Temat: Potrzebuję wsparcia, straciłam dziecko...

ja wiem, że dla wielu 6 tygodniowy zarodek, to jeszcze nie dziecko, ale dla mnie tak- długo wyczekiwane i niestety przedwcześnie stracone...
W poniedziałek poroniłam, miałam łyżeczkowanie macicy.
Wczoraj wróciłam do domu i nie mogę sobie znaleźć miejsca...
Mieszkamy sami, mąż pracuje...
Mamę i siostry mam daleko, pozostaje wsparcie telefoniczne...
Przyjaciele są wtedy, kiedy jest dobrze...
Teściowa mieszka blisko, bardzo blisko, no ale nawet w szpitalu mnie nie odwiedziła więc..
czy są tu kobietki, które poroniły???
jak sobie radzicie/radziłyście...
jak długo dochodziłyście do siebie po zabiegu???
ja na razie jestem trochę słaba, nie krwawię już , ale pobolewa mnie dół brzucha i pleców...troszkę kręci mi sie w głowie...jak długo leżałyście po zabiegu???
Dzisiaj zadzwonie do mojego lekarza i umówię sie na wizytę, bo w szpitalu nie powiedzieli mi co mogę a czego nie...nie mówiąc już o braku wsparcia psychicznego...
Może razem będzie nam lżej??/
 Mi na pewno tak...
nie przezylam tego co ty, ale wyobrazam sobie jak bardzo cierpisz:( bardzo Ci wspolczuje, i z calego serca zycze Ci szczescia. wierze ze zajdziesz jeszcze w ciaze i urodzisz zdrowe i cudowne dziecko. trzymam za to mocno kciuki! wiele kobiet roni , w tych czasach niestety coraz czesciej. nadal mimo to nie ma dobrej opieki psychologicznej nad kobietkami ktore tego doswiadczyly. trzymaj sie i badz silna!
Pasek wagi
jak już pisałam, ja to samo przeżyłam w styczniu... wyszłam ze szpitala następny dzień po łyżeczkowaniu, czułam się dobrze fizycznie, nic nie bolało... krwawiłam ok. tygodnia, równo po 4 tygodniach dostałam normalny okres... psychicznie trzymała mnie chyba tylko moja Ala, Tobie na pewno będzie ciężej, bo nie masz jeszcze dziecka... wzięłam się w garść dość szybko... kupiłam karnet na siłownię, żeby nie siedzieć w domu jak Ala w przedszkolu była... tak sobie organizowałam czas, żeby nie siedziec i nie myśleć... przeryczałam w szpitalu i w domu jakiś tydzień, potem już było ok... ale mam jeszcze doły z tym związane... nawet ostatnio o tym pisałam w pamietniku... jak masz jakieś pytania, albo chcesz pogadac pisz na priva...
bardzo Ci współczuję...
Pasek wagi
Wspólczuje ci wiem co czujesz bo sama poroniłam 2 razy ale głowa do góry ....jeszcze bedziesz w ciązy!!!!!
Pasek wagi
Przekopiuję tylko to, co napisałam przed chwilą w poprzednim Twoim temacie:

W ogóle się nie obwiniaj ! Nie wolno tego robić ! Prawdopodobnie ciąża się źle rozwijała, skoro tak gwałtownie to przebiegło. Teraz daj czas sobie i Twojemu ciału, żeby porządnie dojść do siebie. Poronienie to nie koniec świata. Przeszłam to a teraz mam czwórkę dzieci. Tylko daj sobie czas i dobrze przygotuj się do kolejnej ciąży. Możesz już teraz zacząć łykać kwas foliowy. Zresztą dobry lekarz doskonale Cię poprowadzi. Uda Ci się, zobaczysz. Powodzenia.

Najgorsza jest dla mnie świadomość, że może to z mojej winy tak się stało...Może gdybym wcześniej pojechała do szpitala???
Najbardziej boli mnie to, gdy ktos mówi: przecież nic sie nie stalo, to tylko 6 tygodni, tylko zarodek itd.
TO NIE BYŁA TWOJA WINA!!! ja też się obwiniałam, że za dużo wypiłam w Sylwestra, jak jeszcze nei wiedziałam, że jestem w ciąży... że się podźwigałam zakupami itp... ale nie można tak myśleć... u mnie prawdopodobnie było puste jajo płodowe... jeśli poronienie nastąpiło samoczynnie, to nie była Twoja wina!
mnie dobiło to w jaki sposób powiedział mi o tym lekarz na usg...
wiercił mi tym aparatem i mówi: to Pani ma potwierdzoną ciążę??? ja na to, że jeszcze w  sobotę na usg był zarodek widoczny... a on: to już go nie ma...
Pasek wagi
Leżałam na sali z kobietami w ciąży, codziennie robili im badania ktg, słyszałam bicie serca...masakra...
ja Cię rozumiem,ja nie poroniłam ,ale urodziłam dziecko w 28 tyg ciąży,moje maleństwo żyło miesiąc, potem odeszła.każda strata dziecka boli, nie ważne czy miało ileś lat, czy to była mała kruszynka z brzuszka.współczuję Ci z całego serca,jeśli będziesz miała ochotę pogadać to ja służę Ci moim wsparciem.najczęściej jestem na vitalii w godzinach przedpołudniowych.trzymaj się ! jestem z Tobą.
współczuje:( osobiscie tego nie przeżyłam, ale koleżanka poroniła i widziałam jak to przeżywała. Niestety to nie jest pocieszenie ale bardzo dużo kobiet ma teraz takie problemy(np. w moim otoczeniu 3 znajome w ostatnim czasie) i nie wiem co może być tego przyczyną, ale napewno to nie jest Twoja wina, jesteś młoda i jeszcze doczekasz się swojego szkraba. Trzymaj się:)
Przykro mi. Ja też to mam za sobą. Ale niedługo po tym zaszłam w kolejną ciąże i urodziłam bliźniaki. Teraz mają 2,5 roku i broją za dziesięciu :)

Podobno w przypadku poronienia niektórzy mówią, że dziecko nie umarło, zmieniło tylko datę przyjścia na świat. W moim przypadku był to rok czasu.
I nie obwiniaj siebie. Jak Warrlady pisze, po prostu może ciąża się źle rozwijała i dziecko miało jakieś wady - to jest główna przyczyna poronień. I nie ma w tym Twojej winy

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.