Cześć i czołem !
Jak się macie ?!
Mam mnóstwo nauki więc robię wszystko by tego uniknąć, stąd też post :D
Niby ciągle się odchudzam, ale sranie w banie tak naprawdę... BO
Cały tydzień zdrowe jedzonko, siłownia itp. a przychodzi weekend i wszystko co wywalczyłam po prostu tracę.
Tak to nieciekawie wygląda i mega mnie demotywuje .
Dzisiaj weszłam na wagę i na szczęście nie ma z przodu tej ohydnej 9,ale jest niebezpieczne '89,9'' czyli jakby coś dziś poszło nie tak to z 8 z przodu zrobiłaby się z powrotem 9. Do cholery jasnej ! :D
( O właśnie podszedł mój mężczyzna z naleśniczkiem z nutellą i mnie kusi...
Oo.. no jeszcze się obraził, że gardze jego gotowaniem... NO I CO ROBIĆ ?!
nadal mnie namawia...)
W ogóle powiem Wam...zauważyłam, że zmieniło mi się myślenie !:D
Ale to tak ostatnie kilka dni :D A mianowicie bardzo się zastanawiam nad konsekwencjami. Np. wole z czegoś zrezygnować bo wiem, że jeśli czegoś (nieodpowiedniego) nie zjem to kolejnego dnia będzie mniej na wadze.
A przecież po co to zaprzepaszczać ? Ja wiem to wszystko wydaje się oczywiste,
ale wcześniej zawsze się łamałam i mówiłam -
No dobra jeszcze dzisiaj zjem, ale od jutra koniec!
A teraz nie ma tak !
+++++
Wiecie co ? lecę na siłkę bo ten naleśnikowo nutellowy zapach mnie wkurza :D