Staram się nie jeść słodyczy i grzecznie chodzę na siłownię. Byłam już 4 razy , sumiennie wykonuję ćwiczenia rozpisane mi przez trenerkę Olę. Ustaliłyśmy, że ćwiczymy głównie górę, tzn barki, ramiona, brzuch; pośladki i uda - przy okazji, bo te partie ciała akurat szybko mi się zmniejszają. W niedzielę poszłyśmy z Agą na cellulit killer, heheh, do dzisiaj czuję rwący ból w udach i dupsku. Jak widzicie staram się, i to bardzo, a ta pieprzona waga wzrosła. Oczywiście tłumaczę to sobie, że mięśnie pracują, trochę spuchły, są zdecydowanie cięższe od tkanki tłuszczowej i stąd ten paradoksalny efekt. Mam nadzieję, że przejściowy.
Zaplanowałam sobie, że do 15 sierpnia 2011 schudnę do 56 kg, czyli średnio 1 kg / tydzień. Przy regularnych ćwiczeniach i wyeliminowaniu słodyczy - myślę, że jest to możliwe.
W dodatku, postanowiłam zapisać się na yogę.