Temat: Najtrudniejsza i najbardziej niedoceniana praca?

Co sądzicie o kobietach, które zajmują się przez kilka lat domem i wychowywaniem dzieci? Chciałybyście tak?
Do założenia tego tematu zainspirowały mnie opinie moich "niedzieciatych" koleżanek o tych, które zostają w domu z dziećmi. Często słyszę, że osoba, która wychowuje dzieci i nie pracuje zawodowo uwstecznia się, jest mało ambitna, nieciekawa z towarzyskiego punktu widzenia czy nawet leniwa... Wg. mnie to bardzo krzywdzące opinię, ale koleżanki które mają dzieci i poświęcają np. 3 pierwsze lata na wychowanie ich, potrafią usłyszeć takie słowa nawet od swoich najbliższych.
Teksty w stylu "ty przecież nic nie robisz poza siedzeniem w domu" czy "a po czym ty możesz być zmęczona skoro nawet nie pracujesz" są na porządku dziennym.
 Mile jest widziane kiedy ktoś po urlopie macierzyńskim (kilka miesięcy) wraca do pracy, a kiedy kobieta zostaje na dłużej w domu (do czasu aż dziecko pójdzie do przedszkola lub szkoły) zaczyna się gadanie.
Jak to wygląda u Was? Słyszałyscie kiedyś takie opinie?

Ja uważam, że jeśli są do tego warunki, pierwsze 3 lata najlepiej spędzić z dzieckiem. Moja mama prowadziła dom i zajmowała się mną i rodzeństwem aż poszliśmy do podstawówki. Aż tyle czasu bym nie chciała być w domu z dzieckiem, ale nie neguję tego.
Jakie Wy macie plany?


nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny.

I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.

Do pewnego wieku dziecka - owszem.
Jednak przez całe życie zajmować się domem - to nie dla mnie.

Mam porównanie, bo znam kobietę, która nigdy nie pracowała, i taka która pracowała.
W obu przypadkach są plusy i minusy, ale moim zdaniem ta pierwsza ma smutne życie - wstaje, szykuje mężowi śniadanie, on jedzie do pracy, a ona calutki dzień gotuje, pierze, sprząta. I tak od 25 lat. Nie chciałabym tak.

Ale to też może zależy od czasów. Trudno jest utrzymać się obecnie z jednej pensji.

gryczana napisał(a):

nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny. I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.
Jeżeli pracuje sie w Call Center to na pewno praca w korporacji mało rozwija. Ale analityk, programista, księgowa, prawnik.... Niestety, wtedy trzeba wybierać....I sie na tym traci. Rzeczywiście głębszy sens widać w wychowywaniu dziecka, ale.... Nie zauważyłam, żeby dzieci, dla których matka poświęciła karierę były w jakiś sposób wyróżniające sie na tle rówieśników. Nie widziałam, żeby miały wiecej zainteresowań, wiecej umialy, czy były zdolniejsze od reszty. Niestety, ale nie. Więc jaki jest sens tego wszystkiego? Każda matka uważa, ze ona najlepiej nauczy swoje dziecko, ze przy niej wyrośnie ono na najlepszego człowieka, ale czy na pewno? Ja tam chyba wolałabym na nianke swojego dziecka zatrudnić osobę z wykształceniem pedagogicznym lub psychologicznym, bo wiem, ze nie znam tego całego 'języka dzieci' i podejrzewam, ze ktoś z odpowiednim podejściem mógłby jednak zdziałać wiecej.
Mam taką konstrukcję psychiczną, ze z powodzeniem mogłabym "siedzieć" z dziećmi w domu. Nawet z czwórką. Niestety moje  życie potoczyło się inaczej .... I tak - uważam, że jest to trudna i niedoceniana praca.

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny. I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.
Jeżeli pracuje sie w Call Center to na pewno praca w korporacji mało rozwija. Ale analityk, programista, księgowa, prawnik.... Niestety, wtedy trzeba wybierać....I sie na tym traci. Rzeczywiście głębszy sens widać w wychowywaniu dziecka, ale.... Nie zauważyłam, żeby dzieci, dla których matka poświęciła karierę były w jakiś sposób wyróżniające sie na tle rówieśników. Nie widziałam, żeby miały wiecej zainteresowań, wiecej umialy, czy były zdolniejsze od reszty. Niestety, ale nie. Więc jaki jest sens tego wszystkiego? Każda matka uważa, ze ona najlepiej nauczy swoje dziecko, ze przy niej wyrośnie ono na najlepszego człowieka, ale czy na pewno? Ja tam chyba wolałabym na nianke swojego dziecka zatrudnić osobę z wykształceniem pedagogicznym lub psychologicznym, bo wiem, ze nie znam tego całego 'języka dzieci' i podejrzewam, ze ktoś z odpowiednim podejściem mógłby jednak zdziałać wiecej.

chyba nie jesteś ani księgową, ani analitykiem.... Praca jak każda inna - rozwija, pewnie, ale bez przesady. Nowych lądów nie odkrywasz w żadnej z nich. I nie chodzi o to, że całe życie siedzisz z dziećmi, ale te pierwsze kilka lat (kilka - 2, 3 lata). A jeśli chodzi o "język dziecka" to to własnie jest rozwijające - jak wytłumaczyć coś takiemu małaemu UFO, ktore mówi innym , dziecięcym jezykiem? - uwierz mi, że ta umiejętność przydaje się ogólnie w życiu - w pracy też. A swoją drogą potem ludzie maja protensje, że nie rozumieją swoich nastoletnich dzieci, jak nie raczyli nauczyć się ich "dziecięcego języka". Kontakt z potomstwem "łapie się" od małego, a nie dopiero jak dorośnie no naszego dorosłego języka, wtedy jest za późno.

Chcę tylko powiedzieć, że zarówno praca zawodowa może być rozwijająca, jak i ogłupijąca, tak samo jak rodzicielstwo (dla matki i ojca). Jeśli ktoś idzie po najmniejszej lini oporu to nie zabłyśnie w pracy jak i w roli rodzica.

 

Osoby,ktore z uporem maniaka twierdzą, ze siedzenie w domu z dzieckiem to zadna robota same dzieci nie mają i zmienia zdanie jak same sie zmierza z tą sytuacją.Moze dla kogos opieka nad dzieckiem nie jest wielce ambitna ale ktos to musi robic sorry...idac tym tokiem myslenia w ogole dzieci nie róbmy bo matki glupieją.Ja sie cale zycie uczylam i krzywdy sobie nie wyrzadzę jak bede siedziec w domu z niemowlakiem nawet 2 lata...nikomu nic do tego. A nie miec dziecka bo to ,,oglupia" to dopiero mądre podjescie.
Pasek wagi
Ja mam sporo szacunku dla rodziców, bo znam i panów, którzy decydują się na bycie z dziećmi i prowadzenie domu, zamiast pracy zawodowej. To jest ciężka robota, trudna, ale też przyjemna, tak sądzę. Jeśli rodzinę stać na taki układ, a osoba decydująca się zostać w domu, naprawdę tego chce- jestem przeciwniczką przymuszania, zwłaszcza kobiet do zostawania w domu, bo tak lepiej dla dziecka- to powodzenia i wytrwałości.
Ja osobiśćie nie zostałabym nawet do końca macierzyńskiego, nic nie poradzę, lubię dzieci, ale oszalałabym w domu. Moją córkę urodziłam w trakcie studiów i wróciłam na zajęcia, jak ona miała 10 dni. 
Pasek wagi

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny. I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.
Jeżeli pracuje sie w Call Center to na pewno praca w korporacji mało rozwija. Ale analityk, programista, księgowa, prawnik.... Niestety, wtedy trzeba wybierać....I sie na tym traci. Rzeczywiście głębszy sens widać w wychowywaniu dziecka, ale.... Nie zauważyłam, żeby dzieci, dla których matka poświęciła karierę były w jakiś sposób wyróżniające sie na tle rówieśników. Nie widziałam, żeby miały wiecej zainteresowań, wiecej umialy, czy były zdolniejsze od reszty. Niestety, ale nie. Więc jaki jest sens tego wszystkiego? Każda matka uważa, ze ona najlepiej nauczy swoje dziecko, ze przy niej wyrośnie ono na najlepszego człowieka, ale czy na pewno? Ja tam chyba wolałabym na nianke swojego dziecka zatrudnić osobę z wykształceniem pedagogicznym lub psychologicznym, bo wiem, ze nie znam tego całego 'języka dzieci' i podejrzewam, ze ktoś z odpowiednim podejściem mógłby jednak zdziałać wiecej.
chyba nie jesteś ani księgową, ani analitykiem.... Praca jak każda inna - rozwija, pewnie, ale bez przesady. Nowych lądów nie odkrywasz w żadnej z nich. I nie chodzi o to, że całe życie siedzisz z dziećmi, ale te pierwsze kilka lat (kilka - 2, 3 lata). A jeśli chodzi o "język dziecka" to to własnie jest rozwijające - jak wytłumaczyć coś takiemu małaemu UFO, ktore mówi innym , dziecięcym jezykiem? - uwierz mi, że ta umiejętność przydaje się ogólnie w życiu - w pracy też. A swoją drogą potem ludzie maja protensje, że nie rozumieją swoich nastoletnich dzieci, jak nie raczyli nauczyć się ich "dziecięcego języka". Kontakt z potomstwem "łapie się" od małego, a nie dopiero jak dorośnie no naszego dorosłego języka, wtedy jest za późno. Chcę tylko powiedzieć, że zarówno praca zawodowa może być rozwijająca, jak i ogłupijąca, tak samo jak rodzicielstwo (dla matki i ojca). Jeśli ktoś idzie po najmniejszej lini oporu to nie zabłyśnie w pracy jak i w roli rodzica.  

bardzo celnie powiedziane.
Akurat praca programisty jest fajna, bo można ją wykonywać z domu, kiedy dziecko śpi, kiedy się bawi, bujając kołyską. Wiem, moi koledzy tak robią:-)
Pasek wagi

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny. I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.
Jeżeli pracuje sie w Call Center to na pewno praca w korporacji mało rozwija. Ale analityk, programista, księgowa, prawnik.... Niestety, wtedy trzeba wybierać....I sie na tym traci. Rzeczywiście głębszy sens widać w wychowywaniu dziecka, ale.... Nie zauważyłam, żeby dzieci, dla których matka poświęciła karierę były w jakiś sposób wyróżniające sie na tle rówieśników. Nie widziałam, żeby miały wiecej zainteresowań, wiecej umialy, czy były zdolniejsze od reszty. Niestety, ale nie. Więc jaki jest sens tego wszystkiego? Każda matka uważa, ze ona najlepiej nauczy swoje dziecko, ze przy niej wyrośnie ono na najlepszego człowieka, ale czy na pewno? Ja tam chyba wolałabym na nianke swojego dziecka zatrudnić osobę z wykształceniem pedagogicznym lub psychologicznym, bo wiem, ze nie znam tego całego 'języka dzieci' i podejrzewam, ze ktoś z odpowiednim podejściem mógłby jednak zdziałać wiecej.
chyba nie jesteś ani księgową, ani analitykiem.... Praca jak każda inna - rozwija, pewnie, ale bez przesady. Nowych lądów nie odkrywasz w żadnej z nich. I nie chodzi o to, że całe życie siedzisz z dziećmi, ale te pierwsze kilka lat (kilka - 2, 3 lata). A jeśli chodzi o "język dziecka" to to własnie jest rozwijające - jak wytłumaczyć coś takiemu małaemu UFO, ktore mówi innym , dziecięcym jezykiem? - uwierz mi, że ta umiejętność przydaje się ogólnie w życiu - w pracy też. A swoją drogą potem ludzie maja protensje, że nie rozumieją swoich nastoletnich dzieci, jak nie raczyli nauczyć się ich "dziecięcego języka". Kontakt z potomstwem "łapie się" od małego, a nie dopiero jak dorośnie no naszego dorosłego języka, wtedy jest za późno. Chcę tylko powiedzieć, że zarówno praca zawodowa może być rozwijająca, jak i ogłupijąca, tak samo jak rodzicielstwo (dla matki i ojca). Jeśli ktoś idzie po najmniejszej lini oporu to nie zabłyśnie w pracy jak i w roli rodzica.  
Boshe, a skąd wiesz kim ja jestem???? A moze jednak jestem analitykiem albo księgowa, co? I moze jestem dobrym, docenianym pracownikiem, co? Nie lubię ludzi, którzy neguja coś, o czym nie maja zielonego pojęcia...Nigdy w życiu nie szufladkowalabym praujacych bezdzitnych kobiet jako gorsze, lub pracujących i wychowujących dzieci jako gorsze.... Umiejętność wytłumaczenia co to jest UFO potrzebna w pracy? Hm, na rozmowie kwalifikacyjnej mnie nie pytali, w pracy tez nie korzystalam... Bardzo cenie te kobiety, co godzą prace zawodowa i dom. Ba, ja je podziwiam. Wychowanie potomstwa i prowadzenie domu, to tez ciężka harowka. I nawet cięższa niz 8h w korpo. I tak, trzeba umiec sie z dzieckiem porozumiec od jak najmlodzych lat. To prawda, ze najwazniejsze, to to, zeby umiec pogodzic te dwie role, czyli, jezeli zdecydujemy sie juz godzic te dwie rzeczy to bardzo wazne jest, zeby w tym wszystkim umiec znalezc te priorytety. Jezeli praca jest mniej oglupiajaca, to chyba smiesznym byloby stawiac ja na podium ;)

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

Wisterya napisał(a):

gryczana napisał(a):

nie zgodzę się, że opierka nad dzieckiem jestm mniej rozwijająca niż praca. Sorki, ale praca np. w korporacji jest często ogłupiająca - często się o tym słyszy. I uczenie dziecka świata ma z pewnością głębszy sens i daje większe spełnienie niż robienie kolejnego zestawienia. Nie oszukujmy się - mało z nas ma mega ważną i rozwijającą pracę. A opiekę nad dzieciekiem też każdy rozumie inaczej. Sa kobiety co tylko nakarmią i przewiną i koniec. A są i takie, ktore uczą wierszyków, piosenek, pokazują świat na rózne sposoby, pieką z dziećmi ciasta. Są już przyczepki do rowerów i można z nawet maleństwem jechac na wycieczkę i pokazać mu przyrodę, są wózki do biegania - tez pokazuje się dziecku, od maleństwa, że można rozwijac swoje pasje sportowe - to oczywiście tylko przykłady. Rozwijanie malca ma wiele aspektów i jeśli ktoś sprowadza to tylko do karmienia i wycierania tyłka to sam jest mało ambitny. I chcę zaznaczyć, że dziecka nie mam, nie jestem też w ciąży.
Jeżeli pracuje sie w Call Center to na pewno praca w korporacji mało rozwija. Ale analityk, programista, księgowa, prawnik.... Niestety, wtedy trzeba wybierać....I sie na tym traci. Rzeczywiście głębszy sens widać w wychowywaniu dziecka, ale.... Nie zauważyłam, żeby dzieci, dla których matka poświęciła karierę były w jakiś sposób wyróżniające sie na tle rówieśników. Nie widziałam, żeby miały wiecej zainteresowań, wiecej umialy, czy były zdolniejsze od reszty. Niestety, ale nie. Więc jaki jest sens tego wszystkiego? Każda matka uważa, ze ona najlepiej nauczy swoje dziecko, ze przy niej wyrośnie ono na najlepszego człowieka, ale czy na pewno? Ja tam chyba wolałabym na nianke swojego dziecka zatrudnić osobę z wykształceniem pedagogicznym lub psychologicznym, bo wiem, ze nie znam tego całego 'języka dzieci' i podejrzewam, ze ktoś z odpowiednim podejściem mógłby jednak zdziałać wiecej.
chyba nie jesteś ani księgową, ani analitykiem.... Praca jak każda inna - rozwija, pewnie, ale bez przesady. Nowych lądów nie odkrywasz w żadnej z nich. I nie chodzi o to, że całe życie siedzisz z dziećmi, ale te pierwsze kilka lat (kilka - 2, 3 lata). A jeśli chodzi o "język dziecka" to to własnie jest rozwijające - jak wytłumaczyć coś takiemu małaemu UFO, ktore mówi innym , dziecięcym jezykiem? - uwierz mi, że ta umiejętność przydaje się ogólnie w życiu - w pracy też. A swoją drogą potem ludzie maja protensje, że nie rozumieją swoich nastoletnich dzieci, jak nie raczyli nauczyć się ich "dziecięcego języka". Kontakt z potomstwem "łapie się" od małego, a nie dopiero jak dorośnie no naszego dorosłego języka, wtedy jest za późno. Chcę tylko powiedzieć, że zarówno praca zawodowa może być rozwijająca, jak i ogłupijąca, tak samo jak rodzicielstwo (dla matki i ojca). Jeśli ktoś idzie po najmniejszej lini oporu to nie zabłyśnie w pracy jak i w roli rodzica.  
Boshe, a skąd wiesz kim ja jestem???? A moze jednak jestem analitykiem albo księgowa, co? I moze jestem dobrym, docenianym pracownikiem, co? Nie lubię ludzi, którzy neguja coś, o czym nie maja zielonego pojęcia...Nigdy w życiu nie szufladkowalabym praujacych bezdzitnych kobiet jako gorsze, lub pracujących i wychowujących dzieci jako gorsze.... Umiejętność wytłumaczenia co to jest UFO potrzebna w pracy? Hm, na rozmowie kwalifikacyjnej mnie nie pytali, w pracy tez nie korzystalam... Bardzo cenie te kobiety, co godzą prace zawodowa i dom. Ba, ja je podziwiam. Wychowanie potomstwa i prowadzenie domu, to tez ciężka harowka. I nawet cięższa niz 8h w korpo. I tak, trzeba umiec sie z dzieckiem porozumiec od jak najmlodzych lat. To prawda, ze najwazniejsze, to to, zeby umiec pogodzic te dwie role, czyli, jezeli zdecydujemy sie juz godzic te dwie rzeczy to bardzo wazne jest, zeby w tym wszystkim umiec znalezc te priorytety. Jezeli praca jest mniej oglupiajaca, to chyba smiesznym byloby stawiac ja na podium ;)

No sorry, ale fakt zostania z dzieckiem w domu nie wyklucza tego, żeby być aktualnym z tym co się dzieje w branży jaką się człowiek zajmuje. A nikt tu nie mówił, że w pracy pytają o to samo co małe dzieci, tylko faktem jest, ze opieka nad dzieckiem rozwija wiele umiejętności, bardzo przydatnych w normalnym życiu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.