w poniedziałek poszłyśmy z Edzią i Agą na fitness; Edytka jest wysoka i chuda i regularnie się fitnessuje, i oczywiście wytrwale nas nagabuje na ćwiczenia... Aga jest przy sobie, ostatnio ćwiczy z Edzią od 3 miesięcy i zrzuciłą 10 kg; ja jestem na szarym końcu, ale dziewczyny stanowczo się za mnie wzięły, przyjechały po mnie , żebym przypadkiem nie zdezerterowała i ćwiczyłam w poniedziałkowy wieczór godzinę!! teraz idziemy w piątek, bo mi plan mojej pracy nie pozwala szybciej; kupiłam karnet, więc też będzie mi szkoda stracić te 150 zł, bynajmniej tak sobie teraz tłumaczę, hahah; ale myślę, że największym moim motywatorem są dziewczyny, które mnie pilnują :) cieszę się, że w końcu dałam im się namówić i pokierować :) i dam im się pilnować, hehe
to całkiem miłe, gdy wiesz, że twoimi koleżankami nie kieruje zazdrość i złośliwość, tylko szczera życzliwość i chęć pomocy :)
od razu mi z tym lepiej, weselej i chętniej do ćwiczeń :)
idzie wiosna - idę nowa ja, uuhhhhuuuu!!!!
savelianka
16 marca 2011, 23:42też potrzebuję jakieś bratnIej duszy,by pobiegać czy na siłownie, dzięki za miły komentarz,pozdrawiam,i nie rozczaruj przyjaciółek!
applegal76
16 marca 2011, 20:53....cwiczyc z sasiadka. Mysl, ze sie z nia UMOWILAM motywuje mnie bardziej, niz mysl, ze POWINNAM dla siebie samej isc ;) Ale: cel uswieca srodki, nie? ;)
MartaKras
16 marca 2011, 20:40wiosna i dzie to i tez jest energia na skakanie na aerobiku.. ja sobie obiecalam ze jutro ide chocby sie waliło i paliło :)