Leniwie
Dzisiaj leniwy dzień. Brzuszki co prawda zrobione, nawet "Dance Central" po dość długiej przerwie udało mi się odpalić, ale generalnie nic się nie zdarzyło. Na obiad wypróbowałam dzisiaj najnowszy przepis Pascala.
Pyszne! Właśnie dlatego, że tak mi smakowało, zjadłam jej nieco więcej niż powinnam. A kalorii to ona ma pewnie sporo. Ale trudno :) Na wadze wieczorem tragedii nie ma, więc nie narzekam. Zresztą w weekendy zawsze zjadam więcej niż w tygodniu. Chodząc do pracy nie mam zbyt wiele czasu na myślenie o jedzeniu. Ale to dobrze, dzięki temu waga utrzymuje się na odpowiednim poziomie a ja nie czuję, że muszę sobie czegoś odmawiać. Generalnie mam teraz zastój, waga waha się w granicach 52 kg i nie chce bardziej spaść. Najważniejsze, że cm nadal powoli, ale spadają :)
Porównanie -6 kg [FOTO]
Wstawiam porównanie swojego wyglądu z sierpnia (waga 57.9 kg) i z dnia dzisiejszego.
Cele na kolejne miesiące:
- dalsze wyszczuplenie ud
- ujędrnienie i wyćwiczenie dolnej partii brzucha
- ujędrnienie skóry całego ciała
- waga 50 kg
Wcisnęłam się :) [FOTO]
Oznajmiam wszem i wobec, że dzisiaj nastąpiła wiekopomna chwila. Wcisnęłam się w spodnie, których nigdy wcześniej nie byłam w stanie założyć (nie przechodziły mi nawet przez uda!). Dostałam je kilka lat temu od siostry i od tej pory grzecznie leżały w szafie czekając na lepsze czasy. Co jakiś czas próbowałam je założyć, ale nic z tego. Chciałam je nawet oddać komuś szczuplejszemu, ale się wstrzymywałam. I oto w dniu dzisiejszym udało się. Na udach są jeszcze opięte, ale dla mnie to i tak sukces.
Aktualne wymiary
Pora na uaktualnienie wymiarów
Moje obecne wymiary:
Wzrost: niezmiennie 159 cm :)
Waga: 51,9 kg (było 59) - 7,1 kg
Szyja: 32 cm (było 33) -1 cm
Biceps 23 cm (było 25 cm) -2 cm
Piersi 85 cm (było 96 cm) - 11 cm
Talia 63 cm (było 73 cm) - 10 cm
Brzuch 68 cm (było 79 cm) - 11 cm
Biodra 87 cm (było 96 cm) - 9 cm
Udo 51 cm (było 55 cm) - 4 cm
Łydka 31,5 cm (było 33 cm) - 1,5 cm
Łącznie 49,5 cm.
51,6 :)
Nie do wiary, ale dzisiaj na wadze ujrzałam 51,6 kg!. To rekord wszechczasów, nie pamiętam takiej wagi przynajmniej od 10 lat :) Tak więc ostatni zastój mam już za sobą. Jeszcze z 1 kg i przechodzę na stabilizację i rzeźbienie ciała. No i zacznę systematycznie wymieniać i kompletować nową garderobę, bo większość moich dotychczasowych ubrań jest na mnie za duża.
Sukienka na Wigilię
Tak jak pisałam, wstawiam zdjęcia sukienki, którą założę na Wigilię. Niestety modelka ze mnie żadna i w rzeczywistości lepiej na mnie leży niż na zdjęciu :) Oczywiście do tego założę rajstopy, ale w celach przymiarkowych wolę ich nie zakładać, żeby nic nie podrzeć ;)
Waga dziś rano wskazała 52,3 kg. Nowy rekord :)
Powolutku do przodu.
Mam dzisiaj urlop (jadę do Warszawy na koncert Selah Sue, nie mogę się doczekać :)), więc korzystam z wolnej chwili na wpis na Vitalii. Ostatnio niewiele piszę, bo zmiany też nie są jakieś spektakularne. Waga powolutku spada, ostatnio zatrzymała mi się w granicach 53 kg i tak przez 3 tygodnie oscylowała wokół tej liczby. Po @ nastąpił spadek do 52,5 i teraz jest to mój rekord i waga, której zamierzam się trzymać (tzn może sobie jeszcze spaść, ale żeby nie rosła) :) Chciałam napisać, że jestem bardzo szczęśliwa. Czuję się spełniona, mam wspaniałego męża, dzieci, dom, pracę, schudłam tak jak chciałam. Czego więcej chcieć? :) Życzę wszystkim, którzy czytają ten pamiętnik, żeby też były w stanie o sobie powiedzieć coś takiego!
W ostatnią niedzielę kupiłam sobie w TK MAXX sukienkę, którą zamierzam założyć na Wigilię. Zdjęcia wstawię jak mąż wróci z delegacji i przywiezie mi aparat z powrotem.
Pozdrawiam!
Zastój
Witam!
Dawno mnie tutaj nie było! Dużo się działo, odkąd mam pracę dużo mniej czasu mam na Vitalię. Ale to dobrze, bo wpadałam już w małe uzależnienie :) Waga od kilku tygodni stoi w miejscu - 53 kg. Tragedii nie ma, chociaż do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze 2-3 kg. Staram się ćwiczyć w miarę regularnie, żeby utrzymać formę zdobytą przez ostatnie miesiące. Nie zawsze mi to jednak wychodzi.
Dzisiaj nie ćwiczę
Dzień niezbyt udany. Rano szykując się do pracy okazało się, że mam przebite koło w samochodzie. Do pracy musiałam iść pieszo, ledwo zdążyłam (a to mój 4 dzień w pracy, więc nie mogę sobie pozwolić na spóźnienia). Dodatkowo zaczęło mnie rozkładać jakieś przeziębienie, katar, ból gardła, jednym słowem porażka. Jak nie miałam pracy to byłam zdrowa jak ryba, wystarczyło dostać pracę i już muszę być chora :( Oczywiście na zwolnienie nie pójdę za żadne skarby, ale jednak pracuje się dużo gorzej jak człowiek jest osłabiony. Z tego też powodu daruję sobie dzisiaj ćwiczenia. Nie mam po prostu na to siły. Zaliczę do nich 8 km spacer do pracy i z powrotem :)
Muszę się przyznać, że posypał mi się trochę plan posiłków. Wszystko jem teraz w biegu, posiłków jest mniej, po powrocie z pracy nie chce mi się obiadu gotować, więc robię sobie na szybko kanapkę :( Oby to się nie obróciło przeciwko mnie, ale nie za bardzo wiem, co zrobić. W pracy nie mogę sobie robić trzech przerw śniadaniowych ;) Może po prostu do śniadania dodam jeszcze jakąś sałatkę, żeby było pożywniejsze i wtedy nie będę chodziła przez cały dzień głodna.
Spadek i zmiana
Waga spada systematycznie. Dzisiaj rano pokazała 52,8 kg! To niewątpliwy rekord i nie da się ukryć, że powoli zbliżam się do końca :) Zastanawia mnie tylko, czemu ta waga tak idzie w dół, 1-2 miesiące temu miałam 2-3 tygodniowe zastoje, gdzie nawet 100 g mi nie schodziło, a teraz spada na łeb na szyję. Bylebym w ciąży nie była :o Zawsze na początku mojej ciąży waga mi spadała :) To by był jakiś koszmar. Szczególnie teraz, kiedy w końcu doczekałam się upragnionej pracy.
Jeśli chodzi o pracę to wrażenia jak najbardziej pozytywne! Dojazd z pracy do przedszkola moich chłopaków zajmuje mi 3 minuty! W życiu nie spodziewałam się, że uda mi się tak fajną pracę znaleźć i jednocześnie w takiej odległości od domu. Wczoraj obeszłam cały zakład, obejrzałam produkcję, te wszystkie maszyny jak z programu "Jak to jest zrobione":)) Wrażenie niesamowite. Wszystko mi się tam podoba, koleżanki szczególnie, bo zupełnie nie dają mi odczuć, że jestem nowa. Czuję, że zagoszczę tam na dłużej :)
Wczoraj po powrocie do domu na biegu zrobiłam brzuszki i pośladki i coś zjadłam. Odzwyczaiłam się od tak skróconego czasu :) Do tej pory budziłam się rano, jechałam do sklepu, wracałam, jadłam, oglądałam TV, poćwiczyłam, ponudziłam się, odebrałam dzieci z przedszkola, poczytałam, ponudziłam się i szłam spać. Teraz życie nabrało tempa. Ale ja to lubię :) Tylko się przyzwyczaić muszę.
Spadam poćwiczyć, bo za chwilę mi się odechce :)