Temat: ...

DZiekuje za odpowiedzi, ale tylko te na poziomie.

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

mialam się nie wypowiadać więcej, ale jeszcze się odniosę do powyższego komentarza.

zabezpieczenia zawsze mogą zawieść i mam tu na myśli nie tylko antykoncepcję, ale też pasy bezpieczeństwa, poduszkę powietrzną, fotelik dziecięcy, rękawice, okulary, buty robocze, fartuch, maseczkę. Jeśli ulegniesz wypadkowi, stosując wszelkie wymienione metody, rozumiem, że nie zglosisz się o pomoc, ponieważ (kierując się twoim tokiem myślenia) bierzesz na klatę wszelkie konsekwencje za swoje czyny, nawet jeśli grozi to poważnym, długoletnim uszczerbkiem na zdrowiu? Czy jednak zglosilabys się do lekarza?

a może najlepiej przywiązać się do fotela, bo nie daj Boże coś się stanie?


maharettt napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

tak. Uważam że seks nie służy tylko do prokreacji. Równie dobrze można by się czepiać antykoncepcji ( chociaż też niektórzy się czepiają).  

moralnosc to kwestia względna . Nie każdy musi mieć taką samą szczególnie jak jest zwiazana z religią. Wszakże jest wolność wyznania. No i środowisko naukowe może być dla niektórych bardziej przekonywujące. 

Także uważam, że seks nie służy tylko do prokreacji.

Jeśli chodzi o środowisko naukowe, to chodzi o to, że zarodek nie jest człowiekiem?

Nie wiem czy jest. Ale może nim być.

p.s. konsekwencją niechcianej ciąży jest właśnie dylemat, przed jakim stawiana jest kobietą i jej partner. Po za tym, skrobanka też do przyjemnych raczej nie należy, i nikt o zdrowych zmysłach nie traktuje jej jako kolejny środek antykoncepcyjny czy...hobby

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

Bo prawo nie służy per se do mówienia co jest dobre, a co złe, a do regulowania zasad współżycia w społeczeństwie. Tak więc żeby miało sens musi pokrywać się mniej więcej z moralnością większości, sprzyjać jakiemuś tam ogólnie pojętemu dobru społeczeństwa i dać się wyegzekwować. Na chwilę obecną większość ludzi uważa, że aborcja na życzenie powinna być dostępna (dla wielu nie jest ona też w żaden sposób moralnie trudna), nie ma technicznie możliwości, żeby zablokować kobietom dostęp do niej i dodatkowo niweluje problem niechcianych dzieci, nieplanowanego macierzyństwa itd. To jeden. A dwa - zakaz aborcji nie zmniejsza specjalnie ilości aborcji - jeśli  już, to wśród najbardziej ubogich, upośledzonych technologicznie osób. Przez co przekłada się na wzrost nierówności i sprzyja rodzeniu się dzieci w patologicznych rodzinach. Dodatkowo naraża kobiety na ryzyko powikłań i zniechęca do zachodzenia w ciążę generalnie (mówię tu o wizji wad rozwojowych dziecka, zagrożeniu zdrowia kobiety itd).Na tej zasadzie wkładając sobie własną moralność do kieszeni - to prawo po prostu nie ma sensu. Nie chcesz aborcji - nie dokonuj jej. Ale pozwól innym podjąć tę decyzję samemu.

Nie jest to do końca odpowiedź na moje pytanie, ale może dlatego, że źle się wyraziłam. Nie miałam na myśli prawa jako jakichś odgórnych regulacji. I nie mówię także o tym jak powinny wyglądać dostępność aborcji lub jej brak. Pytam raczej, dlaczego ludzie odmawiają ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Czyli odnoszę się konkretnie do wypowiedzi w tym wątku. Uprzedzając, mam na myśli sytuację, gdy kobieta nie zostala zgwalcona i nie ma przeciwwskazan do urodzenia.

Bo jeśli ktoś nie jest osobą wierzącą (upraszczam), to dla niego to pytanie nie ma sensu.Tych konsekwencji nie ma w momencie, kiedy dostępna jest chociażby tabletka po. To obecne prawo na siłę te konsekwencje chce stworzyć i wymusić na ludziach, dla których usunięcie ciąży nie jest problemem moralnym swoją własną percepcję tego, co jest dobre, a co złe. Plus - już pomijam fakt, że te konsekwencje w 9/10 przypadkach są tylko problemem kobiety, a druga strona z racji nie posiadania macicy może się od wszystkiego wykręcić i zdjąć z siebie ciężar podejmowania jakiejkolwiek trudnej moralnie decyzji.

I to piszę jako osoba pro choice, która sama raczej nie zdecydowała by się na aborcję z powodów moralnych. Ale to moje powody moralne wynikające z moich własnych przemyśleń i moje własne sumienie, a nie sztanca narzucona przez religię, w którą nie wierzę. 

Cyrica napisał(a):

Alegria, ale najpierw powiedz w oparciu o co formułujesz tezę o powiazaniu moralności z seksem i jego konsekwencjami?

Bo dla mnie to sie ni chu nie łączy, dopóki nie podasz okoliczności.

Człowiek jako istota świadoma umie czerpać przyjemność z seksu. Do tej pory nie ma miejsca na zagadnienie moralności. Seks wolnych ludzi za obopólną zgodą jest dobry i nie jest wbrew ludzkiej naturze. Wciąż jesteśmy daleko od zagadnień moralnych. Tak, jemy cholerne ciastka jesli tak chcesz to nazywac. Wynikiem seksu bywa ciąża u kobiety. Moralna powinnością społeczeństwa jest pozwolić kobiecie jako wolnemu człowiekowi decydować czy chce mieć z tej ciąży w przyszłym czasie dziecko, i przede wszystkim, o czym sie zapomina, Z KIM chce mieć to dziecko. I tu bym jakby temat moralności zakończyła.

Od początku pisze o seksie za obopólną zgodą, więc w tym sensie kobieta wybiera z kim może mieć dziecko. Oczywiście, że seks nie jest wbrew ludzkiej naturze. I gdybyśmy byli tylko zwierzętami, bez świadomości, która odróżnia nas od innych gatunków, nie wiązałby się z żadną moralnością. 

Alegriaa napisał(a):

maharettt napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

tak. Uważam że seks nie służy tylko do prokreacji. Równie dobrze można by się czepiać antykoncepcji ( chociaż też niektórzy się czepiają).  

moralnosc to kwestia względna . Nie każdy musi mieć taką samą szczególnie jak jest zwiazana z religią. Wszakże jest wolność wyznania. No i środowisko naukowe może być dla niektórych bardziej przekonywujące. 

Także uważam, że seks nie służy tylko do prokreacji.

Jeśli chodzi o środowisko naukowe, to chodzi o to, że zarodek nie jest człowiekiem?

Nie wiem czy jest. Ale może nim być.

chodzi o to że życie kończy się śmiercią mózgowa. Wiec środowisko naukowe sklania się ku temu że zaczyna się gdy ten mózg zaczyna działać. 

a to od poczęcia to katolicki pogląd który wprowadzono 200 lat temu. Wcześniej uznawani że zarodek nie ma duszy. 

nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. a skoro nie ma każdy może przyjąć co uważa za słuszne i nie powinien na nikim wymuszac życia wg swoich poglądów.

Pasek wagi

Alegriaa napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Alegria, ale najpierw powiedz w oparciu o co formułujesz tezę o powiazaniu moralności z seksem i jego konsekwencjami?

Bo dla mnie to sie ni chu nie łączy, dopóki nie podasz okoliczności.

Człowiek jako istota świadoma umie czerpać przyjemność z seksu. Do tej pory nie ma miejsca na zagadnienie moralności. Seks wolnych ludzi za obopólną zgodą jest dobry i nie jest wbrew ludzkiej naturze. Wciąż jesteśmy daleko od zagadnień moralnych. Tak, jemy cholerne ciastka jesli tak chcesz to nazywac. Wynikiem seksu bywa ciąża u kobiety. Moralna powinnością społeczeństwa jest pozwolić kobiecie jako wolnemu człowiekowi decydować czy chce mieć z tej ciąży w przyszłym czasie dziecko, i przede wszystkim, o czym sie zapomina, Z KIM chce mieć to dziecko. I tu bym jakby temat moralności zakończyła.

Od początku pisze o seksie za obopólną zgodą, więc w tym sensie kobieta wybiera z kim może mieć dziecko. Oczywiście, że seks nie jest wbrew ludzkiej naturze. I gdybyśmy byli tylko zwierzętami, bez świadomości, która odróżnia nas od innych gatunków, nie wiązałby się z żadną moralnością. 

no ale dalej nie mówisz, gdzie w zagadnieniu seksu jest miejsce na moralność. Czy juz w momencie samej mysli o nim, czy w momencie zdjecia majtek, czy kiedy okres się sóźnia. Wskaż mi moment gdzie do seksu wkracza moralność.

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

Bo prawo nie służy per se do mówienia co jest dobre, a co złe, a do regulowania zasad współżycia w społeczeństwie. Tak więc żeby miało sens musi pokrywać się mniej więcej z moralnością większości, sprzyjać jakiemuś tam ogólnie pojętemu dobru społeczeństwa i dać się wyegzekwować. Na chwilę obecną większość ludzi uważa, że aborcja na życzenie powinna być dostępna (dla wielu nie jest ona też w żaden sposób moralnie trudna), nie ma technicznie możliwości, żeby zablokować kobietom dostęp do niej i dodatkowo niweluje problem niechcianych dzieci, nieplanowanego macierzyństwa itd. To jeden. A dwa - zakaz aborcji nie zmniejsza specjalnie ilości aborcji - jeśli  już, to wśród najbardziej ubogich, upośledzonych technologicznie osób. Przez co przekłada się na wzrost nierówności i sprzyja rodzeniu się dzieci w patologicznych rodzinach. Dodatkowo naraża kobiety na ryzyko powikłań i zniechęca do zachodzenia w ciążę generalnie (mówię tu o wizji wad rozwojowych dziecka, zagrożeniu zdrowia kobiety itd).Na tej zasadzie wkładając sobie własną moralność do kieszeni - to prawo po prostu nie ma sensu. Nie chcesz aborcji - nie dokonuj jej. Ale pozwól innym podjąć tę decyzję samemu.

Nie jest to do końca odpowiedź na moje pytanie, ale może dlatego, że źle się wyraziłam. Nie miałam na myśli prawa jako jakichś odgórnych regulacji. I nie mówię także o tym jak powinny wyglądać dostępność aborcji lub jej brak. Pytam raczej, dlaczego ludzie odmawiają ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Czyli odnoszę się konkretnie do wypowiedzi w tym wątku. Uprzedzając, mam na myśli sytuację, gdy kobieta nie zostala zgwalcona i nie ma przeciwwskazan do urodzenia.

Bo jeśli ktoś nie jest osobą wierzącą (upraszczam), to dla niego to pytanie nie ma sensu.Tych konsekwencji nie ma w momencie, kiedy dostępna jest chociażby tabletka po. To obecne prawo na siłę te konsekwencje chce stworzyć i wymusić na ludziach, dla których usunięcie ciąży nie jest problemem moralnym swoją własną percepcję tego, co jest dobre, a co złe. Plus - już pomijam fakt, że te konsekwencje w 9/10 przypadkach są tylko problemem kobiety, a druga strona z racji nie posiadania macicy może się od wszystkiego wykręcić i zdjąć z siebie ciężar podejmowania jakiejkolwiek trudnej moralnie decyzji.I to piszę jako osoba pro choice, która sama raczej nie zdecydowała by się na aborcję z powodów moralnych. Ale to moje powody moralne wynikające z moich własnych przemyśleń i moje własne sumienie, a nie sztanca narzucona przez religię, w którą nie wierzę. 

Kiedy czytałam wypowiedzi innych dziewczyn, zaczęłam się zastanawiać, jak to może być tak łatwe? Uprawiam seks, ale jeśli zajdę w ciążę, nie będę się przejmować, tylko usunę. Nie stoję po żadnej stronie, bo nie wiem nigdy na sto procent co jest słuszne i nikomu nie każe myśleć w ten sam sposób. Tylko zastanawiam się nad takim sposobem myślenia i zastanawiam się na ile wynika on z wygody. 

Nie mam pojęcia dlaczego ciągle przywołujecie wiarę/religię.

Musisz Cyrica napisać bardziej dosłownie. 

Alegriaaa - wychowano cię w jakiejś wizji tego, co jest moralne, a co nie jest. Problem jest w tym, że innych ludzi wychowano inaczej. Więc to nawet nie jest tak, że ludzie zachowują się w swoich własnych oczach niemoralnie, to nawet nie musi być tak, że sobie dopasowują standardy moralne do potrzeb, po prostu inaczej postrzegają dobro i zło.

I można zrobić całą listę tematów zapalnych, przy których może się okazać, że to twoja moralność jest w mniejszości, czy to ciebie będzie się postrzegać za zbyt swobodną obyczajowo. Nie wiem - parę przykładów można podać, jak praca na czarno, posiadanie wielu partnerów seksualnych, eksperymentowanie z narkotykami, zabijanie ludzi na wojnie i tak dalej i tak dalej. 

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

Bo prawo nie służy per se do mówienia co jest dobre, a co złe, a do regulowania zasad współżycia w społeczeństwie. Tak więc żeby miało sens musi pokrywać się mniej więcej z moralnością większości, sprzyjać jakiemuś tam ogólnie pojętemu dobru społeczeństwa i dać się wyegzekwować. Na chwilę obecną większość ludzi uważa, że aborcja na życzenie powinna być dostępna (dla wielu nie jest ona też w żaden sposób moralnie trudna), nie ma technicznie możliwości, żeby zablokować kobietom dostęp do niej i dodatkowo niweluje problem niechcianych dzieci, nieplanowanego macierzyństwa itd. To jeden. A dwa - zakaz aborcji nie zmniejsza specjalnie ilości aborcji - jeśli  już, to wśród najbardziej ubogich, upośledzonych technologicznie osób. Przez co przekłada się na wzrost nierówności i sprzyja rodzeniu się dzieci w patologicznych rodzinach. Dodatkowo naraża kobiety na ryzyko powikłań i zniechęca do zachodzenia w ciążę generalnie (mówię tu o wizji wad rozwojowych dziecka, zagrożeniu zdrowia kobiety itd).Na tej zasadzie wkładając sobie własną moralność do kieszeni - to prawo po prostu nie ma sensu. Nie chcesz aborcji - nie dokonuj jej. Ale pozwól innym podjąć tę decyzję samemu.

Nie jest to do końca odpowiedź na moje pytanie, ale może dlatego, że źle się wyraziłam. Nie miałam na myśli prawa jako jakichś odgórnych regulacji. I nie mówię także o tym jak powinny wyglądać dostępność aborcji lub jej brak. Pytam raczej, dlaczego ludzie odmawiają ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Czyli odnoszę się konkretnie do wypowiedzi w tym wątku. Uprzedzając, mam na myśli sytuację, gdy kobieta nie zostala zgwalcona i nie ma przeciwwskazan do urodzenia.

Bo jeśli ktoś nie jest osobą wierzącą (upraszczam), to dla niego to pytanie nie ma sensu.Tych konsekwencji nie ma w momencie, kiedy dostępna jest chociażby tabletka po. To obecne prawo na siłę te konsekwencje chce stworzyć i wymusić na ludziach, dla których usunięcie ciąży nie jest problemem moralnym swoją własną percepcję tego, co jest dobre, a co złe. Plus - już pomijam fakt, że te konsekwencje w 9/10 przypadkach są tylko problemem kobiety, a druga strona z racji nie posiadania macicy może się od wszystkiego wykręcić i zdjąć z siebie ciężar podejmowania jakiejkolwiek trudnej moralnie decyzji.I to piszę jako osoba pro choice, która sama raczej nie zdecydowała by się na aborcję z powodów moralnych. Ale to moje powody moralne wynikające z moich własnych przemyśleń i moje własne sumienie, a nie sztanca narzucona przez religię, w którą nie wierzę. 

Kiedy czytałam wypowiedzi innych dziewczyn, zaczęłam się zastanawiać, jak to może być tak łatwe? Uprawiam seks, ale jeśli zajdę w ciążę, nie będę się przejmować, tylko usunę. Nie stoję po żadnej stronie, bo nie wiem nigdy na sto procent co jest słuszne i nikomu nie każe myśleć w ten sam sposób. Tylko zastanawiam się nad takim sposobem myślenia i zastanawiam się na ile wynika on z wygody. 

Nie mam pojęcia dlaczego ciągle przywołujecie wiarę/religię.

Bo to najczęściej myślenie wynikające z wychowania w wierze. 

Ja wiem, że dokonałabym aborcji mając 20 kilka lat. Wiem, bo był w moim życiu moment, kiedy wzięłam tabletkę po, i gdyby nie zadziałała, usunęłabym ciążę. Czy miałabym moralne opory? Tak. Ale nie takie, żeby tej decyzji nie podjąć - bo to nie był czas i miejsce na dziecko w moim życiu. Obecnie, mając męża i córkę nie usunęłabym ciąży mimo, że nie chcę więcej dzieci. Dlaczego? Bo teoretycznie mam warunki, żeby kolejnym dzieckiem się zająć i miałabym też tę świadomość, o której pisze cyrcica, że mogę tracić potencjalnego członka rodziny. Na mojej osobistej wadze za i przeciw aborcji nie miałabym dość argumentów za.

A dla wielu kobiet już sam fakt, że absolutnie nie chcą być matkami wystarczy szczególnie, kiedy nie widzą specjalnie człowieczeństwa czy potencjału na człowieczeństwo w zarodku. Jeśli to odpowiada na twoje pytanie. Moja koleżanka dokonując aborcji w ogóle nie rozważała innej opcji. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.