś, kto rozumie, ile serca trzeba włożyć w tę walkę. Że to nie jest tylko MŻ i skalpel na dywanie. Zwłaszcza, gdy wyszło się z otyłości olbrzymiej.


To chyba tyle na dziś.

1 lipca 2015 , Skomentuj

I już połówka roku za nami. Jak ten czas zapieprza.


czerwiec.

Przypomnijmy sobie, co chciałam na początku miesiąca.

W czerwcu chcę schudnąć trzy kilogramy. Chcę ćwiczyć w systemie trzydniowym (dwa dni ćwiczeń i dzień odpoczynku). Chcę nakłonić Ptyśka, żeby obiad jeść najpóźniej o trzeciej. Chcę jeść więcej warzyw. Chcę przyjmować więcej płynów. Chcę, żeby mi się chciało.

A co z tego wyszło?

Wagowo kiepsko, przytyłam pół kilo. System trzydniowy działał dobrze, dopóki za nadzór nie chwycił się Ptysiek. Zaczęliśmy jeść obiady o przyzwoitej porze. Warzyw jem tyle samo, ile poprzednio. Piję dużo wody. Nie chce mi się kompletnie nic.

●, , ● czyli miesiąc bardzo średni

Zaliczyłam również 19 z 30 dni notowania pięciu miłych rzeczy, które mnie spotkały danego dnia. Niestety bywały momenty, że pomimo potężnego skupienia i wysiłku nie byłam w stanie napisać nic...


lipiec.

W lipcu wkroczę do krainy siódemki. Nadal będę się trzymać trzydniowego systemu ćwiczeń. Wprowadzę do diety więcej warzyw i kasz. Kupię ładny pojemnik na lunch. Dokończę program cieszenia się z małych rzeczy i go podsumuję. Pojadę do Krakowa.


To by było tyle na dzisiaj. Miłego popołudnia. (drink)

16 czerwca 2015 , Komentarze (5)

Od godziny i dwudziestu minut powinnam być w Krakowie*, ale nadal przebywam w Wielkopolsce powiatowej (uwielbiam to sformułowanie). Kolejny plan nie wyszedł. Wychodzi na to, że nie powinnam planować.

Jedyny plan, jaki mi wychodzi w tym miesiącu to aktywność fizyczna w systemie 2+1. I nawet Ptysiek mi nie przeszkodzi w realizacji, choć już w niedzielę próbował mnie nakłonić, abym zrezygnowała z dywanówek na rzecz siedzenia z nim przed kompem i zachwycania się nową grą.

* posta zaczęłam pisać o 15:32


Chociaż Chodakońskiej nie znoszę, nie mogłam się powstrzymać przed zakupem magazynu Be Active. Jak na razie jestem zachwycona menu, które w odróżnieniu od jadłospisów z Shape czy Women's Health mogę odtworzyć bez wydawania miljonów monet na różne hipsterskie składniki typu lucuma w proszku czy papryka piquillo z puszki. Poza tym obecnie znajduję się na prowincji i znalezienie stacjonarnie (nie kupuję żarcia przez internet) wielu modnych i zdrowych produktów graniczy z cudem. Dzięki bogom w markecie koło domu mają komosę ryżową (choć pierońsko drogą) i syrop z agawy.

Jeśli chodzi o inne tematy z magazynu, wypowiem się w najbliższym czasie, bowiem tylko pobieżnie przejrzałam. Bo kupiłam Be Active jako czytadło do pociągu, a cały czas liczę, że w tym tygodniu jednak pojadę do Krakówka.


jem.

ś. kanapki ze szynką i goudą light z musztardą zamiast masła, kawka z mleczkiem

II. witaminki i dwa ciasteczka Oreo

p. kanapka z jajkiem na półtwardo, zupka z torebki tajska (wyjątkowo niesmaczna)

ok. dwa kawałki domowej pizzy na bardzo cienkim cieście ze szynką, kukurydzą i pieczarkami; no i serem gouda light


Na gg przyciągam samych erotomanów i ekshibicjonistów. Całe szczęście, że można zablokować przychodzące obrazki, bo w tydzień bym uzbierała pokaźną kolekcję ch**owych zdjęć. Jednak "najmilej" wspominam osobnika, który po odmowie na jego propozycję seksu bez zobowiązań zwyzywał mnie niezwykle bogato, a potem opowiedział urzekającą historię, że jest DDA i szuka prawdziwej i romantycznej miłości. Dziękuję za takiego romantyka.


Życzę miłego popołudnia. (kot)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.