Temat: ...

DZiekuje za odpowiedzi, ale tylko te na poziomie.

Ale śmieszy mnie ta propaganda pseudo "pro-life", kochane dziewczynki jak kobieta będzie chciała pozbyć się pasożyta z organizmu to i tak to zrobi, wasze durne teksty czy zdjęcia nie pomogą, ja usunęłam zarodka, bo chciałam być wolna, jak byłam po aborcji to skakałam ze szczęścia, jakbym miała bachora w domu to moje życie by się skończyło, nie pokochałabym, ja osobiście wolałabym się nie urodzić niż być z rodzicami, którzy mnie nie chcą, nie kochają, mają w dupie. Możecie psioczyć ale kobiety i tak zrobią swoje, w Polsce nie można liczyć na pomoc, za to za granicą przyjmują nas z otwartymi rękoma :)

akitaa napisał(a):

.nonszalancja. napisał(a):

Raczej nie jest możliwe, abyś miała pewność co do ciazy w 3 tyg, lekarz może stwierdzić ciążę w 5/6,  6/7 tyg, a badania z krwi pokażą coś  sensownego  w 4/5 tyg

Ja w obu ciążach dokładnie wiedziałam kiedy doszło do zapłodnienia, po prostu to czułam, więc owszem, jak się zna swoje ciało to w 3tyg można zauważyć zmianę. Plus test to jedno, a badanie z krwi beta HCG to drugie. Jeśli po 2-3 dniach beta się podwoi tzn, że ciąża rozwija się prawidłowo, dla każdego tygodnia są też widełki. W 6/7tyg to już bije serduszko.

ja też przeczuwałam, miałam plamienie implantacyjne i robiłam betę kilka dni po zagnieżdżenie zarodka, która nie wyszła  , byłam też u lekarza, który stwierdził, że beta powinna już coś wskazywać , a skoro tak nie jest to ciazy brak, natomiast przeczucia, a realne wyniki badań to co innego , bo z badań dopiero 2 tygodnie później faktycznie okazało się, że jednak jestem w ciąży 

p.s.

ile jest takich kobiet, które co miesiąc przeczuwają ciaze i wydaje im się, że coś się w ich organizmie zmieniło ... No właśnie tylko się im wydaje 

Wypowiem się jako matka, która nigdy matką nie chciała zostać. Moja córka nie była wyczekana ani upragniona, chociaż była planowana. Ze względu na stan zdrowia i planowany zabieg, lekarz zasugerował, że jeśli planuję macierzyństwo, to albo teraz, albo nigdy. Nie wiedziałam, co robić. Posłuchałam ludzi, którzy mówili, że lepiej żałować, że się ma dziecko, niż żałować, że się nie ma. Każdy mówił, że pokocham jak się urodzi, że oszaleję na jego punkcie (dziecka).

Urodziłam w 2018 roku córkę i niestety do tej pory nic takiego się nie wydarzyło. Nie kocham jej, chociaż staram się być dobrą matką. Ale mi to nie wychodzi, bo wszystkie miłe gesty, słowa, deklaracje nie wychodzą ze mnie, z miłości czy potrzeby, tylko maszynowo, mechanicznie. Ona to widzi i czuje. Jest dużo bardziej zżyta z ojcem niż ze mną. Kilka miesięcy temu mieliśmy z mężem kryzys małżeński i zapytałam córki, z kim będzie mieszkać. Powiedziała, że z tatą, ale będą mnie czasem odwiedzać. To najlepiej obrazuje jej stosunek do mnie. Dzieci czują, czy są kochane, czy nie.

Gdybym mogła cofnąć czas, nigdy bym nie urodziła. Oczywiście teraz bym za nią w ogień skoczyła, gdybym musiała, ale to bardziej z poczucia odpowiedzialności niż jakiś wyższych uczuć. Żałuję niemal każdego dnia, często myślę o ucieczce. Macierzyństwo to dla mnie kara, najgorszy ze wszystkich obowiązków. Musisz mieć świadomość, że bardzo ciężko żyje się z niechcianym dzieckiem. Kładziesz się spać i już czujesz stres, bo jutro znowu ta istota zburzy Twój świat. Ja córkę podświadomie obwiniam o zmarnowanie życia.

Oczywiście są również kobiety, które faktycznie zako*hują się w swoim dziecku po urodzeniu i świata poza nim nie widzą. Ale nie da się przewidzieć, która sytuacja przytrafi się Tobie

WyjdaWamGaly napisał(a):

Wypowiem się jako matka, która nigdy matką nie chciała zostać. Moja córka nie była wyczekana ani upragniona, chociaż była planowana. Ze względu na stan zdrowia i planowany zabieg, lekarz zasugerował, że jeśli planuję macierzyństwo, to albo teraz, albo nigdy. Nie wiedziałam, co robić. Posłuchałam ludzi, którzy mówili, że lepiej żałować, że się ma dziecko, niż żałować, że się nie ma. Każdy mówił, że pokocham jak się urodzi, że oszaleję na jego punkcie (dziecka). Urodziłam w 2018 roku córkę i niestety do tej pory nic takiego się nie wydarzyło. Nie kocham jej, chociaż staram się być dobrą matką. Ale mi to nie wychodzi, bo wszystkie miłe gesty, słowa, deklaracje nie wychodzą ze mnie, z miłości czy potrzeby, tylko maszynowo, mechanicznie. Ona to widzi i czuje. Jest dużo bardziej zżyta z ojcem niż ze mną. Kilka miesięcy temu mieliśmy z mężem kryzys małżeński i zapytałam córki, z kim będzie mieszkać. Powiedziała, że z tatą, ale będą mnie czasem odwiedzać. To najlepiej obrazuje jej stosunek do mnie. Dzieci czują, czy są kochane, czy nie. Gdybym mogła cofnąć czas, nigdy bym nie urodziła. Oczywiście teraz bym za nią w ogień skoczyła, gdybym musiała, ale to bardziej z poczucia odpowiedzialności niż jakiś wyższych uczuć. Żałuję niemal każdego dnia, często myślę o ucieczce. Macierzyństwo to dla mnie kara, najgorszy ze wszystkich obowiązków. Musisz mieć świadomość, że bardzo ciężko żyje się z niechcianym dzieckiem. Kładziesz się spać i już czujesz stres, bo jutro znowu ta istota zburzy Twój świat. Ja córkę podświadomie obwiniam o zmarnowanie życia. Oczywiście są również kobiety, które faktycznie zako*hują się w swoim dziecku po urodzeniu i świata poza nim nie widzą. Ale nie da się przewidzieć, która sytuacja przytrafi się Tobie

Dziekuje ci za te wypowiedz. Bardzo wspolczuje wam obu. I oczywiscie tego samego sie boje. Mialam tez podobna sytuacje medyczna ale nie ugielam sie pod presja tylko dlatego, ze partner byl nie ten. 








akitaa napisał(a):

.Daga. napisał(a):

Też nie chcemy mieć dzieci i gdybyśmy wpadli bez zastanowienia usunęłabym ciąże. Wiem, że gdybym tego nie zrobiła popadłabym najpierw w depresje poporodową, a potem przez całe życie obwiniałabym dziecko o to, że zniszczyło mi życie. Byłabym złą matką. 

A skąd pewność, że to ono by Ci zniszczyło życie a nie Ty jemu? Albo że hormony nie poprzestawiałyby Ci w głowie i byś nie widziała już świata poza tym dzieckiem? Depresja poporodowa też nie jest na zawołanie, to wszystko kwestia hormonów i innych czynników. 

Ale skoro jesteś pewna, że nie chcesz to nikt Cię nie zmusza, po prostu się zabezpieczaj, bo szkoda być niechcianym dzieckiem TAKIEJ matki.

Przecież napisałam, ze byłabym złą matką, czytać nie umiesz? Twój komentarz nic nie wnosi.

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

Bo prawo nie służy per se do mówienia co jest dobre, a co złe, a do regulowania zasad współżycia w społeczeństwie. Tak więc żeby miało sens musi pokrywać się mniej więcej z moralnością większości, sprzyjać jakiemuś tam ogólnie pojętemu dobru społeczeństwa i dać się wyegzekwować. Na chwilę obecną większość ludzi uważa, że aborcja na życzenie powinna być dostępna (dla wielu nie jest ona też w żaden sposób moralnie trudna), nie ma technicznie możliwości, żeby zablokować kobietom dostęp do niej i dodatkowo niweluje problem niechcianych dzieci, nieplanowanego macierzyństwa itd.

To jeden. 

A dwa - zakaz aborcji nie zmniejsza specjalnie ilości aborcji - jeśli  już, to wśród najbardziej ubogich, upośledzonych technologicznie osób. Przez co przekłada się na wzrost nierówności i sprzyja rodzeniu się dzieci w patologicznych rodzinach. Dodatkowo naraża kobiety na ryzyko powikłań i zniechęca do zachodzenia w ciążę generalnie (mówię tu o wizji wad rozwojowych dziecka, zagrożeniu zdrowia kobiety itd).

Na tej zasadzie wkładając sobie własną moralność do kieszeni - to prawo po prostu nie ma sensu. Nie chcesz aborcji - nie dokonuj jej. Ale pozwól innym podjąć tę decyzję samemu.

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

tak. Uważam że seks nie służy tylko do prokreacji. Równie dobrze można by się czepiać antykoncepcji ( chociaż też niektórzy się czepiają).  

moralnosc to kwestia względna . Nie każdy musi mieć taką samą szczególnie jak jest zwiazana z religią. Wszakże jest wolność wyznania. No i środowisko naukowe może być dla niektórych bardziej przekonywujące. 

Pasek wagi

Alegria, ale najpierw powiedz w oparciu o co formułujesz tezę o powiazaniu moralności z seksem i jego konsekwencjami?

Bo dla mnie to sie ni chu nie łączy, dopóki nie podasz okoliczności.

Człowiek jako istota świadoma umie czerpać przyjemność z seksu. Do tej pory nie ma miejsca na zagadnienie moralności. Seks wolnych ludzi za obopólną zgodą jest dobry i nie jest wbrew ludzkiej naturze. Wciąż jesteśmy daleko od zagadnień moralnych. Tak, jemy cholerne ciastka jesli tak chcesz to nazywac. Wynikiem seksu bywa ciąża u kobiety. Moralna powinnością społeczeństwa jest pozwolić kobiecie jako wolnemu człowiekowi decydować czy chce mieć z tej ciąży w przyszłym czasie dziecko, i przede wszystkim, o czym sie zapomina, Z KIM chce mieć to dziecko. I tu bym jakby temat moralności zakończyła.

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

Bo prawo nie służy per se do mówienia co jest dobre, a co złe, a do regulowania zasad współżycia w społeczeństwie. Tak więc żeby miało sens musi pokrywać się mniej więcej z moralnością większości, sprzyjać jakiemuś tam ogólnie pojętemu dobru społeczeństwa i dać się wyegzekwować. Na chwilę obecną większość ludzi uważa, że aborcja na życzenie powinna być dostępna (dla wielu nie jest ona też w żaden sposób moralnie trudna), nie ma technicznie możliwości, żeby zablokować kobietom dostęp do niej i dodatkowo niweluje problem niechcianych dzieci, nieplanowanego macierzyństwa itd. To jeden. A dwa - zakaz aborcji nie zmniejsza specjalnie ilości aborcji - jeśli  już, to wśród najbardziej ubogich, upośledzonych technologicznie osób. Przez co przekłada się na wzrost nierówności i sprzyja rodzeniu się dzieci w patologicznych rodzinach. Dodatkowo naraża kobiety na ryzyko powikłań i zniechęca do zachodzenia w ciążę generalnie (mówię tu o wizji wad rozwojowych dziecka, zagrożeniu zdrowia kobiety itd).Na tej zasadzie wkładając sobie własną moralność do kieszeni - to prawo po prostu nie ma sensu. Nie chcesz aborcji - nie dokonuj jej. Ale pozwól innym podjąć tę decyzję samemu.

Nie jest to do końca odpowiedź na moje pytanie, ale może dlatego, że źle się wyraziłam. Nie miałam na myśli prawa jako jakichś odgórnych regulacji. I nie mówię także o tym jak powinny wyglądać dostępność aborcji lub jej brak. Pytam raczej, dlaczego ludzie odmawiają ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Czyli odnoszę się konkretnie do wypowiedzi w tym wątku. Uprzedzając, mam na myśli sytuację, gdy kobieta nie zostala zgwalcona i nie ma przeciwwskazan do urodzenia.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.