Nienażarta!
Ależ jestem dziś białkowo nienażarta! Masakra. Wciskam i wciskam... a do tego czytam sobie różne przepisy co by tu zrobić (nawet nie dziś, ale ogólnie). Zamiast uczyć się do WOSu na jutro, to czytam sobie przepisy - norma. Brawo!
Śniadanie: miska twarogu z cynamonem
II śniadanie: serek wiejski 3%
Obiad: pieczone udko z kurczaka
Przekąska: (a właściwie popitka) szklanka jogurtu naturalnego z kawą
Kolacja: owsianka + twaróg z cynamonem + 5 kiełbasek drobiowych (ale takich dobrze mięsnych, a nie parówkowy syf :D)
A na jutro na obiadek planuję takie coś, co zwie się Frittata. Jadł to ktoś? Ale muszę zmodyfikować przepis, bo nie mam wszystkich składników. W wersji 'do zmodyfikowania' wygląda to tak:
- 6 jajek
- 1 cebula
- 1 papryka
- 4 łyżki kukurydzy
- 1/2 szklanki startego sera pecorino (ja użyję zwykłej goudy)
- 2 łyżki posiekanej natki
- ząbek czosnku
- przyprawy
Warzywka kroimy (czosnek drobno siekamy). Rozgrzewamy patelnię (z odrobiną oliwy), podsmażamy cebulę i czosnek. Potem dodajemy resztę warzyw - smażymy przez ok. 10 min. W tym czasie roztrzepujemy jajka z przyprawami, dodajemy starty ser i wlewamy do warzyw. Gdy już spód będzie ścięty (czyli po ok. 5 minutach), odwracamy omleta na drugą stronę i podsmażamy jeszcze z 2 minuty.
Jestem RUDAAA! :D
Chcę się tylko pochwalić swoim nowym kolorkiem. Poprzedni był tak beznadziejny, że nie mogłam patrzeć na swoje włosy. Dziś je rozjaśniłam i wyszła mi wyblakła marchewa, więc łatwo mi było je zafarbować (miałam już wcześniej kupione: rudą szamponetkę i rudą farbę). No i jestem po sesji z szamponetką - kolor trochę nierówny, ale lepszy niż po samym rozjaśniaczu (odrosty wyszły mi żółte), hahaha. Dopiero po feriach nakładam farbę, żeby nie atakować włosów od razu po rozjaśniaczu :)
NESVITA JEST OHYDNA !!!
Tak jak w tytule. Ale zanim do tego przejdę, to opiszę jak do tego doszłam :D
Otóż proszę państwa, rano mama mnie zapytała, czy po szkole nie chcę z nią jechać do Galerii Dominikańskiej, bo ona idzie do notariusza obok tegoż przybytku (mama ma biuro nieruchomości). Stwierdziłam, że pojadę. Zapytałam przy okazji chłopaka czy nie będzie koło tej godziny wracał z Politechniki. Okazało się, że będzie, więc mieliśmy się spotkać.
Jak przyjechałyśmy z mamą do Galerii, poszłyśmy do supermarketu, by kupić co nie co (i kupiłam jedną nieszczęsną NesVitę na spróbowanie), potem poszłyśmy coś zjeść - padło na Tostorię, gdzie wszamałyśmy po zapiekance. W sumie nie chciałam w tym tygodniu robić sobie dukanowej uczty (ale szczęśliwie się złożyło, że jeśli takowe robię, to akurat w piątki), ale skoro już zgrzeszyłam, to w moim przekonaniu trzeba się czymś dopchać ;P Także po kilku minutach spotkałam się z moim chłopakiem i korzystając z okazji, że już wyszliśmy gdzieś razem (zazwyczaj w zimie nie opuszczamy murów mojego domu), to postanowiliśmy pójść na lody. Strasznie to słodkie, ale pycha :D
No i w domu postanowiłam zrobić sobie ten owsiankowy wynalazek... Spróbowałam i stwierdziłam, że beznadziejne i nie wiem jak można to w ogóle jeść. Bóg (czy jakaś tam inna siła) chyba chciała mnie uchronić od tego papu i prawie cała zawartość miski wylała mi się na łóżko. Także teraz materac pięknie pachnie mi porzeczkami ;] A ja to, co zostało, wylałam i zrobiłam sobie porządną swojską owsiankę :D
Także moje dzisiejsze menu z pełnowartościowym obiadkiem ;] wyglądało tak:
Śniadanie: 2 kromki ciemnego chleba z miodem (350kcal)
II śniadanie: serek wiejski + 3 mandarynki (ok. 200kcal)
Obiad: zapiekanka z warzywami + lody (yyy... powiedzmy, że z 1000kcal)
Kolacja: owsianka + twaróg z cynamonem (ok. 300kcal)
// Mam tendencję do zawyżania kcal, a tu wychodzi 1850kcal, czyli nie jest źle - na co dzień jem ok. 1600 ;)
Podsumowanie weekendu.
Ah, nie chodziłam do szkoły przez 1,5 tygodnia, bo mnie choróbsko złapało, także ciężko mi się pogodzić z tym, że jutro poniedziałek, a ja mam tyle rzeczy do nadrobienia :( Wczoraj poszalałam z żarełkiem, więc dziś miałam na liczniku 0,5kg więcej. Standardowo.
Dorwałam wczoraj w Atlanticu stanik 65D za niecałe 35zł. Ufff, a już myślałam, że nie dorwę takiego rozmiaru w normalnym sklepie :D Kupiłam sobie też sweterek w Bershce (za niecałe 50zł, przeceniony z 189zł - kto by tyle dał za sweter?! :O).
Mój pies zwichnął sobie łapkę, bo skakała przez wał w lesie i jej się źle tąpnęło (tak to jest jak się ma psa z nadwagą) :( Ale nie jest źle, dzielna bestia, chodzi w miarę normalnie.
Jutro ostatni dzień stycznia, także mam na luty trochę planów: Nie przytyć :D ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć! Nie jesc słodyczy, spędzić milo Walentynki z moim chudzielcem, zacząć się w końcu porządnie uczyć do matury z biologii przez ferie... No i pewnie coś wyjdzie w praniu :D
Uczta śniadaniowa.
Nie robię sobie tych uczt dukanowych w III fazie zbyt często. Najczęściej zjadam coś słodkiego i po prostu liczę to jako ucztę. Ale w lutym nie zamierzam kupować nic słodkiego ani nie robić ciast, więc dzisiaj sobie taką ucztę na śniadanko zrobiłam. Niezdrowa bomba kaloryczna, ale dzięki temu nie mam ochoty na więcej :D
- 1,5 kawałka ciasta ala Rafaello (wczoraj robiłam)
- bułka francuska z jabłkiem
- porcja orzechów w skorupce paprykowej
- miska płatków StrawberryMinies z mlekiem
~ Nie wiem ile to kalorii... mam nadzieję, że nie jakaś masakryczna ilość. Dobrze, że jest rano... spali się w ciągu dnia :D Poza tym na wadze i tak poniżej 53kg, więc zaszaleć można, a co! ;)
Nowe rzeczy w mojej szafie :)
Po schudnięciu, jak to po schudnięciu... ubrania przestają pasować. Większość swoich za dużych ciuszków wystawiłam na Allegro (część już się sprzedała), a za pieniądze ze sprzedaży kupuję sobie nowe. Oczywiście więcej wydaję niż 'zarabiam', ale to chyba oczywiste ;) Oto, co ostatnio dorwałam:
Tuniczkę
Atmosphere za niecałe 40zł.
I zapewne zauważyłyście moje buciki :P Je też kupiłam na Allegro za niecałe 70zł.
Myślałam, że są trochę niższe, a mają - bagatela - 13,5cm. Do biegania po dworze się nie nadają, ale na jakieś okazyjne wyjście - czemu nie :) Poza tym nie chodzi się w nich jakoś tragicznie. Spodziewałam się czegoś gorszego ;)
Kupiłam też farbę do włosów. Rudą :D Na moich obecnych raczej nie wyjdzie, więc mam też rozjaśniacz. Po maturze postaram się wrócić do czegoś ala moje naturalne, żeby na wakacje miały trochę odpoczynku (chociaż szczerze nienawidzę siebie w blondzie).
I ostatnia rzecz. Chociaż niezbyt materialna. Od wczoraj zaczęłam A6W. Zobaczymy, co mi dadzą te ćwiczonka :) Tak wygląda mój brzuch po pierwszym dniu:
Tabela idealnych wymiarów.
Podpatrzyłam sobie u pragneschudnac2 tabelkę idealnych wymiarów i porównałam ją ze swoimi. Idealne to one nie są, ale chyba nie jest źle. Mam 169cm, więc wkomponowałam się między 168 a 170 :)
Nie wiem tylko czemu mam tak mało w ramionach? Gdzie to się mierzy? Ja mierzyłam troszkę wyżej niż są pachy i to dosyć luźno.
JAKIE TE SPODNIE WIELKIE :D :D
W te spodnie to ja jeszcze spokojnie w wakacje wchodziłam. Dziś w nich pływam.
(Na koszulce mam
I <3 STOCKHOLM, gdyby ktoś pytał :P)
Stare zdjęcia
Moje zdjęcia z wakacji 2009 :) Ważyłam wtedy ok. 63kg.
To niby okolice idealnej wagi dla mojego wzrostu. Taaa... akurat! :/
Dukan, faza III
Od początku stycznia jestem na III fazie diety proteinowej. Dietę zaczęłam 1.10.2010 z wagą 61,1kg. I faza trwała u mnie jakieś 5 dni (utrata 1,3kg) a II do końca grudnia. Nie obyło się, że tak powiem, bez komplikacji... Jestem w liceum, w klasie językowej i w październiku mieliśmy obóz językowy, także nie mogłam kontynuować diety w 100%. Waga zatrzymała się na 58,1 i stała tak przez TRZY TYGODNIE!
Masakra... w ciągu tych tygodniu chciałam chyba z 3 razy zrezygnowac z tej diety.. ale ciągle się trzymałam. I opłacało się, bo w końcu waga ruszyła i to ze sporym impetem :D Do końca roku udało mi się zrzucić jakieś 8kg :) W Sylwestra ważyłam dokładnie 52,7. A teraz utrwalam... Niestety jestem słodyczowym łasuchem i zdarza mi się sięgnac po coś słodkiego od czasu do czasu. Jednak potem odpokutowuję dniem głodówki, czy po prostu jem mniej przez następny tydzień. Właściwie tej III fazy nie traktuję jako III fazy diety, tylko sposób żywienia na całe życie, bo wątpię, że ten bardzo się zmieni po diecie ;)
Tak ogólnie chcę prowadzić zdrowszy tryb żywienia...
Jadam płatki owsiane, musli bez cukru (jeżeli macie wybór, to lepiej kupować z miodem, bo on dobrze wpływa na serce), pije soki ze świeżych owoców. Smażę raczej bez oleju (chyba, że koniecznie wymaga tego potrawa). Używam cukru tylko do ciast.