- Dołączył: 2010-08-13
- Miasto: M
- Liczba postów: 241
15 grudnia 2011, 13:32
Witam! Mam termin na 25 lipca 2012. Czy jest jakaś przyszła mama z terminem na lipiec 2012 r?
- Dołączył: 2010-05-01
- Miasto: Dublin
- Liczba postów: 6339
21 grudnia 2011, 22:03
Co do opieki nad noworodkiem to szkola rodzenia mi nie potrzebna, bo pracuje w zlobku a lata pracowalam z noworodkami jak niania
. Ale i tak sie wybiore!
Plamienia mialam tylko rano, po dobrej nocy, nic nie zrobie, co ma byc to bedzie....
A z innej beczki, nie wiem czy wam pisalam, ze u mnie w pracy jest nas 4 z terminami na czerwiec lub lipiec. No i okazalo sie dzisiaj, ze szefowa, ktora miala termin na 25 lipca poronila, dzis byla na usg i nie ma bicia serca. Byla juz na usg 2 tygodnie temu bo w sierpniu miala ciaze pozamaciczna i teraz ja chcieli sprawdzac czesciej i co z tego...Bardzo mi jej szkoda, bo jak nas 3 pozostale bedzie caly czas widziec w ciazy to bedzie jej bardzo ciezko...Na szczescie ma juz jedno dziecko.
- Dołączył: 2010-05-01
- Miasto: Dublin
- Liczba postów: 6339
21 grudnia 2011, 22:04
W ogole to wydaje mi sie, ze tutaj (w Irlandii) czesciej sie slyszy o poronieniach, do 3 miesiaca lekarze nic nie robia i jesli ciaza jest zagrozona w jakikolwiek sposob to zadnej pomocy. Eh...
- Dołączył: 2009-04-17
- Miasto: Rajska Wyspa
- Liczba postów: 2669
21 grudnia 2011, 22:06
Cailina, to straszne co piszesz...czyli pozostawiają kobietę samą sobie, mimo, że wiele małych ciąż można uratować? Z Twoją szefową też bardzo przykre...zwłaszcza, że mam od 2 dni bóle bardziej nasilone niż zwykle i przejmuję się podwójnie, tak jak Ty z tymi plamieniami.
A co do szkoły rodzenia bardzo chcę iść z partnerem, mam nadzieję, że czas nam na to pozwoli, bo on ma nienormowane godziny pracy :( przykładowo: dziś wyszedł o 4.30 a wróci jak dobrze pójdzie około północy...więc ciężko na niego liczyć. Ale jedno jest pewne - bez niego na sali nie rodzę.
- Dołączył: 2010-05-01
- Miasto: Dublin
- Liczba postów: 6339
21 grudnia 2011, 22:24
A ja chyba jednak bez mojego bede rodzic, bo on wiecej paniki narobi niz to wszystko warte. Mama albo siostra ze mna beda. A w ogole to dzis sie czuje 'bardziej' w ciazy, wszelkie dolegliwosci no i te plamienia, a w zeszlym tygodniu luz blues. No nic, trzymajmy kciuki, ze wszystkie damy rade.
- Dołączył: 2009-04-17
- Miasto: Rajska Wyspa
- Liczba postów: 2669
21 grudnia 2011, 22:26
Ja mam tylko braci a na mamę nie mogę liczyć :( w ogóle nie ucieszyła się z mojej ciąży, nie pyta jak się czuję, nie wspiera mnie, przykre to. Z przyjaciółką czułabym się chyba w jakiś sposób skrępowana, nie chciałabym żeby się napatrzyła i żeby się jej odechciało dzieci po tym co zobaczy...więc cała nadzieja w mojej biednej chłopinie :)
Ja nadal niezbyt czuję, że jestem w ciąży, oprócz moich ostatnich dolegliwości.
Edytowany przez NovemberRain 21 grudnia 2011, 22:30
21 grudnia 2011, 23:54
Cailina - to przykre. W Norwegii też ciążę prowadzą od 12 tygodnia ciąży. Dlatego przyjechałam do Polski i poszłam do mojego gina, dał mi skierowanie na badania i wyszło mi, że muszę brać pigułki na tarczycę, a to przecież ważne, żeby hormony tarczycy funkcjonowały prawidłowo. W NO badania mam dopiero w styczniu.
Teraz po świętach jeszcze do niego idę przed wyjazdem. Będzie to 11 tc.
- Dołączył: 2011-04-13
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 90
22 grudnia 2011, 08:41
Ja też jestem przerażona jak słyszę o poronieniach wśród znajomych (nota bene ostatnio bardzo często :( W nadziei odliczam do tego magicznego 12 tygodnia... Na początku miałam schizę i co chwila biegałam do łazienki, żeby sprawdzić czy nie ma plamień, złapał mnie lekki skurcz w podbrzuszu i byłam przerażona, że coś może być nie tak. Nie wiem czy to kwestia niedoświadczenia (pierwsza ciąża), czy właśnie coraz szerszej wiedzy na temat poronień (statystyki są zatrważające). Kolejna sprawa - jak ktoś planuje, czeka z utęsknieniem, to też cieżko było by się pogodzić z utratą fasolki. Moim zdaniem bardzo ważne jest nastawienie - ja od początku wierzę, że będzie dobrze. Mimo, że pojawiają się obawy, szybko sobie z nimi radzę. Myślmy pozytywnie :-)
NovemberRain - też sobie nie wyobrażam, żeby mąż nie uczestniczył w porodzie. Musi sobie jakoś dać radę :D
- Dołączył: 2010-05-01
- Miasto: Dublin
- Liczba postów: 6339
22 grudnia 2011, 10:04
Ja tez mam lekka schize za kazdym razem w toalecie sprawdzajac czy nie ma plamien, a jak sa to czy na pewno tylko brazowe. Naczytalam sie tyle na ten temat, ze moze lepiej jakbym tego nie zrobila. Pisza, ze czesto ciaza sama sie poroni jesli dziecko mialoby byc chore...Nie wiem co o tym myslec, staram sie nie martwic na przyszlosc, jeszcze 2 tygodnie i 1 trymestr zakonczony.
- Dołączył: 2011-04-13
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 90
22 grudnia 2011, 10:57
Cailina...wyczytałam u dr Google, że najbardziej krytyczny jest 6 tydzień ciąży, podobno po tym okresie już znacząco spada ryzyko poronienia (ponoć do tego 6 tyg, ciąża ulega samoistnieniu poronieniu np, na skutek wad zarodka). Tak się pocieszam ;-) U mnie jeszcze sporo czekania, w niedzielę zaczynamy dopiero 9 tydzień.
22 grudnia 2011, 11:20
Ja też mam takie schizy. Miałam i w pierwszej ciąży i teraz. Jakoś tak chyba podświadomie się martwimy nad maleństwami w tym I trymestrze szczególnie. Ale mój kolega lekarz powiedział mi, że najważniejsze są dni do ok. 10 tc. Wtedy większość narządów już jest uformowana i zaczyna rosnąć. Łożysko też już jest prawie gotowe do przejęcia swojej roli. Trzeba jakoś przetrwać te pierwsze tygodnie i mieć jak najwięcej pozytywnych myśli, bo to dla maluszka bardzo ważne. Ja wiem, że to trudne, ale ja mam taki patent, że mówię do maleństwa trzymając rękę na brzuchu i je uspokajam (uspokajając siebie) :) Spróbujcie.