Staram się nie jeść słodyczy i grzecznie chodzę na siłownię. Byłam już 4 razy , sumiennie wykonuję ćwiczenia rozpisane mi przez trenerkę Olę. Ustaliłyśmy, że ćwiczymy głównie górę, tzn barki, ramiona, brzuch; pośladki i uda - przy okazji, bo te partie ciała akurat szybko mi się zmniejszają. W niedzielę poszłyśmy z Agą na cellulit killer, heheh, do dzisiaj czuję rwący ból w udach i dupsku. Jak widzicie staram się, i to bardzo, a ta pieprzona waga wzrosła. Oczywiście tłumaczę to sobie, że mięśnie pracują, trochę spuchły, są zdecydowanie cięższe od tkanki tłuszczowej i stąd ten paradoksalny efekt. Mam nadzieję, że przejściowy.
Zaplanowałam sobie, że do 15 sierpnia 2011 schudnę do 56 kg, czyli średnio 1 kg / tydzień. Przy regularnych ćwiczeniach i wyeliminowaniu słodyczy - myślę, że jest to możliwe.
W dodatku, postanowiłam zapisać się na yogę.
To z czystej chęci relaxu i wyciszenia się. www.ewelinabejgrowicz.pl
voyage1979
24 marca 2011, 08:16pogratulować wytrwałości. Ja jakoś z ćwiczeniami na bakier jestem. Jedyną regularnością cieszy się u mnie basen. Może teraz jak wiosenna pogoda się utrzyma to jakieś dłuższe spacery zaliczę...
savelianka
23 marca 2011, 21:25na pełno,nie zniechęcaj się!!
rumianek79
23 marca 2011, 10:10tych zakwasów :)
tramontane
22 marca 2011, 20:31uważam , że idzie Ci świetnie; jestem pod wrażeniem, że dajesz radę trzymać tak nisko kaloryczną dietę; ja niestety aż tak nie umiem :) buziaki
MartaKras
22 marca 2011, 20:12u mnie tez tak jest że jak zaczynam więcej ćwiczyć to waga przestaje spadac, no powinnaś się cieszyć bo tłuszczyk zamienia się w mięśnie, będziesz ogolnie miala lepszą kondycje i zero zadyszki jak trzeba bedzie gdzies podbiec :) ja narazie nie moge się zmusic do regularnych cwiczen wiec tylko trzymam diete.. niech tylko się zrobi cieplej to wskocze na rowerek. Pozdrowka!