- Dołączył: 2010-08-03
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 86
24 marca 2011, 13:15
Dziewczyny, chciałabym abyście opowiedziały swoje przeżycia ze wspólnego porodu z mężem/ partnerem. Jak było? Czy się krępowałyście? Czy ma to jakieś skutki na dalsze życie?
- Dołączył: 2009-04-05
- Miasto: Raj
- Liczba postów: 1325
3 stycznia 2012, 13:53
Karolina, nie wierz w utratę pociągu.
Mój facet chodził przez połóg jak na szpilkach, takie miał ciśnienie , nie mógł się doczekać.
A jak już można było, to końca nie było;-).
Mój sam chciał być przy porodzie i później się chwalił "Ja byłem!" :)
Ale to zależy od faceta wszystko.
- Dołączył: 2012-01-02
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 201
3 stycznia 2012, 13:56
widzialam porod na filmie i nawet najgorszemu wrogowi nie kazalabym patrzec na to ani kobiecie nie zyczylabym tego
obrzydliwe, jak mozna tam partnera zaprowadzac, przeciez straci ochote na cale zycie na kobiety. a stracilam ochote na dzieci min przez to (no i przez rozstepy, krocze, darcie sie i rzeznicy na porodowce)
nawet okresu wolalbym nie miec :D
Edytowany przez aguniek19888 3 stycznia 2012, 13:59
3 stycznia 2012, 14:00
Ja jeszcze nigdy nie byłam w ciąży, ale myślę, że jednak nikogo bym ze sobą nie wzięła na porodówkę- ani mojego chłopaka, ani mamy ani najlepszej przyjaciółki. Wydaje mi się, że to taka chwila, którą ja sama chciałabym przeżyć. Poza tym znam mojego faceta i wiem, że on by to bardziej przeżywał ode mnie i bardzo prawdopodobne, że by zemdlał ;P
Chociaż, nie będę mówiła "hop". Może za jakiś czas mi się odmieni i będę jednak chciała, żeby był przy mnie w tym momencie.
- Dołączył: 2009-04-24
- Miasto: Austria
- Liczba postów: 1554
3 stycznia 2012, 14:02
moj maz byl przy obu porodach, dwa razy przecinal pepowine i te chwile tylko nas zblizyly do siebie:) maz jest dumny, ze wytrwal w tej chwili ja szczesliwa, ze mialam go przy sobie w tej chwili:)))
3 stycznia 2012, 16:05
Mój mąż był przy porodzie. Chodziliśmy razem do szkoły rodzenia i uczyliśmy się oddychania. Kiedy przyszło co do czego to on mi przypominał o prawidłowym oddychaniu, wysłuchiwał mojego słowotoku na początku pierwszej fazy porodu, wyciszał momenty paniki, dopingował, głaskał, podtrzymywał przy różnych pozycjach, prowadził pod prysznic, wycierał ręcznikiem, podawał wodę. Kiedy Jadzia się urodziła przeciął pępowinę, zrobił zdjęcie. Był przeszczęśliwy i podziękował mi,że mógł przy tym być. Powiedział, że teraz już wie co to znaczy zakochać się od pierwszego wejrzenia :)
On więcej pamięta z porodu ode mnie :)
Drugie dziecko też rodzimy razem, nie wyobrażamy sobie, żeby było inaczej :)
- Dołączył: 2006-07-04
- Miasto: Lolin
- Liczba postów: 14781
3 stycznia 2012, 20:31
Jak zwykle gówniana pyskówka na ważny temat. Może lepiej sobie darować dalsze kłótnie i zajrzeć do archiwum, ze 3 takie tematy już były.
- Dołączył: 2006-07-04
- Miasto: Lolin
- Liczba postów: 14781
3 stycznia 2012, 20:33
A to fajne, dopiero patrzę, a ten temat odświeżony z przeszłości.
3 stycznia 2012, 20:38
ja rodziłam sama, a mieliśmy rodzić wspólnie no ale nie udało sie, bo porodówka rodzinna była zajęta, a na ogólną nie chcieli go wspuścic mimo że sama tam leżałam..... poród przeżyłam strasznie, wspomnienia przykre do dnia dzisiejszego, brakowało mi męża bardzo w tamtej chwili.
- Dołączył: 2009-11-15
- Miasto: Odlegle
- Liczba postów: 7325
3 stycznia 2012, 21:03
Wypowiadalam sie, ale jeszcze przed porodem.
Rodzilam w towarzystwie meza. Byl dla mnie obrzymim wsparciem. Trzymal za reke, podawal wode, uspokajal i posredniczyl mniedzy mna a personelem. U nas w szpitalu mezczyzna sadzany jest przy glowie rodzacej, a rodzaca dodatkow ma nogi zasloniete plachta materialu, tak ze nic nie widac (i cale szczescie, ja tez nie lubie takich widokow). Sam maz przyznaje, ze cieszy sie, ze mogl byc przy mnie i nigdy nie zapomni tego momentu, gdy po po raz pierwszy wzial coreczke w swoje ramiona.
AGUNIEK
Ja po ciazy wygladam lepiej niz przed i nie nabawilam sie ani jednego rozstepu. Nacinanie krocza nie dosc, ze mnie nie bolalo, to nawet blizna po nim nie zostala. Krwi bylo tyle co przy nieco obfitszym okresie. Fakt, troche pocierpialam, ale bylo warto. Niemniej mysle, ze z Twoim podejscie zdecydowanie nie powinnas decydowac sie na dziecko.