Temat: śmierc przy porodzie

Myślałam że takie rzeczy w XXI w, w Europie się już nie zdarzają!! Siostra kumpla z pracy zmarła przy porodzie. Znacie inne przypadki? Chyba strach przed ciążą zaczyna mnie paraliżować...
Dziewczyny bardzo przykra sytuacja. 
G.R.u jesteś w ciązy nie stresuj sie. Będzie dobrze. Ja urodziłam 3 dzieci. Pierwsze miesiąc przed terminem dasz rade. 
Co do skurczy, to tak wody odchodzą a skurczy brak, jak rodziłam pierwszego syna to tak mialam, odeszly mi wody. po 8 godzinach dostałam kroplówke i poród był wywoływany. 

A co do rodzenia w Londynie to tak samo jak w polsce co szpital i lekarze to inna opinia. Ja dwójke dzieci urodziłam w UK i jestem bardziej zadowolona z opieki angielskiej niż z polskiej. 
Pasek wagi

sylka889 napisał(a):

Naprawdę przykre. Ktoś musi umrzeć żeby dać miejsce następnemu. Przykre ale prawdziwe ;/


no to teraz doyebałaś.
Mama mojego kolegi zmarła 2 tygodnie po porodzie. Ot zaniedbanie lekarza, kobieta urodziła niekompletne łożysko a ten debil jej nie wyczyścił. No ale to było jakieś 15 lat temu..
ja kiedyś spotykałam się z facetem, którego żona zmarła przy porodzie... miał dwie córeczki i ona umarła właśnie przy porodzie tej młodszej... nie mieściło mi się to w głowie, że w dobie dzisiejszej medycyny takie rzeczy mogą się dziać... ale dzieją się... potem zmarł również mój facet... miał wypadek samochodowy... przeżyłam to strasznie, a potem długo tłumaczyłam sobie, że to Ona była pierwszą wielką miłością Pawła i że to z z nią chciał być... i jest :) a ja mam po nim dwie Córeczki :) chociaż wychowuje je Mama Pawła, bo to z babcią były zawsze najbardziej związane... ale ja mam z nimi dobry kontakt... ktoś by powiedział "rodzinna sielanka"... śmiech przez łzy...

życie potrafi czasem zaskoczyć... głównie niemiło... ale nie ma sensu popadać w paranoje... 
Pasek wagi
Ja napisze tylko tyle że przy moim trzecim porodzie zaczeły sie komplikacje, rodziłam w  wannie bez znieczulenia, no tak pomyślałam żeby to  napewno uśmierzy ból, zaczełam rodzić i niestety główka sie zablokowała w  kanalerodnym, położne pomagały mi wyciągnąć młodego, pamiętam strach w oczach mojego męża jak wychodziłam z wanny po tych schodkach z kawałkiem główki między nogami. Nigdy nie zapomne tych ostatnich 5 minut porodu, puki nie zobaczyłam małego inie usłyszałam jego płaczu płakałam razem z mężem. Ale nie powiem położne sie spisały. Pomogły mi bardzo. Młody przez 3 dni miał siną głowe, ale urodził sie zdrowy i duży :) 
Pasek wagi
kur** poryczałam się

no to ja rowniez opowiem wam swoja historie 

otoz jak dowiedzialam sie,ze jestem w ciazy po 2 tyg. wyladowalam w szpitalu- nadcisnienie, kilka dni i domu,bo "niby wszystko bylo ok"

nastepna wizyta w poradni K- skierowanie do szpitala- wyniki tragiczne, kilka dni i domu "niby wszystko ok",

za miesiac poradnia K- toksoplazmoza,szpital kilka dni i domu "niby wszystko ok"

kolejna wizyta w poradni K- zatrucie ciązowe kilka dni i domu :niby wszystko ok" 

i tak co miesiac ladowalam w szpitalu na kilka dni,gdzie wypuszczali mnie, bo trwierdzili,ze wszystko jest ok 

Termin porodu z miesiaczki 2 maja, z USG- 6 kwietnia, dwa tygodnie przed porodem trafilam do szpitala, ogromny zastoj wody w organizmie, robili mi USG maluch wazyl juz 3.900 5 dni zastanawiali sie czy wywolac porod, w koncu wypuscili mnie do domu powiedzieli,ze jest ok urodze dziecko sama-naturalnie, z racji tego ze juz wtedy wazylam ponad 96 kg to byla tragedia nie mialam sily sie ruszyc codzienne KTG, minelo kilka dni znowu szpital maluch sie nie ruszal na KTG wiec obserwacja 2 dni no i do domu bo bylo "niby ok", 1 maja w nocy zaczaly sie skurcze, wody mi nie odeszly od 5 rana na sali porodowej, skurcze z krzyza- zero rozwarcia masakra, czopki zastrzyki nic nie pomoglo,a ja myslalam ze juz umieram nie milam poprostu juz sily na to pielegniarka mowi do mnie,ze poloza mnie na patologie bo do porodu jeszcze daleko- wtedy sie zalamalam ja juz nie dawalam rady, godz 13.a mi odeszly skurcze, zatrzymala sie akcja porodowa- 15 min. i bylam juz na sali przygotowana do cc, podczas znieczulenia stalo sie cos dziwnego otoz podskoczylam cala na lozku tak jakby prad o ogromnej mocy mnie popiescil- to moglo spowodowac,ze moglabym zostac sparalizowana, na szczescie nic sie nie stalo, wody zielone, maluch siny ale ogolnie wszystko ok. Wazyl 4.300 58cm 

Tak wygladala moja ciaza, kilka miesiecy pozniej wyladowalam u lekarza,bo mialam ogromne bole podbrzusza- podejrzewano zrosty po cc, na szczescie ich nie bylo, lekarz studiowal wszystkie moje badania z ciazy i otoz co uslyszalam: 

Czy zdaje pani sobie sprawe z tego, ze pani ciaza byla zagrozeniem dla pani zycia? KOlejna ciaza moje zwiastowac to samo, pani wyniki z calej ciazy byly tragiczne, zapytalalam dlaczego?? odpowiedzial, ze moj organizm nie zaakceptowal ciazy i dlatego tak to wszystko sie dzialo. Jestem szczesliwa mama, ale moja ciaza i to wszystko co podczas niej przezylam to koszmar, z dzieckiem cala ciaze bylo wszystko ok, a ja pomimo to,ze bylam zdrowa jak ryba moglam umrzec. Taka moja historia 

Kilka dni temu rodziła moja siostra, w tym czasie na patologii ciąży leżała ej znajoma ze szkoły rodzenia, okazało sie że lekarze przetrzymali jej ciaże o 12 dni, wody płodowe i łożysko zgniło, dziecko napiło się tego świństwa, matka jak i dziecko leżą na intensywne terapii, dziecko w inkubatorze, walczą o życie. Przykre że lekarze bagatelizują takie rzeczy, mając wiedze i doświadczenie, i pacjentki pod opieką, bo co innego jakby była w domu i nie wiedziałaby że cos jest nie tak, ale leżała w szpitalu, a wywołać ciąże to ich obowiązek w takich przypadkach, a nie czekać na nieszczęście.
Współczuje z całego serca.
Natucha22, dziwna sprawa z tym nieakceptowaniem ciąży, ogromnie się cieszę, że z dzieckiem wszystko w porządku, 4,3 kg to duże bobo, będzie z niego zuch! Dbaj o siebie.

kotek13 napisał(a):

Kilka dni temu rodziła moja siostra, w tym czasie na patologii ciąży leżała ej znajoma ze szkoły rodzenia, okazało sie że lekarze przetrzymali jej ciaże o 12 dni, wody płodowe i łożysko zgniło, dziecko napiło się tego świństwa, matka jak i dziecko leżą na intensywne terapii, dziecko w inkubatorze, walczą o życie. Przykre że lekarze bagatelizują takie rzeczy, mając wiedze i doświadczenie, i pacjentki pod opieką, bo co innego jakby była w domu i nie wiedziałaby że cos jest nie tak, ale leżała w szpitalu, a wywołać ciąże to ich obowiązek w takich przypadkach, a nie czekać na nieszczęście. Współczuje z całego serca.


Jak to przetrzymali ciążę o 12 dni?! Skandal! Dobrze, że to czytam, jeżeli będą jakiekolwiek komplikacje, postawię cały szpital na głowie (a już na pewno pomoże mi w tym moja "głośna" teściowa)!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.