Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pani magister architektury obecnie pracująca w biurze.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15982
Komentarzy: 545
Założony: 4 grudnia 2010
Ostatni wpis: 3 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
GlamPop

kobieta, 30 lat,

163 cm, 75.60 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Zdrowe odżywianie + codzienne treningi!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 marca 2018 , Komentarze (14)

Przeżyłam...
Jestem prze-szczęśliwa, że już mam to za sobą. Do mojej prezentacji jakoś nie miałam wrażenia, żebym była zdenerwowana. Powiedziałam to, co chciałam. Oczywiście nie obyło się bez problemów technicznych i zamiast na prezentacji PPT, prezentowałam na planach. Tragedii z tym nie było o tyle, o ile nie wszystko co miałam w prezentacji było na plakatach. Mimo to wybrnęłam. 
Trochę bałam się krytyki, ponieważ dwa ostatnie dni komisja była bez skrupułów. Już dwie dziewczyny się popłakały, jedna w trakcie prezentacji, druga po. Jedynie tego się bałam. Komisja składała się z 9 osób: 4 profesorów, 2 pracowników akademickich, 2 studentów i protokolant. Przy takiej liczbie osób można się spodziewać wszystkiego zwłaszcza, jeśli w komisji siedzi paru dupków...
Krytyka nie była za ostra. Czepiali się elementów oświetleniowych, wyglądu moich plakatów i generalnie rysunków, że nie są spójne. Moim punktem ciężkości pracy była architektura krajobrazu. Promotorka uczepiła się rodzajów drzew, które wybrałam i w sumie detali które dokładnie przedstawiłam. Krytyka odniosła się nie tyle do samej struktury budynku, co do prezentacji. 
Ale mam już za sobą i to najważniejsze :D 
W nagrodę wjechało dzisiaj Sushi...:3 

Najpierw wjechała zupka kokosowa z kurczakiem :3 

Potem taki oto zestaw z m.in. Maki, Nigiri <3 
Do tego herbata jaśminowa i whisky z cola :D Musiałam sobie dogodzić...

Jutro od 15.00 oceny więc jeszcze trochę w niepewności...Dziękuję Wam wszystkim za trzymanie kciuków <3

20 marca 2018 , Komentarze (12)

Hej laski. Bardzo dawno mnie tu nie było, bo ogień się pod tyłkiem palił. Plany mojego budynku oddałam 12.03 koło 10.00. Tydzień przed tym siedziałam od rana do nocy, trzy dni wcześniej w ogóle nie spałam. Krew i pot, prawie się łzy lały, ale oddałam. W tym samym tygodniu, w piątek oddałam modele i chillowałam przez weekend. Chociaż trochę. W poniedziałek powieszenie plakatów, postawienie modeli, a od dzisiaj się zaczęło.  Profesorowie z rana łagodni a potem leciała krytyka jak z rękawa. Póki co dziwnie spokojna jestem. Może jutro mi się udzieli, jak będę się przygotowywała do swojej prezentacji. 

Trzymajcie kciuki za mnie w czwartek od 10.45 do 11.15.
Aby zdać i skończyć studia. O więcej nie proszę. :D Po obronie mogę zająć się sobą i swoim ciałem, które podczas magisterki doprowadziłam do rozpasania, chociaż muszę się przyznać, że się od ponad tygodnia pilnuję, żeby nie było (swinia) Już teraz trochę ćwiczę i się rozciągam. Dzisiaj wjechał 40 minutowy program treningowy. Lepsze 40 min niż nic, więc jestem zadowolona :) 
Trzymajcie się! W weekend w końcu Was odwiedzę :*

22 stycznia 2018 , Komentarze (14)

Macie takie dni, w których po prostu nic Wam się nie chce i czujecie się totalnie wypompowane. Powieki same opadają, ciało ciąży i najchętniej położyłybyście się i nie wstawały? To właśnie taki dzień. Niby nic takiego nie robiłam, a czuję się padnięta, nie mam siły na nic. Co prawda spędziłam miłe popołudnie z koleżanką na obiedzie, ale zaraz potem pojawiła się kłoda…To, że w Niemczech jest problem z polskim NFZ i kartą EKUZ wiedziałam od zawsze, ale u mnie nigdy nic nie może być bezproblemowe jeśli chodzi o ubezpieczenie. Niestety nie kwalifikuję się na kompletne niemieckie ubezpieczenie, co stanowczo ułatwiłoby sprawę. Jak zwykle człowiek musi się znać na wszystkim i kontrolować, bo inaczej zostanie zrobiony w chuja. Jednym słowem mają w obu przypadkach niezłą kuwetę. Jeśli sama nie wyjaśnię tej sprawy, to będę mogła sobie zapłacić za wykonane usługi nawet do kilkuset Euro. Jakoś ta perspektywa mnie nie bawi, bo po opłaceniu czesnych, mieszkania i okularów które musiałam wyrobić, zostałam na 0. W sumie na okulary dopiero wpłaciłam zaliczkę. Reszta za tydzień…Chciałam od razu wyjaśnić sytuację z tą kasą chorych, ale niestety muszę poczekać do jutra…Takie sytuacje sprawiają, że ręce mi opadają. Osłabia mnie brak profesjonalizmu niektórych instytucji i osób.

W pracy mam trochę zaległości przez moją magisterkę. Ponieważ siedzę do rana nad projektem, nie mam siły wstać rano i siąść do roboty od 8.00, czy 9.00 i pracować osiem godzin. Niestety nie jestem tak zmotywowana. Jutro znowu nie siądę do nadrobienia zaległości, bo od rana muszę zajmować się ubezpieczeniem i wydzwanianiem po różnych instytucjach. Kuweta. Dzisiaj też raczej nie podgonię, ale postaram się chociaż wyrobić trochę godzin. Generalnie słaby poniedziałek. Ćwiczeń zero, diety jako takiej też zero, a i z niejedzeniem słodyczy słabo. To tak na temat narzekania…Zwykle staram się tego nie robić i mimo wszystko być pozytywna, ale dzisiaj jest słaby dzień. Od paru tygodni słaby okres w moim życiu. Miss Sunshine na jakiś czas wzięła urlop. Nadciągnęły czarne chmury…Mam nadzieję, że sytuacja się wyjaśni i niepotrzebnie sobie zaprzątam głowę…

9 stycznia 2018 , Komentarze (17)

Już jakiś czas mnie tutaj nie było. Starałam się wpadać do Was i czytać co tam u Was słychać. U niektórych z Was sporo się zmieniło, dzieje się i u mnie w sumie też się dzieje...
Pracuję nad magisterką aż furczy. Ostatnie 3 dni były najbardziej intensywne. Oprócz pracy 7h + 2h dojazdów, siedziałam nad magisterką do 4/5 nad ranem każdego dnia. Wiem, że organizm potrzebuje odpoczynku, ale niestety w tym wypadku musiałam trochę przycisnąć. Czeka mnie więcej takich nocek do marca, więc wolę się już na to nastawić. Nie wiem kto stwierdził, że studia to najpiękniejszy okres w życiu i że się tam opierdziela...ktoś na pewno nie studiował mojego kierunku. Nie żalę się, dam radę. Nie ja pierwsza i nie ostatnia jak to mówią :) 
W pracy spokojnie, bez nerwów, wyrabiam się z godzinami i z robotą. 
Moja facebookowa strona się rozwija. Co prawda na rzecz magisterki, musiałam trochę wyhamować i siebie i moje modelki i modeli, ale działam. Chciałam Wam podziękować za wsparcie i namówienie mnie do tego zwłaszcza: 106days, fitball, nitram03, aniapa78, 19martini, soleyy, VITALIJKA1986...mogłabym dalej wymieniać :D Dzięki dziewczyny. Super, że jesteście <3 
Gdybym nie dostała od Was kopa w tyłek to bym za milion lat nie zrobiła tej strony. :)

Jeśli którąś z Was interesują moje postępy, to podam linka :) Jak na razie wszystko raczkuje, jest w fazie produkcji, ale po mału do celu. 

 W weekend miałam mieć dwie sesje, niestety jedna została odwołana :(  W niedzielę fotografowałam przygotowania śpiewaczki operowej do występu, jestem zadowolona z efektu. Za to w  tym tygodniu, w niedzielę, czeka mnie już ostatnia sesja przed magisterką, znowu pomalowanego brzuszka ciążowego i to by było na razie tyle...Dość intensywnie...W planach mam również kurs post produkcji. Już zamówiłam 2 kursy online z 90 paro procentową zniżką noworoczną. Wstrzymuję się z ich rozpoczęciem, ponieważ póki co mam magisterkę na tapecie.

Jeszcze jakby mi z dietami i treningami tak dobrze szło jak ze wszystkim innym, to kuurdę...Sukces na całej linii :D Przypuszczam, że przez jakiś czas będę tu tylko wpadać, żeby poczytać, może od czasu do czasu coś skrobnę...:) Trzymajcie się!!! 

31 grudnia 2017 , Komentarze (10)

Hej piękne!

Zbliża się Nowy Rok 2018. Podsumowując rok 2017, raz było z góry, raz pod górę. W 2016 nie robiłam żadnych postanowień noworocznych, więc podsumuję ogólnie co się u mnie działo w tym roku: 
- Odbyłam praktyki w biurze architektonicznym w ramach programu ERASMUS+.
- Skończyłam semestr letni z super ocenami, zdałam wszystkie przedmioty. Łącznie z tymi, które wzięłam sobie dodatkowo.
- Byłam na wycieczce na Ukrainie (w ramach uniwerku - Kijów, Odessa, Lwów). Mogę tylko polecać. 
- Dostałam nową, super płatną pracę w redakcji, gdzie zajmuję się zdjęciami wnętrz. <3
- W sprawach sercowych również raz było lepiej, a raz gorzej, ale pod koniec roku sama byłam pozytywnie zaskoczona. Teraz może być już tylko lepiej. 
- Co prawda nie schudłam i nie ważę 60 kg, ale mam większą świadomość dotyczącą odżywiania i treningów. 
- Zajęłam się swoim hobby i rozwinęłam w fotografii. 
-  W końcu zrobiłam swoją stronę na Facebooku. Co prawda potrzebne mi jest więcej dobrych zdjęć na nią, ponieważ nie wszystkie fotografowane osoby zgodziły się na publikację, ale odważyłam się. Spełniłam jedno ze swoich marzeń i jestem z siebie bardzo dumna!!! (alkohol)
- Jestem na końcówce studiów.

Tak jak w tamtym roku, w tym również nie robię postanowień. Jedyne czego sobie życzę, to zdania magisterki, a co za tym idzie, ukończenia studiów oraz bycie po prostu sobą. Jak to mówią "Let it be...". Dam się zaskoczyć. 2017 rok był rokiem intensywnym, pełnym niespodzianek. Jestem pewna, że 2018 będzie jeszcze lepszy! Wam kochane życzę przede wszystkim zdrowia, bo bez tego Wasze marzenia będą trudniejsze do zrealizowania (np. jeśli chodzi o treningi), szczęścia oraz aby wszystkie Wasze marzenia się spełniły. Aby 2018 był dla Was rokiem pełnym uśmiechów, radosnych chwil, miłości i spełnienia. Tyle ode mnie. Trzymajcie się! Szampańskiej zabawy!!! (balon)(zegar)(impreza)(alkohol)

 

4 grudnia 2017 , Komentarze (5)

Od dzisiaj pali mi się pod tyłkiem. W środę mam prezentacje dotychczasowych wyników mojej magisterki (jakich wyników?!). Muszę się zebrać w sobie, bo nie chce tego spiepr....Do Świąt mam za przeproszeniem urwanie chu...więc muszę zniknąć na jakiś czas, aż się wygrzebię z tego. Trzymam za Was wszystkie kciuki, w wolnej chwili będę czytać co tam u Was i wpierać. Trzymajcie się <3

3 grudnia 2017 , Komentarze (9)

a właściwie jego początek. Przed wczoraj i wczoraj sobie jeszcze odpuściłam. W piątek świętowałam ze znajomymi moje urodziny, niestety tylko wtedy mieli czas i zrobiliśmy sobie wieczór z pizzą. Tak twierdzili, że są głodni, że aż została mi tona pizzy. Męczyłam wczoraj pół dnia, bo szkoda mi było wyrzucać, a i tylko to miałam do jedzenia, bo zapomniałam zakupy zrobić, po czym stwierdziłam, że trudno i wyrzuciłam resztę. Poza tym pozostawało mi ciastek, chipsów, których nie jem, paluszków...Niech leży, najwyżej
jak ktoś będzie robił imprezę, to oddam. 

***

Dzisiaj na śniadanie owsianka z siemieniem lnianym i bananem. Smakowała, jak kaszka dla dzieci z Bobovity. :D Poję się wodą z cytryną i melisą, jem mandarynki. Co do aktywności...Dzisiaj od rana świeciło u mnie słońce i szkoda mi było zmarnować dnia. W końcu ruszyłam tyłek i poszłam na power walk. Wczoraj i dzisiaj weszłam na wagę, chyba już czas baterię wymienić, bo pajacuje. Nigdy nie wiem, która waga jest właściwa. Ta u rodziców, czy moja...Każda pokazuje zawsze coś innego.
 Niestety nie wiem ile km i kalorii spaliłam podczas Power Walka, bo mój Vtracker się wyłączył. Nie wiedziałam, że nie działa w tle i dupa...nie wiem w końcu jaka aktywność. Tak mniej więcej wyliczyłam sobie wyszło coś koło 300 kcal i 3 km. Może któraś z Was ma jakąś fajną aplikację do aktywności?
Zaraz siadam do magisterki. Wczoraj cały dzień spędziłam oglądając seriale, więc dzisiaj muszę już coś zrobić. Motywacjo, gdzie jesteś?! Serio nic mi się nie chce...

28 listopada 2017 , Komentarze (8)

Hej, szybkie podsumowanie weekendu i poniedziałku. Sesja w sobotę była bardzo udana. Nie sądziłam, że łącznie zajmie nam to tylko ok. 2,5 h, więc bez problemu o 16.30 spotkałam się ze znajomymi w restauracji. Spędziliśmy tam ponad 4 h. My to się nigdy nagadać nie możemy. Dostałam od nich kartę podarunkową do Deichmanna, więc mogę sobie sprawić buty na teraz lub ewentualnie już na zimę. 

***
Wczoraj po tygodniu pracy w domu wróciłam do biura. Trochę mi brakowało tego zgiełku. Mieliśmy przemeblowanie w biurze, bo dorzucili nam dział marketingowy. Dostałam super miejsce przy oknie na początku biura, niestety tylko do stycznia, bo będziemy mieć nową "country manager". Nie wiem gdzie ja wtedy będę siedzieć, ale jak dla mnie to mogę i pracować z domu. Tylko wtedy to już się nigdzie nie ruszę.

***

Dzisiaj był bardzo leniwy dzień, miałam mieć sesję zdjęciową i jechać o 9.30, ale z powodu deszczu musiałam ją odwołać. Planowałam sesję na zewnątrz, w ogrodach zamku w kiecce długiej do ziemi. Niestety w błocie by się nie sprawdziła. Muszę chyba przełożyć moją wizję na wiosnę, a teraz porobić sesje domowe lub "normalne" portretowe. Jestem w trakcie szukania modelek, na których mogłabym poćwiczyć Akty lub Budoir. Mam nadzieję, że znajdę parę chętnych dziewczyn. W sumie z facetami, też mogłabym coś podziałać jeśli o portret chodzi. Hmmm muszę popytać. W niedzielę robiłam dla koleżanki zdjęcia do CV. Po zobaczeniu zdjęć, powiedziała, że powinnam założyć stronę na FB i zarabiać na zdjęciach pieniądze. Trochę dało mi to do myślenia. Póki co nie czuję się jednak na to gotowa, chociaż uważam, że robię coraz lepsze zdjęcia. Myślałam o założeniu strony na FB, ale uważałam, że potrzebuję do tego dużo dobrych przykładowych zdjęć, żeby mieć co tam wstawić. Jeszcze wiele muszę się nauczyć jeśli chodzi o sprzęt, portrety itd. Sama nie wiem jak to ugryźć, robić teraz, czy poczekać jeszcze...(mysli)

***
Z okazji Black Friday kupiłam na Amazonie czarne tło i stałe oświetlenie studyjne. Niestety póki co nie mam gdzie tego ustawić, mam za małe mieszkanie...Buuu :< Generalnie nie jestem fanką tego całego BOOOM na Black Friday. Większość sklepów specjalnie podnosi wcześniej ceny, żeby potem "obniżyć" na wcześniejszą, zwłaszcza w Polsce, no ale jednak się skusiłam. W każdym razie od 07.12 będę miała trochę więcej czasu, to może uda mi się zwerbować jeszcze parę modelek. Coraz ciężej jest z terminami, zwłaszcza, że od jutra przez 3 następne tygodnie zaczynam fizjoterapię. W pracy też zaczyna się gorący okres. Jak wcześniej robiłam swoje na spokojnie, tak teraz szefowa wyznaczyła termin końca projektu na 22.12. Ja pier****! Nie wiem czy się wyrobię zwłaszcza, że mam tylko pół etatu, a jeszcze magisterka...X.X 

***
Co do ćwiczeń, to dalej katuje swój tyłek i nogi, jak rąk nie mogę obciążać. Dzisiaj 7 dzień wyzwania na nogi i tyłek :) Jedzeniowo może być, nie robię jakiejś specjalnej diety. Póki co nie mam do tego weny...Ostatnimi czasy nie mam na nic ochotę, chyba jakaś depresja mnie wzięła. Ciągle jestem zmęczona i mam wrażenie, że nic nie robię. Kryzys egzystencjalny...Wszystko jakieś takie bez sensu.

24 listopada 2017 , Komentarze (8)

Jakiś czas temu napisałam ogłoszenie na FB w paru grupach, że szukam modelek lub modeli do portretowych sesji zdjęciowych. Nie mam aż takiego doświadczenia, fotografuję dopiero od roku, więc wszystko na zasadzie moje zdjęcia za pozowanie. Wtedy zgłosiło się do mnie parę chętnych osób. Mam już za sobą dwie sesje, a jeszcze dwie przede mną. W grupie osób zainteresowanych była kobieta, która maluje ciążowe brzuszki. Bardzo ciekawy temat, bo do tej pory się z tym jeszcze nie spotkałam. Dla uwiecznienia swoich „dzieł” i jako pamiątka dla przyszłych mam, szukała fotografa, który uwieczniłby to na zdjęciach, oczywiście bez dodatkowych kosztów za zdjęcia. Pierwsze zapytanie, które od niej dostałam dotyczyło kobiety w bardzo zaawansowanej ciąży przed samym porodem. Niestety nie udało się zgrać terminów i sesja nie wyszła. Kolejna miała się odbyć tydzień temu, ale została przełożona na jutro. Chciałam do tego wypożyczyć specjalnie obiektyw, ale siostra odwiodła mnie od tego pomysłu, ponieważ za wynajem obiektywu musiałabym zapłacić niezłą kasę, a póki co mi się to nie zwróci. W sumie racja, jeśli na razie robię to za darmo. W poniedziałek pracowałam na konferencji dotyczącej edukacji jako tłumaczka i zgadałam się z inną tłumaczką, która normalnie pracuje dla centrum turystyki w moim mieście i która też fotografuje, z tym że od 3 lat. Z nieba mi spadła, bo również fotografuje Nikonem i dzisiaj pożyczyłam od niej duży reflektor i obiektyw, za który początkowo chciałam zapłacić gruby hajs. Hmm jestem z osób, które nie wierzą w przypadki i dzięki temu, że sesja została przełożona na ten weekend, mogłam od niej pożyczyć obiektyw. Przy okazji konferencji, powiedziała mi, że się już znamy. Prawdopodobnie spotkałyśmy się gdzieś podczas innych dorywczych prac tłumaczeniowych, ale dopiero teraz miałyśmy okazję się poznać i porozmawiać. Zdziwiło mnie to, ale jednocześnie zrobiło mi się miło, kiedy zaproponowała, że może mi bez problemu pożyczyć sprzęt. Tak naprawdę poznałyśmy się w poniedziałek. Wierzę w karmę i może to, że ja zazwyczaj jestem bardzo otwarta i życzliwa wraca do mnie w jakiś sposób. Lubię myśleć, że to co dobre, wraca do mnie. Na pewno jest tak też w przypadku złych rzeczy, nie bez powodu mówi się „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”. Jakoś ta karma musi działać. Także jutro startuję od 10.30. Na początek malowanie, a potem sesja. Nie mam pojęcia ile może trwać takie malowanie, ale myślę, że z 2 h to tak spokojni. Potem jeszcze sesja z 1,5 h minimum. Jutro w planach mam również wyjazd do rodziców i spotkanie z parą znajomych na kolację z okazji moich urodzin. Chciałam zarezerwować stolik w knajpie, ale nawet nie wiedziałam na którą godzinę. Ciężko jeszcze mi ocenić ile czasu na co potrzebuję, ale licząc po 2h na malowanie, sesję i podróż to może będę na 18.00 na miejscu.

Dzisiaj doszłam do wniosku, że w ostatnim i w tym semestrze w rozjazdach spędziłam i w dalszym ciągu spędzam min. 80 % mojego czasu i mówię to z ręką na sercu. Zawsze mówiłam sobie, że nie będę osobą dojeżdżającą np. do pracy. No i mam…3 dni w tygodniu spędzam 4 h na dojazdy. Jak to było w „Sekrecie” dostajemy to o czym myślimy, a nawet myśląc, że czegoś nie chcemy i tak to dostaniemy, bo Wszechświat jest głuchy na słowo „NIE” (te z Was które czytały, na pewno wiedzą o czym mówię). Tak więc jestem osobą dojeżdżającą i do tego pracującą w korporacji. Nie muszę chyba dodawać, że w obu przypadkach podziałała siła przyciągania, a słówko „nie” zostało tutaj olane. Muszę powiedzieć, że praca w korpo, nie jest wcale taka zła, chociaż jak widzę ludzi z innych działów, nie chciałabym być na ich miejscu. Lubię swoją pracę, nie jest wymagająca, a podczas magisterki jest mi to bardzo na rękę. A propos magisterki. Wczoraj miałam aż 2 konsultacje projektu i obie wypadły super. Mam zielone światło od obydwu promotorów więc nic, tylko śmigać. Jakoś takie sytuacje dodają motywacji i aż chce się robić. Z motywacją ostatnimi czasy jest u mnie naprawdę słabo. Przez ten mój bark praktycznie nie ćwiczę, jem naprawdę mało, często w ogóle zapominam zjeść, omijam posiłki, bo nawet nie chce mi się gotować. Od poniedziałku wracam do pracy, w tym tygodniu pracowałam z domu, a od środy zaczynam fizjoterapię. Juhuu….Obdzwoniłam prawie wszystkich fizjoterapeutów w mieście. Umówienie jakiegokolwiek terminu graniczyło z cudem. Moja terapia miała się zacząć najpóźniej 29.11 (zalecenie lekarza), a proponowano mi terminy w styczniu. (loser) Do ortopedy też dostałam termin dopiero na 13.12, ale tutaj aż takiej tragedii nie ma. Przez następne 3 tygodnie muszę się wykazać super zdolnościami organizacyjnymi, żeby pogodzić terapie, pracę, fotografię i magisterkę. Choćby się paliło i waliło, muszę ruszyć z magisterką z kopyta, bo 06.12 prezentacja, a już minął 1 z 4 miesięcy. 3 to go. Dołożyć mi do tego wszystkiego treningi i dietę, to się nogami założę. Wiem wiem, zdrowe odżywianie, to styl życia. Póki co staram się wrócić na drogę prawdy. Po raz kolejny…

***
Robię sobie 30 dniowy challenge na nogi i tyłek, skoro nie mogę zbytnio obciążać ramienia. Czy uważacie, że umięśnione nogi u kobiet wyglądają brzydko? U mnie ewidentnie mięśnie ud są dość rozwinięte. Zawsze robiłam dużo przysiadów, wypadów, podnoszenia nóg z obciążeniami, a do tego trenowałam boks i balet, więc moje uda są dość umięśnione. Przez to mam wrażenie, że mam krzywe nogi. Wstawię zdjęcie w następnym wpisie. Wiem, że póki co jest jeszcze na nich tłuszcz, ale pracuję nad tym. Sorrki za tak długi wpis, ale czasem tak mi się zbiera z paru dni kiedy mało lub w ogóle nic nie piszę. Jak to mówią raz, a dobrze. (swiety) A takim humorystycznym akcentem zakończę wpis :D

22 listopada 2017 , Komentarze (20)

Od dzisiaj mam 24 lata...Nie czuję żadnej zmiany w moim życiu, poza tym, że niektóre sprawy się jeszcze bardziej skomplikowały. Czego sobie życzę? Chyba świętego spokoju...Nie, no żartuję, chociaż spokój od czasu do czasu jest dobry. Przede wszystkim zdania magisterki, żeby ten etap życia już się zakończył. Mam dość studiowania. Poza tym na pewno zdrowia i wytrwałości. Chciałam do tych urodzin ważyć około 65 kg. Niestety się nie udało. Było dość blisko, ale niestety wróciło z nawiązką. Mam o co walczyć. Mam jeszcze inne dwa marzenia, ale te zachowam dla siebie. 



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.