Temat: jestem w ciąży, nie mam pracy

Hej, os sierpnia jestem mężatką. Oboje studiujemy na 5 roku, do końca studiów zostały nam 2semestry. Nie pracujemy, biorę kredyt studencki od I roku studiów. Wczoraj dowiedziałam się, ze jestem w ciąży. Co robić??????? Jestem roztrzęsiona..
Kochanie na poczatku często bywa tak że jest szok... Ludzie myślą że nie dadzą rady... Kredyty, brak stałej pracy, stabilizacji finansowej i inne problemy ale zapewniam Cie że  zejdzie to na II plan jak weźmiesz już dzidziusia w ramiona... Będziesz wtedy dziękowac Bogu za ten maleńki cud :-P Także nie martw się az tak bardzo... Jakoś się wszytsko samo ułoży... Zobaczysz... Zawsze tak jets... Myślimy ze jesteśmy w niewiadomo jakiej d.... (przepraszam za słownctwo :-)  ) a potem jak przychodzi co do czegito wcale nie jest tak źle :-)  Także głowa do góry... Obmyśl plan działania i czekaj na dzidziusia... :-) pzatym masz chyba rodzinę i w końcu faceta więc oni napewno Ci pomogą i wesprzą :-)
Wszystko będzie dobrze ludzie nie takie problemy maja i żyją 
Twój mąż powinien znaleźć pracę, rodzice wam nie pomogą ?

Ana899 napisał(a):

Zadałam sobie trochę trudu i przeczytałam cały wątek, a w zasadzie listy autorki i:- pierwszy list: dowiadujemy się, że autorka ma kredyt studencki, męża od pół roku, oboje studiują na piątym roku, jest w ciąży i jest roztrzęsiona- list drugi: autorka ma pieniadze z kredytu, socjalu i od rodziców, najprawdopodobniej  oczekiwała pogłaskania po główce i docenienia jej cięzkigo i smutnego losu(w międzyczasie sensowne rady o podjęciu pracy przez nich oboje i docinki na temat odpowiedialności)- list trzeci: autorka ma pco (więc ciazy nie brała pod uwagę) i obronę za rok, uwaga o wyjeździe za granicę(sensownych rad i docinków ciag dalszy, dyskusja o pomocy dla małżeństw studenckich niepracujących)- list czwarty: ciąża nieplanowana, dowiadujemy się też o wielkich ambicjach męża (w czasie przeszłym rzecz jasna)- list piąty (godzina po założeniu wątku): autorka mieszka na stancji ze studnatami (będzie musiała znaleźć kawalerkę), ma pomysły, ale nie zna prawa pracy w Polsce, czuje się atakowana(obrońcy Autorki się uaktywniają, reszta bez zmian)- list szósty: wreszcie dowiadujemy się czegoś o mężu Autorki (poza tym że miał ambicje) - ponosi odpowiedzialność (trudno żeby nie), chce szukać pracy; Autorka pyta o świadczenia i co ma zrobić ze studiami ze względu na kredyt. (uwaga własna: mysl o wzięciu się za robotę jeszcze się nie pojawiła)- list ósmy (siódmy pominęłam): Autorka zaczyna się bronić - ma mózg i odłożone pieniądze. Potrzebuje pomocy w szybkim i trafnym podejmowaniu decyzji (???), nie wie jak podjąć pracę tymczasową, uwaga o zusie (uwaga własna: w głowie Autorki nadal nie pojawia się myśl, że oprócz listy rzeczy, które jej się "należą" są też takie na które trzeba zapracować)- list dziewiąty: Autorka ma sesję do lutego (tragedia!), nie dostanie od razu umowy o pracę w lublinie (nie tylko w lublinie, w Polsce wszędzie nie dostanie się jej raczej), generalnie nie wie jak to wszystko z tą sesja ogarnie (uwaga własna: poczułam się ogarniającym wszystko bohaterem, mam umowę, pracę i sesję, jestem bogiem :P)(obrońcy przeprowadzają niemalże obronę Częstochowy, zaraz ktoś wygra nieoficjalny konkurs na rejtana, reszta bez zmian)- list dziesiąty czyli efektowna obrona Autorki: dostaje mało kredytu, od rodziców tylko tyle, żeby nie głodować, dorabia na zleceniach; lekarz stwierdził że nie ma szans na ciąże (uwaga własna: oczywiście nie można tego napisać wcześniej prawda???)(Obrońcy w szczytowej formie aktywności, cancri przoduje - więc jako moderator może nawet obrażać inne vitalijki, sama siebie w końcu nie skasuje, proste)Teraz tak: w ostatni post Autorki wierzę tak sobie, na początku podała 3 główne źródła utrzymania swojej rodziny: socjal, kredyt i rodzice. Zlecenia chyba jednak nie przodują. Co mi się tu nie podoba i dlaczego do 16-latki mam jakoś więcej tolerancji? Bo jest dzieckiem, które liczyć powinno jeszcze na rodziców, a 23-latka na siebie i swojego męża. I niepracowanie na studiach (piąty rok), może poza lekarskim, stomatologią i farmacją, jest dla mnie nie żerowaniem na rodzicach, nawet nie egoizmem, ale głupotą. Bo za 3 lata może na innym forum Autorka będzie płakać, że nie ma pracy (chyba że urodzi drugie dziecko w tym czasie, to za 5-6). A na sensowne rady w stylu znajdź pracę i Twój mąż też autorka nie reagowała.Na marginesie: czy nie mozna było od razu w pierwszym poście wszystkiego napisać? Za trudno? Myslenie nie boli


Dokładnie...

Nie miałam na celu Autorki atakować, ale jak się widzi już któryś raz z kolei takie coś... Jej już jakoś za bardzo nie pomożemy, stało się i musi sobie jakoś z mężem z tym poradzić. To nie jest jakiś forum pomocy rodzinie czy coś w tym stylu. Google nie gryzie...Trzeba szukać informacji na temat uzyskania jakiegoś wsparcia w takich sytuacjach, ale nie na takim forum. Takie jest moje zdanie.
Niektóre moralizują niczym stare, moherowe baby bez cienia empatii. Niestety, doskonałe recepty na życie, zwłaszcza dotyczące cudzego losu, przeważnie nie sprawdzają się.
Ja nie widzę w opisanej sytuacji wielkiej tragedii. Obydwoje jesteście dorośli, na pewno niegłupi, studia macie na ukończeniu. Oczywiście dobrze byłoby, gdyby udało Ci się zatrudnić chociaż na pół etatu, ale wiem, że to może być nierealne. Na pewno jakieś prace dorywcze póki będziesz mogła. W moich czasach ( jestem o ponad dekadę starsza) zawsze dobrym źródłem dorabiania były korepetycje, przygotowanie do matury. Mąż, wiadomo, musi znaleźć pracę, nawet gdyby była poniżej jego aspiracji. Pewnie możecie dalej liczyć na jakieś wsparcie ze strony rodziców, którzy nie dadzą Waszej trójce zginąć z głodu. Trzeba tylko ochłonąć, nabrać dystansu, a wszystko na pewno się ułoży.

lenkaaa10 napisał(a):

Kochanie na poczatku często bywa tak że jest szok... Ludzie myślą że nie dadzą rady... Kredyty, brak stałej pracy, stabilizacji finansowej i inne problemy ale zapewniam Cie że  zejdzie to na II plan jak weźmiesz już dzidziusia w ramiona... Będziesz wtedy dziękowac Bogu za ten maleńki cud :-P Także nie martw się az tak bardzo... Jakoś się wszytsko samo ułoży... Zobaczysz... Zawsze tak jets... Myślimy ze jesteśmy w niewiadomo jakiej d.... (przepraszam za słownctwo :-)  ) a potem jak przychodzi co do czegito wcale nie jest tak źle :-)  Także głowa do góry... Obmyśl plan działania i czekaj na dzidziusia... :-) pzatym masz chyba rodzinę i w końcu faceta więc oni napewno Ci pomogą i wesprzą :-)

Pewnie, weźmie dziecko w ręce i wszystko się ułoży: problemy same się rozwiążą, kasa przyleci z nieba.. tak tak ;)

Nic się samo nie układa, trzeba się starać, starać i starać. 
Przy czym naharować, napocić, namęczyć i napłakać.
Nie ma 'pstryk' i problemy znikają
jestes na 5 roku i nie pracujesz? ja zaczelam w pazdzierniku 1 i od razu prace znalazlam. Dla chcacego nic trudnego. Facet niech teraz zarabia na swoja rodzine..
Pasek wagi

Ana899 napisał(a):

Zadałam sobie trochę trudu i przeczytałam cały wątek, a w zasadzie listy autorki i:- pierwszy list: dowiadujemy się, że autorka ma kredyt studencki, męża od pół roku, oboje studiują na piątym roku, jest w ciąży i jest roztrzęsiona- list drugi: autorka ma pieniadze z kredytu, socjalu i od rodziców, najprawdopodobniej  oczekiwała pogłaskania po główce i docenienia jej cięzkigo i smutnego losu(w międzyczasie sensowne rady o podjęciu pracy przez nich oboje i docinki na temat odpowiedialności)- list trzeci: autorka ma pco (więc ciazy nie brała pod uwagę) i obronę za rok, uwaga o wyjeździe za granicę(sensownych rad i docinków ciag dalszy, dyskusja o pomocy dla małżeństw studenckich niepracujących)- list czwarty: ciąża nieplanowana, dowiadujemy się też o wielkich ambicjach męża (w czasie przeszłym rzecz jasna)- list piąty (godzina po założeniu wątku): autorka mieszka na stancji ze studnatami (będzie musiała znaleźć kawalerkę), ma pomysły, ale nie zna prawa pracy w Polsce, czuje się atakowana(obrońcy Autorki się uaktywniają, reszta bez zmian)- list szósty: wreszcie dowiadujemy się czegoś o mężu Autorki (poza tym że miał ambicje) - ponosi odpowiedzialność (trudno żeby nie), chce szukać pracy; Autorka pyta o świadczenia i co ma zrobić ze studiami ze względu na kredyt. (uwaga własna: mysl o wzięciu się za robotę jeszcze się nie pojawiła)- list ósmy (siódmy pominęłam): Autorka zaczyna się bronić - ma mózg i odłożone pieniądze. Potrzebuje pomocy w szybkim i trafnym podejmowaniu decyzji (???), nie wie jak podjąć pracę tymczasową, uwaga o zusie (uwaga własna: w głowie Autorki nadal nie pojawia się myśl, że oprócz listy rzeczy, które jej się "należą" są też takie na które trzeba zapracować)- list dziewiąty: Autorka ma sesję do lutego (tragedia!), nie dostanie od razu umowy o pracę w lublinie (nie tylko w lublinie, w Polsce wszędzie nie dostanie się jej raczej), generalnie nie wie jak to wszystko z tą sesja ogarnie (uwaga własna: poczułam się ogarniającym wszystko bohaterem, mam umowę, pracę i sesję, jestem bogiem :P)(obrońcy przeprowadzają niemalże obronę Częstochowy, zaraz ktoś wygra nieoficjalny konkurs na rejtana, reszta bez zmian)- list dziesiąty czyli efektowna obrona Autorki: dostaje mało kredytu, od rodziców tylko tyle, żeby nie głodować, dorabia na zleceniach; lekarz stwierdził że nie ma szans na ciąże (uwaga własna: oczywiście nie można tego napisać wcześniej prawda???)(Obrońcy w szczytowej formie aktywności, cancri przoduje - więc jako moderator może nawet obrażać inne vitalijki, sama siebie w końcu nie skasuje, proste)Teraz tak: w ostatni post Autorki wierzę tak sobie, na początku podała 3 główne źródła utrzymania swojej rodziny: socjal, kredyt i rodzice. Zlecenia chyba jednak nie przodują. Co mi się tu nie podoba i dlaczego do 16-latki mam jakoś więcej tolerancji? Bo jest dzieckiem, które liczyć powinno jeszcze na rodziców, a 23-latka na siebie i swojego męża. I niepracowanie na studiach (piąty rok), może poza lekarskim, stomatologią i farmacją, jest dla mnie nie żerowaniem na rodzicach, nawet nie egoizmem, ale głupotą. Bo za 3 lata może na innym forum Autorka będzie płakać, że nie ma pracy (chyba że urodzi drugie dziecko w tym czasie, to za 5-6). A na sensowne rady w stylu znajdź pracę i Twój mąż też autorka nie reagowała.Na marginesie: czy nie mozna było od razu w pierwszym poście wszystkiego napisać? Za trudno? Myslenie nie boli

nic dodać nic ująć,
proponuję żeby mąż odłożył swoje wielkie ambicje na bok na kilka lat i wziął sie do roboty, nie jesteście małolatami a skoro wzieliście ślub to znaczy że jesteście dorośli i odpowiedzialni więc bądźcie tacy,
nie ma co płakac nad rozlanym mlekiem tylko ogarnąć się i wziąć się w garść!
Dzieci z kapusty się nie biorą. Trzeba było uważać znając swoją sytuację. A teraz płacz co mam zrobić, a jak myślisz?
Nie masz rodziny, rodziców ktoś ci pomoże. Trzeba zawsze myśleć na przód a nie później szok i zaskoczenie....
Zamiast się cieszyć ze swego stanu to teraz płacz i szczękanie zębami.
co wam daja te komentarze, ze trzeba bylo uwazac? albo jak maja one pomoc autorce? :]

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.