Muszę się wam do czego przyznać moje kochane.
Wczoraj zawaliłam dietę i ćwiczenia na całej linii.
Mam ogromne wyrzuty sumienia i na wieczór załamana byłam.
Wczoraj miałam zrobić ćwiczenia INSANITY- przeniosłam z soboty ponieważ w sobotę opiekowałam się moja chrześnicą. Niestety to był błąd, moja psychika była zaprogramowana na wolne w niedzielę i co najśmieszniejsze zaczełam ćwiczyć, przestałam bo zaczęły mi się ćwiczenia zacinać na kompie
. Nigdy to dla mnie problemu nie stanowiło resetowałam i ćwiczyłam dalej, a wczoraj cos mi tylko w głowie mówiło, " a po co będziesz ćwiczyć"....i dałam soboe spokój.
Pierwszy raz od 5 tygodni nie poćwiczyłam zgodnie z planem. Wydaje mi się, że ja już tak mam nie mogę planu pominąć tylko iść za planem bo potem dzieje się jak się dzieje. Jak mam plan to idę z nim zgodnie, gorzej jak coś ominę.
No , ale ćwiczenia to nie jest jakaś wielka tragedia, zawsze można coś dołożyć i poćwiczyć np. dzisiaj. Gorzej, że wczoraj szukałam sukienki na wesele które ma się odbyć 17 września. dosyć, że wszystkie te sukienki które mi się podobały były na mnie za małe to jeszcze z tego wszystkie zaczęłam się objadać. dlatego w ostatnim czasie nie cierpię zakupów. Waga w dniu dzisiejszym pokazała
78 kg, przytyłam 3 kg przez weekend. Od początku śniadanie ok wszystko poprawnie, na II śniadanie wzięłam ze sobą jabłko no i niestety po godzinie 13 się zaczęła. Najpierw od lodów w galerii grycan - 2 gałki sułtańskie i miętowe z czekoladą. Za godzine zjedliśmy obiad w barze w którym nakładasz co chcesz zjeść i tak nałożyłam: 2 rodzaje sałatek (na pewno kcal bo pycha aż palce lizać ) do tego pyzy i kuleczki ziemniaczane( tak te które się smaży w głębokim tłuszczu) , na koniec surimi i schab w sosie pieczarkowym, oczywiście przy kasie Pani zaproponowała zupę więc też wzięliśmy. Nie zjadłam wszystkich sałatek, ale ten smak hmm kuleczek ziemniaczanych ja je uwielbiam. Moje kochane niestety to nie wszystko, mąż zabrał mnie w swoje rodzinne strony specjalnie na lody z jego dzieciństwa- zjadałam dużego włoskiego. Przyjechałam do domu to maż kochany pojechał na zakupy i kupił mi piwo desperados- wypiłam duże piwo desperados przegryzając mieszanką studencka. Kupił też sobie chipsy i tu chwała nie skusiłam się. Nie chcę nawet liczyć ile pochłonęłam kalorii bo się chyba załamię. Wiecie co jest dziwne i już dawno tego nie miałam. Jak jadłam obiad w sumie najedzona byłam już po zupie, ale jadłam dalej bo mi smakowało, bo długo nie będę mogła tego znowu jeść. dziwne, mimo, że nie byłam głodna to i tak jadłam. Miałam coś takiego wcześniej jak byłam załamana w szczególności po kłótniach z teściami ( gdzie po ostatniej kłótni przytyłam 10 w niecały miesiąc ), bo czułam się dobrze jak to zjadłam. Jestem jakaś dziwna. zastanawiam się czy to nie jest zwiazane z tym, że wesele brata męża się zbliża, a ja zaczynam się obawiać jakiś akcji.
Już nawet z mężem o tym rozmawiałam. Mam dziwne przeczucia, że nie będzie wesoło.