- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 grudnia 2012, 22:53
18 grudnia 2012, 17:09
18 grudnia 2012, 18:09
Edytowany przez speluna 18 grudnia 2012, 18:15
18 grudnia 2012, 19:34
Rodze za miesiac. Mój Mąż będzie przy porodzie.Chce być ja też tego chcę i potrzebuję. Z obserwacji moich znajomych wynika, że przy porodzie nie było tylko facetów typu " macho sraczo" tudzież tych co są z określoną laską bo" nic lepszego się nie trafiło" albo jakieś przewrazliwione na swoim punkcie cioty.Boję się porodu i jak to będzie potrzebuję mieć wsparcie psychiczne, masażu pleców -zapewniam, że im bliżej końca tym jest ciężej.Kobieta odwala 99% spraw związanych z ciążą dobrze by było, żeby mężczyzna był przy porodzie podobnie jak przy usg , amniopunkcji czy ktg. On najlepiej zna swoją żonę i może się zorientować, że coś jest nie tak-wezwać pomoc jak omdlałam podczas usg ( za długo leżałam na plecach - przytyłam 5kg ale brzuch jest naprawde ciężki i uniemożliwia swobodny przepływ krwi) to on się pierwszy zorientował że coś jest nie tak.Odnośnie cesarek- nie demonizujcie, jak zwykle kwestia lekarza na którego sie trafia. Moja siostra wspomina naturalny poród jako ciężką traume - gdzie przez debili porozrywało ją od wewnatrz miała 20szwów i nie mogła siedzieć na tyłku przez pół roku.Dziecko wypchneli z niej na siłe, by tylko zdążyć przez terminem który wymusza cc.Cud , że dziecku nic się nie stało. Przy drugim malcu miała cesarkę, nic jej nie bolało i kilka dni po porodzie ubierała choinkę. Zobaczcie co się stało przez patałachów z blizniakami tego medalisty z Londynu. Wszystko zależy od tego na kogo i gdzie sie trafi. Uważam też , że nie ma co pluć na dziewczynę jeśli chce cesarkę na żądanie i wyzywać od niedojrzałych. Ciąża i poród to indywidualna sprawa , można kochać dziecko a nie uważać , że ciąża i poród są takie fajne( w moim wypadku ciąża to wątpliwa przyjemność - jak nie rzyganie to hemoroidy jak nie hemoroidy to bóle pleców jak nie bóle pleców to zgaga itd ). Jak ma żyć w ciężkim stresie niech wezmie CC. Odnośnie odczuć estetycznych - litości ... nikt nie każe gapić sie w krocze to po pierwsze po drugie w długotrwałych związkach naprawdę sex to nie wszystko - kocha się każdy kawałek ciała drugiej osoby i ciężko mi wyobrazić sobie, że przestanie się pragnąć i kochać kogoś z powodu przyjscia na świat dziecka... Jak ktoś czuje odraze do swojej żony i dziecka z powodu porodu - najbardziej naturalnej oraz wyjątkowej rzeczy na świecie która trafia sie parze raz czy dwa to znaczy , ze ma coś nie tak z głową.I zapewne to typ goscia ktory porzuci zonenp bo sie zestarzała i wymieni na młodszy model albo bo ciężko zachoruje..
18 grudnia 2012, 20:10
Czy to znaczy, ze jeśli zachorujemy (odpukać) na śmiertelna i nieuleczalną chorobę to jestesmy skazane na umieranie w samotności, bo nasi faceci psychicznie tego nie udzwigna .... nie zmienią pampersa, nie umyją, nie wyniosą miski z wymiocinami etc. Chyba ich jednak nie doceniaszW zyciu sie na to nie zgodze. Po co mi facet ? zeby widzial mnie drzaca ryja, wymiotujaca, srajaca lacznie z krwia sluzem i jękami. Faceci psychicznie tego nie udzwigna. Pozniej maja w glowach "co ja jej zrobilem", "jak ona sie przezemnie meczyla" a pozniej placz kobiety bo facet zrobil sie oschly. Jestem na nie. Wole to sama ze soba przezyc...
19 grudnia 2012, 08:45
22 grudnia 2012, 14:21
22 grudnia 2012, 14:23
Ja ani nie rzygałam,ani nie srałam za przeproszeniem.Ba, nawet się nie upociłam jak prosiak,a po porodzie wyglądałam normalnie, jakbym sobie kawałek przebiegła.I jakie nie udźwignie?Mój nie musiał nic dźwigać, nie był oschły, ale na odwrót, był bardzo opiekuńczy, ciepły , oddany. Jeśli kogoś się kocha ponad wszystko, to nie może być inaczej.I żadna sytuacja tego nie zmieni.Tak ważne momenty w życiu powinny zbliżać ludzi,a nie ich dzielić.Czy to znaczy, ze jeśli zachorujemy (odpukać) na śmiertelna i nieuleczalną chorobę to jestesmy skazane na umieranie w samotności, bo nasi faceci psychicznie tego nie udzwigna .... nie zmienią pampersa, nie umyją, nie wyniosą miski z wymiocinami etc. Chyba ich jednak nie doceniaszW zyciu sie na to nie zgodze. Po co mi facet ? zeby widzial mnie drzaca ryja, wymiotujaca, srajaca lacznie z krwia sluzem i jękami. Faceci psychicznie tego nie udzwigna. Pozniej maja w glowach "co ja jej zrobilem", "jak ona sie przezemnie meczyla" a pozniej placz kobiety bo facet zrobil sie oschly. Jestem na nie. Wole to sama ze soba przezyc...
wszystko zalezy do mezczyzny, ja wymiotowalam podczas badania szyjki macicy a maz dzielnie podawal wiaderko, to przeciez nic nieludzkiego, kazdemu zdarzy sie wymiotowac, ile razy ja sie nim opiekowalam kiedy sie zatrul np. i po tym wszystkim nastawienie mojego meza w stosunku do mojej osoby absolutnie sie nie zmienilo
26 grudnia 2012, 20:51