Temat: ...

DZiekuje za odpowiedzi, ale tylko te na poziomie.

co do konsekwencji to aborcja jest też przecież konsekwencją. Do przyjemności nie należy przecież.

tak samo jak jesz słodycze i zepsują ci się zeby. Przyjmujesz konsekwencje w postaci bólu i utraty uzębienia? Cze raczej idziesz do dentysty na  często bolesne  leczenie . 


Pasek wagi

Cyrica napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Alegria, ale najpierw powiedz w oparciu o co formułujesz tezę o powiazaniu moralności z seksem i jego konsekwencjami?

Bo dla mnie to sie ni chu nie łączy, dopóki nie podasz okoliczności.

Człowiek jako istota świadoma umie czerpać przyjemność z seksu. Do tej pory nie ma miejsca na zagadnienie moralności. Seks wolnych ludzi za obopólną zgodą jest dobry i nie jest wbrew ludzkiej naturze. Wciąż jesteśmy daleko od zagadnień moralnych. Tak, jemy cholerne ciastka jesli tak chcesz to nazywac. Wynikiem seksu bywa ciąża u kobiety. Moralna powinnością społeczeństwa jest pozwolić kobiecie jako wolnemu człowiekowi decydować czy chce mieć z tej ciąży w przyszłym czasie dziecko, i przede wszystkim, o czym sie zapomina, Z KIM chce mieć to dziecko. I tu bym jakby temat moralności zakończyła.

Od początku pisze o seksie za obopólną zgodą, więc w tym sensie kobieta wybiera z kim może mieć dziecko. Oczywiście, że seks nie jest wbrew ludzkiej naturze. I gdybyśmy byli tylko zwierzętami, bez świadomości, która odróżnia nas od innych gatunków, nie wiązałby się z żadną moralnością. 

no ale dalej nie mówisz, gdzie w zagadnieniu seksu jest miejsce na moralność. Czy juz w momencie samej mysli o nim, czy w momencie zdjecia majtek, czy kiedy okres się sóźnia. Wskaż mi moment gdzie do seksu wkracza moralność.

Czy myślenie o seksie prowadzi do ciąży? Czy ściąganie majtek prowadzi do ciąży? Ja nie pisałam nic o tym, czy seks jest moralny czy nie. Pisałam o jego konsekwencjach. Powinniśmy je brać pod uwagę. I zastanawić się, czy jestem w stanie w sposób moralny sobie z tymi konsekwencjami poradzić. Przy czym czy coś jest moralne czy nie zależy już od soby. I tu jest moje pytanie. Ile osób uważa, że usunięcie ciąży (nie z gwałtu, bez gwaltu) jest moralne, a ile przyjęło tak, ponieważ nie chce sobie radzić że skutkami.

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

Bo prawo nie służy per se do mówienia co jest dobre, a co złe, a do regulowania zasad współżycia w społeczeństwie. Tak więc żeby miało sens musi pokrywać się mniej więcej z moralnością większości, sprzyjać jakiemuś tam ogólnie pojętemu dobru społeczeństwa i dać się wyegzekwować. Na chwilę obecną większość ludzi uważa, że aborcja na życzenie powinna być dostępna (dla wielu nie jest ona też w żaden sposób moralnie trudna), nie ma technicznie możliwości, żeby zablokować kobietom dostęp do niej i dodatkowo niweluje problem niechcianych dzieci, nieplanowanego macierzyństwa itd. To jeden. A dwa - zakaz aborcji nie zmniejsza specjalnie ilości aborcji - jeśli  już, to wśród najbardziej ubogich, upośledzonych technologicznie osób. Przez co przekłada się na wzrost nierówności i sprzyja rodzeniu się dzieci w patologicznych rodzinach. Dodatkowo naraża kobiety na ryzyko powikłań i zniechęca do zachodzenia w ciążę generalnie (mówię tu o wizji wad rozwojowych dziecka, zagrożeniu zdrowia kobiety itd).Na tej zasadzie wkładając sobie własną moralność do kieszeni - to prawo po prostu nie ma sensu. Nie chcesz aborcji - nie dokonuj jej. Ale pozwól innym podjąć tę decyzję samemu.

Nie jest to do końca odpowiedź na moje pytanie, ale może dlatego, że źle się wyraziłam. Nie miałam na myśli prawa jako jakichś odgórnych regulacji. I nie mówię także o tym jak powinny wyglądać dostępność aborcji lub jej brak. Pytam raczej, dlaczego ludzie odmawiają ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Czyli odnoszę się konkretnie do wypowiedzi w tym wątku. Uprzedzając, mam na myśli sytuację, gdy kobieta nie zostala zgwalcona i nie ma przeciwwskazan do urodzenia.

Bo jeśli ktoś nie jest osobą wierzącą (upraszczam), to dla niego to pytanie nie ma sensu.Tych konsekwencji nie ma w momencie, kiedy dostępna jest chociażby tabletka po. To obecne prawo na siłę te konsekwencje chce stworzyć i wymusić na ludziach, dla których usunięcie ciąży nie jest problemem moralnym swoją własną percepcję tego, co jest dobre, a co złe. Plus - już pomijam fakt, że te konsekwencje w 9/10 przypadkach są tylko problemem kobiety, a druga strona z racji nie posiadania macicy może się od wszystkiego wykręcić i zdjąć z siebie ciężar podejmowania jakiejkolwiek trudnej moralnie decyzji.I to piszę jako osoba pro choice, która sama raczej nie zdecydowała by się na aborcję z powodów moralnych. Ale to moje powody moralne wynikające z moich własnych przemyśleń i moje własne sumienie, a nie sztanca narzucona przez religię, w którą nie wierzę. 

Kiedy czytałam wypowiedzi innych dziewczyn, zaczęłam się zastanawiać, jak to może być tak łatwe? Uprawiam seks, ale jeśli zajdę w ciążę, nie będę się przejmować, tylko usunę. Nie stoję po żadnej stronie, bo nie wiem nigdy na sto procent co jest słuszne i nikomu nie każe myśleć w ten sam sposób. Tylko zastanawiam się nad takim sposobem myślenia i zastanawiam się na ile wynika on z wygody. 

Nie mam pojęcia dlaczego ciągle przywołujecie wiarę/religię.

To jest bardzo proste. Seks uprawia się przede wszystkim dla przyjemności i po to by zbudować i podtrzymać więź z partnerem, okazać mu miłość i czułość. Większość ludzi się zabezpiecza jeśli nie chce mieć dziecka, ale jeśli jakaś metoda nie zadziała (a tak się zdarza, bo żadna nie daje 100% gwarancji) to bierze się tabletkę po, ewentualnie jakieś bardziej drastyczne środki, jeśli jest za późno na tabletkę. Jesteśmy istotami rozumnymi, jeżeli się zabezpieczamy, to znaczy, że nie chcemy mieć dzieci, a jeśli nie chcemy mieć dzieci to mamy ku temu odpowiednie przesłanki. 

Moralność to rzecz względna, dla ciebie może oznaczać co innego niż dla kogoś innego. Świat nie jest biało-czarny.

Faktycznie muszę napisać dosłownie, bo unikasz odpowiedzi, a ja zadaję pytanie dlatego, że widzę ogromną dziurę w podejściu i chcę by mi ktoś ją załatał. Z ostatniej wypowiedzi wynika, że moralność wkracza wtedy, kiedy zaczyna się ciąża. Dlaczego akurat w tym momencie?

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

Bo prawo nie służy per se do mówienia co jest dobre, a co złe, a do regulowania zasad współżycia w społeczeństwie. Tak więc żeby miało sens musi pokrywać się mniej więcej z moralnością większości, sprzyjać jakiemuś tam ogólnie pojętemu dobru społeczeństwa i dać się wyegzekwować. Na chwilę obecną większość ludzi uważa, że aborcja na życzenie powinna być dostępna (dla wielu nie jest ona też w żaden sposób moralnie trudna), nie ma technicznie możliwości, żeby zablokować kobietom dostęp do niej i dodatkowo niweluje problem niechcianych dzieci, nieplanowanego macierzyństwa itd. To jeden. A dwa - zakaz aborcji nie zmniejsza specjalnie ilości aborcji - jeśli  już, to wśród najbardziej ubogich, upośledzonych technologicznie osób. Przez co przekłada się na wzrost nierówności i sprzyja rodzeniu się dzieci w patologicznych rodzinach. Dodatkowo naraża kobiety na ryzyko powikłań i zniechęca do zachodzenia w ciążę generalnie (mówię tu o wizji wad rozwojowych dziecka, zagrożeniu zdrowia kobiety itd).Na tej zasadzie wkładając sobie własną moralność do kieszeni - to prawo po prostu nie ma sensu. Nie chcesz aborcji - nie dokonuj jej. Ale pozwól innym podjąć tę decyzję samemu.

Nie jest to do końca odpowiedź na moje pytanie, ale może dlatego, że źle się wyraziłam. Nie miałam na myśli prawa jako jakichś odgórnych regulacji. I nie mówię także o tym jak powinny wyglądać dostępność aborcji lub jej brak. Pytam raczej, dlaczego ludzie odmawiają ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Czyli odnoszę się konkretnie do wypowiedzi w tym wątku. Uprzedzając, mam na myśli sytuację, gdy kobieta nie zostala zgwalcona i nie ma przeciwwskazan do urodzenia.

Bo jeśli ktoś nie jest osobą wierzącą (upraszczam), to dla niego to pytanie nie ma sensu.Tych konsekwencji nie ma w momencie, kiedy dostępna jest chociażby tabletka po. To obecne prawo na siłę te konsekwencje chce stworzyć i wymusić na ludziach, dla których usunięcie ciąży nie jest problemem moralnym swoją własną percepcję tego, co jest dobre, a co złe. Plus - już pomijam fakt, że te konsekwencje w 9/10 przypadkach są tylko problemem kobiety, a druga strona z racji nie posiadania macicy może się od wszystkiego wykręcić i zdjąć z siebie ciężar podejmowania jakiejkolwiek trudnej moralnie decyzji.I to piszę jako osoba pro choice, która sama raczej nie zdecydowała by się na aborcję z powodów moralnych. Ale to moje powody moralne wynikające z moich własnych przemyśleń i moje własne sumienie, a nie sztanca narzucona przez religię, w którą nie wierzę. 

Kiedy czytałam wypowiedzi innych dziewczyn, zaczęłam się zastanawiać, jak to może być tak łatwe? Uprawiam seks, ale jeśli zajdę w ciążę, nie będę się przejmować, tylko usunę. Nie stoję po żadnej stronie, bo nie wiem nigdy na sto procent co jest słuszne i nikomu nie każe myśleć w ten sam sposób. Tylko zastanawiam się nad takim sposobem myślenia i zastanawiam się na ile wynika on z wygody. 

Nie mam pojęcia dlaczego ciągle przywołujecie wiarę/religię.

raczej nikt normalny tak nie myśli. Tylko używa antykoncepcji. Dopuszczajac aborcję w przypadku gdyby takowa zawiodła 

przywolujemy religię bo gdyby nie ona nie byłoby takich dylematów.

Pasek wagi

menot napisał(a):

Musisz Cyrica napisać bardziej dosłownie. Alegriaaa - wychowano cię w jakiejś wizji tego, co jest moralne, a co nie jest. Problem jest w tym, że innych ludzi wychowano inaczej. Więc to nawet nie jest tak, że ludzie zachowują się w swoich własnych oczach niemoralnie, to nawet nie musi być tak, że sobie dopasowują standardy moralne do potrzeb, po prostu inaczej postrzegają dobro i zło.I można zrobić całą listę tematów zapalnych, przy których może się okazać, że to twoja moralność jest w mniejszości, czy to ciebie będzie się postrzegać za zbyt swobodną obyczajowo. Nie wiem - parę przykładów można podać, jak praca na czarno, posiadanie wielu partnerów seksualnych, eksperymentowanie z narkotykami, zabijanie ludzi na wojnie i tak dalej i tak dalej. 

podpisuje się. 

Pasek wagi

Alegriaa napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Alegria, ale najpierw powiedz w oparciu o co formułujesz tezę o powiazaniu moralności z seksem i jego konsekwencjami?

Bo dla mnie to sie ni chu nie łączy, dopóki nie podasz okoliczności.

Człowiek jako istota świadoma umie czerpać przyjemność z seksu. Do tej pory nie ma miejsca na zagadnienie moralności. Seks wolnych ludzi za obopólną zgodą jest dobry i nie jest wbrew ludzkiej naturze. Wciąż jesteśmy daleko od zagadnień moralnych. Tak, jemy cholerne ciastka jesli tak chcesz to nazywac. Wynikiem seksu bywa ciąża u kobiety. Moralna powinnością społeczeństwa jest pozwolić kobiecie jako wolnemu człowiekowi decydować czy chce mieć z tej ciąży w przyszłym czasie dziecko, i przede wszystkim, o czym sie zapomina, Z KIM chce mieć to dziecko. I tu bym jakby temat moralności zakończyła.

Od początku pisze o seksie za obopólną zgodą, więc w tym sensie kobieta wybiera z kim może mieć dziecko. Oczywiście, że seks nie jest wbrew ludzkiej naturze. I gdybyśmy byli tylko zwierzętami, bez świadomości, która odróżnia nas od innych gatunków, nie wiązałby się z żadną moralnością. 

no ale dalej nie mówisz, gdzie w zagadnieniu seksu jest miejsce na moralność. Czy juz w momencie samej mysli o nim, czy w momencie zdjecia majtek, czy kiedy okres się sóźnia. Wskaż mi moment gdzie do seksu wkracza moralność.

Czy myślenie o seksie prowadzi do ciąży? Czy ściąganie majtek prowadzi do ciąży? Ja nie pisałam nic o tym, czy seks jest moralny czy nie. Pisałam o jego konsekwencjach. Powinniśmy je brać pod uwagę. I zastanawić się, czy jestem w stanie w sposób moralny sobie z tymi konsekwencjami poradzić. Przy czym czy coś jest moralne czy nie zależy już od soby. I tu jest moje pytanie. Ile osób uważa, że usunięcie ciąży (nie z gwałtu, bez gwaltu) jest moralne, a ile przyjęło tak, ponieważ nie chce sobie radzić że skutkami.

Konsekwencją nieusunięcia ciąży jest ewentualna depresja, samobójstwo, nieszczęśliwe dziecko z wieloma schorzeniami natury psychicznej, przez rodziców, którzy go nie chcieli. Dlatego właśnie aborcja na życzenie jest dobra, bo pozwala uchronić się przed tymi wszystkimi okropnościami. 

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

menot napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Mam pytanie do osob, ktore są za aborcją na życzenie. Dlaczego kobieta, która zaszła w ciążę, uprawiając seks, wiedząc, że ŻADEN środek antykoncepcyjny nie zapobiega w stu procentach ciąży, powinna mieć prawo do aborcji? Oczywiście przy założeniu, że seks był dobrowolny, a ciaza nie zagraża jej życiu i zdrowiu. Mam wrazenie, ze osoby, ktore są za aborcją na zyczenie, chciałyby miec ciastko i zjesc ciastko. Czyli uprawiamy seks, ale nie ponosimy konsekwenscji? Myślę, że człowiek jest moralny do momentu, kiedy ta moralność nie jest zbyt trudna i nie każe mu z czegoś zrezygnować. Wiele rzeczy jestesmy tez sobie w stanie odpowiednio przetłumaczyc, by czuć się usprawiedliwionym i nie musieć miec wyrzutow sumienia lub utrudniać sobie mocno zycia. To juz w zaleznosci od decyzji, którą sie podejmie.

Bo prawo nie służy per se do mówienia co jest dobre, a co złe, a do regulowania zasad współżycia w społeczeństwie. Tak więc żeby miało sens musi pokrywać się mniej więcej z moralnością większości, sprzyjać jakiemuś tam ogólnie pojętemu dobru społeczeństwa i dać się wyegzekwować. Na chwilę obecną większość ludzi uważa, że aborcja na życzenie powinna być dostępna (dla wielu nie jest ona też w żaden sposób moralnie trudna), nie ma technicznie możliwości, żeby zablokować kobietom dostęp do niej i dodatkowo niweluje problem niechcianych dzieci, nieplanowanego macierzyństwa itd. To jeden. A dwa - zakaz aborcji nie zmniejsza specjalnie ilości aborcji - jeśli  już, to wśród najbardziej ubogich, upośledzonych technologicznie osób. Przez co przekłada się na wzrost nierówności i sprzyja rodzeniu się dzieci w patologicznych rodzinach. Dodatkowo naraża kobiety na ryzyko powikłań i zniechęca do zachodzenia w ciążę generalnie (mówię tu o wizji wad rozwojowych dziecka, zagrożeniu zdrowia kobiety itd).Na tej zasadzie wkładając sobie własną moralność do kieszeni - to prawo po prostu nie ma sensu. Nie chcesz aborcji - nie dokonuj jej. Ale pozwól innym podjąć tę decyzję samemu.

Nie jest to do końca odpowiedź na moje pytanie, ale może dlatego, że źle się wyraziłam. Nie miałam na myśli prawa jako jakichś odgórnych regulacji. I nie mówię także o tym jak powinny wyglądać dostępność aborcji lub jej brak. Pytam raczej, dlaczego ludzie odmawiają ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Czyli odnoszę się konkretnie do wypowiedzi w tym wątku. Uprzedzając, mam na myśli sytuację, gdy kobieta nie zostala zgwalcona i nie ma przeciwwskazan do urodzenia.

Bo jeśli ktoś nie jest osobą wierzącą (upraszczam), to dla niego to pytanie nie ma sensu.Tych konsekwencji nie ma w momencie, kiedy dostępna jest chociażby tabletka po. To obecne prawo na siłę te konsekwencje chce stworzyć i wymusić na ludziach, dla których usunięcie ciąży nie jest problemem moralnym swoją własną percepcję tego, co jest dobre, a co złe. Plus - już pomijam fakt, że te konsekwencje w 9/10 przypadkach są tylko problemem kobiety, a druga strona z racji nie posiadania macicy może się od wszystkiego wykręcić i zdjąć z siebie ciężar podejmowania jakiejkolwiek trudnej moralnie decyzji.I to piszę jako osoba pro choice, która sama raczej nie zdecydowała by się na aborcję z powodów moralnych. Ale to moje powody moralne wynikające z moich własnych przemyśleń i moje własne sumienie, a nie sztanca narzucona przez religię, w którą nie wierzę. 

Kiedy czytałam wypowiedzi innych dziewczyn, zaczęłam się zastanawiać, jak to może być tak łatwe? Uprawiam seks, ale jeśli zajdę w ciążę, nie będę się przejmować, tylko usunę. Nie stoję po żadnej stronie, bo nie wiem nigdy na sto procent co jest słuszne i nikomu nie każe myśleć w ten sam sposób. Tylko zastanawiam się nad takim sposobem myślenia i zastanawiam się na ile wynika on z wygody. 

Nie mam pojęcia dlaczego ciągle przywołujecie wiarę/religię.

W moim przypadku - nie wynika. Moje życie nie ma nic wspólnego z wygodą, nie unikam ani obowiązków, ani poświęcenia. Nigdy jednak nie zgodziłabym się na eksperyment, w którym ja zostaje matką i moje predyspozycje w tym zakresie, wpłyną na całe życie drugiego człowieka. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że niektórzy ludzie nie nadają się na rodziców. Wówczas niedecydowanie się na rodzicielstwo, świadomie czy w wyniku wpadki, uważam za decyzję moralną i odpowiedzialną. A aborcję - za ponoszenie konsekwencji swoich czynów. 

Alegriaa napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Alegriaa napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Alegria, ale najpierw powiedz w oparciu o co formułujesz tezę o powiazaniu moralności z seksem i jego konsekwencjami?

Bo dla mnie to sie ni chu nie łączy, dopóki nie podasz okoliczności.

Człowiek jako istota świadoma umie czerpać przyjemność z seksu. Do tej pory nie ma miejsca na zagadnienie moralności. Seks wolnych ludzi za obopólną zgodą jest dobry i nie jest wbrew ludzkiej naturze. Wciąż jesteśmy daleko od zagadnień moralnych. Tak, jemy cholerne ciastka jesli tak chcesz to nazywac. Wynikiem seksu bywa ciąża u kobiety. Moralna powinnością społeczeństwa jest pozwolić kobiecie jako wolnemu człowiekowi decydować czy chce mieć z tej ciąży w przyszłym czasie dziecko, i przede wszystkim, o czym sie zapomina, Z KIM chce mieć to dziecko. I tu bym jakby temat moralności zakończyła.

Od początku pisze o seksie za obopólną zgodą, więc w tym sensie kobieta wybiera z kim może mieć dziecko. Oczywiście, że seks nie jest wbrew ludzkiej naturze. I gdybyśmy byli tylko zwierzętami, bez świadomości, która odróżnia nas od innych gatunków, nie wiązałby się z żadną moralnością. 

no ale dalej nie mówisz, gdzie w zagadnieniu seksu jest miejsce na moralność. Czy juz w momencie samej mysli o nim, czy w momencie zdjecia majtek, czy kiedy okres się sóźnia. Wskaż mi moment gdzie do seksu wkracza moralność.

Czy myślenie o seksie prowadzi do ciąży? Czy ściąganie majtek prowadzi do ciąży? Ja nie pisałam nic o tym, czy seks jest moralny czy nie. Pisałam o jego konsekwencjach. Powinniśmy je brać pod uwagę. I zastanawić się, czy jestem w stanie w sposób moralny sobie z tymi konsekwencjami poradzić. Przy czym czy coś jest moralne czy nie zależy już od soby. I tu jest moje pytanie. Ile osób uważa, że usunięcie ciąży (nie z gwałtu, bez gwaltu) jest moralne, a ile przyjęło tak, ponieważ nie chce sobie radzić że skutkami.

Nie użyłabym słowa "niemoralne", nie. Bo uważam, że subiektywnie dobrostan kobiety (a bardzo często całej jej rodziny, wiele aborcji dokonywanych jest przez matki) jest ważniejszy, niż potencjał rozwoju kolejnego człowieka. Więc skoro efekt finalny aborcji uznaję za dobry, to nie mogę widzieć aborcji jako czegoś złego. Mogę co najwyżej ocenić aborcję jako skutek niechlujnego stosowania antykoncepcji. Tzn porównać  aborcję do braku ciąży, a nie porównać aborcję do urodzenia niechcianego dziecka. 

Kiedy przez swoje pytania, prowokujesz mnie do myślenia, to czuję, że moja niechęć obecnie do aborcji miałaby nawet nie tyle podłoże moralne, co po prostu mając już dziecko czułabym jakąś formę łatwiejszej do zwizualizowania straty usuwając kolejne. Moja rozterka nie wynikałaby z niechęci do "zakończenia życia", ale z rozważań, czy jestem gotowa przejść przez zdecydowanie nie pasującą mi ciążę i wczesne macierzyństwo dla ew. nowego członka rodziny.

Cyrica napisał(a):

Faktycznie muszę napisać dosłownie, bo unikasz odpowiedzi, a ja zadaję pytanie dlatego, że widzę ogromną dziurę w podejściu i chcę by mi ktoś ją załatał. Z ostatniej wypowiedzi wynika, że moralność wkracza wtedy, kiedy zaczyna się ciąża. Dlaczego akurat w tym momencie?

Nie unikam odpowiedzi. Po prostu nie mam pojęcia, o co mnie pytasz? Dla mnie to oczywiste, że usuniecie ciąży wiąże się z moralnością. Gdyby tak nie było większość dyskusji na ten temat nie miałaby miejsca.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.