czuję ssssanie....
i walczę :/
starym sposobem wypiłabym teraz kawę, ale to odpada. Pora nie jest najlepsza na podjadanie... pozostaje tylko:
iść spać lub ćwiczyć
wybieram to drugie. Nie ma opcji, żeby w to lato mieć 6 z przodu - KURKA WODNA! Nie tym razem!
Dobrej nocy wszystkim.
miałobyć o odchudzaniu ale...
nie opatrzenie przejrzałam co tu u nas słychać i ręce mi opadły... mimi69 pewnie wie o co mi chodzi :)
ja pinkole jakieś licytacje na wielkość posiadanego majątku... no jeśli ktoś ma taką potrzebę - jego sprawa. Dobrze, że mogę nie których postów po prostu nie czytać i tak chyba będzie najlepiej dla mojej psyche :)
I chciałam również napisać, że obrażanie innych ludzi tylko dlatego, że mają inne zdanie i wyzywanie ich - nie świadczy o takiej osobie najlepiej. Nawet jeśli są tak zwane trolle - schodzenie do ich poziomu to strzelanie sobie w kolano.
No to już dość moralizowania. Więcej takich tematów nie poruszam.
kolejne mądrości ;)
Patrzę na pasek i co widzę? Że jest nieaktualny!! :) :) 63,7 , spadek -0,5 kg JUPI!
Dziś uraczę was sposobami na motywację :) nie wiem jak to u Was wygląda, ale ja jak ćwiczę na wioślarzu (tudzież innym sprzęcie) to ciągle myślę o tym, że już może wystarczy, a dzisiaj tyle się ruszałam, że nie muszę aż tak ciężko ćwiczyć.. 15 min mija a ja już dałabym sobie spokój...
Walczę z tym:
1. staram się uciec gdzieś myślami, np. planując menu na tydzień do przodu czy pracę na następny dzień;
2. przywołuję w wyobraźni moje zdjęcie gdy było mnie mniej o 10kg;
3. robię krótkie przerwy co 100 powtórzeń;
4. powtarzam sobie, że nie osiągnę celu bez POTU i ŁEZ :)
a jak nic nie skutkuje to:
4. włączam kanał typu Viva, MTV i ćwiczę patrząc na te laski wyginające się teledyskach - TO DOPIERO DAJE KOPA :)
PS. byłam wczoraj MEGGGGAAAA głodna, poszłam do KFC... i...WYSZŁAM!!!!!!!
Grzechy główne - 1.
Zainspirowana chilipapryką, postanowiłam podzielić się z Wami moimi sposobami na odchudzanie, które skończyły się katastrofą :/
Grzech na dziś:
1. Zastępowanie posiłków kawą
Na początku było niewinnie, kawa zamiast śniadania - ale przecież ja nigdy nie jadłam śniadań, no i jak tu odmówić sobie kawy o poranku... z czasem, do południa wypijałam 3 kawy, żeby zabić głód i poczuć coś ciepłego w żołądku - zaznaczę, że nic w tym czasie nie jadłam. I tak dojechałam do 6-7 kaw dziennie. W pewnym momencie na zapach kawy lub widok opakowania robiło mi się niedobrze :/ Konsekwencji dla samopoczucia i zdrowia już opisywać nie będę.
Głodna? Tak naprawdę? - JEDZ! ale z głową
Teraz zaczynam dzień od herbaty ziołowej i wypijam 1 kawę ale tylko i wyłącznie jak mam ochotę. Póki co stwierdzam brak potwornych bólów głowy.
Wczorajszy dzień zaliczam do sukcesów, już zniknęło to 0,2 kg nad którym tak rozpaczałam :)
+0,2
jak w tytule, wczorajszy dzień można uznać za sukces, a waga dziś rano wskazuje 64,5 kg (aaaa!!!). Wiem, wiem po głodówkach mój organizm musi sobie odebrać co jego - jestem przygotowana na wzrost wagi (tak mi się wydaje:/).
Ciężko będzie.
zaburzenia odżywiania
Strasznie zaganiana jestem.. robię wszystko i nic :) czy Wy też tak macie?
Dietowo jestem w wielkiej D... zapędziłam się w jakieś chore okresy głodówek na zmianę z obżarstwem... Ciężko mi racjonalnie zaplanować posiłki, bo ciągle wydaje mi się, że jem za dużo. Coś mi się w główce wywróciło :/ Liczenie kalorii też nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem, bo w efekcie patrzę podejrzliwie na każdy kęs. Staram się opanować sytuację, zanim na własne życzenie zafunduję sobie jakiś typ zaburzeń odżywienia. Postanowiłam jeść rozsądnie i wszystko oraz bezwzględnie zacząć ćwiczyć. Przecież z doświadczenia wiem, że ruch i racjonalne jedzonko to klucz do sukcesu :) Leń mnie dopadł, przestałam ćwiczyć i zaczęłam mocno ograniczać posiłki w konsekwencji waga wynosi 64,3 kg, przez napady obżarstwa - kilku dniowe. Masakra!
Długo mnie nie było, więc stopniowo będę poczytywać co tam u was. Mam nadzieję, że wam idzie lepiej :/
koniec wagarów
jestem i będę. Wiosna idzie!
ogłaszam zakończenie separacji
Co było - minęło.
Odczuwam wielkie rozdrażnienie faktem, że moja waga stoi w miejscu, a z drugiej strony ćwiczyć mi się nie chce :/ sama winna sobie jestem :/
Marzę już o rowerze, wiosennych spacerach, rolkach i oczywiście wydeptywaniu szlaków górskich :) Wmawiam sobie, że jak tylko przyjdzie wiosna to waga poleci na łeb na szyję...
A żeby było jasne - aktualny pomiar 63,4 kg (fuck!) Złość wzbiera... to dobrze, za chwile się przeleje i zamieni w mobilizację :)
zniechęcenie
Nie chodzi o odchudzanie! Cel ma być osiągnięty i basta!
Brak mi entuzjazmu w korzystaniu z Vitalii :/ Nawet mi się posta nie chce pisać. Gdzieś się zgubiła pozytywna energia tego portalu... czy ja mam tylko takie skrzywione spojrzenie. Już nie będę przytaczać przykładów. O rany...
podziękowanie - blog - małe sukcesy
Hej Vitalijki :)
dziękuję za wszystkie pochwały moich wyrobów :) jesteście kochane. Jako, że nie mam zamiaru prowadzić tutaj autopromocji mojej twórczości hobbystycznej :) wszystkie zainteresowane zapraszam do obserwowania mojego bloga i komentowania oczywiście :)
www.maestriawilkolek.blogspot.com
i to tyle w tym temacie :)
Chcę się pochwalić, że od kilku dni notuję spadki wagi :) co mnie bardzo cieszy. Dziś ujrzałam 62,4 (wow!) ale odwagi zmienić paska jeszcze nie mam :/ Czeka mnie ciężki tydzień bo Luby będzie w domu, a to oznacza więcej pokus.
Walentynki na karku i muszę upolować prezent, dobrze chociaż, że wiem jaki :) Co kilka miesięcy jestem pytana czy kupię mu kiedyś porsche carrera? No więc kupię! Tyle, że z czekolady (hihi). Już widzę ten dylemat na twarzy: zjeść czy nie zjeść o to jest pytanie?
a tu wspomniane autko:
no i do tego nudzony od miesięcy strip dance :) ale będzie ubaw! Planuję zdobyć 60 na Walentynki.
A Wy jakie macie plany?? :)