Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4810
Komentarzy: 18
Założony: 10 lipca 2012
Ostatni wpis: 13 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ewe94

kobieta, 30 lat, Poznań

163 cm, 62.00 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 września 2012 , Skomentuj

Przez 4 dni utrzymywałam dietę, tzn. jadłam tą samą ilość kalorii, ale były to owoce, warzywa i białko. Codziennie smarowałam pośladki i nogi balsamem ujędrniającym Eveline. Do tego biegałam codziennie 8-10 km. Jaka byłam szczęśliwa, gdy zobaczyłam, że spodnie, które wcześniej były bardzo obcisłe stały się trochę luźniejsze, naprawdę. Niestety byłam smutna tym, że przez te 4 dni waga mi nic nie spadła, ani trochę. Ale zaczęła się szkoła, sklepik pod nosem i z diety dupa. Jem w szkole drożdżówki, w domu to co na obiad jest, czyli praktycznie wszystko, a najgorsze jest to, że jak staję na wagę i widzę że waga nie spada ale powoli leci w górę to zamiast ograniczyć jedzenie i pójść poćwiczyć- jem więcej. Wiem, że aby schudnąć potrzeba długiego czasu (nie jestem grubasem, ale chudasem też nie- 58-59 kg 163cm), ale brak efektów po 4 dniach wyrzeczeń i ćwiczeń mnie zniechęcił. Dodam, że do tego stosowałam spalacz tłuszczu Thermo Stim.

Jestem grubaśną maciorą i widocznie tak będzie na zawsze, jeśli się za siebie nie wezmę. Pierdolony tłuszcz.

29 sierpnia 2012 , Skomentuj

I nadszedł koniec wakacji. 2 miesiące minęły a moje ciało nadal stoi w miejscu, albo jest i gorzej. Nie mogłam się doczekać kiedy ten czas nadejdzie, miałam jeść z rozsądkiem, dużo ćwiczyć, a co zrobiłam? Wielkie gówno. Pierwszy tydzień był ok- 50 km na rowerze w poniedziałek, szkoda że na tym jednym dniu zaprzestałam, przez jakieś 4-5 dni 1,5 h porannego joggingu. I to tyle. Później pogoda się zjebała i gówno mogłam zrobić, chociaż nieprawda, mogłam zrobić dużo- przecież ćwiczenia nie kończą się na rowerze i bieganiu bo są jeszcze przysiady, brzuszki, chociażby nawet taniec przy szybkiej muzyce, do tego nie jest potrzebna ładna pogoda. No ale co zrobić czasu się nie cofnie, ale można zmienić przyszłość.

Wiem jestem beznadziejna. Jezu jak ja się cieszyłam, jaka zadowolona z siebie byłam rok temu, gdy w wakacje schudłam 6 kg!!! Achh, aż ryczeć mi się chcę jak pomyślę o tym, jak ja to zniszczyłam. Żarcie, żarcie i żarcie, wszystko kręci się wokół tego gówna. A tak naprawdę co mi po nim zostaje? Tłuszcz i łzy. Jak mi się podobało, gdy kilka osób we wrześniu zauważyło że schudłam. Czułam się kurde zajebiście. Mniejszy rozmiar spodni, bardziej dopasowane bluzki. A teraz co? Spodnie i bluzki leżą w szafie i aż proszą się, aby je włożyć. Ale co z tego? Skoro jak je ubiorę, to wyglądam jakbym ubrała rzeczy mojej 10- letniej siostry bo takie obcisłe mi są. Duża dupa, obrastające tłuszczem nogi i biodra i ta zjebana opona pod pępkiem. Ile razy już sobie obiecywałam że to zmienię? No kurwa ile? I co zmieniłam? To, że przed wakacjami ważyłam 56,5 kg a teraz jest 58 kg. Zajebiście.

Od pewnego czasu miewam napady obżarstwa, wczoraj w nocy zjadłam całe opakowanie wafelków śmietankowych- bite 1000 kcal. I co z tego mam? Jeszcze większą opone.

Ale kurde muszę powiedzieć STOP i to właśnie teraz właśnie nadszedł ten moment bo mówię: STOP kurde. Nie mogę już na siebie patrzeć. Wchodzę rano na wagę a tam nadal jest 58 kg. Nie mogę dać za wygraną mojemu żołądkowi, to ja jestem panią mojego ciała i życia i to ja decyduję co będę jeść kiedy i w jakich ilościach. Nie obchodzi mnie moja głupia rodzina, według której jestm "za chuda"  LOL kurwa, ja za chuda, grubaśnie nogi, pełno tłuszczu wszęzie i ja jestem za chuda? Chuj mnie obchodzi ich zdanie, ja mam się sobie podobać a nie im. Oni by tak nawet mówili jakbym ważyła ze 70 kg. Ale nie dam się im dłużej omamiać, wmawiać sobie te bzdury. Oni cały czas widzą mnie jako chudą dziewczynkę, którą byłam gdy byłąm w podstawówce. Niestety to się zmieniło. Pisząc to ryczę, bo żałuję tego co zrobiłam ze swoim ciałem. Dokończę później bo rodzina jest w domu a nie chcę by widzieli że beczę bo od razu milion pytań będzie. Jestem grubasem i tyle. Ale od dzisiaj to się zmieni. Obiecuję to sobie, nie Bogu. Bo na nikogo nie mogę liczyć tylko na siebie. 

 

No to muszę dokończyć to co pisałam żeby mieć motywację.

Nie mogę już znieść tego jedzenia które jest w moim domu. Mama co chwilę kupuje słodycze, piecze ciasta, robi obfite i nie zawsze zdrowe obiady- bo to przecież jest wieś, nie chce marnować kasy na droższy, ale zdrowszy ryż czy makaron bo po co, ona jest gruba, to ja też mogę być nie? co tam, takie jest jej podejście do życia. Nie no trochę przesadziłam bo ona mówi że jestem chuda, ale to ona tak myśli, bo tylko cały czas tu siedzi, nie jedzie za często do większych miast, gdzie są szczupłe dziewczyny. Bo w porównaniu do niej to ja jestem szczupła, ale ona ma 40 lat i jest po 3 ciążach to nie ma się co dziwić. Ale dobra, bo odeszłam od tematu. Zawsze jak chcę sobie zrobić jakąś sałatkę albo zdrowe filety z kurczaka, to się drze na mnie że papraninę w kuchni urządzam, babcia jest taka sama. Dobrały się kurde. Ale one nie rozumieją że ja jestem nieszczęśliwa. Jak jedziemy na jakieś większe zakupy i zamiast słodyczy chcę wziąć do koszyka owoce czy warzywa to już jest wielkie halo ile to kosztuje, bo wszyscy jedzą to co mama ugotuje tylko ja muszę wydziwiać. Mam tego dość!!!

Zawsze sobie mówiłam że nie będę się odchudzać dopóki będę mogła kupić na siebie ciuchy w normalnym sklepie, tak tylko że tam są rozmiary nawet na moją mamę, która ma rozmiar 46 a ja mam 36-38 zależy od marki.  Ale jak tak dalej będę sobie mówić to nigdy nie zrobię porządku ze sobą. Więc teraz mówię: KONIEC Z TYM OSZUKIWANIEM SAMEJ SIEBIE!!!

Dzisiaj z rana zjadłam byłkę ciemną z kiełbasą i pomidorem i loda rożka- razem jakieś 500 kcal. Potem poszłam pobiegać - spaliłam jakieś 250 kcal. I byłam z siebie dumna. Ale nadszedł obiad i mama zrobiła kotlety de volaile z serem. I tu się zaczęło. Zjadłam na obiad aż 2 i do tego ziemniaki, sos i buraczki (czułam się fatalnie), ale potem było jeszcze gorzej. Położyłam się na chwilę spać, po około godzinie wstałam i przechodząc przez kuchnię zobaczyłam że po obiedzie zostały się jescze kotlety- pięć ich było. Więc wzięłam bułkę i do tego zjadłam jeszcze 3 kotlety, czyli razem z obiadem było ich 5! Masakra wiem. Potem żałowałam ale na szczęście miałąm tyle rozumu i poszłam pobiegać pół godziny i potem na rolki. Trochę spaliłam ale jeszcze dzisiaj pójdę poćwiczyć trochę.

 

I na koniec jeszcze raz mówię sobie: nie obchodzi mnie zdanie mojej mamy, babci czy innych idiotów, którzy sądzą że jestem "za chuda"; oni są po prostu żałośni. Piszę o tym tutaj bo po wylogowaniu nikt z nich tego nie przeczyta, a pisząc pamiętnik w zeszycie i trzymając go w domu, bym była na to narażona. Jutro wstawię zdjęcia swojej sylwetki, bo teraz nie mam nastroju. Napiję się wody i idę na rower albo na rolki, zobaczę jeszcze. Zbliża się 3 września i ostatnia klasa liceum, matura a potem studia jeśli zdam maturę. Nie mogę zniszyć najpiękniejszych lat w życiu obżeraniem się a potem beczeniem po kątach, bo to nic nie da. Muszę się za siebie wziąć, nie słuchając co gadają inni. Chcę ważyć co najwyżej 52 kg i dokonam tego!

 

A to moja motywacja do ćwiczeń i zdrowego odżywiania się:

 



Myślisz że one żrą co popadnie, ile i kiedy chcą? Na pewno nie. Skoro one potrafią o siebie zadbać to ty też. Sama będziesz tak wyglądała. Już niedługo! Zobaczysz, znowu będziesz szczęśliwa. Nie załamuj się, gdy waga nie spada, najważniejszy jest finish ;) Nie przejmuj się głupim gadaniem matki czy babki, to twoje ciało i to ty masz być zadowolona a nie one!!! Dawaj z siebie wszystko podczas uprawiania sporu, pomyśl o tych zdjęciach, wkrótce twoje będą identyczne.


Dzisiaj przebiegłam w ciągu całego dnia 16 km to jest około 1000 kcal spalonych. Jestem z siebie dumna, szkoda tylko że wcześniej tyle się obżarłam, ale to już przeszłość, więcej tak nie będzie. Mam w dupie te wszystkie święta rodzinne, w które jest na stole pełno tego jebanego kalorycznego żarcia. Domownicy i goście niech sobie to jedzą, chuj z nimi, ja nie muszę tego jeść, jest wiele innych smacznych a zarazem zdrowych rzeczy, które od dziś wypełnią moje posiłki. To na tyle na dziś.


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.