Temat: Nienawidzę swojego ciała (zdjęcie) I na ile wyglądam?

Doradzcie mi, błagam co zrobić z czymś takim? Skóra jest taka sina, galaretowata i ogólnie grubo się czuję :/

I ten brzuch... 

aanemone napisał(a):

odbytnica napisał(a):

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Dalyscie mi do myślenia. Gdy są upały puchne i może stąd ta desperacja by pisać o tym tutaj, ale nie o tym chciałam. Ja wiem, że ten post jest beznadziejny. Borykam się z akceptacją siebie od kilkunastu lat. I zawsze mam takie napady kiedy nie mogę sobie z czymś poradzic. A teraz to ja mam apogeum. Mama chora na raka, synek skończył niedawno 3 latka i mówi tylko mama i przeróżne takie problemy. Czasem nie wiem co z tym wszystkim zrobić więc skupiam się na własnym ciele, bo przecież to tylko cialo. I mogę z nim wszystko zrobić. Tylko, że już nie mam 15stu lat i wszystko idzie w złym kierunku. No ale! Dalyscie mi motywacje. Wiem, że mam ze sobą problem, ale nie pójdę do psychologa, bo nie chcę martwić reszty ani sprawiać problemu.
pamiętaj, że wizyta u terapeuty, to nie jest coś samolubnego ani robienie komuś problemu. Jeśli się zaakceptujesz, poznasz siebie i nauczysz się rozprawiać z problemami w głowie, możesz być szczęśliwsza, spokojniejsza i  lepiej radzić sobie właśnie z tymi problemami innymi. To wpływa też na innych właśnie bardzo pozytywnie. Moja mama była typem umęczonej osoby, nie mającej czasu dla siebie - pamietam, że jako dziecko czułam ile ma na głowie i robiłam wszystko, żeby ukryć swoje problemy, żeby jej nie dokładać. To jakiś przykład może dziwny, ale chciałam powiedzieć, że zainwestowanie w siebie w formie terapii to jest coś, co robisz nie tylko dla siebie i warto o tym myśleć nawet przy takim problemem pozornie małego kalibru. Sama byłam kiedyś bardziej nerwowa, nieszczęśliwa od problemów, które były w mojej głowie i to bardzo przekładało się na relacje z najbliższymi. Po dłuższym czasie pracy z terapeutą widzę, że jestem lepszym oparciem  dla bliskich, sama bardziej czuję, że można na mnie polegać. Rozmowa z terapeutą to jest coś innego niż z koleżanką - nie boję się wyciągać największych lęków w obawie przed obarczaniem czy martwieniem kogoś bliskiego. Dalej ciągle trzeba nad sobą pracować i nie od razu było lepiej, ale naprawdę uważam, że warto było zacząć. A jeden problem się kończy, to drugi zaczyna.Bardzo trudno doradzać tak na forum nie znając Twojej sytuacji, z tego co piszesz musi Ci być naprawdę ciężko i to się przekłada na postrzeganie siebie. Nawet w obliczu tego wszystkiego spróbuj zadbać o siebie i od środka i na zewnątrz, a pozytywne efekty odczujesz nie tylko Ty. 

Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się tutaj takich słów. Bardzo mnie to podniosło na duchu. U mnie to jest tak, że wszyscy w rodzinie myślą jaka to ja jestem silna, że mam w głowie poukładane. A jak mama chce się z czegoś zwierzyć to idzie z tym do mnie. No i jak ja wtedy mam pokazać jej tę słabość...? O moim obecnym stanie wie tylko mój narzeczony, ale też nie chcę go zadręczać, bo ma też przesrane w pracy. Ale nie wytyka mi tego marudzenia (dopiero teraz do mnie dotarło jaki jest cierpliwy). 

A co do terapeutów to mam bardzo złe doświadczenie, i to nie jedno. Kiedyś udało mi się wyjść z podobnej sytuacji tylko dzięki samej sobie. Także jestem dobrej myśli. Oczywiście nie przekreślam opcji psychoterapii.

Jeszcze raz dzięki za takie mądre słowa.

Angel82 napisał(a):

Moj synek skonczyl 3latka w sierpniu i tez ciezko z mowa...rozumiem Cie naprawde! Na poczatku byl szal ..logopeda cwiczenia itp itd ...ale teraz wyluzowalam i przyjmuje to co jest. Wspieram i wiem ze mowa przyjdzie gdy bedzie gotowy. 

My też chodzimy do logopedy i jest tak, że raz zrobimy krok do przodu, a za jakiś czas dwa do tyłu. Wiem, że dzieci się nie porównuje, ale siostra mojego narzeczonego urodziła syna praktycznie w tym samym czasie co ja i mówi już zdaniami. Gdybym go tak często nie spotykała to pewnie tak bardzo by mnie to nie bolało. I to nie jest zawiść, chora zazdrość czy coś. Ja tego dzieciaka strasznie lubię i uwielbiam go słuchać :) po prostu nie mogę się doczekać kiedy mój Janek będzie się ze mną kłócić ;)

Byliście przy okazji u laryngologa? Wykluczył problemy z aparatem mowy?

annamarta napisał(a):

Byliście przy okazji u laryngologa? Wykluczył problemy z aparatem mowy?

Tak, byliśmy. Twierdzi, że wszystko w porządku. Przed nami jeszcze wizyta u neurologa...

Też to przeżywaliśmy - to latanie po lekarzach w sensie. U córki podejrzewano wrodzoną cytomegalię, wodogłowie nawet (źle jej zmierzyli główkę po porodzie i wyszło że za szybko rośnie). Coś mi mówi że wszystko będzie dobrze- synek zacznie mówić jak poczuje się na to gotowy, to że nie mieści się obecnie w "widełkach" mowy znaczy tyle że się nie mieści... Po prostu dzieci nie wiedzą, że powinny mieścić się w normach, spoko że lekarze sygnalizują, ale w 95 % przypadków na szczęście kończy się "tylko" na nerwach rodziców...

Trzymaj się odbytnica, zawsze te twoje tematy na Vitalii były takie no mocno przygnębiające. Wydawałaś się mieć bardzo toksyczne podejście do kwestii wyglądu/dbania o siebie itd. To fajnie, że ten wątek zszedł na tory, które może pomogą ci trochę sobie w głowie poukładać. Jesteś młodą, ładną kobietą, kiedy kochać samą siebie, jak nie teraz.

Hm.. Nie widzę żadnego problemu z ciałem, prędzej z duchem. Jak chcesz sobie poprawić humor, popatrz na moją fotkę - kobieta zaniedbana po 2 ciążach z rozstępami jakby przejechał po mnie czołg ;) ale biorę się za siebie na spokojnie, powoli. Powiem Ci tylko, że nie udawało mi się dopóki nie otrzymałam wsparcia psychicznego od najbliższych. Rozważałam psychologa, ale jednak pomogła mi rodzina i jest lepiej. Pomoc specjalisty nie jest czymś złym. Ważne aby czuć się dobrze z samym sobą. Inaczej nie będziesz szła do przodu. A Twoje dziecko potrzebuje silnej mamy, więc powodzenia!

Pasek wagi

Wychodź na słoneczko - ciało nabierze ładnego kolorytu i nastrój również bardzo zyska. Jeśli masz możliwość opalać się kilkanaście minut 2-3 razy w tygodniu to wykorzystaj pogodę i postaraj odprężyć na kocyku. Tylko nie czyń sobie wyrzutów o te minuty wypoczynku w ciągu dnia - bez dbania o siebie stajesz się coraz słabsza, a przecież potrzebna Ci siła, nawet po to by pomagać innym :)

annamarta napisał(a):

Też to przeżywaliśmy - to latanie po lekarzach w sensie. U córki podejrzewano wrodzoną cytomegalię, wodogłowie nawet (źle jej zmierzyli główkę po porodzie i wyszło że za szybko rośnie). Coś mi mówi że wszystko będzie dobrze- synek zacznie mówić jak poczuje się na to gotowy, to że nie mieści się obecnie w "widełkach" mowy znaczy tyle że się nie mieści... Po prostu dzieci nie wiedzą, że powinny mieścić się w normach, spoko że lekarze sygnalizują, ale w 95 % przypadków na szczęście kończy się "tylko" na nerwach rodziców...

Mam nadzieję, że niedługo to wszystko ruszy. W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest być rodzicem. Tym bardziej, że jak jest cos nie tak z dzieckiem to od razu jest podpinane pod autyzm. I jak tu się nie stresowac.

jurysdykcja napisał(a):

Trzymaj się odbytnica, zawsze te twoje tematy na Vitalii były takie no mocno przygnębiające. Wydawałaś się mieć bardzo toksyczne podejście do kwestii wyglądu/dbania o siebie itd. To fajnie, że ten wątek zszedł na tory, które może pomogą ci trochę sobie w głowie poukładać. Jesteś młodą, ładną kobietą, kiedy kochać samą siebie, jak nie teraz.

Sama się dziwię, że właśnie tutaj coś we mnie pękło i wyrzucilam to z siebie. I naprawdę nie spodziewałam się takiego odzewu. Dzisiaj jest mi trochę lżej i rugam sie za każdą toksyczną myśl :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.