Day 11
Ojjj leniwie dzisiaj. Nic prawie nie zrobiłam... Czuję się źle marnując tak dzień... W sensie takim, że nic a nic się nie uczyłam, nawet włoskiego, ani angielskiego czy niemieckiego, co uwielbiam robić. Noo może jeszcze mi się uda coś zrobić. :p
Co do jedzenia, to tak:
ś (8.30): omlet z 3 jaj na maśle z 4pl polędwicy, 2 marchewki
IIś (10.00) pomarańcza
?obiad? (14.00): jogurt, szkl płatków kukurydzianych, jabłko
kolacja (16.00): 2 bułki z ziarnami, 2 pl polędwicy
No to tyle. :)
Oczywiście co?! Moja mama zrobiła ciasto! MURZYNKA! Mmmm<3. Ale nie! Takie rzeczy dla szczupłych! :D Trzymamy się dziewczęta! :D
No to papa :)
ps. -2kg przez 11 dni :)
Day 10
No więc tak...
Dzisiaj w lidlu patrzę na te pyszne donaty i sobie myślę 'jak będę już szczupła, to taaaak się ich nawpycham!'. Miejmy nadzieję, że to będzie jak najszybciej. :p
Co do dnia.. Hmm taki średni. Mam na myśli to, co się działo, bo z 'dietą' jest ok, tak myślę.... :p
ś (7.00): bułka z ziarnami, kromka chleba żytniego ze słonecznikiem, 4pl polędwicy, 2 marchewki
IIś (9.40): jabłko
obiad (12.30): miska zupy jarzynowej + bułka z ziarnami
kolacja (17.00) jogurt + szklanka płatków kukurydzianych + jabłko
aktywność: 2h treningu
No to chyba all, paa. ;)
Day 9
Co za dzień... Kiepsko się czuję w sensie psychicznym. Nic mi nie wychodzi dzisiaj. Chcę zrobić zadania z matmy, ale nie mogę się skupić. Chcę pouczyć się włoskiego, nie mogę się skupić. Kurczę, tracę czas, który powinnam poświęcić na pracę, ale no nie mogę jakoś sprostać tym zadaniom. Po prostu taki mam mętlik w głowie jak coś czytam, że bajka. No ale trudno, może prysznic mnie jakoś pobudzi.
W każdym razie dzisiaj z jedzeniem tak... No może być, tak myślę:
ś (7.00): omlet z 2 jaj na maśle z 2pl polędwicy i ketchupem + 2 marchewki
IIś (9.40): kanapka z kromek chleba żytniego, 2pl polędwicy i odrobiną masła
w szkole (11.30): bułka z ziarnami
po szkole (15.30): 3 naleśniki z twarogiem i dżemem
Mam w klasie pewną dziewczynę, która tak się chwali jaką to ona ma dietę, że się odchudza, że wcale nie jest jej ciężko. No normalnie mnie coś bierze, bo gada o tym cały czas. Grrrr czasem mam ochotę jej coś powiedzieć, bo czasem przesadza. Mam na myśli ogólnie, nie tylko ws jej diety. Czasem mogłaby się opanować w tym co mówi, a tym bardziej w tym, co robi.
To tyle, ponarzekałam trochę, a teraz czas na naukę. Nie wiem czy coś mi wejdzie do głowy, ale spróbuję.
Do jutra. :)
Day 8
Meheh słabo dzisiaj. W szkole do 17 siedziałam, to też zjadłam wpół do 18 kolację, dosyć późno. Jeszcze żeby coś normalnego było, ale nie... Kanapek już nie chciałam, bo już 2 zjadłam w szkole, dlatego też mama namówiła mnie na naleśniki z twarogiem. Powinnam obmyśleć jadłospis na jutro, żeby uniknąć takich wpadek jak teraz.
A mój dzisiejszy jadłospis wygląda tak:
ś (7.00): omlet z 2 jaj na maśle z 4 pl. polędwicy i ketchupem + 2 marchewki
IIś (9.40): kanapka z 2 kromek chleba żytniego, 2 pl. polędwicy i odrobiną masła
w szkole (11.30): taka sama kanapka
w szkole (14.30): jabłko
kolacja (17.30): kanapka z bułki z ziarnami i 2 pl. polędwicy, 2 naleśniki z twarogiem podsmażane na maśle
Tak teraz patrzę, że mogłam sobie odpuścić jedną kanapkę w szkole ii może to jedną po lekcjach. :/
Co do aktywności, to 2 lekcje w-fu jak prawie codziennie.
To na tyle, trzymajcie kciuki za jutro!
Powodzenia również Wam. ;)
Day 7
Dzisiaj jakoś trochę więcej, niż przez te ostatnie dni, ale też chyba nie jakoś tragicznie... No bo zjadłam tak:
ś (7.00): 3 naleśniki same :p (praktycznie bez tłuszczu)
IIś (9.40): kanapka z 2 kromek chleba żytniego, polędwicy i odrobinką masła
w szkole (11.30): małe jabłko
po szkole (16.00): pół talerza kopytek z podsmażaną cebulką, trochę sałatki z 2 kromkami chleba żytniego ze słonecznikiem
I to wszystko. Trochę zaszalałam po szkole, ale nie jest chyba najgorzej.
Zauważyłam coś takiego, że jak nie jem coś przez kilka godzin, to i mogę nie jeść jeszcze przez długi czas, a jak coś zjem, to mam taaaaki apetyt... Stąd ta sałatka potem. :P Trochę się pusto w lodówce zrobiło, stąd też te naleśniki rano. Ale byłam na zakupach, więc jutro będzie lepiej. :P Tym bardziej, że jutro do 17 w szkole...
Mhh, lecę odrabiać lekcje. Paaa. ;)
ps. od środy -1.2kg :D
Day 5
Wiecie... Jest okej. Mama zrobiła taki ogromny tort z dwoma kremami, mniam. Oczywiście, że jak go zobaczyłam, to ślinka ciekła, ale jakoś się specjalnie nim nie przejmuje. Cały kilogram czekolady toffi zjadła rodzinka, a co do mnie sytuacja podobna z tortem. :p
Jem jakoś mniej. Nie czuję się wypchana, jak kiedyś. Dobrze chyba, nie?? :D
Troszkę głodna jestem, bo ostatnie co jadłam to jabłko i dwie marchewki po 16, ale jakoś z wodą wytrzymam. W sumie to tak przyjemnie w końcu nie mieć takiego wypchanego brzucha.
No to na tyle, idę się uczyć. Trzymajcie się. :)
Day 3
Trzymam się. I nie jest mi jakoś specjalnie ciężko. Jedyne na co sobie pozwalam, to mleko czekoladowe, ale to chyba nie jest coś złego, jak sądzę.
Od pewnego czasu rodzice dosyć dobitne sugerowali mi, że jestem gruba i że powinnam się opanować. No to jak na tym im zależy, to proszę bardzo. Tylko wolałabym żeby bardziej interesowali się dodatkowymi zajęciami, na które chciałabym uczęszczać, soczewki, które są mi niezbędne do grania, czy aparat ortodontyczny, który również by mi się przydał. Nie, oni martwią się o to, ile ważę. No po prostu nie wierzę. Ale dobra, zrobię to i niech się odczepią. Tylko, żeby chociaż mi w tym pomagali, to nie... Mama wczoraj o 22 zrobiła moje ulubione naleśniki cynamonowe, dzisiaj kupili KILOGRAM mojej ulubionej czekolady - z toffi. Ale ja ich nie potrzebuję. Nie chcę. Nigdy nie usłyszę, że jestem gruba.
Wracam - powtórka z zeszłego roku!
No tak, wracam! Pisząc ostatnie posty nie myślałam tak na serio o powrocie do diety... Przerażała mnie myśl nie jedzenia tego, co chcę. Ale teraz czuję, że jestem gotowa na to. Jestem gotowa, teraz tylko jeszcze potrzebuję wsparcia, bo wiedzę już posiadam. :p Dlatego też chciałam Was znów przywitać. :) No to zaczynamy od jutra - pierwszy dzień postu, więc robimy powtórkę z zeszłego roku - nie jemy słodyczy przez post! :D Jestem jakoś do tego pozytywnie nastawiona, ale nie chcę nic zapeszać. :p
No to tak, ten czas był dla mojej wagi zbyt okrutny... Czas nerwów, chwilowej samotności nie pomagały mi w utrzymaniu wagi w ogóle. Przytyłam, widać, a przede wszystkim czuć. Dziewczęta! Kizukoo powraca! :D
...
Dobra, tłumaczenie się tutaj jest kompletnie bez sensu. Chyba lepiej będzie jak nie będę Wam tutaj narzekać jak to jest mi źle i niedobrze. Muszę sama chcieć i sama się zmotywować. Tak więc znikam na jakiś czas, aby poukładać sprawy, ogarnąć szkołę. Wtedy będę spokojniejsza. Ale co jak co starać się będę. Tylko nie będziecie już czytać tych moich żałosnych wpisów.
Dziękuję Wam za to, że cały czas mnie wspierałyście. Jesteście cudowne i naprawdę miałam szczęście, że na Was trafiłam.
Ale teraz zrobię to po prostu sama. Chcę sama. Sama się muszę ogarnąć.
3
Dzisiaj już bez takich wybryków, ale też nie za dobrze. Strasznie dużo pieczywa, a to z braku czasu. Normalnie rano zrobiłabym sobie rano ten uwielbiany przeze mnie omlet, ale skończyło się na ciepłych kanapkach. Dlaczego? Bo oczywiście za trudno rano było mi wstać rano i już nie było czasu na coś 'lepszego'.
Kierując się Waszymi komentarzami myślę, że gdybym wyrzuciła trochę pieczywa, to byłoby ok. Ale uwielbiam pieczywo prawie tak samo jak słodycze! :p No ale spróbuję trochę ograniczyć...
ś: ciepłe kanapki z kajzerki z serem ketchupem i ziołami + kawa z mlekiem i cukrem
IIś: to samo co na śniadanie, tylko bez kawy
po szkole: serek brzoskwiniowo - morelowy z dwoma kajzerkami, mandarynka
ok 18: serek waniliowy, mandarynka, jabłko
ćwiczenia:
wieczorem rozciąganie, 40 pompek, 60 brzuszków
Wiecie co? Ktoś mi teraz humor zepsuł okropnie, a wiecie co takie nastroje powodują... Pewnie się nie dam, ale pewnie same wiecie jak to jest...
No nic, lecę robić matematykę. Do jutra. ;)