desperacja...
desperacja musi być duża bo za tym idzie siła, motywacja i systematyczność. Wczoraj wieczorem dałam czadu - rowerek, ćwiczenia. czułam się super. dziś chodzę po pokoju i tańczę, na rowerku stacjonarnym jadę trzymając synka (to dodatkowe 4-kilogramowe obciążenie a on lubi się kołysać). muszę dać radę. chyba za dużo siedzę w domu - w dzień jest najtrudniej bo mam duży apetyt. co zabija apetyt?
katastrofa!
totalna porażka, wczoraj z sąsiadką ćwiczyłyśmy pełne wigoru a dziś obżeram się na potęgę... najpierw zapas ciastek, potem batonik dla córki a teraz jeszcze gorzka czekolada... mam chyba jakiś psychiczny efekt jo-jo :(( i to jest mój problem - co z tego, że ćwiczę skoro nie umiem opanować głodu na słodycze... w taki sposób nigdy mi się nie uda... Ania weź się w garść!!!!! DLA SIEBIE!!!
dodałam ćwiczenia
dodałam ćwiczenia na bioderka. dziś czas start. nadal trudno zrezygnować ze słodyczy choć unikam ich jak mogę..może i to tego postanowienia dojrzeję z czasem. mam dużą motywację i coraz częściej myślę że mi się uda. mam wrażenie że rowerek poprawił moją kondycję -chociaż to:) ale nie tak łatwo wsiąść na niego codziennie wieczorem kiedy zasypiam na stojąco (jednak nocne karmienie i wstawanie co 3 godziny wychodzi bokiem...)
NAJWAŻNIEJSZE: NIE PODDAM SIĘ DOPÓKI NIE OSIĄGNĘ CELU (bo mam kilka fajnych par spodni w które póki co się nie mieszczę ale to się zmieni!!!)
niby nic...
pomiary zrobione okazuje się że rezygnacja ze słodyczy musi być całkowita a nie częściowa a sam rowerek nie spowoduje że brzuch zniknie... nowy tydzień i nowe postanowienia: nie będę jadła słodyczy w ogóle, a rano dołożę ćwiczenia na bioderka. zobaczymy...
czy będą efekty?
niby nic nie piszę ale cały tydzień pracuję nad sobą: codziennie 0,5h jazdy na rowerku stacjonarnym (niestety przy dwójce dzieci nie da się na świeżym powietrzu...). nie ważyłam się, mam nadzieję, że po tygodniu dostrzegę jakąś różnicę:) acha, no i walczę o powstrzymanie się od słodyczy - jak na razie mąż je karpatkę z pysznym kremem a ja mam dietetyczną drożdżówkę na czarną godzinę...
at the beginning...
zaczynam z nową motywacją i obietnicą bycia systematyczną:) niewiele mogę, bo karmię mojego maluszka, ale małymi kroczkami zamierzam osiągnąć mój cel!!!:)