Dziś dziesiąty. Dziś zaczynam. Jest trzecia w nocy. Pracuję (a może raczej "próbuję pracować"). Dziś już się nie położę. Z rana lecę na zakupy. Kupię tuńczyka w sosie własnym - o tak! Będzie cholera uczta jakich mało. Po południu kupię jajka, będę miał co jeść. Wody mam pod dostatkiem, więc kupować nie muszę.
Plan jest taki - albo zrzucę 30 kilogramów do 1 maja, albo ... no właśnie... albo...? Albo nic kurde, bo co zrobię, jak nie zrzucę? Znowu zacznę kolejną dietę, albo pierdyknę tym wszystkim i zrzucę winę na "nieregularny tryb życia", nadmiar stresu, siedzącą pracę, dupa dupa dupa.
aneczka19811
10 stycznia 2011, 05:19nie jesteś Sam!!!!!!!!!!!!!!
aneczka19811
10 stycznia 2011, 05:18nie poddawaj się nie jesteś sama.......walcz a na pewno ci się uda!!!!
NowaJa.monika
10 stycznia 2011, 05:02Nie poddawaj sie tak latwo ! Dasz rade ! Tutaj w grupie nie da sie nie zrzucic tych cholernych kilogramow !!! POWODZENIA !!!