- Dołączył: 2012-02-07
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 131
17 października 2012, 15:59
witam. chcę poruszyć dosyć smutną kwestię dotyczącą poronienia. wiem, że to pewie dziwne, ale niezbyt wiem, jak wygląda poronienie... nikt w rodzinie nie poronił, ja również, to pytanie to czysta ciekawość (szkoda, że ciekawią mnie takie rzeczy). znacie jakieś przypadki poronienia? jak to się zaczęło, czy kobieta potem leżała w szpitalu, czy później ginekolog musiał coś usuwać, jak jest z kolejnym zajściem w ciążę? czy stracenie dziecka w brzuchu to tkaie samo uczucie jak stracenie np. 2letniego dziecka? przepraszam, jeśli kogoś uraziłam czy przypomniałam o złych wspomnieniach
17 października 2012, 18:58
Ja nic nie przeczuwałam. To była moje pierwsza ciąża i na początku były z nią problemy, ale w życiu bym nie pomyślała, ze to sie tak skończy. Na początku też ten ból zbagatelizowałam, bo do głowy mi nie przyszło, że to może być poronienie.
- Dołączył: 2006-07-04
- Miasto: Lolin
- Liczba postów: 14781
17 października 2012, 19:06
ja tydzień temu straciłam dziecko, tzn poszłam na drugą wizytę w 10 tygodniu i serce nie biło, a w 6 wszystko było pięknie, na drugi dzień rano szpital, ale nie zabieg od razu, tylko najpierw tabletki, żeby coś samo się zaczęło dziać, szyjka otworzyła, żeby jej mechaniczne rozciąganie nie uszkodziło, po kilku godzinach dostałam skurczy i krwawienia i poszłam na zabieg pod narkozą
mam już dwoje dzieci, fizycznie nie czułam się źle, ale muszę przyznać, ze byłam przygnębiona i otępiała jakaś ostatnie dwa tygodnie i może to głupio zabrzmi, ale jak zobaczyłam usg to się nawet bardzo nie zdziwiłam, od początku tej ciąży trochę czułam że coś nie tak może być
17 października 2012, 20:01
Ja straciłam dziecko w drugim miesiącu, dostałam krwawienia-jak miesiączka. W szpitalu powiedziano mi,że dziecko nie żyje od tygodnia, i że zaczęła się akcja poronna i mogę dostać leki poronne lub pozostawić to naturze. Nawet nie wiem w którym momencie dokładnie się rozstaliśmy. W moim przypadku dostałam tylko leki na krzepnięcie krwi, natura wszystko sama zrobiła, ale tylko dlatego, że o to poprosiłam- wolałam pocierpieć kilka dni niż żeby lekarz mi łyżeczkował tam cokolwiek.
Fizycznie źle się czułam tydzień, jak przy miesiączce, obfite krwawienie, ból w lędźwiach i dole brzucha.
Psychicznie- trzy tygodnie tragicznie, nie wychodziłam z łóżka i cały czas płakałam, po półtora miesiąca byłam w stanie funkcjonować normalnie, a po czterech miesiącach zaszłam w kolejną ciążę.
Za nie cały miesiąc będzie rocznica śmierci mojego pierwszego dziecka, ale też zbliża się termin porodu.
- Dołączył: 2009-05-18
- Miasto: Rajskie Wyspy
- Liczba postów: 88230
17 października 2012, 23:59
TS to Twój Styl, gazeta ;-)
Był obszerny artykuł na ten temat, z historiami kilku kobiet.
- Dołączył: 2012-10-12
- Miasto: Wioska
- Liczba postów: 19341
18 października 2012, 16:36
tulip24 napisał(a):
ja tydzień temu straciłam dziecko, tzn poszłam na drugą wizytę w 10 tygodniu i serce nie biło, a w 6 wszystko było pięknie, na drugi dzień rano szpital, ale nie zabieg od razu, tylko najpierw tabletki, żeby coś samo się zaczęło dziać, szyjka otworzyła, żeby jej mechaniczne rozciąganie nie uszkodziło, po kilku godzinach dostałam skurczy i krwawienia i poszłam na zabieg pod narkoząmam już dwoje dzieci, fizycznie nie czułam się źle, ale muszę przyznać, ze byłam przygnębiona i otępiała jakaś ostatnie dwa tygodnie i może to głupio zabrzmi, ale jak zobaczyłam usg to się nawet bardzo nie zdziwiłam, od początku tej ciąży trochę czułam że coś nie tak może być
Współczuję,Czytałam trochę Twoich wcześniejszych postów i strasznie mi przykro
Mam nadzieję, że sie jakos trzymasz.
Edytowany przez maharettt 18 października 2012, 16:38