Temat: Sex like birth

Filmik rzucił mi się ostatnio w oczy na stronie fundacji "Rodzić po ludzku". Co sądzicie na temat samego filmu jak i "walki" fundacji o porody zgodne z naturą kobiety?

Dużo słyszę głosów, że to wymyślanie i kiedyś kobiety nie wydziwiały, rodziły normalnie i nie robiły koło siebie zamieszania. W końcu ciąża i poród to nie choroba i nie ma się na czym rozwodzić.

Inni są natomiast zdania, że takie uświadamianie o prawach rodzącej i nagłaśnianie sytuacji w szpitalach ma sens i już dawno wiele procedur powinno odejść do lamusa.

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

challenge.accepted napisał(a):

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

Myślę, że same kampanie są potrzebne, bo generalnie im będzie większa świadomość, tym będzie większa możliwość podejmowania pewnych decyzji. Należy tylko mieć świadomość, że za każdą podjętą decyzję się odpowiada. Dopóki lekarz odpowiada za bezpieczeństwo rodzącej i dziecka, dopóty nie będzie jej słuchał, bo i tak zrobi po swojemu. I z tym zawsze trzeba się liczyć.
Ale lekarz bardzo dobrze sobie zdaje sprawę czy coś jest dla rodzącej konieczne czy nie. To tylko dla jego wygody jest traktować je taśmowo, bez głębszego analizowania przebiegu konkretnego przypadku. Chyba nikt nie liczy na to (i nikt w ostatecznym rozrachunku by nie chciał) żeby to kobieta decydowała co w danej chwili ma jej zostać podane czy co ma się z nią stać. Chodzi o bardziej ludzkie podejście, którego generalnie w szpitalach brakuje - nie tylko na porodówkach.Nasłuchałam się takich historii z porodów, że na chwilę obecną nie poddam się temu dobrowolnie, czekam na poprawę sytuacji na porodówkach  i trzymam kciuki za tego typu kampanie.

Czy lekarz zdaje sobie sprawę? Nie wiem. Sądzę, że przeceniasz lekarzy co do możliwości analitycznych każdego przypadku z osobna. Lekarze często są przemęczeni, a człowiek przemęczony podejmuje decyzje odruchowo. Łatwiej jest podjąć bezpieczną decyzję sztampowo niż niesztampowo. Oczywiście jest też tak, że lekarze są często zadufani w sobie i przekonani o własnej nieomylności, ale akurat w kwestii podejmowania sztampowych decyzji jest dużo asekuracji. Nie wiem, czy pracujesz na stanowisku, na którym musisz szybko podejmować decyzje, za które odpowiadasz. Jeśli tak, to pomyśl, jaki procent z nich podejmujesz odruchowo (bezpiecznie), a nad jakim się zastanawiasz. I ile Cię to kosztuje emocjonalnie, jeśli się zastanawiasz.

Mimo wszystko rutynowe podejście do człowieka w kwestiach medycznych nie zawsze jest bezpieczne i odwrotnie. 

Jak słyszę, że lekarz wchodził na salę i rutynowo przebijał wszystkim rodzącym pęcherze płodowe to mi się włos na głowie jeży. Porody taśmowe i na akord to chyba nie jest jedyna opcja pomiędzy.

Martulleczka napisał(a):

Mimo wszystko rutynowe podejście do człowieka w kwestiach medycznych nie zawsze jest bezpieczne i odwrotnie. Jak słyszę, że lekarz wchodził na salę i rutynowo przebijał wszystkim rodzącym pęcherze płodowe to mi się włos na głowie jeży. Porody taśmowe i na akord to chyba nie jest jedyna opcja pomiędzy.

Nie no, z taką rutyną to ja się nie spotkałam. W swoim przeżyciach medycznych nigdy nie miałam wrażenia nadmiernej sztampy i czułam się jako spersonalizowany pacjent aniżeli jedna wielka masa. Spotkałam się z powtarzalnością procedur, ale w skali jednostki. Nie uważam, żeby w polskich szpitalach było tragicznie, chociaż do ideały na pewno sporo brakuje. Ale ideały są po to, żeby do nich dążyć, a nie osiągać.

Pewnie, że idealnie nigdy nie będzie, zawsze ktoś będzie niezadowolony ;)

Tylko gdy szukałam szpitala do rodzenia dla siebie to aż człowieka przechodzi dreszcz na samą myśl, że scenariusz mógłby się powtórzyć w moim przypadku.

Martulleczka napisał(a):

Pewnie, że idealnie nigdy nie będzie, zawsze ktoś będzie niezadowolony . Tylko gdy szukałam szpitala do rodzenia dla siebie to aż człowieka przechodzi dreszcz na samą myśl, że scenariusz mógłby się powtórzyć w moim przypadku.

No widzisz, ja nie szukałam, nie czytałam, nie zastanawiałam się. Wyszłam z założenia, że i tak urodzić muszę. A trafiłam na fajnego i kompetentnego lekarza, świetną anestezjolog i przesympatycznych neonatologów. Mimo że w sumie było mi wszystko jedno. Ja wychodzę z założenia, że krótkoterminowo da się wytrzymać wszystko. 

Dodam, że ten cały zespół był w tak nieatrakcyjnym wnętrzu, że wiele osób nawet nie chciałoby tam wejść. Za łóżko ustawione wysoką poręczą do zejścia dla kobiety po porodzie, chciałoby się dać jakiemuś geniuszowi medal za idiotyzm. Być może był to przejaw niesztampowości jakiegoś genialnego umysłu. Ale było, minęło.

Ja jednak mając opcję wyboru chciałabym z niej skorzystać i chciałabym również żeby uszanowano mnie jako pacjentkę, żebym nie musiała nic "wytrzymywać krótkoterminowo", później kobiety nie chcą już mieć więcej dzieci ze względu na opiekę na porodówce. Zwłaszcza, że poród wydaje mi się ważnym doświadczeniem dla kobiety, więc fajnie jakby szanowano nasze prawa i dawano opcję wyboru tam gdzie to możliwe.

Moja mama np. wspomina swój poród jako koszmar, nawet wstać jej nie pozwolili i całe rodzenie odbywało się na leżąco, pod ktg.

Martulleczka napisał(a):

Ja jednak mając opcję wyboru chciałabym z niej skorzystać i chciałabym również żeby uszanowano mnie jako pacjentkę, żebym nie musiała nic "wytrzymywać krótkoterminowo", później kobiety nie chcą już mieć więcej dzieci ze względu na opiekę na porodówce. Zwłaszcza, że poród wydaje mi się ważnym doświadczeniem dla kobiety, więc fajnie jakby szanowano nasze prawa i dawano opcję wyboru tam gdzie to możliwe.Moja mama np. wspomina swój poród jako koszmar, nawet wstać jej nie pozwolili i całe rodzenie odbywało się na leżąco, pod ktg.

Moje też. Do tego trwało ponad dobę. Ale nie mam traumy ani poczucia koszmaru. Jakkolwiek to zabrzmi, moim największym problemem było to, żeby nie przespać porodu. Pamiętam tylko poczucie ogromnego zmęczenia po dwóch dobach niespania. Jeśli nie chcesz leżeć, to poszukaj miejsca, gdzie tego nie wymagają. Jeśli szpital ma taką procedurę, to nie zgodzą się, żeby było inaczej.

Wiem wiem :). Już sobie mniej więcej ogarnęłam, chciałam poznać Wasze zdanie na temat takich akcji uświadamiających w tym temacie.

Heh, mi zabraniali leżeć czy siedzieć, co zajrzala położna to mnie ganialy ;)

it.girl napisał(a):

Martulleczka napisał(a):

Ta fundacja właśnie walczy o intymność dla pary gdy nie ma komplikacji, o nienacinanie krocza rutynowo i o nie wykonywanie wielu zabiegów z czystej rutyny i chęci przyspieszenia porodu oraz wiele wiele innych.Mimo to spotykam głosy, że ta walka to wydziwianie. drska no ale w niektórych krajach można pić i jeść przy porodzie, to u nich się nie boją o zakrztuszenie?
No w filmiku wyraźnie jest napisane, że nie ma medycznych przesłanek ku takim zakazom. 

Na szkole rodzenia nam mowiono o tym, że jeśli zachodzi konieczność zrobienia znieczulenia ogolnego jest to niebezpieczne, bo ciało jest bezwladne i treść żołądka cofajac się może doprowadzić do zalania płuc. Przed planowanymi zabiegami z takim znieczuleniem też się nie je. Jednocześnie babka poradziła zabrać ze sobą kilka kostek czekolady żeby possac przy braku sił, sama miałam też ze sobą małą butelkę wody i nikt się nie przyczepił poza tym żeby nie kłaść jej na wadze dla noworodków. Nie jestem ekspertem i nie będę dyskutować co wolno, a czego nie wolno i gdzie kto czego się boi.

Tylko ja ogólnie bardzo dobrze trafiłam jeśli chodzi o personel, nawet sprzątaczka, która raz na jakiś czas zagladala sprawdzić czy czasem nie trzeba czegoś po mnie posprzątać pokazywała mi jak na piłce skakać coby sobie ulżyć (babka ze 100kg i 60 lat). Położna zapytała mnie czy chcę być nacieta, o oksytocyne zapyrano, lekarz mimo tego, że był przeciwny znieczuleniu skontaktował się z anestezjologiem za którego nie musiałabym płacić. ..

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.