- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
30 grudnia 2015, 10:33
Filmik rzucił mi się ostatnio w oczy na stronie fundacji "Rodzić po ludzku". Co sądzicie na temat samego filmu jak i "walki" fundacji o porody zgodne z naturą kobiety?
Dużo słyszę głosów, że to wymyślanie i kiedyś kobiety nie wydziwiały, rodziły normalnie i nie robiły koło siebie zamieszania. W końcu ciąża i poród to nie choroba i nie ma się na czym rozwodzić.
Inni są natomiast zdania, że takie uświadamianie o prawach rodzącej i nagłaśnianie sytuacji w szpitalach ma sens i już dawno wiele procedur powinno odejść do lamusa.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
30 grudnia 2015, 16:58
Ta fundacja właśnie walczy o intymność dla pary gdy nie ma komplikacji, o nienacinanie krocza rutynowo i o nie wykonywanie wielu zabiegów z czystej rutyny i chęci przyspieszenia porodu oraz wiele wiele innych.
Mimo to spotykam głosy, że ta walka to wydziwianie.
drska no ale w niektórych krajach można pić i jeść przy porodzie, to u nich się nie boją o zakrztuszenie?
30 grudnia 2015, 17:06
Ta fundacja właśnie walczy o intymność dla pary gdy nie ma komplikacji, o nienacinanie krocza rutynowo i o nie wykonywanie wielu zabiegów z czystej rutyny i chęci przyspieszenia porodu oraz wiele wiele innych.Mimo to spotykam głosy, że ta walka to wydziwianie. drska no ale w niektórych krajach można pić i jeść przy porodzie, to u nich się nie boją o zakrztuszenie?
No w filmiku wyraźnie jest napisane, że nie ma medycznych przesłanek ku takim zakazom.
30 grudnia 2015, 17:22
it.girl tak mówi WHO, ale w szpitalach mówią właśnie, że zakrztuszenie itp. Tak samo jak wspieranie porodów oksytocyną, czy nacinanie krocza. W Danii np. położna musi się tłumaczyć z nacinania krocza i wykonuje się ten zabieg w 6% porodów, a u nas w 70%, czy jakoś tak. Jest szybciej i wygodniej, ale niekoniecznie lepiej.
Wiadomo, że jeżeli jest wskazanie do nacięcia czy podania osky, to nie cofajmy się do średniowiecza i nie narażajmy kobiet na śmierć czy ból w imię chorych idei, ale ta oksytocyna to też nie marchewka, żeby nie miała działania na organizm i czasami nawet mimo niewyrażenia zgody i braku przesłanek i tak się podaję, żeby szybciej porodówkę zwolnić :/.
30 grudnia 2015, 17:33
it.girl tak mówi WHO, ale w szpitalach mówią właśnie, że zakrztuszenie itp. Tak samo jak wspieranie porodów oksytocyną, czy nacinanie krocza. W Danii np. położna musi się tłumaczyć z nacinania krocza i wykonuje się ten zabieg w 6% porodów, a u nas w 70%, czy jakoś tak. Jest szybciej i wygodniej, ale niekoniecznie lepiej.Wiadomo, że jeżeli jest wskazanie do nacięcia czy podania osky, to nie cofajmy się do średniowiecza i nie narażajmy kobiet na śmierć czy ból w imię chorych idei, ale ta oksytocyna to też nie marchewka, żeby nie miała działania na organizm i czasami nawet mimo niewyrażenia zgody i braku przesłanek i tak się podaję, żeby szybciej porodówkę zwolnić :/.
O nacinaniu krocza słyszałam, a oksytocyna czemu jest 'na nie'? (jak Ci się nie chce to nie odpowiadaj, doczytam sobie to w internetach ;]).
Jeśli chodzi o jedzenie, to myślę, że należałoby zachować zdrowy rozsądek i pozwolić kobiecie chociaż napić się wody. Nie wiem jak to wygląda w praktyce, bo na filmiku może być wyolbrzymione, ale jeśli 'nie można i koniec' to trochę słabo ;/
30 grudnia 2015, 17:44
Z tego tylko co czytałam, bo na razie nie rodziłam jeszcze, ale oksytocyna powoduje dużo silniejsze skurcze, często trzeba wtedy podać znieczulenie, następują trudności w parciu i może się trafić, że będzie konieczna cesarka.
Czytałam też, że właśnie wtedy częściej pęka krocze kobietom. Skurcze nie następują w naturalnym rytmie, tylko są chemicznie wywoływane i tj. dużo większy stres dla organizmu matki i dziecka. Dodatkowo często się przebija pęcherz płodowy, żeby przyspieszyć poród, a to z kolei pozbawia dziecko naturalnej ochrony jaką dają wody.
30 grudnia 2015, 17:49
Z tego tylko co czytałam, bo na razie nie rodziłam jeszcze, ale oksytocyna powoduje dużo silniejsze skurcze, często trzeba wtedy podać znieczulenie, następują trudności w parciu i może się trafić, że będzie konieczna cesarka.Czytałam też, że właśnie wtedy częściej pęka krocze kobietom. Skurcze nie następują w naturalnym rytmie, tylko są chemicznie wywoływane i tj. dużo większy stres dla organizmu matki i dziecka. Dodatkowo często się przebija pęcherz płodowy, żeby przyspieszyć poród, a to z kolei pozbawia dziecko naturalnej ochrony jaką dają wody.
Aaa, no właśnie, nie wiedziałam o co cała 'afera', bo przecież się mówi, że oksytocyna to hormon miłości, przywiązania i tak dalej. Czytam teraz o różnicy na temat tej oksytocyny podawanej przy porodzie i tej, którą człowiek sam produkuje; mnie to zupełnie nie dotyczy póki co, ale doedukuję się ;]
30 grudnia 2015, 17:50
Ja bez oksytocyny bym nie urodziła, więc uważam ją za dobry wynalazek. Generalnie to było mi wszystko jedno, co mi podadzą i co natną, byle szybciej zobaczyć dziecko. Także ja tam jestem zadowolona z procedur przyspieszających. I tak rodziłam sporo po terminie i miałam dość czekania. Osobiście nie zdecydowałabym się na poród w domu, bo dobro dziecka jest dla mnie ważniejsze niż wygoda i komfort. Umiem zacisnąć zęby na swoje niewygody. Na cierpienie dziecka nie bardzo.
Cancri, mnie po porodzie było wszystko jedno co dawali do jedzenia, bo i tak nie mogłam na nie patrzeć. W trakcie porodu również nie mogłam patrzeć na jedzenie ani na picie. Ale ja tak zawsze reaguję na stres.
30 grudnia 2015, 17:54
Nie no pewnie, że są momenty w których trzeba, albo to pomoże, albo rodząca chce. Są jednak takie które nie chcą, a i tak się podaje, bo tak już jest i już.
O to ta cała "walka". Ja nie mówię, że dobrodziejstwa medycyny należy wrzucać do kosza, bo kiedyś w jaskiniach też się dało. Chodzi mi bardziej o to, czy uważacie, że takie kampanie są potrzebne i dobrze, że kobiety się uświadamia, czy uważacie to raczej za wymysł, brednie i duperele, bo z takimi głosami też się już spotkałam.
30 grudnia 2015, 18:08
Myślę, że same kampanie są potrzebne, bo generalnie im będzie większa świadomość, tym będzie większa możliwość podejmowania pewnych decyzji. Należy tylko mieć świadomość, że za każdą podjętą decyzję się odpowiada. Dopóki lekarz odpowiada za bezpieczeństwo rodzącej i dziecka, dopóty nie będzie jej słuchał, bo i tak zrobi po swojemu. I z tym zawsze trzeba się liczyć.
30 grudnia 2015, 18:54
Myślę, że same kampanie są potrzebne, bo generalnie im będzie większa świadomość, tym będzie większa możliwość podejmowania pewnych decyzji. Należy tylko mieć świadomość, że za każdą podjętą decyzję się odpowiada. Dopóki lekarz odpowiada za bezpieczeństwo rodzącej i dziecka, dopóty nie będzie jej słuchał, bo i tak zrobi po swojemu. I z tym zawsze trzeba się liczyć.
Ale lekarz bardzo dobrze sobie zdaje sprawę czy coś jest dla rodzącej konieczne czy nie. To tylko dla jego wygody jest traktować je taśmowo, bez głębszego analizowania przebiegu konkretnego przypadku. Chyba nikt nie liczy na to (i nikt w ostatecznym rozrachunku by nie chciał) żeby to kobieta decydowała co w danej chwili ma jej zostać podane czy co ma się z nią stać. Chodzi o bardziej ludzkie podejście, którego generalnie w szpitalach brakuje - nie tylko na porodówkach.
Nasłuchałam się takich historii z porodów, że na chwilę obecną nie poddam się temu dobrowolnie, czekam na poprawę sytuacji na porodówkach i trzymam kciuki za tego typu kampanie.