Temat: Zniesławiona Matka Polka

Mam do was pytanie. Jako,że zaczęłam przymierzać się pomału do roli matki jestem ciekawa czym charakteryzuje się wg was wspomniana Matka Polka (każdy wymienia co innego przy różnych tematach) Na Vitalii, to określenie ma znaczenie pejoratywne. Ciekawa jestem jaką ja byłabym matką, jeśli zwariuję na punkcie dziecka i nie zauważę że mi odbija czy coś :p No a wtedy dostanę to Matką Polką ;) Nie ma żadnych plusów bycia takową? Temat nie służy obrażaniu kogokolwiek!

Oryginalnie oznaczalo chyba kobiete, dla ktorej macierzynstwo i dom byly najwyzszymi priorytetami - w czym nie ma niczego zlego, jesli jest kwestia naszej decyzji.

Obecnie kojarzy mi sie z kobieta, ktora jest jedynie matka i nic innego dla niej nie istnieje. Nie ma juz "jej samej", nie jest czyjas zona, przyjaciolka, pracownica, nie ma zainteresowan, marzen, planow - licza sie tylko dzieci. Cierpietnica, ktora czesto na wlasne zyczenie sie zamecza, nie pozwalajac nikomu na pomoc - bo nikt inny sie nie zna: matka, tesciowa, kolezanka czy nawet maz. A kiedy potem dzieci ida swoja droga to ona rozpacza, ze "tyle dla nich poswiecila a one takie niewdzieczne jej nie doceniaja". Poswiecenie jest chyba kluczowym slowem bo w zadnej relacji poswiecanie wszystkiego dla drugiej osoby nie jest zdrowe.

izabela19681 napisał(a):

Widzę, że  przez lata bardzo zmieniła się definicja Matki Polki. Kiedyś to oznaczało kobietę oddającą się całą sobą domowi. Siaty w rękach, pchającą wózek lub ciągnącą za sobą dzieciaka. Obiad z trzech dań. W domu wymuskane i wyprasowane. Każdy grosz był przeznaczony na dom i sztruksy dla dzieciaków. Ona nie miała na fryzjera, nie mówiąc o kosmetyczce. Sama sobie szyła sukienki nocami i cerowała skarpety mężowi. To była kobieta, która poświęcała całą siebie rodzinie.

Ja znam właśnie taką definicję matki polki, co nie zmienia faktu, że nie uważam jej za pozytywne określenie

Matyliano napisał(a):

Pepa_ napisał(a):

Dziewczyny, a co jest złego w spaniu w jednym łóżku z niemowlakiem karmionym piersią? Toż to wygodne i dla matki i dla dziecka.
nie mówię o karmieniu piersią, bo gdy dziecko się budzi co 15 minut na pierś to wiadomo. chodzi mi bardziej o kwestię bezpieczeństwa - w życiu bym nie zapadła w głęboki sen z niemowlakiem + bardzo ciężko odzwyczaić później dziecko od spania z rodzicami. znam przypadek dziecka, które spało z matką do 14 roku życia. I nic nie mam do mam, które śpią ze swoimi dziećmi, ale niech nie krytykują tych, które tego nie robią (nie mówię o Tobie:) ) 

A na pewno krytykują? Bo wiesz ... słowo pisane różnie się odbiera. Mnie kiedyś bardzo dołowały porady o karmieniu piersią. Sama nie karmiłam. I wszelkie podpowiedzi, że karmić każdy może, że karmienie siedzi w głowie brałam bardzo do siebie. Najpierw traktowałam sztuczne karmienie jako osobistą porażkę, czułam że zawiodłam. Potem prowadziłam swoistą "krucjatę" o prawo matki butelkowej do statusu dobrej, kochającej matki ;-) Teraz, po latach, gdy czytam podobne teksty (z obu stron), widzę tylko chęć pomocy i podzielenia się własnym doświadczeniem. Moje dzieci dorosły do wieku późno szkolnego, emocje opadły i nagle krytyka i nagabywanie jakby zmalało na sile. 

Widze, ze temat przewijania pieluch w restauracji zostal poruszony kilkakrotnie. Opisze dzisiejsza sytuacje. Dzisiaj bylysmy ze starszym dzieckiem /2 latka z kawalkiem/ na obiedzie w restauracji, ktora jest stworzona z mysla tylko i wylacznie dla dzieci. Nawet w nazwie ma slowo kawiarnia dla najmniejszych. W porze poludnia podawane sa tam obiady i z tego co widza, siedza tam nie tylko mamusie, ale jest duzo ojcow. Przychodza tez babcie z wnukami, a takze starsi ludzie-samotni. Tutaj idea wychowywania dzieci wsrod ludzi starych /coz za brzydkie slowo/ jest na porzadku dziennym. Czesto /kilka razy w miesiacu/ w mojej okolicy to domy starcow organizuja rozne zajecia, teatrzyki, koncerty muzyczne, poczestunki ze slodyczami wlasnie dla dzieci. Ale mialam napisac o przewijaniu. Otoz restauracja na jest jak najbardziej dopasowana do potrzeb mam z dziecmi.  Restauracja zajmuje dwa pietra i na parterze jest wyodrebniona toaleta...a w niej muszla dla doroslych, muszla dla przedszkolakow, nocnik dla przedszkolakow oraz przewijak, a w nim darmowe pieluszki, a takze produkty do przewiniecia dziecka /ja i tak z nich nie korzystam, nosze zawsze swoje/. Jesli sie zdarzy, ze dziecko zabrudzi spiochy, to rozniez restauracja takie spiochy wypozycza /przy okazji sie odda, wiadomo/. Na drugim pietrze restauracji jest sala zabaw dla dzieci i sa zabawki poszeregowane w pudlach dla roznych grup wiekowych. Sa tez kanapy miekkie dla matek, gdyby ktoras chciala nakarmic. Jest tez duze lozko, wylozone kolorowymi poduchami i kocami, a takze misiami przytulankami, gdyby ktores dziecko chcialo sie polozyc. Jest tez przewijak samostojacy z materacykiem, wiadomo. Dzisiaj bylo tylu chetnych gosci na obiedzie, ze pewna wieloosobowa rodzina jadla na gorze, w sali zabaw. Tuz obok przewijaka, moze z metr odleglosci, a jednak w kaciku ten przewijak. I nikt nie brzydzil sie, ze ktos inny dziecko przewijal. Norma. Poza tym toaleta na dole z odseparowanym przewijakiem czesto gesto jest zajeta i ciezko sie do niej dostac, to wiadomo, ze trzeba korzystac z przewijaka na gorze. Francuzi biesiaduja przy stole okolo 1,5 godziny, wiec ciezko tez czekac, az ci zjedza obiad. No ja wprawdzie dobilam sie ze swoim dzieckiem do toalety na dole, w ciagu niespelna 3 godzin zdarzyla mi zrobic dwie kupy w pieluche.../jak kogos to brzydzi, to niech nie czyta/. Fajnie, ze tutaj ludzie maja ludzkie podejscie do zycia, do dzieci, ze sa miejsca, gdzie o maluszkach sie mysli /restauracja serwuje dania tylko i wylacznie z upraw bio/. Ceny sa smiesznie niskie, oplata wstepu do sali zabaw ...10 euro na cala rodzine, niezaleznie ile sie ma dzieci....na ROK  ta oplata! I oczywiscie jedzenie tez jest duzo tansze niz w restauracjach komercyjnych. Codzinnie dzieci dostaja kielki, codziennie jest ryba jesli ktos nie lubi miesa, warzywa obowiazkowo. Kawa /przepyszna, z wypasionego ekspresu/ w smiesznej cenie. Nierzadko matki zamawiaja do obiadu kieliszek wina. Wszyscy sie tu znaja z widzenia, zagaduja. Mnie dzisiaj kilka osob zaczepilo, bo slyszalo obca mowe, wiec ci, ktorzy mnie nie znaja, z zainteresowaniem pytali skad pochodze, co tu robie, czego sie ucze...Patrzyli, ze robie notatki, mam zeszyt, slownik polsko-francuski itd. Podobnie bylo wczoraj. 

Zaraz sie pewnie posypia na mnie glosy hejtu...raz, ze mieszkam gdzie mieszkam, dwa..pewnie dlatego, ze chodze po resturacjach, trzy....bo pewnie i tak jestem typowa Matka Polka, ktora gada tylko i wylacznie o kupkach srupkach.

RybkaArchitektka napisał(a):

A ja nie rozumiem w jakim celu zakladaja taki temat osoby, ktore nie maja dzieci, nie lubia ich, maja jakas nienawisc wobec istot malych i bezbronnych.) 

Jeśli to o mnie to nie doczytałaś czegoś najwyraźniej :D

annamarta napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

A ja nie rozumiem w jakim celu zakladaja taki temat osoby, ktore nie maja dzieci, nie lubia ich, maja jakas nienawisc wobec istot malych i bezbronnych.) 
Jeśli to o mnie to nie doczytałaś czegoś najwyraźniej 


Doczytalam, ze planujesz dziecko, co nie zmienia faktu, ze w innych tematach forum szezylas wyjatkowa niechec do dzieci i innych matek oraz podstawowych potrzeb fizjologicznych jakim jest spozywanie pokarmu i jego wydalanie. 

RybkaArchitektka napisał(a):

Widze, ze temat przewijania pieluch w restauracji zostal poruszony kilkakrotnie. Opisze dzisiejsza sytuacje. Dzisiaj bylysmy z corcia na obiedzie w restauracji, ktora jest stworzona z mysla tylko i wylacznie dla dzieci. Nawet w nazwie ma slowo kawiarnia dla najmniejszych. W porze poludnia podawane sa tam obiady i z tego co widza, siedza tam nie tylko mamusie, ale jest duzo ojcow. Przychodza tez babcie z wnukami, a takze starsi ludzie. Tutaj idea wychowywania dzieci wsrod ludzi starych /coz za brzydkie slowo/ jest na porzadku dziennym. Czesto /kilka razy w miesiacu/ w mojej okolicy to domy starcow organizuja rozne zajecia, teatrzyki, koncerty muzyczne wlasnie dla dzieci. Ale mialam napisac o przewijaniu. Otoz restauracja na jest jak najbardziej dopasowana do potrzeb mam z dziecmi.  Restauracja zajmuje dwa pietra i na parterze jest wyodrebniona toaleta...a w niej muszla dla doroslych, muszla dla przedszkolakow, nocnik dla przedszkolakow oraz przewijak, a w nim darmowe pieluszki, a takze produkty do przewiniecia dziecka /ja i tak z nich nie korzystam, nosze zawsze swoje/. Jesli sie zdarzy, ze dziecko zabrudzi spiochy, to rozniez restauracja takie spiochy wypozycza /przy okazji sie odda, wiadomo/. Na drugim pietrze restauracji jest sala zabaw dla dzieci i sa zabawki poszeregowane w pudlach dla roznych grup wiekowych. Sa tez kanapy miekkie dla matek, gdyby ktoras chciala nakarmic. Jest tez duze lozko, wylozone kolorowymi poduchami i kocami, a takze misiami przytulankami, gdyby ktores dziecko chcialo sie polozyc. Jest tez przewijak samostojacy z materacykiem, wiadomo. Dzisiaj bylo tylu chetnych gosci na obiedzie, ze pewna wieloosobowa rodzina jadla na gorze, w sali zabaw. Tuz obok przewijaka, moze z metr odleglosci, a jednak w kaciku ten przewijak. I nikt nie brzydzil sie, ze ktos inny dziecko przewijal. Norma. Poza tym toaleta na dole z odseparowanym przewijakiem czesto gesto jest zajeta i ciezko sie do niej dostac, to wiadomo, ze trzeba korzystac z przewijaka na gorze. Francuzi biesiaduja przy stole okolo 1,5 godziny, wiec ciezko tez czekac, az ci zjedza obiad. No ja wprawdzie dobilam sie ze swoim dzieckiem do toalety na dole, w ciagu niespelna 3 godzin zdarzyla mi zrobic dwie kupy w pieluche.../jak kogos to brzydzi, to niech nie czyta/. Fajnie, ze tutaj ludzie maja ludzkie podejscie do zycia, do dzieci, ze sa miejsca, gdzie o maluszkach sie mysli /restauracja serwuje dania tylko i wylacznie z upraw bio/. Ceny sa smiesznie niskie, oplata 10 euro na cala rodzine, niezaleznie ile sie ma dzieci....na ROK! I oczywiscie jedzenie tez jest duzo tansze niz w restauracjach komercyjnych. Codzinnie dzieci dostaja kielki, codziennie jest ryba jesli ktos nie lubi miesa. Kawa /wow/ w smiesznej cenie. Nierzadko matki zamawiaja do obiadu kieliszek wina. Wszyscy sie tu znaja z widzenia, zagaduja. Mnie dzisiaj kilka osob zaczepilo, bo slyszalo obca mowe, wiec ci, ktorzy mnie nie znaja, z zainteresowaniem pytali skad pochodze, co tu robie, czego sie ucze...Patrzyli, ze robie notatki, mam slownik polsko-francuski itd. Podobnie bylo wczoraj. Zaraz sie pewnie posypia na mnie glosy hejtu...raz, ze mieszkam gdzie mieszkam, dwa..pewnie dlatego, ze chodze po resturacjach, trzy....bo pewnie i tak jestem typowa Matka Polka, ktora gada tylko i wylacznie o kupkach srupkach.
sam fakt, ze 1) napisalas ten wywod i 2) nie rozumiesz, ze to co zrobilas i opisalas niedawno, czyli przewiniecie obsranego bachora (na codzien nie uzywam takiego slownictwa, ale tutaj sie dostosowuje) na stole w restauracji wychodzi poza wszelkie kategorie rzeczy obrzydliwych i nieakceptowalnych swiadczy o tym, ze owszem jestes nikim wiecej, jak typowa matka polka. Ok, bylas w restauracji skierowanej tylko i wylacznie do pewnej grupy odbiorcow (w tym przypadku dzieci i ich rodzicow) i sa takie miejsca, wszedzie, nawet w polsce :) ja. osoby bezdzietne lub nie lubiace cudzych dzieci by tam nigdy nie poszli, co jest dosc oczywiste, i nie rozumiem po co w ogole o tym piszesz, bo co takie miejsce, dla rodzicow i ich dzieci, ma do tematu ogolnego i do ogolu spoleczenstwa (ci narzekajacy na pewno tam nie chodza), ale ty jestes chyba zbyt ograniczona zeby odroznic te dwie kwestie, ocenic sytuacje, zrozumiec, ze jednak 99,9% ludzi (nie w restauracji dla rodzicow i dzieci do ktorej poszlas) nie podziela twojego zdania, i uwaza jak ja i prawie wszyscy, ktorzy wtedy brali udzial w pamietnym watku, ze jestes osoba, ktora jest po prostu ohydna, nie ma zadnych granic i ma kupe dziecka zamiast mozgu (bardzo polubilam to okreslenie), skoro tak postapilas. 

RybkaArchitektka napisał(a):

annamarta napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

A ja nie rozumiem w jakim celu zakladaja taki temat osoby, ktore nie maja dzieci, nie lubia ich, maja jakas nienawisc wobec istot malych i bezbronnych.) 
Jeśli to o mnie to nie doczytałaś czegoś najwyraźniej 
Doczytalam, ze planujesz dziecko, co nie zmienia faktu, ze w innych tematach forum szezylas wyjatkowa niechec do dzieci i innych matek oraz podstawowych potrzeb fizjologicznych jakim jest spozywanie pokarmu i jego wydalanie. 

Bo uważam, że to niehigieniczne żeby dziecko przebierać na stole w restauracji znaczy że szerzę nienawiść? Dobrze się dziś czujesz?

ewelinusek napisał(a):

matka polka to dla mnie kobieta, która 1. zapomniała, że jest kobietą, a stała się tylko matką.. np. wywala na wierz cyca w miejscach publicznych kiedy będąc kobietą by tego nie zrobiła; twierdzi, że pierś jest narzędziem tylko do karmienia dziecka, a nie zabawką dla faceta.2. nie dba o siebie, bo dużo czasu poświęca dziecku i jest ono najważniejsze zawsze i wszędzie, gdzie normalnie będąc kobietą nie wyszłaby z tłustymi włosami i w dresach na ulicę, ale teraz robi coś ważnego - wychowuje dziecko, więc jest usprawiedliwiona, że się nie umyła. 3. ma bardziej naturalistyczne podejście. uważa, że sranie, sikanie i ślinienie się jest tak naturalne, że każdy ma to oglądać, a jak go brzydzi nie daj boże kupa dziecka to olaboga. 4. wszędzie prowadza dziecko, jedzie wózkiem jak czołgiem całym chodnikiem i uważa, że jej się wszystko należy. 5. oprócz tego w necie oznaką czegoś takiego jest też dla mnie nazywanie się nickami typu mamaJacusia, mamaDominika itd., tak jakby przestała być sobą, dajmy na to Renatą czy Agnieszką, a stała służącą? (nie wiem czy to dobre określenie), której życie to będzie już tylko poświęcenie siebie i swoich potrzeb dziecku.6. bulwersuje się na słowo bachor. dzieci nazywa: maluszek, fasolka, dzidziuś.

Haha. W punkt! Plus świetna charakteryzacja połowy matek na Vitalii ;] Z tymi nickami uważam podobnie, też zwróciłam na to uwagę.

Poza tym dodałabym jeszcze: matka wszechwiedząca i oburzona

'Coooo? Nie karmisz piersią?! jak to? nie masz mleka, sutki cie bolą i krwawią, masz tego dość? I co z tego? Cierp, wyj, dostań depresji, rób co chcesz, ale 'maluszek' jest najważniejszy. Nie dość się starasz, dlaczego rezygnujesz? Jak tak można, ja bym tak nigdy...'

oraz nieumiejętność odpowiedzenia na jakiekolwiek pytanie tak, by nie wspomnieć o swoim dziecku i właśnie powtarzanie 'dzidziuś jest najważniejszy' jak swojej życiowej mantry. Mąż, praca, studia, wycieczki, znajomi, jakiekolwiek hobby już nie ma znaczenia, sama dla siebie już dawno nie istnieje (fajnie ktoś to ujął 'zapomniała, że jest kobietą... teraz jest matką') i na tym świat się kończy. Teraz liczą się kupki, zupki i pieluchy, a największą życiową radością i rozrywką jest zaprowadzenie dziecka na rytmikę.

Pasek wagi

wg mnie Matka Polka to przede wszystkim męczennica.. kompletnie nie myśli o sobie, a jej priorytety to wysprzątana sterylnie chata i obiad na stole.. nieumalowana, w dresie - bo czasu nie ma wijąc się między obowiązkami domowymi (w których mąż w ogóle jej nie pomaga), a opieką nad dziećmi.. zmęczony wyraz twarzy (wręcz umordowany) i odrost mile widziany u tego typu (bo ani kasy ani czasu na fryzjera nie ma):P

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.