Temat: Pierwsza ciąża po 37 roku życia.

Czy któraś z Was urodziła pierwsze dziecko po 37 roku życia? Co o tym sądzicie? Warto w tym wieku jeszcze rozważać macierzyństwo? Kiedy jest już na to za późno?

Pasek wagi

jurysdykcja napisał(a):

No tak, ale nasz gatunek aż tak się fizjologicznie nie zmienił przez ostatnie 100 lat. Więc to, że teraz się rodzi dzieci 20 lat później, bo kariera, studia itd, na prawdę nie musi oznaczać, że jest to opcja optymalna dla naszego organizmu i tak dalej. 

No właśnie nie zmienił się. Moja babcia rodziła na 37 lat, ja na 36. Mam wrażenie, że nam się wydaje, że dawniej było całkiem inaczej. A dawniej było zupełnie tak samo. Kobieta rodziła dzieci dopóki była naturalnie płodna. Skoro w wieku 37 lat jest płodna, to czemu racjonalizować decyzję o rezygnacji z potomstwa?

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

No tak, ale nasz gatunek aż tak się fizjologicznie nie zmienił przez ostatnie 100 lat. Więc to, że teraz się rodzi dzieci 20 lat później, bo kariera, studia itd, na prawdę nie musi oznaczać, że jest to opcja optymalna dla naszego organizmu i tak dalej. 
No właśnie nie zmienił się. Moja babcia rodziła na 37 lat, ja na 36. Mam wrażenie, że nam się wydaje, że dawniej było całkiem inaczej. A dawniej było zupełnie tak samo. Kobieta rodziła dzieci dopóki była naturalnie płodna. Skoro w wieku 37 lat jest płodna, to czemu racjonalizować decyzję o rezygnacji z potomstwa?

I pierwsze dziecko(to chyba jakiś problem z płodnością w tamtych czasach) to było czy 5te? Bo to robi sporą różnicę. 5 te dziecko będzie de facto wychowywane przez rodzeństwo, a nie rodziców, rodzeństwo się nim zajmie w razie jakiegoś dramatu. To był kompletnie inny wzorzec rodziny.

I ja nie namawiam do rezygnacji z czegokolwiek, piszę już 10 raz. Namawiam do zebrania się za dzieci wcześniej, jeśli ma się taką możliwość, bo po co ryzykować odwlekając to w nieskończoność? Moja mama straciła cykl kiedy mój się zaczął. Miała jakieś 42 lata. Wyszłaby jak zabłocki na mydle odkładając ciążę do 40ki.

Cyrica napisał(a):

Sad, oczywiście że kochałaś i kochasz mamę, w sumie te stwierdzenia o wstydzeniu się z poziomu dziecka można potraktowac jako całkiem niewinne. U mnie na podwórku tylko jedna kolezanka miała taka mamę, że wszyscy jej z lekkim westchnieniem mówili, ze ma fajna (w sumie zwykła, ale bardzo otwarta i majaca kupę wdzieku kobieta, żadna wypindrzona), cała reszta miała zwykłe mamy. Moja ciotka, siostra ojca, też zawsze była i do dziś jest taka własnie "równą babka" to tego miała bardzo ciekawą urodę, urodziła córkę w wieku własnie 38 lat i do dziś mają ze sobą fantastyczne relacje bez tej przepaści, którą by mogła czynić róznica wieku. Natomiast naprawdę, nawet na vitce jest mnóstwo młodych kobiet o starych duszach i ja mam wrażenie, ze dzieci bardziej te dusze czują niż faktycznie analizuja ilośc zmarszczek na twarzach matek. 

Dlatego wlasnie pisze, ze wstydzilam sie obiektywnie starej matki choc stara nie byla tylko tak wygladala. Jak 37 latka wyglada na 25 latke to spoko. 

Pod blokiem i to nie tylko ja, zazdroscilysmy matki kolezanki, ktora ja urodzila w wieku 17 lat, czyli wtedy miala z 26 lat (moja 36 a wygladala na 45) mloda, wymalowana, bawila sie z nami, miala poczucie humoru a moja mama bardzo mnie pilnowala, byla czesto zla itd.

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

No tak, ale nasz gatunek aż tak się fizjologicznie nie zmienił przez ostatnie 100 lat. Więc to, że teraz się rodzi dzieci 20 lat później, bo kariera, studia itd, na prawdę nie musi oznaczać, że jest to opcja optymalna dla naszego organizmu i tak dalej. 
No właśnie nie zmienił się. Moja babcia rodziła na 37 lat, ja na 36. Mam wrażenie, że nam się wydaje, że dawniej było całkiem inaczej. A dawniej było zupełnie tak samo. Kobieta rodziła dzieci dopóki była naturalnie płodna. Skoro w wieku 37 lat jest płodna, to czemu racjonalizować decyzję o rezygnacji z potomstwa?

Słowo klucz to "naturalnie płodna", bo jesli ma 37 i stara się do 40 a potem decyduje na in-vitro, to mimo iż ma takie mozliwości i kulturowo wciaż jest młodą kobietą, to raczej naturalnie płodna nie jest. Inna jej rówieśniczka może jednak być. Racjonalizacja dowodzi jednak, ze obie maja równe szanse na dziecko a tym samym róznicy nie ma.

jurysdykcja napisał(a):

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

No tak, ale nasz gatunek aż tak się fizjologicznie nie zmienił przez ostatnie 100 lat. Więc to, że teraz się rodzi dzieci 20 lat później, bo kariera, studia itd, na prawdę nie musi oznaczać, że jest to opcja optymalna dla naszego organizmu i tak dalej. 
No właśnie nie zmienił się. Moja babcia rodziła na 37 lat, ja na 36. Mam wrażenie, że nam się wydaje, że dawniej było całkiem inaczej. A dawniej było zupełnie tak samo. Kobieta rodziła dzieci dopóki była naturalnie płodna. Skoro w wieku 37 lat jest płodna, to czemu racjonalizować decyzję o rezygnacji z potomstwa?
I pierwsze dziecko to było czy 5te? Bo to robi sporą różnicę. 5 te dziecko będzie de facto wychowywane przez rodzeństwo, a nie rodziców, rodzeństwo się nim zajmie w razie jakiegoś dramatu. To był kompletnie inny wzorzec rodziny.

Trzecie. A nawet, gdyby pierwsze, to wojna i głód byłyby przyczyną. Ale w kontekście tego tematu, to nie ma dla mnie znaczenia. W obecnych czasach żadne dziecko nie będzie wychowywane przez niepełnoletnie rodzeństwo, bo sąd na to nie pozwoli. Babcia zresztą żyła 40 lat od momentu ostatniego porodu i, mając 60 lat, wychowywała jeszcze mnie przez 1/6 roku. Dla mnie pytanie brzmi, czy płodna 37 letnia kobieta może decydować się na dziecko. Dla mnie, tak. To nie jest pytanie o to, czy warto odciągać macierzyństwo do 37 roku życia. Według mnie, nie, nie warto. Dla mnie optimum to 28-32 lata. Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, a przede wszystkim dojrzałość emocjonalną dzisiejszego młodego pokolenia. W sumie zatem się zgadzamy, tylko podchodzimy do tematu z innej strony. Uważam, że odciąganie macierzyństwa w nieskończoność przy stabilnej sytuacji i wiedzy o tym, że chce się mieć dziecko, jest bez sensu. Z drugiej strony, rezygnacja z dziecka, bo wiek, też jest dla mnie bez sensu.

Cyrica napisał(a):

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

No tak, ale nasz gatunek aż tak się fizjologicznie nie zmienił przez ostatnie 100 lat. Więc to, że teraz się rodzi dzieci 20 lat później, bo kariera, studia itd, na prawdę nie musi oznaczać, że jest to opcja optymalna dla naszego organizmu i tak dalej. 
No właśnie nie zmienił się. Moja babcia rodziła na 37 lat, ja na 36. Mam wrażenie, że nam się wydaje, że dawniej było całkiem inaczej. A dawniej było zupełnie tak samo. Kobieta rodziła dzieci dopóki była naturalnie płodna. Skoro w wieku 37 lat jest płodna, to czemu racjonalizować decyzję o rezygnacji z potomstwa?
Słowo klucz to "naturalnie płodna", bo jesli ma 37 i stara się do 40 a potem decyduje na in-vitro, to mimo iż ma takie mozliwości i kulturowo wciaż jest młodą kobietą, to raczej naturalnie płodna nie jest. Inna jej rówieśniczka może jednak być. Racjonalizacja dowodzi jednak, ze obie maja równe szanse na dziecko a tym samym róznicy nie ma.

Dla mnie też fraz "naturalnie płodna" jest kluczowa. Nie krytykuję nikogo, kto decyduje się na in vitro po czterdziestce, ale sama nie podjęłabym takiej decyzji.

Innymi słowy tak na prawdę mamy bardzo zbliżone zapatrywania, tylko używamy innych argumentów i inaczej rozkładamy akcenty.

Ja np. rozważyłabym invitro mając problemy z prokreacją, ba - zaszłabym też w ciążę po 40, jakby mnie tak życie zmusiło, choć uważam, że to na prawdę nie jest najlepszy wiek na pierwsze dziecko.

jurysdykcja napisał(a):

Innymi słowy tak na prawdę mamy bardzo zbliżone zapatrywania, tylko używamy innych argumentów i inaczej rozkładamy akcenty. Ja np. rozważyłabym invitro mając problemy z prokreacją, ba - zaszłabym też w ciążę po 40, jakby mnie tak życie zmusiło, choć uważam, że to na prawdę nie jest najlepszy wiek na pierwsze dziecko.

Właśnie to dopisałam wyżej: W sumie zatem się zgadzamy, tylko podchodzimy do tematu z innej strony. Uważam, że odciąganie macierzyństwa w nieskończoność przy stabilnej sytuacji i wiedzy o tym, że chce się mieć dziecko, jest bez sensu. Z drugiej strony, rezygnacja z dziecka, bo wiek, też jest dla mnie bez sensu.

Zucchini napisał(a):

Sadcat pytam, bo właśnie dwie moje koleżanki obudziły w sobie instynkt macierzyński, jedna ma 37, druga 39 lat (ta druga dodatkowo rozważa samotne macierzyństwo, bo nie ma partnera). Natchnęło mnie to do rozważań i jednak zaniepokoiło, że mnie też może tak nagle trafić jak grom z jasnego nieba. Mam 34 lata, nie stanie się to w najbliższym czasie, więc całkiem możliwe, że poród by wypadł po 37 roku życia, jak u znajomych. Dlatego szukam kobiet, które rodziły pierwsze dziecko w tym lub późniejszym wieku, na co trzeba uważać, jakie badania wykonać, z jakimi problemami się borykały lub aktualnie jakie mają odczucia co do swojego wyboru. Spokojnie dziewczyny, nie podejmę decyzji o ciąży po przeczytaniu komentarzy na vitalii ;) Jednak uważam, że temat jest ważny i warto o nim rozmawiać. A więc która rodziła pierwszy raz po 37 roku życia? Stare pierwiastki, gdzie jesteście?

Urodziłam córkę tuż przed skończeniem 42 lat. Ciąża przebiegała prawidłowo a badania robiłam tylko standardowe, według zaleceń lekarza. Po 6 miesiącach wróciłam do wagi sprzed ciąży, skóra w dobrej kondycji i bez rozstępów. Dziecko urodziłam siłami natury i karmię nadal piersią.  Mała dostała 10 punktów w skali Apgar i jest mądrym, bystrym i przekochanym dzieckiem. 

Moje odczucia? 

Nie powiedziałabym, że mam mniej sił niż 10 lat temu i macierzyństwo jest dla mnie jakimś wielkim brzemieniem. Poza tym, że jestem z dzieckiem 24 godziny na dobę, normalnie prowadzę dom i zajmuję się ogrodem ponad 400 mkw. Wszystko jest kwestią dobrej organizacji. Na plus mogę zaliczyć to, że do ukończenia trzeciego roku życia dziecka zostaję z nią w domu. Obydwoje z mężem uznaliśmy, że to lepsze rozwiązanie niż oddanie Małej na prawie cały dzień do żłobka i widzenie się z nią przez 3-4 godziny dziennie. Nasze rodziny zostały w Polsce i na pomoc naszych mam nie mamy co liczyć (obydwie żyją a moja nadal jest czynna zawodowo). Żeby nie było, że namawiam kogokolwiek do późnego macierzyństwa - nie, nie jestem z siebie i z zaistniałej sytuacji zadowolona. Oczywiście wolałabym, żeby dziecko przyszło na świat z dekadę wcześniej. Zdaję sobie sprawę, że miałam i mam wiele szczęścia w tym jak przebiegała moja ciąża i poród. Ale czasami tak się w życiu układa. Kiedy miałam 20 i 30 parę lat, żaden z moich partnerów nie nadawał się na ojca. Późno spotkałam właściwego człowieka. Wiążąc się z nim wiedziałam, że być może dzieci mieć już nie będziemy. Losy potoczyły się dla mnie łaskawie.

Nie zastanawiam się co będzie dalej. Dbam o zdrowie, nigdy nie paliłam, nie lubię alkoholu ani jakichkolwiek używek. Jestem bardzo aktywna fizycznie. Chodzę na spacery z wózkiem albo noszę córkę w chuście. Staram się zdrowo odżywiać, stąd mam duży ogród warzywny. Uważam, że wszystko jest dla ludzi, byle robić to z głową. Dziwi mnie generalizowanie w niektórych wypowiedziach, ale cóż? Taki urok Vitalii:)

pozne rodzenie jest wbrew naturze... no owszem moze i jest tylko jakby czlowiek zyl caly czas zgodnie z natura i nie probowal zyc jej na przeciw do dzis siedzielibysmy w epoce kamienia lupanego. czlowiek sie rozwinal bo dzialal wbrew naturze. 

czlowiek zyjacy w zgodzie natura nie powinien nawet mieszkac w polnocnych krajach bo naturalnie nie przetrwa mrozu i chlodu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.