- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 sierpnia 2020, 13:53
Cześć. Tak jak w temacie wolałybyście rodzić z partnerem czy bez (wyłączając koronawirus, bo wiadomo, że w czasie korony różnie to wygląda)? Jeśli z partnerem to dlaczego? Jeśli same - dlaczego? Ja z jednej strony chciałbym, aby parter był przy mnie, z drugiej im bliżej porodu tym mam więcej wątpliwości. Może dlatego, że parter nie umie mi dokładnie powiedzieć czego on oczekuje, czy chciałby być od początku do końca, a może móc wejść/wyjść w momencie dla niego komfortowym. Odpowiedzi typu "nie wiem" nie dają mi ani poczucia satysfakcji, ani bezpieczeństwa...
Edytowany przez 12 sierpnia 2020, 13:54
27 sierpnia 2020, 20:03
Ze mną był mój mąż przy porodzie. Od początku do samego końca. Przy parciu trzymał mnie jak byłam w kuckach. Uczucie jest cudowne jak ma się wsparcie. Przynajmniej mi to bardzo pomogło. :-)
27 sierpnia 2020, 21:54
Mu to bylo obojetne a moj twierdzil, ze go przy porodzie nie bedzie. On panicznie boi sie szpitali, lezalam 2 msc to wpadal na maks pol godziny i to serio bylo maksimum (za to potrafil wpasc o 6 przed praca etc.). Wiec moj kumpel sie zaoferowal, ze moze byc przy porodzie jak bede chciala (jeden mial juz za soba).
Mialam porod wywplywany i po 26h cesarke. Nie wyobrazam sobie, zeby go przy mnie nie bylo. Wbrew temu co gadal i swojej fobi byl przy mnie caly czas z wyjatkiem, kiedy go polozna wyslala o polnocy do domu a mi akurat puscily wody (wiec ledwo doszedl do domu i biegl spowrotem, nie wiem do tej pory jak tak szybko wrocil).
Ja bylam caly czas podpieta pod ktg, mialan skurcze, nie jestem pewna ale chyba tez pod kamerami. Polozna przychodzila co jakis czas, tez na zawolanie ale wiadomo, ze miala nas chyba 2 czy 3. Mysle, ze sama przez tyle gdzin bym sie zanudzila, chociaz moj te pierwsze x godzin przespal w kacie po nocce. Mialam ciezki porod, moje dziecko mocno i dlugo tracilo puls, nie chcialabym tego przechodzic samej. Lekarka nie chciala odpuscic porodu sn, chociaz os momentu odejscia wod minelo 9h a rozwarcia jak nie bylo tak nie bylo. Uratowala nas tylko zmiana lekarza rano. Gdyby nie daj Boze trzeba bylo podejmowac jakies decyzje, gdyby nie daj Boze ktos musial zareagowac na ten jej chory upor odnosnie porodu naturalnego... nie byloby nikogo przy mnie, gdyby nie D. A dodam, ze mialam wpisane chyba wszystkie mozliwe komplikacje w ciazy i lezalan tez ponad 2 msc na oddziale.
Edytowany przez cancri 27 sierpnia 2020, 21:59