Temat: Potrzebuję wsparcia, straciłam dziecko...

ja wiem, że dla wielu 6 tygodniowy zarodek, to jeszcze nie dziecko, ale dla mnie tak- długo wyczekiwane i niestety przedwcześnie stracone...
W poniedziałek poroniłam, miałam łyżeczkowanie macicy.
Wczoraj wróciłam do domu i nie mogę sobie znaleźć miejsca...
Mieszkamy sami, mąż pracuje...
Mamę i siostry mam daleko, pozostaje wsparcie telefoniczne...
Przyjaciele są wtedy, kiedy jest dobrze...
Teściowa mieszka blisko, bardzo blisko, no ale nawet w szpitalu mnie nie odwiedziła więc..
czy są tu kobietki, które poroniły???
jak sobie radzicie/radziłyście...
jak długo dochodziłyście do siebie po zabiegu???
ja na razie jestem trochę słaba, nie krwawię już , ale pobolewa mnie dół brzucha i pleców...troszkę kręci mi sie w głowie...jak długo leżałyście po zabiegu???
Dzisiaj zadzwonie do mojego lekarza i umówię sie na wizytę, bo w szpitalu nie powiedzieli mi co mogę a czego nie...nie mówiąc już o braku wsparcia psychicznego...
Może razem będzie nam lżej??/
 Mi na pewno tak...
dziękuję dziewczyny za wsparcie...dobrze jest mieć świadomośc, że nie jest się samemu w takich chwilach...
MojaFantazja..bardzo mi przykro ze straciłaś swoje DZIECKO...tak w ogóle to wszystkiego z okazji DNIA MAMY... to ważne usłyszeć takie słowa w tym dniu...
Bo przecież jesteś mamą tyle że dziecka nieziemskiego-aniołka...ja tez poroniłam:( i tez w 6tc. i dla mnie to jest zawsze dziecko, nie zarodek..bardzo pomaga nadanie płci dziecku i imienia. Po za tym 15 październik to dzień dzieci nienarodzonych i wtedy można puszczać baloniki do nieba... mi pomogło forum poronienie.pl jestem już na nim rok i z dziewczynami które straciły dzieci bardzo się wspieramy...
Ja po poronieniu dwa tygodnie nie mogłam spać i co wieczór płakałam, chodziłam spać z ubrankiem dla dziecka, totalnie mi odbijało...a pogodzić nie mogę się z tym do dziś...płakałam w nocy dzisiaj bo nie poczuję dotyku małych raczek na dzień mamy a moja Maja miałaby juz 8miesięcy.:(
3maj się i płacz ile wlezie. Bo tę żałobę trzeba przeżyć o tym nie da się zapomnieć...
Pasek wagi
trzymaj się...będzie lepiej...z czasem....
ja też mam takie doświadczenie za sobą...

KOCHANIE JESTEM OSIEROCONĄ MAMĄ -TAK JAK TY --STRACIŁAM 2 DZIECI PIERWSZE W CZERWCU 2009 W 8 TYGODNIU DRUGIE 1 STYCZNIA 2010 W 7 TYGODNIU .....  NIE DA SIE ZAPOMNIEĆ .... TRUDNO WRÓCIĆ DO RZECZYWISTOŚCI ... BOLI I BEDZIE BOLAŁO CAŁE ŻYCIE ...TULE CIE Z CAŁEGO SERCA I ŚLE ŁEZKE DLA TWOJEGO ANIOŁKA .....

.Kochana mamo,
wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja
jestem...istnieję ...w Twoim życiu, snach, Twoim sercu...Istnieję.
Kidy byłem tam na dole ,w Twoim ciepłym brzuchu godzinami
zastanawiałem się,
jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym
powiadałaś
gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć.
Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde
słowo ,każdą
informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie
zasypiałaś...marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne
miejsca i Ciebie
,jak wyglądasz...
Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu
było po
dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny.
Chyba nie –
myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny..
pomarszczony...no i
po co mi te dziesięć palców?
A potem się wszystko jednego dnia zmieniło.
Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. "To nie
może być
prawda" -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz,
prosisz i
błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego?
Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś
poczuła, że ja tu
jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej.
A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłem, że ktoś świeci mi
po oczach,
straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się
czarne. A
mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na
rękach, ale to
nie byłaś Ty. A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko
wokoło mnie
zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały
pomarszczony, z
dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było.
Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i
uśmiechnął się do
mnie.
Gdzie moja mama? - zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że
nie każde
dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak
bardzo mnie
chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych
małych Aniołków.
Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć
się żyć
bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo.
Płakałem
tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty.
Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele
zabawy i
radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy
starszym
ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich
rodziny,
mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze
mnie dumna,
mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No...czasami tylko
robimy sobie
psikusy i troszkę rozrabiamy..
Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek ,mój Przyjaciel
wytłumaczył mi że
nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi
pojawić się
w Twoich snach ...nic więcej.
Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi
nie działają
tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i...zabrał
mnie na
ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem.
Wiedziałem że to
Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś
ze bardzo
cierpisz...tęsknisz... Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i
powiedział że
musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz
żyć, bo
wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym
musisz
pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą
która
powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy
i ostatni.
Musisz wziąć się w garść, uśmiechać ,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham
i wiem że
to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza
powoduje, że
moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na
górze
istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym
myślom. Mamo
uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna
chwila. Dzięki
Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego.
Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama ...pamiętaj o tym. Nie smuć
się bo
smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy
tobie.
Kocham Cię mamo..."
ten właśnie list od Aniołka mi pomógł...
Pasek wagi
hej dziewczyny ja poronilam wczoraj w 6tc caly czas mysle o tym co sie stalo
bardzo mi przykro, to straszne i ciężkie przeżycie...wypłacz się, wyżal to bardzo pomaga...
polecam stronę poronienie.pl  i forum które bardzo przez ten rok od straty mnie wspierało.

Pasek wagi

Ja podobnie jak Ty poprzednią ciążę poroniłam w 6 tc. Okropne przeżycie ... Przede wszystkim człowiek po takim przeżyciu potrzebuje się wygadać, ale nikt go nie chce słuchać, bo jedni uważają, że właściwie nic takiego się nie stało, a ci którzy rozumieją co poronienie oznacza dla kobiety nie bardzo wiedzą co powiedzieć więc rozmów o tym unikają ... Ja przepłakałam parę nocy, na szczęście miałam ogromne wsparcie w moim mężu.

Nie obwiniaj się ... to nie twoja wina i wierz mi nie pomogło by nic nawet wizyta u lekarza ... ja byłam na tydzień przed poronieniem bo zaczęłam plamić ... mimo przyjmowania leków i hormonów ciąża się nie utrzymała. Ponieważ nastąpiło całkowite poronienie (co niestety miałam okazję sprawdzić naocznie) nie musiałam wybierać się na łyżeczkowanie i lekarz nie wymagał jakiejś specjalnej przerwy przed następną ciążą...

Dwa miesiące później znowu byłam w ciąży. Początek obecnej ciąży był okropny, ciągle się bałam że znowu coś pójdzie nie tak (pierwszy trymestr pamiętam jako nie mijającą panikę przy każdym ukłuciu czy burknięciu w brzuchu), ale teraz odliczam już dni do porodu.

Trzymaj się ciepło, dbaj o siebie.

mzska ja miałam tak samo..u mnie doszło do poronienia samoistnego i nie musiałam mieć zabiegu wcale.
I z tym że lekarz tez nic nie pomógł to tez tak jak u mnie. Bo byłam u lekarza jak plamiłam a ona powiedziała że to lekkie plamienie i że to normalne ...jak byłam w domu to do niej dzwoniłam a ona powiedziała żebym nie przyjeżdżała bo to minie... minęło i moja ciąża też:(:(


Pasek wagi

angel2025, mój gin był mniej optymistyczny niż Twój kiedy przyszłam do niego w 5 tyg. z plamieniem, od razu mi wyjaśnił, że na tym etapie ciąży często dochodzi do samoistnych poronień, przyczyną jest prawdopodobnie niewłaściwy podział chromosomów w zapłodnionej komórce, co nie pozwala jej się prawidłowo zagnieździć. Polecił mi leżeć plackiem i przepisał hormony (luteinę ... czyli progesteron) na podtrzymanie. Brałam te hormony przez tydzień niestety nie zdały egzaminu. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.