- Dołączył: 2012-07-13
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 520
17 grudnia 2012, 22:53
Mam pytanie. Czy jesteście za tym, żeby ojciec dziecka był przy jego porodzie czy też nie? Macie jakieś doświadczenia, przekonania na ten temat?
- Dołączył: 2012-10-25
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 101
18 grudnia 2012, 09:54
Jak ja rodziłam,to moj maz był przy porodzie i wiele mi to dało naprawde,siedział obok mnie na lozku i nic nie widzi co sie z przodu dzieje,no chyba,że mu partnerka pozwoli ale ja nie,bo po co ma widziec to czego nie musi
![]()
a przynajmniej w najgorszych momentach mogłam sie na nim oprzec i zawsze pobiegł do połoznej jak cos sie działo...więc warto.
18 grudnia 2012, 09:57
olova82 napisał(a):
agiii79 napisał(a):
Ja zamierzam mieć cesarskie cięcieStraaaaasznie boję się bóluNie chciałabym chyba żeby mój ukochany był przy tym.. Hmm a może po prostu jeszcze nie dojrzałam do tych spraw
Kobieto, nawet nie wiesz co się dzieje z ciałem po cesarce - nie ma lepszego porodu niż naturalny świadomy... Ja chciałam rodzić naturalnie, ale moje dziecko postanowiło inaczej... musiałam mieć cesarkę i był to dla mnie szok... Blizna po operacji boli, a Ty musisz się zajmować małym człowiekiem... Każdy da radę, ale to poważna operacja a nie zabieg jak to się wielu kobietom zdaje... Co do pytania zadanego w nagłówku, od zawsze chciałam żeby mój mężczyzna był ze mną przy porodzie, ale on uważał inaczej i uszanowałam jego wolę. Zabrałam ze sobą siostrę i nie żałuję... jak mnie zszywali to ona mogła być przy synku. Uważam, że nic na siłę ;)
nie dramatyzuj, mialam operacje kobiecych spraw. na drugi dzien chodzilam, blizna widoczna, bolalo ale do przezycia, za tydzien lazilam po miescie, jestem 1,5 roku po operacji i blizny nie widac
- Dołączył: 2009-09-25
- Miasto:
- Liczba postów: 116
18 grudnia 2012, 09:57
Mój mąż (wtedy jeszcze narzeczony) też był przy porodzie, dzielnie mi asystował, wahlował, podawał wodę, przez kilkanaście godzin podczas skurczy mówił do mnie: WDECH - WYDECH. niesamowite przeżycie, niektórzy uważają, że to zniechęca potem mężczyznę do seksu, ja nic podobnego nie zauważyłam i nawet dodatkowe kilogramy go nie zniechęciły. Seksimy się nadal i jest nam wspaniale, chociaż czasem wykończeni jesteśmy po opiece nad dzieckiem...
18 grudnia 2012, 10:00
hasiog napisał(a):
panciona napisał(a):
Jestem na nie. Ten moment jest tylko dla matki i dziecka. Nie chcialabym, aby moj maz zdawal mi relacje z masakry mojego krocza, trzymal za reke, czy chocby podawal wode, owszem to nasze wspolne dziecko, ale ten moment narodzin dzecka i tulenia do piersi jest tak intymny, ze nie moze byc zaklucony, z reszta tatus bedzie mial jeszcze nie jedna szanse aby sie wykazac i byc wsparciem dla partnerki... reszta faceci potrafia sobie wyobrazic bole porodowe, slyszac jeki i wrzaski niejednej rodzacej, ale z korytarza...
strasznie egoistycznie do tego podchodzisz.
Egoistycznie ?? Zdanie typu "moment nie może być zakłucony" jest chore. Dziewczyno rodziłaś kiedys ? Nie ma mowy o żadnym intymnym momencie podczas rodzenia, gapią się na ciebie obcy ludzie, jeśli jesteś sama pielęgniarki pójdą i czekają na rozwój wydarzeń a ty zostajesz sama. potem jak już się urodzi to póki cię nie zszyją to albo zabiorą dziecko i trzyma je obca kobieta albo sama trzymasz z tym, że po prorodzie naturalnym są spore konwulsje poskurczowe plus igła itp i cię troszku gnie na fotelu i musisz trzymać dziecko w obawie co by nie upuścić albo tak jak mówię musisz dać obcej babie. Więc jaka intymność, jaki brak zakłucania momentu ?? Widać, że jak już na dzień dobry tak podchodzisz, że mąż ma nie przeszkadzać gdy masz dziecko później będzie tak samo. Dziecko rośnie a ty zabronisz mu wtrącania się do wychowania, podchodzenia do dziecka brania na ręce itp bo przecież "ty" najlepiej to zrobisz. Mój mąż jest mega dumny, że był. Kategorycznie zabroniłam mu patrzenia tam gdzie nie trzeba, odcinania pępowiny - nie słuchał - widział wszystko i jakoś nie zraziło go to. Właśnie dla niego powierzyłam młodą gdy mnie zszywali. On latał po pielęgrniarki jak ja juz nie miałam siły nic powiedzieć. Dumnie opowiada do tej pory jak to odcinał pępowinę, jak był do końca. A jedna z poprzedniczek napisała "jak mąż się brzydzi to dupa nie mąż" - prawda. Może zrobić mu się słabo albo coś ale jakie obrzydzenie? To ma być mąż? Brzydzący się własnej żony? Masakra.
- Dołączył: 2012-08-19
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 764
18 grudnia 2012, 10:06
Mój R. bardzo chce i upiera się, że będzie przy porodzie. Nooo, i właśnie dlatego go nie będzie. Bo się upiera i wiem, że by mnie cholernie denerowował. A ja jestem zbyt wybuchowa, żeby w trakcie porodu zamiast skupić się na rodzeniu, wkurzac się facetem ;) Jeżeli zarówno kobieta jak i mężczyzna chcą, to niech sobie rodzą razem. Ale jeżeli jedno ma jakiekolwiek opory, nie ma co namawiać! Kobiety często mają z tym proble - męczą facetów, płaczą i wymuszają ich obecność, a potem facet ma traume :P Ja potrzebowałabym kogoś na porodówce, to pewne. Ale na pewno nie partnera - już prędzej przyjaciółkę, albo Mamę :) Kontakt tatusia z dzieckiem jest baaaardzo ważny, bo też tworzy się więź. Ale jednak sam poród to czysto fizjologicznie kobieca sprawa :)
Edytowany przez Effta 18 grudnia 2012, 10:09
- Dołączył: 2012-10-02
- Miasto:
- Liczba postów: 101
18 grudnia 2012, 10:07
Mój mąż był przy porodzie, miałam bardzo ciężki poród bo na .... podłodze rodziłam!!! W szpitalu oczywiście ale nie miałam sił już wstać, było za pózno:-( Do porodu mialam 103 kg:-( Narazie nie chcemy miec drugiego dziecka, warto aby mąż zobaczył jak ciężko kobiecie jest rodzić, ma dobre wspomnienia i jest dumnym tatą 1,5 rocznej Martinki:-D
- Dołączył: 2012-02-16
- Miasto: Filadelfia
- Liczba postów: 1831
18 grudnia 2012, 10:08
no jasne! a co!! niech patrzy jak baba przez niego cierpi... ;D
- Dołączył: 2010-01-20
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 179
18 grudnia 2012, 10:10
Ja mam dwa porody za sobą - jeden sama , drugi razem , ale nie koniecznie polecam rodzenie z mężem ,może to być też przyjaciółka , albo siostra , mama - jeśli mamy dobre relacje z nią . Mój mąż żeby tylko mógł to uciekłby gdzie pieprz rośnie , ale nie udało mu się , bo położna obdarowała go fartuchem i się wcale nie pytała , czy poród rodzinny , więc głupio mu było zwiać , ale przed porodem ani myślał w nim uczestniczyć . Póżniej po porodzie za to był bardzo pomocny i chwalił się wszystkim , że widział naszego synka pierwszy . Według mojego zdania do porodu nigdy sama , ale nie koniecznie z mężem ( jak nie będzie chciał to nie namawiaj faceci choć udają twardych to są bardzo słabi psychicznie i niekiedy poród ich przerasta )
- Dołączył: 2008-11-21
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 114
18 grudnia 2012, 10:12
A ja rodziłam z mamą i bardzo sobie chwale.Zawsze byłam za rodzeniem z mężem dopóki nie zaczęłam rodzic :) Ten ból,mój krzyk i cała ta masakra...nie chciałabym żeby jeszcze w tym wszystkim uczestniczył mąż.Mama bardzo mi pomogła,właśnie jej potrzebowałam-dziwne bo na co dzień nie jesteśmy aż tak bardzo zżyte.
18 grudnia 2012, 10:14
Moj mąż był przy porodzie, oboje taką podjelismy decyjzę, nie żałujemy :) Warto! Dużo mi pomogł! Sama nie przeszłabym chyba przez ten poród tak spokojnie :) Piękny widok jak mąż płacze na widok dziecka na brzuszku:) Uczucie niezapomniane! Chwila bezcenna! :)
Nie rozumiem mężczyzn, którzy brzydza sie porodu i własnej zony i dziecka. Także kobiet, ktore wstydza sie swojego męża! Mój mąż nawet pomagał mi się myc po porodzie w połogu. To wszystko bardzo nas do siebie zbliżyło, jeszcze bardziej niż przed narodzinami coreczki :)
Edytowany przez weronika183 18 grudnia 2012, 10:18