- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
21 października 2015, 09:50
Mam do was pytanie. Jako,że zaczęłam przymierzać się pomału do roli matki jestem ciekawa czym charakteryzuje się wg was wspomniana Matka Polka (każdy wymienia co innego przy różnych tematach) Na Vitalii, to określenie ma znaczenie pejoratywne. Ciekawa jestem jaką ja byłabym matką, jeśli zwariuję na punkcie dziecka i nie zauważę że mi odbija czy coś No a wtedy dostanę to Matką Polką
Nie ma żadnych plusów bycia takową? Temat nie służy obrażaniu kogokolwiek!
22 października 2015, 20:28
Dziwne ze Rybka jeszcze sie nie zleflektowala ze strzelila sobie w kolano:( ale w sumie rozumiem ,przyznala sie ze nie nie rozumie co czyta:)Edit. Co do romantycznej kolacji .Lubie fois gras,wybieram ta kamiona humanitarnie,bo przeciez taka istnieje, bez dwoch zdan:) Wilena pewnie juz doczytala :))))
Edytowany przez lola7777 22 października 2015, 20:35
22 października 2015, 22:02
Nie dziwie sie ze nie ma ma odzewu,bo kazdemu przyznac sie ciezko ze nie ma racji.
"matka polka "to moja prababcia,babcia.Kobieta ktora wyboru nie miala,zostaly jej dwa kurczaki i prosie ,plus to co znajdzie w polu na czas nieokreslony..Dla naszego pokolenia to symbole ,dla moich bliskich zycie:(Tez bardzo mi sie nie pooba ze ta "nazwa"bliska szmaty uzywana wspolczesnie!
.
22 października 2015, 22:30
o rany. Zawsze uważałam się za matkę polke bo jestem bardzo opiekunczym człowiekiem, ale teraz to już tak o sobie nie powiem hehe. Nie mam bzika, jestem zadbana, mam swoje pasje,co prawda popieram karmienie cycolem i spanie z dziećmi ale przebieranie bobasów poza domem to była zawsze ostateczność i tak żeby nikt nie widział i nie wyczuł. Przykre że społeczeństwo tak się na te matki uwzieło. Ja jeszcze calkiem nie zesfiksowałam. Jak spotykam się z ludźmi to jak przypadkiem wyjdzie że mam dzieci to ludzie robią wielkie gały i niedowierzają. Jakoś potrafię się dostosować do sytuacji i do ludzi z którymi mam do czynienia. Wady też mam, niema ideałów :)
22 października 2015, 22:45
i jeszcze ludzi obraża, o! ;)Wileno, z Tobą to się od wczoraj rozmawia jak nie z Tobą. W temacie jak byk stoi wielkimi literami Matki Polki, a dopóki się nie wypowiedziałam, a był to 9 post wątku, prawie wszystkie wypowiedzi w tym i Twoja krążyły wokół kobiety która cyt.: "przestała myśleć". Ja tylko przypomniałam, zaczem temat zaczął brnąć dalej w tym samym kierunku, że to oznacza również coś innego, i przede wszystkim coś innego (przypominam - napisane było wielką literą). I nie mów mi o ewolucji języka, bo to się z tym wyrażeniem przeciętnie jak widać kojarzy jest wch... dość daleko od ewolucji. Żeby nie było, nawet decydenci uznali, że warto ten symbol zachować w pamięci, mamy więc Pomnik - Szpital Matki Polki, a Mennica biła na jego honor monety. Więc nie taki ten symbol jak ściera, żeby go w procesie adaptacyjnym wkopać do kąta, na rzecz kobiety bez rozumu lub sobie nim.. usta wycierać (juz staram się nie obrażać). I tylko tyle.No ale jak widać, Twoja wersja określenia spodobała się nawet Rybie, czego mnie nie jest dane rozumieć, może dlatego żem nie uczona i jedynie internetową nowomową się posługuję, taki niezbyt lotny żarcik na rozładowanie atmosfery, bo naprawdę mnie dziwi, jakim torem, nomen-omen, ewoluuje ten wątek. ps. widzę że "romantyczna kolacja" też nie została do końca przez wszystkich zapomniana ;)Cyrica, przeintelektualizowana agresorka :)
Pierwszy wątek: dlaczego nikt nie poruszył przed Twoją wypowiedzi na 9 stronie motywu Matki Polki u Mickiewicza? Bo nikt nie pytał o naszą opinię na temat motywu Matki Polki u Mickiewicza. Pytanie dotyczyło tego jak rozumiemy to pojęcie w kontekście poruszanym na forum. Autorka dodatkowo zastrzegła, że sama planuje zostać mamą i zastanawia się czy podpada pod definicję Matki Polki. Użycie wielkich liter faktycznie błędne, ale z treści wyraźnie wynika, że nie chodzi o rozważania na temat twórczości narodowego wieszcza, tylko współczesne rozumienie pojęcia, które (czy nam się to podoba czy nie) funkcjonuje w języku. Po prostu wypowiedzi przed 9 stroną były na temat.
Drugi: no przykro mi, ewolucja języka. Tak już jest, powtarzam n-ty raz, topos jest skostniały, symbol i motywy literackie nie, podobnie znaczenia słów, symboli i motywów. Chyba rozumiem w czym jest problem. Ja symbol w tym kontekście rozpatruję w kategoriach literackich/językowych, tylko i wyłącznie. Tak samo jak lew kojarzony jest z odwagą, czerwień z namiętnością, a chochoł w "Weselu" z marazmem, tak samo Matka Polka u Mickiewicza była kojarzona z mesjanizmem i wychowaniem syna na kogoś kto odda życie za ojczyznę. Natomiast dokładnie tak samo współcześnie matka Polka jest kojarzona inaczej, z "zaprzestaniem myślenia". To nie oznacza, że ktoś zaczął szargać postawy Matek-Polek minionej epoki. Nie, to oznacza tylko tyle, że nadał pewnemu motywowi/symbolowi nowe znaczenie. Lew to też dzikość, czerwień jest kojarzona z krwią, a chochoł z nadzieją na przebudzenie. Natomiast Ty przypisałaś motywowi literackiemu niemal mistyczną moc, gloryfikowałaś go, uświęciłaś. Niby piszesz o symbolu pojawiającym się w literaturze, ale w rzeczywistości brzmi to jakbyś chciała rozmawiać o świętościach. Rozumienie niemalże na poziomie symbolu religijnego - oburzasz się tak jakby co najmniej ktoś uznał, że krzyż (symbol męczeńskiej śmierci) będzie symbolem nowej sieci dyskontów. Inne standardy obowiązują wobec motywów literackich, inne wobec symboli religijnych, czy jak już wyżej padło - symboli kojarzonych ze zbrodniczymi ustrojami i śmiercią milionów ludzi. Tylko wtedy symbol jest rozumiany jako pewne memento, skostniałe, niezmienne (z definicji) = co to ma wspólnego z motywem literackim, który może ewoluować i pojawiać się w wielu znaczeniach? - nic. Czy twórca wystawiający na deskach teatru nową wersję Romea i Julii, gdzie Julia umiera nie z miłości do niego, a z przedawkowania amfetaminy oznacza, że bezczeszczona jest miłość (w końcu oni są niezwykle popularnym motywem zakochanych)? - nie, po prostu taka wizja artystyczna i potraktowanie pewnego starego motywu jako powodu do rozmowy o współczesnych problemach.
Lola, odzewu nie było, bo po prostu byłam zajęta - tyle. I jeżeli chodzi o Twoje wypowiedzi to nie będzie - mogę się z kimś nie zgadzać, mogę kogoś nie rozumieć, mogę mieć inną wizję, ale nie wyklucza to dyskusji (jak wyżej). Czy mogę rozmawiać z kimś kto nie rozumie o czym pisze i prezentuje dość marny poziom intelektualny (jeżeli nadal nie zdołał dowiedzieć się czym jest pasztet z tuczonych ponad miarę gęsi, każdą dyskusję sprowadza do absurdu, bo nie umie argumentować w inny sposób i myśli, że prawo do swobody wyznania obejmuje możliwość propagowania zbrodniczych ustrojów? - pewnie mogę, ale na szczęście nie muszę.
23 października 2015, 07:39
(cut)Natomiast Ty przypisałaś motywowi literackiemu niemal mistyczną moc, gloryfikowałaś go, uświęciłaś. Niby piszesz o symbolu pojawiającym się w literaturze, ale w rzeczywistości brzmi to jakbyś chciała rozmawiać o świętościach. Rozumienie niemalże na poziomie symbolu religijnego - oburzasz się tak jakby co najmniej ktoś uznał, że krzyż (symbol męczeńskiej śmierci) będzie symbolem nowej sieci dyskontów.
wow (???)
nie wiem gdzie Ty w tych trzech całkiem krótkich postach to wyczytałaś, ale ok. Tym bardziej że podkreśliłam, iż mnie osobiście ten temat nie jest do niczego potrzebny. Wygląda na to, że zaczęłaś dyskutować nie ze mną, a z szeroko rozwinięta koncepcją literacką. Myślę, że czas zakończyć te wygłupianki, które wcześniej czy później pojawiają się w tematach okołomacierzyńskich. Zgodzę się na wszelkie ewolucje, tylko już bez wkładania mi w usta słów, których nie wypowiedziałam, bo kiepska jestem w obronie nie swoich argumentów ;)
W sumie mnie nic do tego kim jest współczesna Matka Polka, ja mam to za sobą, w swoim czasie byłam jednak kobietą z dzieckiem, rzadziej kobietą z wózkiem, a na pewno nie (nie wiem czy dobrze zacytuję bo te epitety są coraz bardziej wyszukane) "świętą krową tarasującą cały chodnik", czy bezmózgim zombie. Same sobie, dziewczyny, droge przed sobą brukujecie.
Annomarto, ze szczerego serca radzę Ci przymierzyć się jednak nie pomału do roli, bo w takim tempie ewolucja językowa i obyczajowa zepchnie Cię na margines społeczeństwa ;). I nieważne będzie czy Cię instynkt zmiękczy, odmieni czy nie, łatkę będziesz miała przypięta, a im dłużej będziesz zwlekać nie będzie to już nawet łatka a piętno obywatela drugiej kategorii, stojącego w hierarchii współodczuwania niżej od zwierząt. Nie bez powodu przytoczyłam wątek o fois gras, ale nie było moim celem prowokowanie, tylko zwrócenie uwagi, że los człowieka może być równie poruszający jak los gęsi. Wyszło na to, że wzbudziło to niepotrzebne zupełnie emocje, napędziło znaczeń i dalszych rozwodzeń. Trochę mi przykro ale nie chce w ten sposób rozmawiać.
Edytowany przez Cyrica 23 października 2015, 07:40
23 października 2015, 08:13
.Annomarto, ze szczerego serca radzę Ci przymierzyć się jednak nie pomału do roli, bo w takim tempie ewolucja językowa i obyczajowa zepchnie Cię na margines społeczeństwa ;). I nieważne będzie czy Cię instynkt zmiękczy, odmieni czy nie, łatkę będziesz miała przypięta, a im dłużej będziesz zwlekać nie będzie to już nawet łatka a piętno obywatela drugiej kategorii, stojącego w hierarchii współodczuwania niżej od zwierząt. Nie bez powodu przytoczyłam wątek o fois gras, ale nie było moim celem prowokowanie, tylko zwrócenie uwagi, że los człowieka może być równie poruszający jak los gęsi. Wyszło na to, że wzbudziło to niepotrzebne zupełnie emocje, napędziło znaczeń i dalszych rozwodzeń. Trochę mi przykro ale nie chce w ten sposób rozmawiać.
No nie pomyślałabym, że matka jest obywatelem drugiej kategorii! Wiem, że nadopiekuńczość, uleganie dziecku tudzież brak zainteresowań pozadomowych nie jest dobrze widziane. Ale żeby sam fakt bycia matką sprawiał że jesteś obywatelem drugiej kategorii. Woooow
23 października 2015, 08:33
:)
przesadziłam oczywiście ze środkami wyrazu bo mi się naprawdę przykro zrobiło, ale zobacz dokąd zmierzają te wszystkie opinie o kobiecie jako matce, nie wiem czy czytałaś na Pogaduszkach wątek o rozczulaniu się nad niemowlakami, tam też popłynęło w jakieś zajadłe dyskusje, że bardziej wzruszają zwierzęta, ok przyjmuję taką opinię w odniesieniu do wzruszania w ogóle bo przecież uczucie do zwierząt to fantastyczna sprawa, ale jak przyszło do określeń że cierpienie dzieci nie wzrusza a cierpienie zwierząt tak, no to już ja czuję że równowaga jest zachwiana. No i stamtąd, albo z jeszcze innego podobnego watku są cytaty o krowach tarasujących chodniki, bezmyślnych zombie, rodzeniu mózgu wraz z łożyskiem, sporo strasznych określeń.
Kiedyś zrugałam pewna vitalijkę za powiedzenie, że współczesnym matkom jest ciężko bo trudno jest wejśc z wózkiem do autobusu. I teraz się zastanawiam, dlaczego jej ciężko, czy w uwagi na wagę wózka, czy przypadkiem nie dlatego że ludzie zamiast udostępnić jej przeznaczone miejsce udają że nie widzą lub demonstracyjnie próbują utrudniać. Bo chyba jestem w stanie w tej chwili wyobrazić sobie znacznie więcej, niż przed lekturą wątków o matkach i dzieciach.
Edytowany przez Cyrica 23 października 2015, 08:35
23 października 2015, 08:52
:)przesadziłam oczywiście ze środkami wyrazu bo mi się naprawdę przykro zrobiło, ale zobacz dokąd zmierzają te wszystkie opinie o kobiecie jako matce, nie wiem czy czytałaś na Pogaduszkach wątek o rozczulaniu się nad niemowlakami, tam też popłynęło w jakieś zajadłe dyskusje, że bardziej wzruszają zwierzęta, ok przyjmuję taką opinię w odniesieniu do wzruszania w ogóle bo przecież uczucie do zwierząt to fantastyczna sprawa, ale jak przyszło do określeń że cierpienie dzieci nie wzrusza a cierpienie zwierząt tak, no to już ja czuję że równowaga jest zachwiana. No i stamtąd, albo z jeszcze innego podobnego watku są cytaty o krowach tarasujących chodniki, bezmyślnych zombie, rodzeniu mózgu wraz z łożyskiem, sporo strasznych określeń. Kiedyś zrugałam pewna vitalijkę za powiedzenie, że współczesnym matkom jest ciężko bo trudno jest wejśc z wózkiem do autobusu. I teraz się zastanawiam, dlaczego jej ciężko, czy w uwagi na wagę wózka, czy przypadkiem nie dlatego że ludzie zamiast udostępnić jej przeznaczone miejsce udają że nie widzą lub demonstracyjnie próbują utrudniać. Bo chyba jestem w stanie w tej chwili wyobrazić sobie znacznie więcej, niż przed lekturą wątków o matkach i dzieciach.
Mogę się wypowiedzieć co do komunikacji miejskiej. W moim odczuciu chodzi o to, że w godzinach szczytu wszyscy którzy nie jadą do pracy/uczelni/szkoły są niemile widziani. Coś w stylu po co jeździ w tych godzinach, gdzie i tak już jest tłoczno i zajmuje i tak ciasną przestrzeń. Dotyczy to starszych osób- ma wolny dzień, czemu musi jechać rano np? Matka z wózkiem- jest na macierzyńskim, ma wolny dzień itp. Często też ktoś krzyczy, tu stoi matka z dzieckiem kto ustąpi i zawsze się ktoś podniesie. Ale faktycznie 80 % przypadków, mało kogo interesują inni. Tylko niepełnosprawny z wózkiem nie irytuje. Mam świadomość, że będę musiała liczyć na siebie, bo teraz jest tak - chciałaś dzieci, radź sobie. Mam tego świadomość i nie oczekuje pomocy.
Co do rozczulania, mnie bardziej rozczulają zwierzęta, zawsze byłam czuła na ich krzywdę. Czy płaczące dziecko mnie rozczula? Hmmm, najczęściej słyszę płacz w sklepie bo mama nie kupiła czegoś tam. Nie mam bezpośredniej styczności z dziećmi faktycznie cierpiącymi. Byłam wolontariuszem w schronisku wiele lat, prowadzę dom tymczasowy dla zwierząt. Dla siostrzenic jestem czułą ciocią, lubię się z nimi bawić, przytulać itd itp. Fakt, nie rozpływam się nad bobasami. Uważam, że narażanie innych ludzi na zapach odchodów jest samolubne. Ale nie oceniam innych matek, wkurzające posty na fb zwyczajnie wyłączam, zamiast pisać jednej czy drugiej że ma pieluszkowe zapalenie mózgu.
W sumie, mnie najbardziej przeraża że jak nie masz idealnej sylwetki po porodzie to jesteś beznadziejna( również wyolbrzymiając)
23 października 2015, 09:03
To też na pomoc nie masz co liczyć, ale życzę Ci, żebyś przy okazji nie doświadczyła wyraźnej wrogości. Neutralność wszak, jest neutralna :)
Ja dla odmiany miałam styczność z cierpiącymi dziećmi i one nie płaczą. Nieważne.
I widzisz, kolejny kamyczek do ogródka z tą sylwetką :) No cóż przyszłe matki, łatwo faktycznie nie będziecie miały.
23 października 2015, 10:09
Annamarta, nie każda matka z wózkiem jadąca w szczycie jest na macierzyńskim. A nawet jeśli, to przypuszczam, że nie wybrałaby zatłoczonego autobusu dla rozrywki, a zwyczajnie musi dojechać np. na szczepienie. Podobnie może być z osobami starszymi. Mnie zawsze dziwi, skąd osoby postronne wiedzą, kto gdzie jedzie, jaki jest, czy pracuje itd. Równie dobrze można by się czepiać studentów - młodzi ludzie to niech rowerem jeżdżą na uczelnię, a nie robią tłok w komunikacji miejskiej
Zgadzam się z Cyricą, to co dzieje się na forum V, przy okazji każdego wątku o dzieciach, przekracza powoli granice dobrego smaku.