Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Opiszę to kiedyś, jak będę miał wenę.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26561
Komentarzy: 257
Założony: 10 stycznia 2011
Ostatni wpis: 26 września 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lukaszowaty

mężczyzna, 41 lat, Wrocław

179 cm, 119.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Zejść poniżej stówy (oj, ciężko będzie...)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 stycznia 2011 , Skomentuj

No i minął tydzień na Dunkanie.Co się zmieniło? Zmieniła się waga. Tydzień temu pokazywała zabójcze 127,3kg, teraz pokazuje zabójcze 120,2kg. Zmienił się rozmiar - teraz mam tylko jedne spodnie (i to sprzed pięciu lat) - w "aktualne tydzień temu" nie wchodzę, bo wyglądam w nich jak clown. Zmieniła się dziurka w pasku - w sumie o dwie poprzeczki. Niebawem, pierwszy raz w życiu będę leciał do sklepu żeby kupić... mniejszy pasek... To będzie przygoda.

Minusy? Jak to na Dunkanie zdarzają się zaparcia. Piję wówczas olej parafinowy - po drugiej łyżeczce, coś tam pomaga. Czuję się ciągle głodny (bo mój Dunkan to tak naprawdę Dunkan+MŻ). Jedzie mi z gęby (z głodu), próbuje to zabić pastą do zębów lub ewentualnie gumą do żucia, jak nie mam szczoteczki i pasty pod nosem. Mam zmienne nastroje - raz cieszę się jak dziecko, raz mam ochotę rozpier*lić ten cały grajdołek.

Ale ogółem nie tracę nadziei, wręcz mam coraz większą. Wiem, że teraz efekty będą dużo mniejsze. Zostały mi 3 dni na uderzeniówce, więc w czwartek będę mógł zjeść łakocia (warzywo) - coś się w tej mojej "diecie" zmieni.

Dzisiaj poniedziałek, było poranne ważenie - stan 120,2kg. Kolejne w czwartek. Muszę rozbić te cholerne 120kg i ujrzeć przynajmniej 119kg - wtedy będę szczęśliwy jak małe dziecko!

13 stycznia 2011 , Skomentuj

Podobno na Dunkanie można dużo jeść. Ja to chromolę. Wolę się przemęczyć, jeść mniej, niż żąda ode mnie organizm, czuć lekki głód, pić dużo.

Może dzięki temu wyniki trochę mnie przeraziły. Dlaczego? Po trzech dobach zrzuciłem 4,7kg. Za dużo. Trzeba będzie jednak więcej jeść. Ale to po uderzeniówce, wytrzymam jeszcze chwilę.

Biorę witaminy (z żeńszeniem :)). Może to mnie trzyma "przy życiu". Trochę jestem zmęczony, mocno nabuzowany, wkur*ia mnie wszystko i wszyscy - ale już taka cena szczuplizny.

Kolejny pomiar w poniedziałek - za cztery doby. Po aktualnych rezultatach spodziewam się spadku o około 4kg, chyba, że dalej będę mało jeść, to pewnie z 6kg a to będzie pewnie masakra.

Czy mam jeszcze motywację? Pewnie. Tym bardziej, że mam "wsparcie w firmie". Przynajmniej 5 osób też jest na Dunkanie. Co prawda minimum 2 z nich to prawdziwi weterani diet (kobiety ważące po 60kg, marzące o wadze 58kg - jak ja kur*a chciałbym mieć taaaaki problem!). Tak czy inaczej, fajnie jest być codziennie kopanym przez kogoś w dupę (co dziś jadłeś, co będziesz jadł, może zjemy szkitę kury, tuńczyka czy serek?). Niestety one wcześniej czy później zrzucą te strasznie ciążące im 2kg i ja zostanę sam. Wówczas będzie ciężko.

10 stycznia 2011 , Komentarze (3)

Dziś dziesiąty. Dziś zaczynam. Jest trzecia w nocy. Pracuję (a może raczej "próbuję pracować"). Dziś już się nie położę. Z rana lecę na zakupy. Kupię tuńczyka w sosie własnym - o tak! Będzie cholera uczta jakich mało. Po południu kupię jajka, będę miał co jeść. Wody mam pod dostatkiem, więc kupować nie muszę.

Plan jest taki - albo zrzucę 30 kilogramów do 1 maja, albo ... no właśnie... albo...? Albo nic kurde, bo co zrobię, jak nie zrzucę? Znowu zacznę kolejną dietę, albo pierdyknę tym wszystkim i zrzucę winę na "nieregularny tryb życia", nadmiar stresu, siedzącą pracę, dupa dupa dupa.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.