21 kwietnia 2009, 15:04
witam wszystkie mamusiowe vitalijki, postanowiłam otworzyć ten temat abysmy mogły się wspierać w trudach macierzyństwa i służyć radą.
Mam na imie Kasia, jestem mamą 7 miesięcznej Jowitki.
Obecnie kończe studia na dwóch kierunkach. bronie się w czerwcu i lipcu :D
zapraszam wszystkich chetnych
19 listopada 2010, 10:56
hello mamuśki
Ale tu pustki.
Tulip ja, podobnie jak Magda, od swojej położnej też dostałam radę żeby nie jeść pieczywa pewłnoziarnistego ponoć nie jest lekkostrawne i może powodowac zgage i zatwardzenie.
- Dołączył: 2006-07-04
- Miasto: Lolin
- Liczba postów: 14781
19 listopada 2010, 15:34
A to dziwne. Ale jaki składnik tak działa? Myślałam ze tam jest dużo błonnika i pomoże... No to popróbuję ze zwykłym pszennym chlebem, ale u mnie to podejrzewam niewiele zmieni.
19 listopada 2010, 18:43
Chyba masz rację, on musi się odblokować psychicznie.
A ja się zastanawiam nad taką rzeczą, Oli może wpaść do fontanny z zimną wodą i wracać w mokrych butach przez 30 min (pw lisopadzie)do domu i nie zachoruje, a wystarczy ze chwilkę spotka się z chorą osobą i od razu łapie katar, no i nie wiem co wtedy robić, oczy ma szkliste, wypieki na policzkach, zółty katar no i kiedyś czekałam 4 dni i z reguły było lepiej ale co się dziecko namęczyło to jego no i potem jeszcze katar zostawał na jakiś tydzień, teraz dwa przeziębienia i od razy podałam panadol i po jednej dawce jak ręką odjął. Myślicie że to bardzo szkodzi na jej układ odpornościowy takie zdusznaie choroby w zarodku?? Po prostu teraz nie chce i nie mogę sobie pozwolić na długie kichanie i smarkanie bo nie mam siły a sama zaraz łapie wiruski.
- Dołączył: 2006-07-04
- Miasto: Lolin
- Liczba postów: 14781
19 listopada 2010, 21:56
Fiona ja myślę że jakby wirus był silny, to by jedna dawka panadolu nie dała rady. I nie słyszałam jeszcze że trzeba koniecznie dawać dziecku chorować bo inaczej układ odpornościowy nie pracuje. A ty jak jesteś w ciaży to tym bardziej kuruj Oli od razu.
To ze choruje po spotkaniu z chorą osobą to normalne - łapie wirusa. A fontanna wirusów nie roznosi :)) Czasem się tylko zdaża, że wychłodzony organizm jest bardziej podatny na infekcję, ale samo wychłodzenie jej nie powoduje.
19 listopada 2010, 22:20
:) No tak to co piszesz Tulipku jest logiczne z tymi wirusami ale dlaczego ja mam odwrotnie, mnie wystarczy wyjść, zmarznąć albo zmoknąć i kichanie gotowe, nie muszę ku temu spotkać nikogo chorego.
Zresztą mnie się wydaje że ja mam coś nie tak .... inni siedzą na krótki rękaw a ja w swetrze, nie wyobrażam sobie wyjścia wieczorem z domu nawet w upalne lato bez ciepłego wdzianka, stopy ciągle zimne jak u truposza, spię naubierana i przykryta od stóp do głów jak eskimos widać mi tylko kawałek nosa.... NIestety mieszkam z zimnolubnymi osobnikami i w mieszkaniu nie pozwalają mi na zbytnie grzanie ale jakbym mogła to poza sypialnią utrzymywałabym temperaturę co najmniej 25 stopni....
I wiecie co na koniec powiem ze wbrew pozorom lubię jesień i zimę bo mogę sie spokojnie naubierać, w domku jest ciepło a przynajmniej nikt mi sie nie dziwi ze w swetrze chodzę:)
- Dołączył: 2006-07-04
- Miasto: Lolin
- Liczba postów: 14781
21 listopada 2010, 10:23
Masz pewnie kiepskie krążenie. Ja tak miałam do pierwszej ciąży teraz mam odwrotnie, ciągle mi gorącu i w domu ustawione na 19 stopni.
- Dołączył: 2009-10-19
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 4384
21 listopada 2010, 11:46
Fiona ja też jestem ciepłolubna, jak tylko w lecie temperatura spada poniżej 20 stopni ja zawsze mam coś do odziania na wszelki wypadek i z reguły to ubieram... temperaturę w domu utrzymuję około 22 stopnie, a i tak chodzę jeszcze w weterku lub bluzie... i też szybko się przeziębiam, byle wiatr a ja jestem nieodpowiednio ubrana już kicham i prycham... wyjątek był jak byłam w ciąży z Maćkiem, wtedy było mi wiecznie gorąco, pod zimową kurtkę nosiłam tylko lekką tunikę z rękawem 3/4 i czułam że mi gorąco :))
- Dołączył: 2008-03-20
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 7287
22 listopada 2010, 08:44
Kasia to ja mam podobnie jak Ty. a W ciąży ostatnie 3miesiące to czułam się jak w Afryce. Ludzie pozapinani od same nosy, czapy szaliki a ja w rozpiętej kurtce i jeszcze spocona. Teraz czekam na mrozy, bo dobija mnie gorąc jak na listopad, człowiek już po zimowemu ubrany a w dzień 12-14stopni.
Ostatnio kombinuję z przemycaniem warzyw dla Kubasa, ale kiepsko mi wychodzi, może Wy coś podpowiecie. Wcześniej uwielbiał zupy i nie było problemu, że nie zje tego czy tego, podgryzał surową marchewkę, dziabał sałatki, ale od września prawie nic nie tyka(z wyjątkiem ziemniaków). Na zupy kręci nosem, ewentualnie pomidorówka, ale zje z 5 łyżek i dziękuje. Jakieś sosy z miksowanych warzyw odpadają. Teraz co jakiś czas biorę go na przetrzymanie od śniadania do obiadu, w między czasie nic nie dostaje, ale jest tak zawzięty, że obiadu i tak nie ruszy.