Z tego artykułu dowiesz się m.in.:

  • Jak skutecznie schudnąć?
  • Jak zgubić zbędne kilogramy?
  • Jak wygląda historia odchudzania naszej Czytelniczki?

Moja historia odchudzania - historia prawdziwa

Odkąd pamiętam, miałam problemy z wagą. Zawsze byłam grubsza od innych dzieci. Byłam przez to przezywana w szkole i czułam się odtrącona przez rówieśników. Jak dzieciaki potrafią być szczere do bólu, tego chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba...

Obecnie maluchy tyją, bo większość wolnego czasu spędzają przed komputerem czy konsolą. Ja byłam bardzo aktywnym dzieckiem. Uwielbiałam przebywać na podwórku, nie ważne czy świeciło słońce czy wiało i padał śnieg. Największą karą było dla mnie, kiedy musiałam zostać w domu, i nie mogłam iść pograć w piłkę. Skoro piszę, że mogłam biegać po placu zabaw od rana do nocy, to pewnie zastanawiacie się dlaczego byłam gruba? Przecież jeśli ktoś jest taki aktywny, to nie może mieć więcej ciałka tu czy ówdzie. A właśnie, że może, jeśli nie dba o swoją dietę.

Jak sobie o tym przypomnę to aż mi wstyd opowiadać. Będąc dzieckiem, potrafiłam jeść słodycze przez cały dzień. Nikt mi ich nie ograniczał, nikt mi ich nie zabraniał, za to cały czas słyszałam "Urośniesz, wybiegasz to". Owszem rosłam, ale wszerz i nie byłam już w stanie odmówić sobie słodkich przyjemności. Na prawdę, głównie jadłam słodycze, potem był ser żółty, mięso, jasne pieczywo. Owoce jadłam może 1-2 razy na tydzień. Z warzyw tolerowałam jedynie pomidora i zielonego ogórka, reszta była dla mnie niezjadliwa. Nie miałam świadomości, co jest dla mnie zdrowe, a co nie. Dopiero później, jak już byłam nastolatką w gimnazjum to zaczęłam próbować innych smaków, ale i tak moim ulubionym pozostał słodki.

Studia - najprzyjemniejszy okres w życiu człowieka

Zawsze marzyłam o wyprowadzce z domu tuż po maturze i tak też się stało. Rozpoczęłam studia 500 km od domu, ważąc 75 kg przy 169 cm wzrostu. Moje BMI wskazywało wtedy nadwagę, ale nic z tym nie robiłam, bo twierdziłam, że nie mam czasu. Pracowałam w tygodniu, a weekendami chodziłam na zajęcia. I to wcale nie tak, że jako studentka stołowałam się "na mieście". Ja sama przygotowywałam sobie mało zbilansowane posiłki. Zazwyczaj był to makaron z jakimś sosem z paczki albo inne tego typu pół-gotowe wynalazki. Ogólnie jadłam za dużo, nieregularnie i rzeczy, które były tłuste i wysoko przetworzone. Stresu też trochę było, więc go zajadałam. Czekoladki i słone przekąski były moją słabością. Nie miałam czegoś takiego jak zajęcia wf na studiach. Moja aktywność fizyczna w tym czasie równa była 0. W efekcie, po pierwszym roku studiów, po 10 miesiącach życia na własny rachunek przytyłam 15 kilogramów! To był dla mnie szok, jak ja mogłam siebie doprowadzić do 90 kg?!

Po zakończeniu studiów i powrocie w rodzinne strony postanowiłam, że schudnę. Zapisałam się na siłownie, miałam ułożony trening i chodziłam na nią z wielkim zapałem przez dobrych kilka miesięcy. Udało mi się wtedy zejść do wagi 72 kg. Pewnie udałoby mi się zrzucić jeszcze kilka kilogramów, ale nie miałam wtedy żadnej diety. Niby jadłam zdrowo, ale dzisiaj stwierdzam, że była to raczej głodówka...

Ciąża,  macierzyństwo i... Vitalia

Niedługo po moim sukcesie zaszłam w ciążę. Wiedziałam że przytyję i w sumie to nie wiem teraz dlaczego, ale jadłam dosłownie wszystko i to za pięcioro! Czasami sama sobie się dziwiłam, że potrafię tyle jedzenia strawić. Efekt? W dniu porodu ważyłam 99 kg...Po urodzeniu córeczki Karolinki we wrześniu 2013 r. waga pokazywała 92 kg, a później prawie 95 kg, bo zamiast odżywiać się zdrowo, znowu jadłam za dużo. Mój narzeczony chcąc mi pomóc, kupił mi orbitrek. Niestety ćwiczenia przy notorycznym objadaniu się, na niewiele się zdają, więc postanowiłam przejść na dietę. 

W styczniu 2014 złożyłam postanowienie, że schudnę do 64 kg.  Serwis zaprognozował, że taką wagę mogę osiągnąć już w czerwcu tego samego roku.

Ważąc 91 kg wykupiłam dietę Smacznie Dopasowaną na 6 miesięcy, napisałam o tym w pamiętniku i się zaczęło!

Styczeń

Już pierwszego dnia diety zostałam poddana próbie i poległam - na urodzinach kuzyna zjadłam połowę tego, co znalazłam na stole. Nie poddałam się jednak, następnego dnia zaczęłam od nowa, tłumaczyłam sobie to tak, że w końcu dla chcącego nic trudnego.

Pierwszy miesiąc diety Smacznie Dopasowanej zakończyłam z wynikiem -7 kg i byłam bardzo z siebie zadowolona. Gdyby nie ten serwis to pewnie bym tylko siedziała i jadła, a może czasami w przypływie energii poćwiczyła. Nie żałowałam podjętej decyzji o zainwestowaniu w siebie. Oczywiście, miałam momenty podczas tych 4 tygodni, że mi się nie chciało, bo córcia była marudna, bo byłam zmęczona. Dużym wsparciem okazały się dla mnie jednak Vitalijki oraz pisanie pamiętnika, a czymś, co mnie dodatkowo motywowało, było oglądanie swoich zdjęć, przedstawiających mnie w bieliźnie, zrobionych po ciąży, kiedy to ważyłam o wiele za dużo (do teraz bardzo ich nie lubię). Dzięki diecie odkryłam również, że dotąd piłam za mało wody. Niby nic takiego, ale dostarczając jej za mało, powodowałam zatrzymywanie się jej w organizmie, czego efektem była opuchlizna. Kiedy zaczęłam się stosować do zaleceń dietetyka, pozbyłam się tego problemu.

Luty

Drugiego miesiąca moich zmagań byłam już 11 kg chudsza. W zasadzie to ważyłam wtedy prawie tyle, ile przed ciążą. Nagle się okazało, że mam w szufladzie pełno ciuchów, w które się mieszczę! To było wspaniałe uczucie. Dodatkowo zauważyłam, że lista zakupów do diety ułatwia mi życie, a możliwość wymiany posiłków w diecie to świetna opcja. Samo jedzenie wydawało mi się bardzo smaczne i raczej proste w przygotowaniu. Czy to na pewno była dieta?!

Marzec

8 marca byłam w połowie drogi do wymarzonej sylwetki, ale trochę trudniejsze okazało się dla mnie trzymanie diety. Zdarzały mi się odstępstwa od niej, ale mimo to chudłam. Właśnie wtedy, w mojej małej główce zaczęły się pojawiać myśli, że taki sukces należy uczcić, więc jadłam więcej rzeczy spoza jadłospisu, ale szybko się opamiętywałam. Przypominał mi się wtedy mój cel i to, jak bardzo chcę go osiągnąć. Moje dotychczasowe sukcesy same napędzały mnie do działania. 

Kwiecień

Na początku kwietnia poszłam do dentysty (ostatni raz byłam na wizycie w grudniu) i spotkałam się z koleżanką, której nie widziałam jakieś pół roku. Ta pierwsza, aż musiała usiąść, jak mnie zobaczyła. Nie mogła uwierzyć, że w tak krótkim czasie można się tak zmienić. Koleżanka z kolei chyba przez 5 minut mnie oglądała z każdej strony. Niby waga mi pokazywała, że schudłam, ale w swojej głowie cały czas byłam tą 90 kilogramową dziewczyną. Wierzyłam jednak, że z każdym kolejnym utraconym kilogramem, będzie się to zmieniać. Pomocne okazały się w tym zadania motywujące Vitalii. Wiecie same, odchudzanie to nie tylko proces odmiany ciała, ale i psychiki, która czasami nie nadąża za zmianami zewnętrznymi.

Z okazji Wielkanocy zrobiłam plan: zero słodkiego, śniadanie świąteczne zamiast śniadania i II śniadania z diety, a reszta posiłków już według jadłospisu SD. Niestety nie udało mi się go zrealizować w 100%, ale stwierdziłam, że po zrzuconych 20 kg, coś od życia mi się należy! Skusiłam się też na kawałek ciasta- pierwszy od 4 miesięcy. Niestety dostałam od niego zgagi. Resztę tygodnia jadłam już grzecznie, według tego, co miałam rozpisane w diecie i ćwiczyłam, bo przecież święta się skończyły i trzeba było wrócić na właściwe tory. W efekcie, podczas cotygodniowego ważenia przeżyłam szok. Ujrzałam coś, czego moje oczy nie widziały przez 10 lat - 69,4 kg (po raz ostatni tyle ważyłam w gimnazjum, mając 14 lat). Szoook!

Maj

Piątego miesiąca mojej diety nadszedł ten dzień, którego bałam się od dawna. Moja waga wzrosła! Niby tylko 0,8 kg, ale byłam zła. Zła na siebie, bo znowu miałam problemy, żeby trzymać dietę (ach te wymówki młodej mamy) i mogłam się spodziewać, że w końcu zamiast na minusie, będę na plusie. Z drugiej strony jednak odzyskałam motywację. Przecież tak daleko zaszłam, żaden wzrost wagi nie mógł popsuć moich planów. Zostało mi 7 kg do osiągnięcia celu i wiedziałam, że go osiągnę, choćby nie wiem co! Ba, nawet podniosłam sobie poprzeczkę ustawiając cel na 60 kg. Miałam sobie o otoczeniu coś do udowodnienia.

Czerwiec

Skłamałabym, gdybym napisała, że wszystko szło gładko, nie chciało mi się ćwiczyć ani trzymać diety, ale mimo to starałam się jej przestrzegać. Wiedziałam, że robię to dla siebie, ale na co tu narzekać, jeśli kupiłam sukienkę w rozmiarze 36 zamiast 46?! Byłam chyba na wszystkich dietach, udawało mi się wytrzymać 2,3 dni, ale to dzięki Smacznie Dopasowanej zobaczyłam 61,9 kg na mojej wadze. Latałam z nią (wagą, nie z SD ;) ) po całym domu i ważyłam się w każdym pomieszczeniu! Ale słowo się rzekło, że chcę schudnąć do 60kg, więc przedłużyłam abonament. Jeszcze pod koniec miesiąca byłam na weselu, na którym wszyscy mnie pytali "Jak ci się udało schudnąć?". Pytali, jakbym sobie co najmniej jakąś operację zrobiła ;) A przecież każdy wie, że trzeba ćwiczyć i trzymać dietę, ale od samej wiedzy, co robić, żadne kilogramy same nie spadną.

 

Lipiec

Schudłam równe 30 kg. Pamiętam, jak zakładałam swój pamiętnik to czytałam wspomnienia jednej z użytkowniczek serwisu-zrzuciła 25 kg. Marzyłam wtedy, że i mnie się uda, że też będę mogła umieścić w pamiętniku zdjęcia, na których widać 2 różne osoby. Marzyłam i zarazem wierzyłam w to, że mi się uda. Możliwe, że wzięło się stąd, że wiedziałam że jestem pod opieką specjalistów (dietetyk, trener i psycholog), że mam racjonalna, zbilansowaną, smaczną dietę i stąd pojawił się taki wewnętrzny spokój :) Miałam swój, przemyślany plan odchudzania.

   

 

Wiecie...Warto się pocić, warto czasem odmówić sobie czegoś do jedzenia, żeby sięgnąć po zdrowszy wariant! Najważniejsze to nie załamywać się drobnymi potknięciami, bo takie zdarzają się najlepszym. Trzeba wtedy wstać i iść dalej wyznaczoną sobie ścieżką.

Dziękuję Vitalii, dziękuję Wam dziewczynki.

Jesteście niezastąpione!!!

 

Patisonek_89


Dokładniejszy opis odchudzania Patrycji, znajduje się w jej pamiętniku

Chcesz poznać bliżej dietę, która pomogła Patrycji?

Dajcie znać w komentarzach jakie są Wasze historie z odchudzaniem? Jakie są Wasze przemiany?