Temat: Wspólny poród.

Dziewczyny, chciałabym abyście opowiedziały swoje przeżycia ze wspólnego porodu z mężem/ partnerem. Jak było? Czy się krępowałyście? Czy ma to jakieś skutki na dalsze życie? 
Swoja droga jakby maz bardzo nie chcial, to bym siostre poprosila, zeby mi towarzyszyla. Nie chcialabym byc sama na porodowce.
ja mam termin na 5 wrzesnia:) w sumie jeszcze nie rozmawialismy tak ostatecznie na temat porodu rodzinnego, niby maz mowi, ze bedzie ze mna, ale na pewno nie bede go zmuszac, jesli powie, ze nie chce. to musi byc jego swiadoma decyzja, bo nie chcialabym go do niczego zmuszac i nie chcialabym, zeby sie zrazil. zdaje sobie sprawe, ze widoki nie naleza do przyjemnych, poza tym, sama nie wiem jak bede sie zachowywac, w koncu bol uaktywnia rozne oblicze czlowieka;) tak czy siak, na pewno nie chce tam byc sama i jak nie maz, to poprosze kogos bliskiego, mame(?)
.

mój mąż nie był  przy żadnym porodzie nie życzyłam sobie tego. ja bym go tam wyklnęła :) 

koleżanka mąż był przy trzech jej porodach i za każdym razem przecinał pępowinę, dogadująs się super.

Ja rodziłam z mężem. W skrócie;D-
zadzwoniłam w panice do pracy, ok 9:00 wieczorem i powiedziałam, że wody mi odchodzą i jadę z mamą do szpitala- masz przyjechać!!
Akurat poszedł na nockę, ale w tej pracy mógł się zamienić i przyjechał...całą noc byłam podłączona do ktg...on spał na krzesełku a ja nie:(
Rano, nadal nic -ja cisnienie 220/200 zbijane systematycznie, rozwarcie na 1,5cm...w między czasie kroplówka z oksy, antybiotyki...pojechał do domu coś zjeść-i w tym momencie miałam przez 2 h bóle krzyżowe, łzy ciekły mi po policzku...nie miałam siły wstać, byłam sama na łóżku-nic nie jadłam od dnia poprzedniego a była już 14:00...po 16:00 przyjechał mąż bóle przeszły, zaczęły sie parte- i rozwarcie na 3 cm...decyzja -na cc
Czekał za drzwiami, pierwszy nosił na rękach Bartosza-ja byłam już wykończona, nawet nie widziałam twarzy dziecka- tylko stopy...:D takie duże stópki, pomyślałam i film chyba mi się na chwilę urwał...
Nie rodziłam naturalnie, więc pewnie oszczędziłam mu widoku krwi itp. Ale był przy mnie i czułam się bezpiecznie...
poza tym- ja byłam przy nim w szpitalu, kiedy otrzymywał radioterapię...pocieszałam go, mimo iż sama byłam już w ciąży (zagrożonej)  Małżonkowie powinni się wzajemnie wspierać- i partnerzy również;D
Teraz idę rodzić z teściową, ponieważ w tej pracy nikt go nie zastąpi nagle...chyba że wypadnie w dni wolne;]

A ja może jestem staroświecka.... Mój mąż świnia nie jest i pewnie by się zgodził, gdybym zaproponowała poród rodzinny. Ale wydaje mi się, że jak świat światem kobiety rodziły albo same, albo w towarzystwie innych kobiet i nie ma co zmieniać historii kilku tysięcy lat:))))). Nie chciałabym, żeby mój mąż oglądał mnie przy porodzie. Wydaje mi się, że mimo wszystko jest to nienormalne i fanaberia/moda ostatnich kilkunastu lat.Córkę urodziłam sama i myślę, że to był dobry wybór.
Pasek wagi
może jestem starą babą, mam prawo do własnego zdania.
Pasek wagi
To chyba zależy od człowieka, od tego jakim się człowiekiem jest, jakie wyznaje się zasady i wartości. P. jest jak dla mnie idealny, więc w sprawie wspólnego porodu też się dogadujemy. Dla mnie ta kwestia jest tak istotna, że nie zdecydowałabym się na dziecko z kimś kto nie chce być przy jego narodzinach. Jeżeli chodzi o estetykę, to już teraz widzimy się w różnych nieestetycznych sytuacjach, w chorobach, bólach, cierpieniach itp. Nie ruszają nas teksty o tym, że po wspólnym porodzie coś się między partnerami psuje. Jeśli tak jest, to nie najlepiej świadczy o związku. Takie przeżycie może tylko jeszcze bardziej ludzi związać, na moje oko. Słyszałam opinię od tradycjonalnych facetów, że poród to sprawa kobiet, że facet tylko przeszkadza, że nie powinno się oglądać partnerki w takim stanie, że można się z takiego szoku nie otrząsnąć itd. Nigdy bym z takim gościem nie doszła do porozumienia. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego kobieta w tak trudnej chwili, wydając w mękach na świat wspólne dziecko, ma zostać pozostawiona sama sobie, bez wsparcia ukochanego człowieka, z którym przecież ma iść przez najtrudniejsze momenty życia. Jak już się ludzie decydują spędzić ze sobą życie to przecież ufają sobie bezgranicznie, znają się nie tylko od tej estetycznej i przyjemnej strony, przyrzekają sobie wsparcie, bliskość, opiekę.. Nie wiem w którym momencie jest tu miejsce na jakikolwiek dylemat.. Ale oczywiście to sprawa prywatna tylko dwojga zainteresowanych. Jeśli są szczęśliwi z podejmowanymi decyzjami, to ok:)
mój mąż 2 razy był przy mnie na porodówce i polecam, podawał mi wodę, miałam się do kogo przytulić, materac wyciągnął i ogólnie same plusy,chociaż gdy zaczął się moment parcia kazałam mu wyjść. Jeśli masz wątpliwości to jest dobre rozwiązanie, bo jest przy Tobie i pomaga w najtrudniejszych chwilach.Nie czułam potrzeby żeby był ze mną do końca ale jest taka presja otoczenia i jedna z pań na sali była oburzona, że kazałam mu wyjść. Gdybym znowu miała rodzić też bym wybrała tę opcję :)
Pasek wagi
Dziękuje za opinie. Mam nadzieje że pojawią się jeszcze jakieś odpowiedzi kobiet/męzczyzn którzy już to przeszli.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.