Już czuję się lepiej. Nie pamiętam kiedy piłam takie ilości wody. No i zielonej herbaty. Czuję się lekko i ,,czysto", cokolwiek miałoby to znaczyć. W ostatnim czasie mój brzuch sprawiał wrażenie jakiegoś śmietnika ... Zastanawiam się, co z tą cytryną, bo wczoraj naszykowałam sobie dzbanek wody z cytryną, a później mój chłopak powiedział mi, że to wcale nie jest takie zdrowe, bo cytryna wiąże glin w organizmie i metale ciężkie. Ja zawsze słyszałam, że działa oczyszczająco i detoksykacyjnie.
Z ciekawości wlazłam na wagę rano (tak, wiem, że to jeden dzień, zamierzam ważyć się co tydzień, ale jakoś tak mnie korciło) i waga pokazała kilogram mniej. To chyba dowód na to jak bardzo był mój organizm ,,zaśmiecony", no i trochę zatrzymanej wody zeszło. Dlatego nie zapisuję tego wyniku, bo nie jest wymierny. Kolejne ważenie i pomiar 17.11. U dietetyka dopiero 26.11, więc pewnie będzie spora różnica :). No, i dziś pójdę ćwiczyć, muszę! Choć pogoda w ogóle do tego nie zachęca ... Hmm, ciekawe kiedy ostatni raz się gimnastykowałam ...? (wstyd się przyznać)
A oto wczorajsza kolacja - risotto szpinakowo-pomidorowe: (przekonuję się do szpinaku!)
Dobre, choć pierwszy raz próbowałam gałki muszkatołowej i kolendry. Przygotowanie proste. Gotujemy ryż i mieszamy z przesmażonymi wcześniej na oliwie warzywami: cebula, czosnek, liście szpinaku i suszone pomidory. Do tego szczypta kolendry, pół łyżeczki gałki, pieprz i sól. Dość pikantne i naprawdę niezłe ;).
Jutro koniec wolnego i ciekawa jestem jak pójdzie z jedzeniem - szykowaniem i znalezieniem na nie czasu w ciągu dnia ...
Dziś na śniadanie próbowałam zrobić dietetyczne naleśniki, ale efekt był taki, że zabrudziłam ze trzy patelnie, wszystko się lepiło i wyszła jedna, wielka papka :(. Jak ktoś ma fajny, gwarantujący sukces przepis, to poproszę!