Temat: Najtrudniejsza i najbardziej niedoceniana praca?

Co sądzicie o kobietach, które zajmują się przez kilka lat domem i wychowywaniem dzieci? Chciałybyście tak?
Do założenia tego tematu zainspirowały mnie opinie moich "niedzieciatych" koleżanek o tych, które zostają w domu z dziećmi. Często słyszę, że osoba, która wychowuje dzieci i nie pracuje zawodowo uwstecznia się, jest mało ambitna, nieciekawa z towarzyskiego punktu widzenia czy nawet leniwa... Wg. mnie to bardzo krzywdzące opinię, ale koleżanki które mają dzieci i poświęcają np. 3 pierwsze lata na wychowanie ich, potrafią usłyszeć takie słowa nawet od swoich najbliższych.
Teksty w stylu "ty przecież nic nie robisz poza siedzeniem w domu" czy "a po czym ty możesz być zmęczona skoro nawet nie pracujesz" są na porządku dziennym.
 Mile jest widziane kiedy ktoś po urlopie macierzyńskim (kilka miesięcy) wraca do pracy, a kiedy kobieta zostaje na dłużej w domu (do czasu aż dziecko pójdzie do przedszkola lub szkoły) zaczyna się gadanie.
Jak to wygląda u Was? Słyszałyscie kiedyś takie opinie?

Ja uważam, że jeśli są do tego warunki, pierwsze 3 lata najlepiej spędzić z dzieckiem. Moja mama prowadziła dom i zajmowała się mną i rodzeństwem aż poszliśmy do podstawówki. Aż tyle czasu bym nie chciała być w domu z dzieckiem, ale nie neguję tego.
Jakie Wy macie plany?


krolowamargot1 napisał(a):

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny. I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.
Jeżeli pracuje sie w Call Center to na pewno praca w korporacji mało rozwija. Ale analityk, programista, księgowa, prawnik.... Niestety, wtedy trzeba wybierać....I sie na tym traci. Rzeczywiście głębszy sens widać w wychowywaniu dziecka, ale.... Nie zauważyłam, żeby dzieci, dla których matka poświęciła karierę były w jakiś sposób wyróżniające sie na tle rówieśników. Nie widziałam, żeby miały wiecej zainteresowań, wiecej umialy, czy były zdolniejsze od reszty. Niestety, ale nie. Więc jaki jest sens tego wszystkiego? Każda matka uważa, ze ona najlepiej nauczy swoje dziecko, ze przy niej wyrośnie ono na najlepszego człowieka, ale czy na pewno? Ja tam chyba wolałabym na nianke swojego dziecka zatrudnić osobę z wykształceniem pedagogicznym lub psychologicznym, bo wiem, ze nie znam tego całego 'języka dzieci' i podejrzewam, ze ktoś z odpowiednim podejściem mógłby jednak zdziałać wiecej.
chyba nie jesteś ani księgową, ani analitykiem.... Praca jak każda inna - rozwija, pewnie, ale bez przesady. Nowych lądów nie odkrywasz w żadnej z nich. I nie chodzi o to, że całe życie siedzisz z dziećmi, ale te pierwsze kilka lat (kilka - 2, 3 lata). A jeśli chodzi o "język dziecka" to to własnie jest rozwijające - jak wytłumaczyć coś takiemu małaemu UFO, ktore mówi innym , dziecięcym jezykiem? - uwierz mi, że ta umiejętność przydaje się ogólnie w życiu - w pracy też. A swoją drogą potem ludzie maja protensje, że nie rozumieją swoich nastoletnich dzieci, jak nie raczyli nauczyć się ich "dziecięcego języka". Kontakt z potomstwem "łapie się" od małego, a nie dopiero jak dorośnie no naszego dorosłego języka, wtedy jest za późno. Chcę tylko powiedzieć, że zarówno praca zawodowa może być rozwijająca, jak i ogłupijąca, tak samo jak rodzicielstwo (dla matki i ojca). Jeśli ktoś idzie po najmniejszej lini oporu to nie zabłyśnie w pracy jak i w roli rodzica.  

bardzo celnie powiedziane.Akurat praca programisty jest fajna, bo można ją wykonywać z domu, kiedy dziecko śpi, kiedy się bawi, bujając kołyską. Wiem, moi koledzy tak robią:-)

Takie rozwiazanie w moim przypadku byloby chyba idealne, ale ono dopiero raczkuje.....U mnie w pracy jest dopiero jedna osoba, ktora wlasnie czesc etatu spedza pracujac z domu, a czesc z biura. Szkoda, ze nie jest to bardziej popularne.

 

Ja bym tak nie chciała. Zresztą instynktu nie mam, to nawet sobie tego nie wyobrażam. Mam koleżankę, która już prawie 3 lata siedzi z dzieckiem w domu i już kociokwiku dostaje.

drska napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny. I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.
Jeżeli pracuje sie w Call Center to na pewno praca w korporacji mało rozwija. Ale analityk, programista, księgowa, prawnik.... Niestety, wtedy trzeba wybierać....I sie na tym traci. Rzeczywiście głębszy sens widać w wychowywaniu dziecka, ale.... Nie zauważyłam, żeby dzieci, dla których matka poświęciła karierę były w jakiś sposób wyróżniające sie na tle rówieśników. Nie widziałam, żeby miały wiecej zainteresowań, wiecej umialy, czy były zdolniejsze od reszty. Niestety, ale nie. Więc jaki jest sens tego wszystkiego? Każda matka uważa, ze ona najlepiej nauczy swoje dziecko, ze przy niej wyrośnie ono na najlepszego człowieka, ale czy na pewno? Ja tam chyba wolałabym na nianke swojego dziecka zatrudnić osobę z wykształceniem pedagogicznym lub psychologicznym, bo wiem, ze nie znam tego całego 'języka dzieci' i podejrzewam, ze ktoś z odpowiednim podejściem mógłby jednak zdziałać wiecej.
chyba nie jesteś ani księgową, ani analitykiem.... Praca jak każda inna - rozwija, pewnie, ale bez przesady. Nowych lądów nie odkrywasz w żadnej z nich. I nie chodzi o to, że całe życie siedzisz z dziećmi, ale te pierwsze kilka lat (kilka - 2, 3 lata). A jeśli chodzi o "język dziecka" to to własnie jest rozwijające - jak wytłumaczyć coś takiemu małaemu UFO, ktore mówi innym , dziecięcym jezykiem? - uwierz mi, że ta umiejętność przydaje się ogólnie w życiu - w pracy też. A swoją drogą potem ludzie maja protensje, że nie rozumieją swoich nastoletnich dzieci, jak nie raczyli nauczyć się ich "dziecięcego języka". Kontakt z potomstwem "łapie się" od małego, a nie dopiero jak dorośnie no naszego dorosłego języka, wtedy jest za późno. Chcę tylko powiedzieć, że zarówno praca zawodowa może być rozwijająca, jak i ogłupijąca, tak samo jak rodzicielstwo (dla matki i ojca). Jeśli ktoś idzie po najmniejszej lini oporu to nie zabłyśnie w pracy jak i w roli rodzica.  
Boshe, a skąd wiesz kim ja jestem???? A moze jednak jestem analitykiem albo księgowa, co? I moze jestem dobrym, docenianym pracownikiem, co? Nie lubię ludzi, którzy neguja coś, o czym nie maja zielonego pojęcia...Nigdy w życiu nie szufladkowalabym praujacych bezdzitnych kobiet jako gorsze, lub pracujących i wychowujących dzieci jako gorsze.... Umiejętność wytłumaczenia co to jest UFO potrzebna w pracy? Hm, na rozmowie kwalifikacyjnej mnie nie pytali, w pracy tez nie korzystalam... Bardzo cenie te kobiety, co godzą prace zawodowa i dom. Ba, ja je podziwiam. Wychowanie potomstwa i prowadzenie domu, to tez ciężka harowka. I nawet cięższa niz 8h w korpo. I tak, trzeba umiec sie z dzieckiem porozumiec od jak najmlodzych lat. To prawda, ze najwazniejsze, to to, zeby umiec pogodzic te dwie role, czyli, jezeli zdecydujemy sie juz godzic te dwie rzeczy to bardzo wazne jest, zeby w tym wszystkim umiec znalezc te priorytety. Jezeli praca jest mniej oglupiajaca, to chyba smiesznym byloby stawiac ja na podium ;)

No sorry, ale fakt zostania z dzieckiem w domu nie wyklucza tego, żeby być aktualnym z tym co się dzieje w branży jaką się człowiek zajmuje. A nikt tu nie mówił, że w pracy pytają o to samo co małe dzieci, tylko faktem jest, ze opieka nad dzieckiem rozwija wiele umiejętności, bardzo przydatnych w normalnym życiu.

Tak, oczywiscie, zupelnie sie zgadzam. Jezeli ja sie zdecyduje na taki wariant (np. siedzenie z dzieckiem wdomu do ukonczenia 2-3 roku zycia) to chcialabym rozwijac jednoczesnie swoja wiedze i umiejetnosci.

Rowniez slyszalam, ze wychowywanie dzieci rowija, mysle, ze na pewno, bo nikt tak nie uczy chyba cierpliwosci ;)

Moja mama zrezygnowała z pracy po urodzeniu mnie i dłuuugo nie pracowała, bo najpierw czekała aż ja będę starsza, samodzielna, potem pojawiła się jeszcze dwójka rodzeństwa, więc tak naprawdę dopiero od kilku lat znowu podjęła pracę (niestety już nie w zawodzie). Dla niej miało to plusy, ale także minusy - wiadomo, ja natomiast miałam dzieciństwo, jakiego mogłoby mi pozazdrościć niejedno dziecko. Miałam mamę tylko dla siebie, ona zajmowała się domem i miała dla mnie masę czasu, którego nigdy nie marnowałyśmy. Ehhh... Aż czasem chciałoby się do tego wrócić... Bardzo chciałabym w przyszłości mieć możliwość przez pierwszych kilka lat zajmować się dzieckiem, żeby zapewnić mu równie wspaniałe dzieciństwo...:)

Tak przeczytałam jeszcze raz swój wpis i muszę dodać, że nie mogę zapomnieć przecież o tacie!:D Bo dzięki niemu mama mogła zrezygnować z pracy i zajmować się mną:) A sam każdą wolną chwilę spędzał z nami, zabierał nas na wycieczki, przejażdżki, materializował pomysły, które przerastały nasze zdolności itd...;D

pocominazwa napisał(a):

Wkurza mnie juz to wtracanie sie innych do naszego zycia. Jesli ktos jest zadowolony ze swoich wyborow, to innym nic do tego. I nie wiem kogo nalezy bardziej doceniac: pania doktor z przychodni czy matke, ktora wychowala czworke dzieci. Ja osobiscie nie za bardzo widze sie jjako Matke Polke, no ale nigdy nie mialam parcia na slub albo dzieci. Ale mam przyjaciolke mlodsza ode mnie o cztery lata, ktora ma meza i dwuletniego szkraba. Inna starsza ode mnie o trzy lata mowi, ze jeszcze sie nie wybawila i nie chce pakowac w stale zwiazki. Mam ktoras oceniac? Obie sa szczesliwe.
Dokładnie, nie rozumiem tego ciągłego oceniania,wlazenia komuś z buciorami w życie, kto daje ludziom do tego prawo???

Wisterya napisał(a):

drska napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny. I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.
Jeżeli pracuje sie w Call Center to na pewno praca w korporacji mało rozwija. Ale analityk, programista, księgowa, prawnik.... Niestety, wtedy trzeba wybierać....I sie na tym traci. Rzeczywiście głębszy sens widać w wychowywaniu dziecka, ale.... Nie zauważyłam, żeby dzieci, dla których matka poświęciła karierę były w jakiś sposób wyróżniające sie na tle rówieśników. Nie widziałam, żeby miały wiecej zainteresowań, wiecej umialy, czy były zdolniejsze od reszty. Niestety, ale nie. Więc jaki jest sens tego wszystkiego? Każda matka uważa, ze ona najlepiej nauczy swoje dziecko, ze przy niej wyrośnie ono na najlepszego człowieka, ale czy na pewno? Ja tam chyba wolałabym na nianke swojego dziecka zatrudnić osobę z wykształceniem pedagogicznym lub psychologicznym, bo wiem, ze nie znam tego całego 'języka dzieci' i podejrzewam, ze ktoś z odpowiednim podejściem mógłby jednak zdziałać wiecej.
chyba nie jesteś ani księgową, ani analitykiem.... Praca jak każda inna - rozwija, pewnie, ale bez przesady. Nowych lądów nie odkrywasz w żadnej z nich. I nie chodzi o to, że całe życie siedzisz z dziećmi, ale te pierwsze kilka lat (kilka - 2, 3 lata). A jeśli chodzi o "język dziecka" to to własnie jest rozwijające - jak wytłumaczyć coś takiemu małaemu UFO, ktore mówi innym , dziecięcym jezykiem? - uwierz mi, że ta umiejętność przydaje się ogólnie w życiu - w pracy też. A swoją drogą potem ludzie maja protensje, że nie rozumieją swoich nastoletnich dzieci, jak nie raczyli nauczyć się ich "dziecięcego języka". Kontakt z potomstwem "łapie się" od małego, a nie dopiero jak dorośnie no naszego dorosłego języka, wtedy jest za późno. Chcę tylko powiedzieć, że zarówno praca zawodowa może być rozwijająca, jak i ogłupijąca, tak samo jak rodzicielstwo (dla matki i ojca). Jeśli ktoś idzie po najmniejszej lini oporu to nie zabłyśnie w pracy jak i w roli rodzica.  
Boshe, a skąd wiesz kim ja jestem???? A moze jednak jestem analitykiem albo księgowa, co? I moze jestem dobrym, docenianym pracownikiem, co? Nie lubię ludzi, którzy neguja coś, o czym nie maja zielonego pojęcia...Nigdy w życiu nie szufladkowalabym praujacych bezdzitnych kobiet jako gorsze, lub pracujących i wychowujących dzieci jako gorsze.... Umiejętność wytłumaczenia co to jest UFO potrzebna w pracy? Hm, na rozmowie kwalifikacyjnej mnie nie pytali, w pracy tez nie korzystalam... Bardzo cenie te kobiety, co godzą prace zawodowa i dom. Ba, ja je podziwiam. Wychowanie potomstwa i prowadzenie domu, to tez ciężka harowka. I nawet cięższa niz 8h w korpo. I tak, trzeba umiec sie z dzieckiem porozumiec od jak najmlodzych lat. To prawda, ze najwazniejsze, to to, zeby umiec pogodzic te dwie role, czyli, jezeli zdecydujemy sie juz godzic te dwie rzeczy to bardzo wazne jest, zeby w tym wszystkim umiec znalezc te priorytety. Jezeli praca jest mniej oglupiajaca, to chyba smiesznym byloby stawiac ja na podium ;)
No sorry, ale fakt zostania z dzieckiem w domu nie wyklucza tego, żeby być aktualnym z tym co się dzieje w branży jaką się człowiek zajmuje. A nikt tu nie mówił, że w pracy pytają o to samo co małe dzieci, tylko faktem jest, ze opieka nad dzieckiem rozwija wiele umiejętności, bardzo przydatnych w normalnym życiu.
Tak, oczywiscie, zupelnie sie zgadzam. Jezeli ja sie zdecyduje na taki wariant (np. siedzenie z dzieckiem wdomu do ukonczenia 2-3 roku zycia) to chcialabym rozwijac jednoczesnie swoja wiedze i umiejetnosci. Rowniez slyszalam, ze wychowywanie dzieci rowija, mysle, ze na pewno, bo nikt tak nie uczy chyba cierpliwosci ;)

a Ty skąd wiesz, że nie mam pojęcia o pracy księgowej, czy analityka?

Tak sie składa, że na mojej rozmowie o pracę musiałam wraz z innymi zaplanować napad na bank. A w pracy zawodowej akurat na banki nie napadam. Chodziło mi o to, że nie zawsze w pracy spotykasz się z ludzmi na tym samym poziomie wiedzy, czy inteligencji. Jeśli potrafisz małemu człowiekowi coś wyjasnić, albo opanować jego atak histerii, to jest duża szansa, że poradzisz sobie z awanturującym się klientem, albo wyjasnisz kolezance jakies trudne zagadnienie.

Zresztą mowimy tu o pracach księgowej czy analityka, ale kobiety pracujące przy taśmie też są matkami. Akurat jako studentka miałam pracę wakacyjną tego typu i nie uważam, żeby mnie jakoś specjalnie rozwijała. Nauczyłam się co prawda szacunku do ciężkiej fizycznej pracy, ale intelektualnie nie bardzo mnie to rozwijało :D. Więc np. w takim kontekście to chyba jednak ogarnięcie całego domu to coś ciekawszego. Zresztą, w życiu są różne etapy. Czy zawsze trzeba się tak na maxa rozwijac? Jest czas na pracę i na macierzyństwo, potem znowu na pracę. Mam koleżankę, przed porodem cieszyła się, że odetchnie trochę od pracy, ale caly czas interesowała się tym co się dzieje w pracy, czytała prasę fachową. I po 3 latach jest gotowa do powrotu do pracy. Nie zawsze macierzyństwo odcina od świata - to zalezy też od kobiety i jej chęci.

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

drska napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

Zresztą mowimy tu o pracach księgowej czy analityka, ale kobiety pracujące przy taśmie też są matkami. Akurat jako studentka miałam pracę wakacyjną tego typu i nie uważam, żeby mnie jakoś specjalnie rozwijała. Nauczyłam się co prawda szacunku do ciężkiej fizycznej pracy, ale intelektualnie nie bardzo mnie to rozwijało :D. Więc np. w takim kontekście to chyba jednak ogarnięcie całego domu to coś ciekawszego. Zresztą, w życiu są różne etapy. Czy zawsze trzeba się tak na maxa rozwijac? Jest czas na pracę i na macierzyństwo, potem znowu na pracę. Mam koleżankę, przed porodem cieszyła się, że odetchnie trochę od pracy, ale caly czas interesowała się tym co się dzieje w pracy, czytała prasę fachową. I po 3 latach jest gotowa do powrotu do pracy. Nie zawsze macierzyństwo odcina od świata - to zalezy też od kobiety i jej chęci.
Wykładowczynie uniwersyteckie, lekarki, panie minister też są matkami, chciałabym dodać.

Pasek wagi

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

drska napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny. I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.
Jeżeli pracuje sie w Call Center to na pewno praca w korporacji mało rozwija. Ale analityk, programista, księgowa, prawnik.... Niestety, wtedy trzeba wybierać....I sie na tym traci. Rzeczywiście głębszy sens widać w wychowywaniu dziecka, ale.... Nie zauważyłam, żeby dzieci, dla których matka poświęciła karierę były w jakiś sposób wyróżniające sie na tle rówieśników. Nie widziałam, żeby miały wiecej zainteresowań, wiecej umialy, czy były zdolniejsze od reszty. Niestety, ale nie. Więc jaki jest sens tego wszystkiego? Każda matka uważa, ze ona najlepiej nauczy swoje dziecko, ze przy niej wyrośnie ono na najlepszego człowieka, ale czy na pewno? Ja tam chyba wolałabym na nianke swojego dziecka zatrudnić osobę z wykształceniem pedagogicznym lub psychologicznym, bo wiem, ze nie znam tego całego 'języka dzieci' i podejrzewam, ze ktoś z odpowiednim podejściem mógłby jednak zdziałać wiecej.
chyba nie jesteś ani księgową, ani analitykiem.... Praca jak każda inna - rozwija, pewnie, ale bez przesady. Nowych lądów nie odkrywasz w żadnej z nich. I nie chodzi o to, że całe życie siedzisz z dziećmi, ale te pierwsze kilka lat (kilka - 2, 3 lata). A jeśli chodzi o "język dziecka" to to własnie jest rozwijające - jak wytłumaczyć coś takiemu małaemu UFO, ktore mówi innym , dziecięcym jezykiem? - uwierz mi, że ta umiejętność przydaje się ogólnie w życiu - w pracy też. A swoją drogą potem ludzie maja protensje, że nie rozumieją swoich nastoletnich dzieci, jak nie raczyli nauczyć się ich "dziecięcego języka". Kontakt z potomstwem "łapie się" od małego, a nie dopiero jak dorośnie no naszego dorosłego języka, wtedy jest za późno. Chcę tylko powiedzieć, że zarówno praca zawodowa może być rozwijająca, jak i ogłupijąca, tak samo jak rodzicielstwo (dla matki i ojca). Jeśli ktoś idzie po najmniejszej lini oporu to nie zabłyśnie w pracy jak i w roli rodzica.  
Boshe, a skąd wiesz kim ja jestem???? A moze jednak jestem analitykiem albo księgowa, co? I moze jestem dobrym, docenianym pracownikiem, co? Nie lubię ludzi, którzy neguja coś, o czym nie maja zielonego pojęcia...Nigdy w życiu nie szufladkowalabym praujacych bezdzitnych kobiet jako gorsze, lub pracujących i wychowujących dzieci jako gorsze.... Umiejętność wytłumaczenia co to jest UFO potrzebna w pracy? Hm, na rozmowie kwalifikacyjnej mnie nie pytali, w pracy tez nie korzystalam... Bardzo cenie te kobiety, co godzą prace zawodowa i dom. Ba, ja je podziwiam. Wychowanie potomstwa i prowadzenie domu, to tez ciężka harowka. I nawet cięższa niz 8h w korpo. I tak, trzeba umiec sie z dzieckiem porozumiec od jak najmlodzych lat. To prawda, ze najwazniejsze, to to, zeby umiec pogodzic te dwie role, czyli, jezeli zdecydujemy sie juz godzic te dwie rzeczy to bardzo wazne jest, zeby w tym wszystkim umiec znalezc te priorytety. Jezeli praca jest mniej oglupiajaca, to chyba smiesznym byloby stawiac ja na podium ;)
No sorry, ale fakt zostania z dzieckiem w domu nie wyklucza tego, żeby być aktualnym z tym co się dzieje w branży jaką się człowiek zajmuje. A nikt tu nie mówił, że w pracy pytają o to samo co małe dzieci, tylko faktem jest, ze opieka nad dzieckiem rozwija wiele umiejętności, bardzo przydatnych w normalnym życiu.
Tak, oczywiscie, zupelnie sie zgadzam. Jezeli ja sie zdecyduje na taki wariant (np. siedzenie z dzieckiem wdomu do ukonczenia 2-3 roku zycia) to chcialabym rozwijac jednoczesnie swoja wiedze i umiejetnosci. Rowniez slyszalam, ze wychowywanie dzieci rowija, mysle, ze na pewno, bo nikt tak nie uczy chyba cierpliwosci ;)
a Ty skąd wiesz, że nie mam pojęcia o pracy księgowej, czy analityka? Tak sie składa, że na mojej rozmowie o pracę musiałam wraz z innymi zaplanować napad na bank. A w pracy zawodowej akurat na banki nie napadam. Chodziło mi o to, że nie zawsze w pracy spotykasz się z ludzmi na tym samym poziomie wiedzy, czy inteligencji. Jeśli potrafisz małemu człowiekowi coś wyjasnić, albo opanować jego atak histerii, to jest duża szansa, że poradzisz sobie z awanturującym się klientem, albo wyjasnisz kolezance jakies trudne zagadnienie. Zresztą mowimy tu o pracach księgowej czy analityka, ale kobiety pracujące przy taśmie też są matkami. Akurat jako studentka miałam pracę wakacyjną tego typu i nie uważam, żeby mnie jakoś specjalnie rozwijała. Nauczyłam się co prawda szacunku do ciężkiej fizycznej pracy, ale intelektualnie nie bardzo mnie to rozwijało :D. Więc np. w takim kontekście to chyba jednak ogarnięcie całego domu to coś ciekawszego. Zresztą, w życiu są różne etapy. Czy zawsze trzeba się tak na maxa rozwijac? Jest czas na pracę i na macierzyństwo, potem znowu na pracę. Mam koleżankę, przed porodem cieszyła się, że odetchnie trochę od pracy, ale caly czas interesowała się tym co się dzieje w pracy, czytała prasę fachową. I po 3 latach jest gotowa do powrotu do pracy. Nie zawsze macierzyństwo odcina od świata - to zalezy też od kobiety i jej chęci.

 

Ej, ale ja nigdy nie powiedzialam, ani nawet nie zasugerowalam, ze nie wiesz, na czy polega praca analityka. To Ty mnie zaatakowalas, ze, cytuje: 'chyba nie jesteś ani księgową, ani analitykiem.... ', nie majac pojecia, co robie i wysuwajac bardzo pochopne wnioski. I tak, uwazam, ze jezeli umiesz cos wytlumaczyc dziecku, to naprawde masz o danej rzeczy pojecie (chociaz to mega skomplikowane czasami ;) ). I uwazam, tak jak Ty, ze macierzynstwo tez rozwija, pod warunkiem, ze sie tez staramy o ten rozwoj ;) I nie wyklucza ono mozliwosci zdobywania wiedzy, tak jak nie wyklucza o dbania o siebie. Tylko jednak szkoda, ze biorac sobie kilka lat 'macierzynskiego' czesto wypadamy z obiegu, ot, taka prawda. A juz powrot do pracy jest mega trudny, ze wzgledu na pracodawce...Trzeba sie naprawde czasem bardzo starac :)

A to pogrubione to świete slowa, oj tak. Dlatego fajnie byloby, gdyby istanialy takie rozwiazania, jak czesciowa praca z domu np. W dobie wszechobecnej cyfryzacji to nie powinien byc klopot dla pracowdawcy, szczegolnie w niektorych zawodach (takich, gdzie sie pracuje z komputerem np.- wystarczy dysk sieciowy). U mnie w zespole dziewczyna wrocila wlasnie z macierzynskiego i 'wywalczyla' taki model pracy. Czyli da sie.... A ulatwiloby to zycie i pracowacom, i pracownikom (bo mezczyzni tez moga sie dziecmi zajmowac).

gosiuniaaa - nikt nie wlazi z butami w czyjes zycie, prezentujemy tylko tutaj jakis swoj punkt widzenia na pewne mozliwosci. Bo wiekszoc z nas, przed takim wyborem kiedys bedzie musiala stanac...

 

ale zaraz, a dlaczego Wy tylko o kobietach?????????????
co to za jakiś idiotyzm, żeby tylko kobieta miała zostawać z dzieckiem?
przecież my nie rodzimy się automatycznie z umiejętnością usypiania i przewijania?
A podać butelkę może także Ojciec.
Dlaczego upieracie sie tak przy tych kobietach?
Ja znam wiele rodzin, gdzie to Ojciec zostawał z dziecmi przez kilka lat- na przykład pracując wyłącznie zdalnie. Bo kobieta chciała wrócić do pracy naukowej, zawodowej, nie wiem, do roboty po prostu, a możliwości pracy zdalnej akurat nie miała.

Pasek wagi

krolowamargot1 napisał(a):

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

drska napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

Zresztą mowimy tu o pracach księgowej czy analityka, ale kobiety pracujące przy taśmie też są matkami. Akurat jako studentka miałam pracę wakacyjną tego typu i nie uważam, żeby mnie jakoś specjalnie rozwijała. Nauczyłam się co prawda szacunku do ciężkiej fizycznej pracy, ale intelektualnie nie bardzo mnie to rozwijało :D. Więc np. w takim kontekście to chyba jednak ogarnięcie całego domu to coś ciekawszego. Zresztą, w życiu są różne etapy. Czy zawsze trzeba się tak na maxa rozwijac? Jest czas na pracę i na macierzyństwo, potem znowu na pracę. Mam koleżankę, przed porodem cieszyła się, że odetchnie trochę od pracy, ale caly czas interesowała się tym co się dzieje w pracy, czytała prasę fachową. I po 3 latach jest gotowa do powrotu do pracy. Nie zawsze macierzyństwo odcina od świata - to zalezy też od kobiety i jej chęci.
Wykładowczynie uniwersyteckie, lekarki, panie minister też są matkami, chciałabym dodać.

chodziło mi o to, że rozmawiamy o pracy umysłowej, a panie z prayc fizycznej tez mają dzieci.

Tele-praca - tak to się chyba nazywa - to fajne rozwiązanie, ale znam szefów, którzy uważają, że jak nie widzą pracownika to ten pracownik się obija czy coś. smutne..

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.